11




Przyjemności przyjemnościami, czas jednak wrócić do rzeczywistości. Z mojego pamiętnika nie dowiedzieliśmy się zbyt wiele, a może po prostu nie zrozumieliśmy przekazu. Jedno było pewne to, co mi się przydarzyło, wydarzyło się naprawdę. Żałuję tylko, że nie zrobiłem w pamiętniku wpisu, bym mógł pamiętać w razie czego, gdybym wrócił na Ziemię. A nawet jeśli to by mi niczego nie przypomniało, to przynajmniej pozostawiłbym jakiś ślad, że nie rozpłynąłem się w powietrzu, tylko że zostałem zabrany do innego wymiaru i miewam się świetnie.

Jak się okazuje, demony są podstępne, potrafią wprowadzić człowieka w halucynacje, jak też powodować depresję. W tej chwili czuję się dobrze, może dlatego, że nie ma mnie na ziemi. A może dlatego, że właśnie doznałem przyjemności z moim mężem.

– Czuję się dziwnie, jakby cały statek wirował.
– Alex, co Ci jest? – usłyszałem, po czym zemdlałem

Kiedy się ocknąłem, leżałem w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Nie przypominało to ani szpitala, ani pokładu Omegi. Odcienie ścian były jasnobrązowe, wokół widziałem dużo zieleni. Obok mnie siedział Selit, trzymając moją rękę.

– Gdzie jesteśmy? – zapytałem
– Już odpocząłeś oczy, jak dobrze, że jesteś.
– Selit, proszę, powiedz, gdzie jesteśmy?
– Wszystko dobrze, jesteśmy na mojej planecie.
– Dlaczego?
– Bo nagle odpocząłeś oczy i nie mogłem zrozumieć, czemu ich nie otwierasz…
– To teraz możemy lecieć dalej, tak?
– Nie, zostajemy, dopóki nie odżywisz organizmu. Zapomniałem, że jesteś człowiekiem i potrzebujesz częstszego pożywienia niż ja.
– Myślałem, że to po whiskey.
– Tej, którą piliśmy z Antonem?
– Tak i tej, którą piłeś ze mną na Planecie Trzech Słońc.
– O czym ty mówisz, Alex?
– To nie byliśmy na Planecie Trzech Słońc w drodze do mojego domu?
– Byliśmy...
– Dałeś mi paczkę od Antona na czarną godzinę.
– Skąd o niej wiesz?
– Bo mi ją dałeś, Selit.
– Paczka od Antona jest na moim statku.
– Selit, co tu się dzieje?
– Alex, spokojnie, to wydarzyło się w równoległej rzeczywistości.

Do pokoju wszedł mężczyzna. Był on dużo wyższy niż Selit. Miał lekko brązową skórę, na której widniały jasne beżowe linie. Najpierw pomyślałem, że są one namalowane, ale kiedy przyjrzałem się z bliska, ujrzałem, że ta rasa tak ma. Porównałbym go z wyglądu do ziemskiego Indianina, tyle że posiadał dwa kolory skóry: ciemny i jasny. Wyglądało to tak, jakby był ozdobiony tatuażami. Istota odziana była w specyficzny sposób, jakby jego ubranie było stworzone z samej energii... Z ręką na sercu, nie umiałem słowami opisać tych odziań, w dodatku z kapturami na głowie. Owa postać przybliżyła się, zdejmując ów kaptur z głowy. Zauważyłem, iż postać nie miała włosów, a jego cera wyglądała na czystą i gładką, dosłownie, jak u niemowlaka… Zarazem wyglądał też na dojrzałego… Istota przemówiła do mnie, że tak wygląda ich rasa i jest to efekt DNA zawartego w ich ciałach. Przedstawił się jako Seath.

