6
Wyszedłem szybko z wody i zacząłem się ubierać. Czułem, że serce bije mi mocniej i jestem poddenerwowany. Kiedy już byłem ubrany, chwyciłem za torbę z pamiętnikiem i dostrzegłem zbliżającą się postać. Postanowiłem ukryć się w pobliskich krzakach.
Chwile później dostrzegłem kontury mężczyzny, który wyglądał, jakby czegoś szukał, a tuż potem usłyszałem głos: Kochanie, to ja! Twój jedyny i umiłowany mąż… Nie chowaj się, przecież wiem, że tu jesteś… Podnieca mnie twoja zabawa w chowanego… Jak wyjdziesz, to dam Ci się pobawić moim kutasem, na pewno się za nim stęskniłeś…
No wyłaź wreszcie parszywy człowieku!!! Już mi się znudziła zabawa w tę głupią grę!!! Wyłaź natychmiast, teraz już!!!
Czułem, że moje gardło jest zaciśnięte i nie mogłem wydusić z siebie żadnego słowa. Poza tym panicznie się bałem, a moje ciało się trzęsło. Domyśliłem się, że był to Astipolisun i modliłem się, aby mnie nie zobaczył.
Niechcący cofnąłem się i usłyszałem trzaśnięcie suchej gałęzi, na którą nadepnąłem. Wtedy mężczyzna powiedział: Więc tam się ukryłeś...
Tuż po tych słowach ów postać, zaczęła przedzierać się przez krzaki, idąc w moim kierunku. Serce waliło mi jeszcze mocniej, a panika, którą czułem, spowodowała u mnie lekki paraliż ciała, jakbym nie mógł się poruszyć. Wtedy też sapiący mężczyzna stał przede mną, a jego oczy były tak wielkie i czarne, że zacząłem się pocić ze strachu i myślałem, iż za chwilę zemdleje. Astipolisun chwycił mnie jedną ręką i patrząc mi się głęboko w oczy, oznajmił, że w końcu mnie znalazł, a teraz wypełnię obowiązek małżeński i dam mu rozkosz, o jakiej on sam marzy. Po chwili istota zaczęła wychodzić ze mną z zarośli, trzymając dalej mnie za szyję, po czym rzucił z całej siły na trawę.
- Nie znudziła Ci się jeszcze ta zabawa?
- Proszę, zostaw mnie!
- Jesteś moim mężem i to ja decyduję o tym, co mogę z Tobą robić.
- Nie dotykaj mnie!
- No przyznaj się, że się za mną stęskniłeś.
- Ja ciebie wcale nie znam, puść mnie!
- Jak się wypniesz, to przypomnisz sobie rozkosz, jaką tylko ja mogę Ci zapewnić.
- Nie wiem, o czym mówisz…
- Nie udawaj idioty, przecież wiem, że mnie kochasz.
- Nic do ciebie nie czuje.
- Lubisz się ze mną drażnić… No zobacz, jaki jest twardy.
- Na pomoc! Zostaw mnie!
Wtedy to mężczyzna znów rzucił mną o ziemię, nakazując, bym mu ułatwił zadanie i ściągnął spodnie. Ja nie posłuchałem się go i podnosząc się do pionu, próbowałem uciekać. Jednak ten był szybszy i złapał mnie za szyje, unosząc mnie przy tym do góry.
- Tym razem mi się nie wywiniesz Księciu.
- Proszę, zostaw mnie!
- Prosisz? Ja Cię prosiłem, żebyś się wypiął.
- Zostaw mnie, to boli!
- Moja matka to dopiero ma prawdziwy ból i czeka na ciebie, aż go ukoisz.
- O czym ty teraz mówisz?
- Ona chce Cię bliżej poznać, ale najpierw się zabawie z Tobą.
Wtedy mężczyzna chwycił mnie drugą ręką za gardło, a jego postać stawała się coraz bardziej przerażająca. Wyglądał dosłownie jak bestia, a jego oczy były jak ciemna studnia pełna zła, kiedy się na mnie patrzył, sapiąc przy tym w dość dziwny sposób. Myślałem, że to koniec i za chwile umrę, kiedy Astipolisun wydał z siebie dziwny jęk, po czym mnie upuścił. Kiedy podniosłem głowę, zobaczyłem tylko jego cień, a tuż chwile później odwróciłem się i dostrzegłem, że leci, upadając po pewnym czasie na ziemię. Nie wiedziałem, co się dzieje, ale mimo tego postanowiłem podnieść się do góry i wtedy zobaczyłem, że Astipolisun ucieka w panice do swojego statku.
Mam nadzieje, że już nigdy tu nie wrócisz! - krzyknąłem delikatnie, po czym odwróciłem się, a przede mną stała piękna kobieta. Opisać słowami, co widziałem? Była blondynką z niebieskimi oczami. Ubrana była jakby w kostium niebiesko-czerwony ze złotymi akcentami, jak również na jej klatce piersiowej widniała złota gwiazda. Jeszcze chwilę się jej przyglądałem, po czym kobieta zapytała:
- Wszystko w porządku?
- Tak... Już teraz tak. Dziękuję za pomoc.
- Widzę, że jesteś cały.
- Tak i to dzięki pani.
- Mów mi po prostu Carol.
- A ja Alex, miło Cię poznać.
- Mnie również... Ten gość już odleciał, więc jesteś bezpieczny.
- Dzięki pani tak jest.
- Możesz do mnie mówić po prostu Carol. - oznajmiła kobieta, śmiejąc się przy tym pod nosem
- Dobrze Carol, jeszcze raz dziękuję za pomoc.
- Nie ma sprawy, będę lecieć dalej, bo są inne planety, które potrzebują pomocy.
- Dobrze nie będę Cię zatrzymywać.
- Zanim odlecę…
- Tak?
- Wydajesz się, jakbyśmy już się gdzieś spotkali.
- Ojej, mi pani również kogoś przypomina, ale nie pamiętam skąd.
- Mieszkasz na tej planecie, tak?
- Z tego, co wiem, to zostałem tu przywieziony.
- Więc skąd jesteś?
- Chyba z Ziemi.
- To jesteś dość daleko od domu.
- Tak, chyba tak, ale nie wiem dokładnie, gdzie jest mój dom.
- Mówiłeś, że nazywasz się Alex, tak?
- Tak, zgadza się.
- Jestem pewna, że już gdzieś Cię spotkałam.
- Może na Omedze?
- Mówisz o tym projekcie dla mutantów?
- To pani coś o tym wie?
- A ty skąd o tym wiesz?
- Z zapisów w komunikatorze.
- Mogę zobaczyć ten zapis?
- Tak, proszę.
- Dzięki.
Wtedy wyciągnąłem szklaną płytkę z kieszeni i pokazałem kobiecie. Ta wzięła je do ręki i zaczęła bacznie oglądać. Chwile później poinformowała, tylko że owo urządzenie już gdzieś widziała. Postanowiła przeglądać zawartość urządzenia, a jej wyraz na twarzy wyglądał tak, jakby czytała w nim coś ważnego. Kobieta w skupieniu zaczęła spacerować, a ja postanowiłem w tym czasie popatrzeć się na wodospad…
Minęło kilka dłuższych chwil, kiedy owa postać podeszła do mnie w szybkim tempie, oddając mi płytkę i nagle bez słów odleciała. Kiedy mówię, że odleciała, to mam na myśli dosłownie odlecieć, bo Carol nagle, sama z siebie uniosła się w górę, otoczona, jakby świetlisto niebieską energią, po czym dosłownie w ciągu jednej chwili zniknęła z mojego pola widzenia, a ja znów zostałem sam…
Będąc na tej dziwnej planecie, nie miałem innej możliwości niż na niej zostać. Ta ziemia wydawała się opuszczona i nie widziałem na niej żadnych zwierząt, czy ptaków… Panowała tu dość spokojna atmosfera i nie widziałem żadnych kwiatów czy też owoców… Z nudów włóczyłem się samotnie w okolicach wodospadu, aby się nie zgubić… Kolejne dni mijały… Czasami odczuwałem głód, a czasami ogromne zmęczenie. Moja pamięć zawodziła, a ja czułem się bardzo samotny.