– Rozumiem, że czytasz moje myśli? – zapytałem
– Tak, czytam… Jak każdy z nas tutaj.
– Czy już mogę wstać?
– Na razie musisz wypocząć i zregenerować ciało.
– Ale czuję się dobrze.
– Poczujesz się dobrze, jak odpoczniesz kilka dni.
– Kilka dni?
– Potraktuj to jako wakacje.
– Znasz to słowo?
– Od ciebie.
– Selit nie potrafi wymawiać niektórych słów.
– To dlatego, że Selit nie ma tego w swoim DNA. Jeszcze nie… Tak to ujmę. Przyniosłem świeżą wodę. Proszę, napij się.
– Dziękuję. – odparłem – Jaka smaczna… – dodałem po chwili

Seath poprosił Selita o przyniesienie dla mnie pożywienia i o więcej wody. Mój mąż pocałował mnie i powiedział, że za chwilę wróci. Kiedy wyszedł, jego ojciec Seath zaczął ze mną rozmowę.

– Na pewno chcesz o nas wiedzieć coś więcej.
– Selit wspominał o was w skrócie, więc z przyjemnością posłucham innej wersji.
– Zacznę od tego, że nasza rasa nazywa się Asylejowie, a planeta, na której się znajdujemy, to Saanythas. Jesteśmy jedną z najstarszych istniejących cywilizacji. Nie martw się, on zaraz przyjdzie.
– Ja jeszcze nawet nic nie pomyślałem… – zdziwiłem się
– Widzisz, nasza cywilizacja potrafi czytać myśli i podmyśli, których ty sam nie zauważasz. Mamy też wyostrzone widzenie, słuch i smak. Dzięki temu możemy doświadczać wielu rzeczy naraz w sposób zrównoważony.
– To bardzo ciekawe, o czym mówisz. Chciałbym zapytać o…
– O Selita? Oczywiście... Selit został porwany jako dziecko przez jedną z ciemnych cywilizacji w celu przeprowadzenia na nim eksperymentów. Mój brat był na wyprawie badawczej wraz ze swoją załogą, gdy nagle natknęli się na ich statek. Okazało się, że te istoty chciały ich zwabić swą uprzejmością na statek, a następnie wykorzystać do eksperymentów, ale przeoczyli fakt, że byliśmy znacznie wyżej rozwinięci od nich i wpadli w pułapkę.
– Jaką pułapkę?
– Widzisz, Alex, my mamy dar paraliżowania wzrokiem bez względu na to, skąd pochodzi istota. Używamy go tylko w sytuacjach zagrożenia życia. Dzięki temu nie musimy zabijać.
– To bardzo ciekawe, co mówisz, powiesz coś więcej?
– Tak więc mój brat wraz z załogą zostali zaproszeni na statek. I jak opowiadał brat, usłyszeli krzyk dziecka. Wyczuli przerażenie, strach i ból, wyczuli też obecność małej, bezbronnej istoty i zareagowali. Wszyscy pracownicy pokładu zostali sparaliżowani jeden po drugim. Okazało się, że na statku było kilkoro dzieci, niestety tylko Selit był żywy. Powiadomiono służby specjalne, które zabrały eksperymentatorów w odpowiednie miejsce, a mój brat wraz z załogą zabrali malucha, który został przyjęty do naszej rodziny.
– Czy wiesz, co oni mu tam robili?
– Niestety nie…
– A nie mogliście go odstawić na Ziemię?
– Widzisz, to nie takie proste. Oni porywali istoty z różnych czasów i wymiarów. Trudno było dopasować małego Selita do któregokolwiek czasu, dlatego go zatrzymaliśmy i wychowaliśmy.
– Selit jest dobrym Asylejczykiem.
– Tak, jest jednym z nas. Mimo że nie ma takiego samego DNA jak my, należy do naszej rodziny.
– Kiedy byliśmy na Ziemi, śmiał się z tego, jak tam żyjemy. Czy pokażesz mi swoją planetę?
– Tak, tylko najpierw trochę odpocznij. Zostajesz z nami na kilka dni, więc na pewno zobaczysz dużo wspaniałych rzeczy. I na pewno czegoś się od nas nauczysz tak jak my od ciebie.
– Dziękuję.
– Wiedz jedno. Powiem to tak, bo czuję, że Selit za chwilę tu będzie. On Cię bardzo kocha i nie pozwoli Ci odejść od siebie tak łatwo. Powiem więcej, on Cię nie zawiezie do cesarzowej.
– Ale ja muszę! I ta księga…
– Alex, niczego nie musisz... Demoniczna Cesarzowa prowadzi tylko intrygi, by większość cywilizacji nastawić przeciwko tobie. Nawet ludzi, których znasz... To prowokatorka niszczy wszystko, bo ma taki kaprys. Nie musisz się jej bać. Ona po prostu chce być przywrócona do Światła.
– Do Światła?
– Pewnego dnia zrozumiesz...