Szósty zapis.
Kochane plastikowe pudełeczko.
Jestem Alex… Chyba Alex… Siedzę zamknięty na pokładzie statku w dodatku przyczepiony do podłogi. Nie wiem za bardzo, jak długo tu się znajduje…
Ostatnie doświadczenie, jakie mnie spotkało, to bariera światła, która pojawiła się dookoła mnie. To wyglądało jak równoległe linie, na których znajdywały się same zera, albo małe literki „o” od góry do dołu w równych odstępach.
Poczułem się dosłownie, jakbym był w jakimś programie komputerowym i moja świadomość o cyfrach przerzuciła mnie na Ziemię, na której cyfry były dosłownie wszędzie.
Miałem wrażenie, że żadna z tych cyfr nie jest prawdziwa, tak, jak i czas, który istniał na Ziemi. Wyglądało to tak, jakby te wszystkie cyfry programowały samopoczucie, jak również wydarzenia na świecie oraz w życiach ludzi, włącznie ze wszystkimi chorobami.
Cyfry na Ziemi były dosłownie wszędzie, w szczególności na produktach, które można było kupić w sklepach. Wymówką dla ludzi było określenie, że są to cyfry, aby móc łatwiej mieć „kontrolę” nad produktami oraz ich ilością w sklepach, lub też, aby skanować towar w celu obliczenia sumy do zapłaty. Jak sama nazwa wskazuje… Skanować, używana była w urządzeniach leczniczych do skanowania istot. Jest wiele rodzajów skanerów, które wiele cywilizacji wykorzystywało w celach sprawdzenia stanu zdrowia. Jednak na Ziemi, w większości przypadków skanowało się produkty, które były skanowane w celach kontroli innych.
Mając dostęp do obecnej informacji, miałem pełną świadomość, że żadna cyfra nie jest prawdziwa, a jeśli jakakolwiek miała, aby nią być, to zero, a właściwie „Punkt Zero”, do którego każdy z nas powinien dotrzeć. Cyfry na Ziemi były jak diabeł… Poróżniały, tworzyły podziały, jak również konkurencje oraz wykorzystywane były do cen, na przykład w przecenach, gdzie zawsze końcówka cen była ”99”, bo to dawało poczucie, że cena jest o wiele niższa. Taki system manipulacji odbywał się również przy produktach żywieniowych, gdzie na paskach kodowych zamieszczone były informacje, nie tylko produkcyjne, ale też, jaki miały mieć wpływ na człowieka. Oprócz tego, odbywając podróż po tej części świadomości, mogłem zobaczyć, iż wpływ produktów żywieniowych wpływał na samopoczucie ludzi, jak również na sny oraz wypoczynek zażywającego dany produkt.
Podobnie było w numerach identyfikacyjnych takich jak PESEL, gdzie można było odtwarzać stare informacje, kontrolując drugie istnienie, poprzez ukrytą w tym numerze kontrolę cyfrową, oraz odtwarzanie starych wersji ludzi i karania nowych lepszych wersji, które niczego złego nie zrobiły.