W tym momencie do pokoju wszedł Selit.

– Już jestem, kochanie, przyniosłem jedzenie i wodę.
– Dziękuję.
– No to ja was na razie zostawiam... Do zobaczenia później… – powiedział Seath, po czym wyszedł z pokoju
– Porozmawialiście sobie?
– Tak trochę…
– Opowiedział Ci o planecie?
– Nie do końca… Mówił, że zostaniemy tu kilka dni, więc mi pokaże.
– To dobrze.
– Selit, znów czuję się dziwnie, tak jakbym od dawna nie spał.
– To dlatego, że twój organizm jest wyczerpany. Przecież dobrze o tym wiesz…
– Chyba szwankuje mi pamięć.
– Za kilka dni będziesz na nogach, a teraz odpoczywaj, kochany.

Kilka dni później poczułem się znacznie lepiej. Tata Selita postanowił zabrać mnie na obiecane oglądanie planety.
Kiedy wyszedłem z pomieszczenia, nagle stanąłem przed nowym wyzwaniem. Chodziło mianowicie o schody, które były o tyle wyjątkowe, że każdy stopień wisiał oddzielnie w powietrzu. Oczywiście, że się bałem na nich stanąć. Wydawało mi się, że coś, co nie ma zabezpieczenia i unosi się samo z siebie, jest zagrożeniem. Przyzwyczaiłem się do bezpiecznych schodów na Ziemi. Selit miał ze mnie znowu ubaw.

– Jesteś tchórzem! – śmiał się

Moje ego wzięło górę. Znalazłem tysiąc wymówek, byle tylko nie schodzić. Jednak po pewnym czasie musiałem udowodnić, nie tyle Selitowi, ile sobie, że w odczuwaniu lęku nie ma nic złego i po kilku głębokich wdechach powoli zacząłem schodzić w dół.

– I co, Alex? Nie było aż tak źle… – powiedział rozbawiony Selit
– Co, już jestem na ziemi?
– Nie… Dopiero udało Ci się zejść o trzy stopnie, a przed Tobą jeszcze dwadzieścia pięć.
– Musisz sobie robić żarty?
– Tak, bo to naprawdę wygląda zabawnie z mojej perspektywy.
– Nie dam rady, Selit. Proszę, pomóż mi. Nogi mi się uginają…

Selit dostrzegł, że nie wyglądałem zbyt zdrowo i że wcale nie żartowałem. Oczywiście, po kilku dniach leżenia nie można wymagać, że ktoś będzie zdolny do tego, by schodzić po takich schodach. Mogę się jednak mylić, bo każdy z nas jest wyjątkowy i to, co dobre dla mnie, niekoniecznie jest dobre dla kogoś innego. Selit tego dnia wykazał się dobrym sercem. Wszedł po mnie, wziął mnie na ręce i zniósł na ziemię. Podziękowałem mu, po czym podszedł do mnie ojciec Selita i zabrał na spacer. Byłem oczarowany wyjątkowością tej planety. Powiedziałem, że jest piękna.

– Każda planeta ma swoją duszę i żyje swoim rytmem, tak jak ty… – usłyszałem w odpowiedzi. Dlatego też nie naruszamy jej struktury. Oczywiście korzystamy z wody oraz pożywienia, ale to wszystko jest jak gdyby za jej pozwoleniem. Dlatego nasze domy nie są budowane na niej, tylko lewitują nad nią.
– Czyli te lewitujące budowle mogą wznieść się wyżej?
– Oczywiście, działają jak statki.
– A czy u was istnieją trzęsienia ziemi?
– Tak, mamy wiele ciekawych zjawisk, jednak nie są one tak częste i silne jak na Ziemi. Między innymi właśnie dlatego żyjemy nad ziemią, a nie na niej. Chcesz to zobaczyć z powietrza?
– Jeśli istnieje taka możliwość, nie śmiem odmówić… :D
– Chodź za mną do mojego statku.
– A co z Selitem?
– Jest w domu, poradzi sobie. Nie martw się, nie ma tu czegoś takiego jak zazdrość.
– Niby to wiem, ale czasami wydaje mi się, że jednak jest.
– Bo on Cię kocha jak człowiek. Mimo że wychował się w naszym systemie, wierzę, że nie mamy wpływu na to, w kim się zakocha. No, a teraz w górę. Szybko, nie?
– Tak i to bardzo.
– Zobacz tam.
– Ta planeta jest niesamowita i piękna.
– Jest piękna jak każda inna.
– Wasza technologia też jest niesamowita.
– Dziękujemy, Alex. Powiem Ci coś w tajemnicy.
– Co takiego?
– Że nasza technologia jest niezawodna.
– Rozbawiłeś mnie teraz.
– Taki miałem zamiar. Zresztą dla naszego bezpieczeństwa nie mogę Ci zdradzić, co takiego robimy. Nie dlatego, że Ci nie ufam, ale dlatego, że są istoty, które wykorzystują pewne informacje z myśli przeciwko innym.
– Rozumiem.

Seath, korzystając z nieobecności Selita, chwycił mnie za rękę i spojrzał mi w oczy.

– Ty i ona jesteście jedną duszą.
– Co to ma znaczyć? Jaka ona?
– Cesarzowa... I mam na myśli to, że kiedy się spotkacie, nie będzie mogła Cię skrzywdzić, ponieważ będzie czuła to samo co ty.
– To coś nowego.
– Dla ciebie tak, ale ona o tym nie wie.
– Okropne…
– Co takiego?
– Prawdopodobnie miałem połączenie z jej synem.
– To nic nie znaczy. Ważne, abyś pamiętał, że kiedy na przykład zraniłbyś się w jej obecności, to ona to również odczuje i również tę ranę otrzyma.
– To trochę zwariowane.
– To się nazywa współodczuwanie…
– Tak sobie myślę… Czy jeśli ja bym umarł, to ona też?
– Tak, ale o to się nie martw, zaufaj swojej intuicji, ona Cię poprowadzi.
– Dziękuję za pomoc, Seath.
– Nie ma sprawy… Rodzina Selita jest naszą rodziną.
– To co, zrobimy jeszcze jedno okrążenie i wracamy?
– Dla mnie może być ich nawet dziesięć.
– Seath, możesz mi powiedzieć, dlaczego mówisz to wszystko w tajemnicy przed Selitem?
– Dla was obu będzie to najlepsze.
– Mam go okłamywać?
– To nie jest kłamstwo, tylko ukrycie pewnych faktów dla waszego obopólnego dobra. W dodatku tymczasowo, a kiedy nadejdzie pora, to mu o wszystkim powiesz, ale jeszcze nie teraz.
– Skoro tak mówisz…
– Uwierz mi, tak będzie najlepiej.
– To dlatego zabrałeś mnie tutaj? Żeby mi to powiedzieć?
– Powiedzmy, że wykorzystałem odpowiednią chwilę…

Wróciliśmy na ziemię. Ucieszyłem się na widok Selita i udaliśmy się jeszcze na długi spacer po okolicy. Taki zwykły, romantyczny spacer dwóch przyjaciół, którzy się kochają i wędrują sobie przez las, trzymając się za ręce.
Nie rozumiałem jeszcze, dlaczego miałem mu nie mówić tego, co powiedział mi Seath. Przecież z Selitem mówiliśmy sobie wszystko, on po prostu był moim najlepszym przyjacielem. Teraz kiedy szliśmy za rękę, nie mogłem wydusić z siebie ani słowa w obawie przed tym, że się wygadam. Nagle pojawiło się jedno słowo, które zapewne pochodziło od Seatha: „Zapomnij”.