Przy odpowiednim złożeniu cyfr można było zakodować człowieka do zabijania lub też do częstego chorowania. Kiedy kombinacja cyfr była odpowiednia, wtedy to na przykład pieniądze działały dla ludzi, a dla innych niemających odpowiedniej kombinacji, pieniądze bez względu co by nie robili, po prostu nie działały. Wtedy to też zrozumiałem, że paszport czy dowód osobisty, był jak tatuaż na ręku w obozie koncentracyjnym i w ten sposób ludzie cierpieli, podobnie jak to było w moim przypadku. Praktycznie cały system komputerowy, był tworzony przez zaprogramowaną sztuczną inteligencję, aby ogłupiać, kontrolować i śledzić każdego użytkownika, poprzez monitoring i system głosowy. Czyli innymi słowy, system szatana.
To miało również wielki wpływ, dlaczego cywilizacja ludzi poszła w swój umysł oraz egoizm, nie odróżniając tego, co jest fikcją, a co rzeczywistością. Tak jak gry i filmy z zabijaniem drugiego istnienia, przenosiły się na życie codzienne nawet u młodych ludzi, którzy zabijali z zimną krwią, myśląc, że tak działa życie.
Ludzie woleli radzić się i pytać gadających zabawek, a nie swojej własnej intuicji czy też swojego indywidualnego systemu przewodników duchowych, do którego każdy człowiek ma dostęp non stop i to w dodatku całkowicie za darmo.
Zajęte umysły, które wcześniej zostały wyprane systemem szkolnictwa, było łatwo manipulować, a z pomocą cyfr, znęcać się nad drugim istnieniem. Ludzie świadomie lub nieświadomie byli zniewoleni przez istotę, która w kreacji nazywana była Diabłem.
Ludzie mówili, że pieniądze to król, dla pieniędzy potrafili zabić i zrobić praktycznie wszystko, jednak był to swego rodzaju hologram wywołany między innymi owymi cyframi. W tym znaczeniu, im więcej cyfr, tym więcej niewolników i systemu kontroli jednego nad drugim. Nawet sami politycy nie byli świadomi tego, o co tak naprawdę chodzi w tej grze i często posuwali się do zabawy z ludzkością, co jakiś czas robiąc wszystko, aby ich małe firmy upadały. Nawet podwyżki cen czy paliw, aby ludzi denerwować i bawić się nimi, zamiast świadomie mówiąc oraz informując o tym, iż ludzkość jest w procesie odzwyczajania się od starego systemu, w którym wyrosła i jest to zamykanie owego starego programu, tak aby ludzie przyzwyczaili się do nowego, lepszego świata w najbardziej pozytywny sposób. Jednak owi politycy, byli prowadzeni przez system ciemności, dlatego ludzie nigdy nie rozumieli tego, co się dzieje na świecie.
W tym wszystkim był oczywiście znacznie większy cel.
Moim zadaniem było klarowne opuszczenie świata pełnego cyfr i wejścia w Punkt Zero oraz przeniesienie wibracyjne ludzi do nowej rzeczywistości. Jednak najpierw, cała technologia ludzi, włącznie z internetem musiałaby zostać całkowicie wyłączona… Ponieważ to tworzyło silne pola wibracyjne i podobnie, jak w przypadku cyfr, programowało ludzi w negatywny sposób, trzymając ich przy tym w uwięzi.
Jednak ludzkość została oszukana nie tylko z cyframi, ale jak się okazało również z rozmnażaniem się i żaden z ludzi mających dzieci nie mógł prowadzić ludzkości, ponieważ było to stare oprogramowanie świadomości cywilizacji ludzi.
Dzieci tworzyły swego rodzaju karmę i rodzice owych maluchów nie mogli wydostać się z hologramu, do momentu, kiedy ich pociechy nie będą gotowe, aby opuścić całkowicie program wraz z nimi. Dlatego, żaden ziemski rodzic nie miał dostępu do wyższej świadomości i prowadził swoje dzieci do jeszcze większej męczarni, poprzez kontynuację starego oprogramowania, jakim było wykształcenie i praca, nawet poprzez tak zwane domowe nauczanie. Całe szaleństwo na świecie oraz wybory ludzi, sprawiały, iż byliśmy odtwarzani przez program, aż do całkowitego zniknięcia czasu, który ludzie wciąż nieświadomie kreowali. Tak samo było ze Stwórcą kreacji, który to wszystko zaczął. Wszystko, co powstało w kreacji, miało nigdy się nie skończyć, a powodem było to, że istoty wierzyły, iż muszą się rozmnażać, a to rozmnażanie powodowało, iż twórca, a właściwie twórcy kreacji, musieli produkować specjalnie nowe Światła, aby wprowadzać w każde nowe poczęte istnienie. Nowe Światło miało za zadanie przemieniać od wewnątrz istoty ludzkie i aby ułatwić ten proces, istoty musiały być bardzo szczęśliwe, inaczej, proces był bardzo bolesny, a żaden z ziemskich przywódców nie miał pozytywnego oprogramowania oraz świadomości, jak prawidłowo powinno poprowadzić się całą cywilizację tak, aby wszystkim ludziom proces przemiany w Światło przebiegł w najbardziej pozytywny sposób.
Rozmnażanie się, oczywiście odbywało się w celu doświadczenia, a ponieważ ludzie tego chcieli, to tak też otrzymywali, jednak pewnego dnia, proces inkarnacyjny miał się zakończyć, tak jak produkcja Światła, która przyczyniła się do stworzenia nowych gatunków oraz większej ilości ciemności, która miała na celu nauczyć ludzkość pokory, a co za tym idzie, wypchnąć ludzi do Światła, aby to szaleństwo, w którym ludzkość się znajdywała, mogło się wreszcie skończyć. Tak jak sam program kreacji w taki sposób, aby nie doszło do zawalenia się konstrukcji matrycy. Dlatego konstruktorzy kreacji stworzyli „Nową Ziemię”, na którą każdy człowiek musiał przejść, zanim dojdzie do rozdzielenia energetycznego tak zwanej starej ziemi od nowej, a ludzkość mogła obudzić się w całkowicie nowej i pięknej rzeczywistości. Ponieważ jeśli doszłoby do momentu, w którym ludzie zostaliby w energetyczny sposób na starej ziemi, to nikt, ani nic by ich nie uratowało i spędziliby oni wieczność w całkowitej ciemności bez możliwości, aby to się kiedykolwiek dla nich skończyło.
Dodatkowa informacja była taka, iż w kreacji tak naprawdę nikt od nikogo nic nigdy nie chciał… To była swego rodzaju silna iluzja podobnie jak cała gadanina ludzi… Każdy sam w sobie był samowystarczalnym potężnym Światłem, które nosił w swoim wnętrzu, a co za tym idzie, to ludzie zapominali o połączeniu ze źródłem, jak również o praktyce połączenia z nim…
Nagle usłyszałem niewyjaśniony przekaz, który zarejestrował mój komunikator.
Fala wibracyjna A:
*Podnieść wibracje planety oraz jej mieszkańców.
*Przygotowanie całej ludzkości na przebiegunowanie świadomości.
*Zakończenie starego systemu, w którym ludzkość wyrosła.
*Przejście na Nową Ziemię.
Fala wibracyjna B:
*Przenieść wibracyjnie wszystkich pasażerów planety Ziemia do Punktu Zero, a stamtąd na Nową Ziemię.
Fala wibracyjna C:
*Dla tych, którzy wybrali rozmnażanie i mają małe dzieci, będą czuwać nad maluchami, aby je oraz siebie samych przygotować wibracyjnie na całkowitą przemianę w Światło oraz całą planetę na Wniebowstąpienie, trzymając wysoką frekwencję Światła. Możliwość przejścia na Nową Ziemię.
*Białe ubrania dla wszystkich Ziemian.
*Nowe pozytywne prowadzenie ludzkości przez nowych Ziemian.
*Odzwyczajanie się od starego systemu, w którym się wyrosło i zakończenie starego programu myśli.
*Zmiana nazwy Ludzkości z Ludzi na Ziemianie.