– O czym mam zapomnieć?
– O czym mówisz, Alex?
– Chyba ktoś chce, żebym zapomniał o cesarzowej, tak mi się wydaje…
– Ktokolwiek by to nie był, podzielam jego zdanie. Zapomnij o niej i zostań ze mną.
– Jesteś najwspanialszą istotą, jaką kiedykolwiek spotkałem.
– I ty również, Alex. Masz ochotę na oczyszczenie ciała?
– Gdzie?
– Tam... – Selit wskazał na jezioro
– O, jaka czysta woda... To co, wskakujemy?
– Pomóc Ci się rozebrać?
– Jasne.

Nie wiem, co się ze mną ostatnio dzieje, ale kiedy wspominam nasze połączenia, rumienię się jak nastolatek.
I jeszcze ta cała sceneria, kiedy zaczął padać deszcz i zaczęło się błyskać.

Muszę przyznać, że mimo iż są… Jak sami mówią o sobie: Starą, wysoko rozwiniętą cywilizacją, to uważam, że są troszeczkę dziwni. Może wynika to z tego, że do ich poziomu brakuje mi kilkuset tysięcy lat, a może po prostu są zupełnie inni. Wyjątkowi, ale również kochani. Traktują mnie jak członka swojej rodziny. Na Ziemi natomiast czuję się obco, jakbym nie był Ziemianinem.
Stwierdziłem, że nie interesuje mnie los Ziemian. Nie jestem ich zbawicielem, który się pojawi, załatwi sprawę, a oni nadal będą robić to, co robią. Zresztą wiem, że kataklizm im się przyda, by zmienili kierunek. Przecież załoga Omegi i jej mieszkańcy, „nowi ludzie”, jak ja ich nazywam, są bardziej rozwinięci i nauczyli się w końcu czegoś po tej zagładzie, obierając odpowiedni kierunek.
Dlatego postanowiłem żyć swoim życiem i nie przejmować się losem ludzkości, bo wiem, że mimo tego, co ma się wydarzyć, wyjdzie im to na dobre. A teraz czas odpocząć oczy. Ostatni wieczór był wyjątkowy. Na polanie zaczęło się zbierać wiele istot i lądowały też statki.
Rozmawiałem z mamą Selita. Cudowna i wspaniała istota. Podobało mi się tu, iż wszyscy byli na równi i naprawdę nie było widać aż tak dużej różnicy między płciami. Tu chyba każdy po prostu świadomie grał swoją rolę, a to… Dawało poczucie całkowitej wolności.

Poznałem również jego brata Ssaytha, czyli członków jego rodziny. Właściwie tu panowało uczucie jakbyśmy byli… Jedną wielką szczęśliwą rodziną.
Tutejsi mieszkańcy lubili świętować i podobnie jak ludzie, tańczyć. Tu raczej nikt nigdy nie pracował więc to, na pewno dawało znacznie więcej czasu na radość i różne psijemności… ;)

W pewnym momencie dostrzegłem lądujący pojazd, który był wyjątkowo znajomy. Był okrągły, a dookoła miał kolorowe reflektory. Poczułem zaciekawienie i zacząłem przyglądać się istotom, które opuszczały statek. Chwilę później pojazd się uniósł i zaczął wirować nad polaną. Wtedy to pierwszy raz usłyszałem dziwne szmery, które okazały się muzyką. Cztery istoty, które opuściły pokład statku przypominającego dyskotekę, ruszyły w moim kierunku. Każdy z nich podał mi rękę. Wyglądali jak ludzie, co mnie poniekąd zdziwiło. Wśród nich była kobieta o imieniu Yllone, która tuż po przywitaniu się odeszła. Tak samo uczyniło dwóch mężczyzn. Został tylko jeden z członków załogi, który podchodząc do mnie, powiedział:

– Witaj, Alex, aleś wyrósł od naszego ostatniego spotkania.
– To my się znamy?
– Oczywiście, że się znamy. Jestem Aadamus.
– A ja Alex z Polski!
– Jednak nie pamiętasz…
– Aadamus, czy możesz mi, proszę, przypomnieć?
– Ostatni raz, kiedy się widzieliśmy, miałeś około trzynastu lat.
– Nie przypominam sobie...
– To może przypominasz sobie nasz statek?
– Tak. Kiedy go zobaczyłem, wydał mi się znajomy.
– Widziałeś go po naszym spotkaniu.
– Już pamiętam. Wychodziłem wtedy z bloku z koleżanką.
– Mieliście dobrą zabawę.
– Chyba tak.
– I wtedy spojrzałeś w niebo i nas zobaczyłeś.
– Lecieliście bardzo nisko nad osiedlem.
– I bardzo cicho. Nie zastanawiałeś się, dlaczego się wam pokazaliśmy?
– Teraz, jak o tym rozmawiamy, to tak. Pamiętam, że w tym okresie przelatywała jakaś kometa. I dzwoniliśmy nawet do obserwatorium, aby się zapytać, czy was widzieli.
– Nie widzieli. Zapewne wam też nie uwierzyli.
– Zgadza się... Widziałem wasz statek i to pamiętam. Dlaczego nie pamiętam spotkania z wami?
– Tu chodzi o odpowiednie przygotowanie waszej świadomości do spotkania z nami. Nie możecie wszystkiego pamiętać, bo jak inaczej moglibyście żyć?
– Jednak pewnego dnia sobie przypomnimy?
– Dokładnie... Wtedy spotkamy się z wami oficjalnie.
– Nie mogę się doczekać.
– My również.
– A jaki jest cel waszej wizyty tutaj?
– To ze względu Yllone. Spójrz tam.
– To jest brat Selita, Ssayth.
– To jest drugi brat Selita, Syeern…
– Nie wiedziałem, że Selit ma jeszcze jednego brata… A to kto?
– To moja córka.
– Czy oni są parą?
– Zgadza się.
– Czyli wy tu mieszkacie?
– Nie. Mamy swoją planetę.
– Możesz coś więcej powiedzieć na ten temat? Przepraszam, że pytam, ale wyglądacie jak ludzie.
– W pewnym stopniu nimi jesteśmy. Mamy podobne DNA jak wy i mieszkamy na planecie podobnej do waszej.
– Jaka jest wasza cywilizacja?
– Jak widzisz, mamy statki i możemy sobie latać, gdzie chcemy.
– Macie również państwa?
– Kiedyś mieliśmy dwa.
– I co się z nimi stało?
– Mieliśmy kilka wojen. W końcu naszym ludziom się to znudziło i powiedzieli „NIE” radzie starszych.
Wystąpiliśmy o połączenie obu państw.
– U nas jest wiele państw.
– Powiem tak, Alex… Z państwami jest jak ze świadomością. Każde ma swoją. Dlatego, kiedy połączyliśmy dwa państwa w jedno, staliśmy się mocniejsi.
– To by się nam przydało na Ziemi.
– Powoli dojdziecie do tego, aby stworzyć silną konstrukcję na waszej planecie.
– Nie do końca rozumiem...
– Moja córka i brat Selita są parą, jak wiesz. Ich zadaniem jest stworzyć konstrukcję między naszymi planetami. Zrobią to ich dzieci.
– Czyli to coś na kształt budowy mostów między planetami?
– Dokładniej to między wymiarami. To, co kiedyś zostało rozdzielone, teraz się łączy.
– Wiesz, ja mam męża Selita i z nim raczej nie stworzę takiej konstrukcji.
– Z jakiegoś powodu jesteście razem, prawda?
– Tak, poznaliśmy się w dość dziwnych okolicznościach…