Fala wibracyjna D:
*Dla tych, którzy przejdą w fali wibracyjnej A i B, na Nową Ziemię, wrócą na starą ziemię, kiedy reszta cywilizacji Fali wibracyjnej C, będzie już przygotowana, a Ziemia oczyszczona, aby po raz ostatni wspólnie sprowadzić Światło na Ziemię i tego dnia kreacja się skończy.
Koniec przekazu: Simon.
Kolejny zapis.
Planeta, na której się obecnie znajdywałem, była piękna… Drzewa, jak i krzewy wydawały się, jakby nigdy nie przekwitały… Nasycone przeróżne kolory kwiatów, które wieczorami wdawały się świecić. Soczysta zieleń i krystalicznie czysta oraz ciepła woda w wodospadzie, co więcej, to nie wiedziałem tu żadnych owadów, ani też zwierząt… To miejsce robiło na mnie spore wrażenie i czułem się tu swobodnie, choć mimo tego, to nie ukrywam, że samotny.
Pewnego dnia dostrzegłem lądujący statek, ale o dziwo się go nie bałem.
Nagle zobaczyłem idącego w moją stronę mężczyznę, trochę się wystraszyłem, lecz mimo tego stałem w jednym miejscu. Kiedy mężczyzna zbliżył się do mnie w szybkim tempie, ja nie zdążyłem nic powiedzieć, a ten chwycił mnie na ręce i przerzucił na ramię.
- Kim jesteś? - zapytałem
- Przyjacielem.
- Dokąd mnie zabierasz?
- Do domu.
- Aha… To chyba dobrze.
Kiedy znaleźliśmy się na pokładzie statku, mężczyzna mnie położył na podłodze, a chwile później drzwi się zasunęły i unieśliśmy się w górę. Następnie mężczyzna wyjął z kieszeni jakieś brązowy, długi przedmiot i go podpalił zapalniczką.
- Dziwny zapach ma, to coś.
- To cygaro.
- Lubisz je?
- I to bardzo…
- Jesteś moim przyjacielem?
-Tak i zabieram Cię do miejsca, gdzie jest znacznie więcej przyjaciół.
- To dobrze.
- Wiem, że mnie nie pamiętasz.
- A powinienem? No tak, przecież jesteś moim przyjacielem.
Mężczyzna uśmiechnął się tylko trzymając cygaro w ustach, po czym stwierdził, że musi mi coś opowiedzieć.
- Namierzyłem Cię poprzez komunikator.
- Komunikator?
- Tak, takie coś… - powiedziawszy to, koleś wyjął z kieszeni szklaną płytkę i mi ją pokazał.
- Ja też mam takie, ale nie wiedziałem, co to jest.
- To jest komunikator, na którym wysłałem Ci kilka wiadomości.
- Wiadomości?
- Próbowałem od dawna się z Tobą skontaktować.
- Oj, nic nie pamiętam.
- Spokojnie.
Wtedy mężczyzna zatrzymał statek, usiadł na podłodze i paląc cygaro, zaczął opowiadać.
- Prawie rok temu, wydostałeś mnie z uwięzienia. Od tamtego dnia starałem się ciebie namierzyć, ponieważ miałeś po mnie wrócić, a tego nie zrobiłeś... Zacząłem szpiegować i idąc przez tunel, podsłuchałem jednego ze starszych o planie, jaki wobec ciebie ma. Okazało się, że ów starzec chciał również pozbyć się jego kumpli, a ja powstrzymałem to szaleństwo.
- Jesteś bohaterem?
- Nie takim wielkim, po prostu zostaliśmy oszukani i rozdzieleni, jako rodzina.
- No ale już jesteśmy razem, prawda?
- Powiedzmy, że jeszcze musimy pozbierać resztę, ale to w swoim czasie.
- A teraz wracamy do domu?
- Tak, zgadza się… Właściwie nie wiem, po co Ci to wszystko mówię, skoro i tak wiem, że zapomnisz.