– Tego nie da się ukryć.
– Zachowujesz się tak, jakbyś o nas wiedział.
– Alex, ja tu często przebywam. Znam dobrze rodzinę Selita. Oni wiedzieli o tobie znacznie wcześniej niż ty i Selit.
– Jak to możliwe?
– Oni widzą wszystko, co ma się wydarzyć.
– My, ludzie, nie wiemy zbyt wiele.
– Rozwijacie się… Pamiętaj, że jesteście potężnymi istotami.
– Czyli mamy moc?
– Oczywiście, że tak. Wasza cywilizacja przechodzi ogromną transformację świadomości. Podobnie jak inne planety to robią. Tak jak my to robiliśmy.
– Czyli nie jesteśmy jedyni?
– Jedyni nie, ale wy to możecie zakończyć.
– W jaki sposób? Mamy za dużo państw.
– Więc musicie stworzyć centrum konstrukcji.
– Centrum czego?
– Centrum, które będzie na tyle wyjątkowe, że stanie się inspiracją nie tylko dla innych państw, ale również innych planet oraz wymiarów.
– Nadal nie rozumiem, o co chodzi z tą konstrukcją…
– Powiedzmy, że mieszkasz w budynku, który się wali. Nic nie działa tak, jak powinno. Używasz starych, zniszczonych narzędzi, choć je restaurujesz. Co robisz z tym, co nie służy, z tym, co nie działa?
– Pozbywam się?
– Dokładnie... Jeśli zrozumiesz, że stare musi odejść, by nowe mogło przyjść, wtedy będziesz działać lepiej.
– Czyli to tak, jakbym próbował budować dom bez fundamentów i dom ciągle by się rozsypywał. A ja straciłbym tylko czas na odbudowę czegoś, co i tak nie będzie działać?
– Dokładnie tak… Widzisz, jesteście inteligentnymi istotami. Na pewno zrozumiecie, o co nam chodzi.
– Teraz to mam natłok myśli.
– Więc kończymy rozmowę i idziemy do reszty. Cóż za wspaniała muzyka!
– Dla mnie to jakieś szumy.
– Posłuchaj, mam tutaj taką drobną rzecz.
– Co to jest?
– To taki transformator częstotliwości. Proszę, spróbuj.
– To jest muzyka.
– Twój umysł działa na innej częstotliwości, dlatego tego nie słyszysz.
– Na szczęście jest to urządzenie.
– Niech Ci służy, Alex. A teraz idziemy świętować.

Wieczór był magiczny. Rozmawiałem z wieloma istotami. Śmialiśmy się i tańczyliśmy. Wibracyjna muzyka brzmiała tak pięknie, że w pewnej chwili przestałem myśleć. To było dla mnie jak medytacja. Tak jakbym wchodził w połączenie ze źródłem. W pewnej chwili chciałem zaimponować tańcem i nawet nie zauważyłem, kiedy zgubiłem podarunek. Czułem się jednak tak dobrze, że zacząłem słyszeć muzykę bez jego pomocy. Jeśli miałbym opisać to, co wtedy czułem, powiedziałbym, że moje serce śpiewało do życia. Muzyka ta była tak piękna, że wielokrotnie pojawiały się łzy. Tego wieczoru zauważyłem też dużo Światła, które nas otaczało. Po raz pierwszy w swojej podróży czułem się tak cudownie lekko. Taki żywy i szczęśliwy. Świętowanie trwało całą noc, aż do pięknego wschodu. Po zakończonej imprezie pożegnaliśmy się i ruszyliśmy z Selitem w dalszą podróż. Ten wspaniały nastrój i poczucie lekkości nie opuszczały nas przez wiele dni. 

.

Pobierz pliki




.