- Zapomnę, co mówisz?
- Ehh… Pewien starzec, często tuszował Ci pamięć i przedobrzył z tym, dlatego ją straciłeś. Na szczęście już go nie ma.
- To chyba dobrze?
- Że go nie ma? Bardzo dobrze…
- Opowiesz mi trochę więcej?
- Chcesz nagrywać to, co mówię?
- Tak… Skoro zapominam, to może tym sposobem będę sobie przypominać?
- W porządku daj mi to…
- Proszę…
- Dość zabawne, ale funkcja nagrywania jest cały czas włączona…
- Jest?
- Tak… Trzymaj z powrotem.
- Dziękuje, a co to jest?
- Komunikator multi wymiarowy.
- Aha…
- Co ten debil z Tobą zrobił…
- Komunikator...
- Wiem, że i tak zapomnisz, ale muszę to powiedzieć, bo jesteś jak małe niewinne dziecko. Fakt, że zapominasz wszystko, co się działo, może nie jest pozytywne, ale teraz potrzebujesz być chroniony. Ten gość zapłacił już cenę za twoją krzywdę, ale teraz kiedy Cię widzę, jest ona zbyt niska i zrobiłbym to mu jeszcze milion razy.
- Jesteś na mnie zły?
- Skądże, tylko jestem zły na takiego jednego gocha.
- To dobrze.
- Poczekaj, mam coś, co może Ci się spodobać.
Wtedy mężczyzna wyjął jakby czarne pudełeczko i otworzył je, mówiąc:
- Ten żółty kamyk ukrywał ten debil, który działał przeciwko tobie, więc może to jakoś wynagrodzi to, co Ci zrobił.
- Kamyk świeci...
- Tak, weź go, jest Twój.
- Dziękuje.
Chyba później zrobiło mi się błogo, mężczyzna to widział i dalej prowadził rozmowę paląc przy tym swoje cygaro.
- Okej, to było coś nowego… Kamyk był i już go nie ma… Nie ważne…
Minęło kilka dłuższych chwil, zanim postać zaczęła znów mówić.
- Pewnego dnia, będąc wraz z załogą Omegi, tuż przed samym startem, uderzyła w Ziemię ogromna kometa. Nasza rodzina znalazła się w ogromnym niebezpieczeństwie i część jej znalazła się pod wodą, która zalała wszystkie lądy. Minęło kilka tysięcy lat, zanim mnie odnalazłeś… A właściwie to wyciągnąłeś z zalanego wodą pomieszczenia, w którym utkwiłem, umierając tam nieskończoną ilość razy. Tego dnia powiedziałeś mi dużo rzeczy, które były mi bardzo przydatne w odnalezieniu ukrytych pomieszczeń oraz reszty załogi. Ponieważ obiecałeś wrócić następnego dnia, a tego nie zrobiłeś, to postanowiłem użyć tunelu, którym wyszedłeś po spotkaniu ze mną. Wtedy to też usłyszałem jakiegoś starucha, który spiskował przeciw tobie oraz innym członkom swojej grupy, więc zacząłem go obserwować. Byłem wściekły za to, co zrobił z Tobą i korzystając z okazji że byliśmy na zewnątrz, pozbyłem się go. Jego koledzy zobaczyli to, co zrobiłem i zaczęli uciekać w panice. Powiem szczerze, że wyglądało to przezabawnie… Wyglądali jak uciekające kurczaki, które nie miały dokąd uciec, biegając przy tym w kółko po wyspie. Chciałem się śmiać, widząc ich w takim stanie, a zarazem próbowałem ich uspokoić, mówiąc, że jestem twoim przyjacielem, a ten trup, to był zdrajca, który chciał ich wysłać na spotkanie z jakąś Demoniczną Cesarzową, w ten sam sposób, jak pozbył się ciebie. Wtedy to też starsi przestali biegać wokół i mnie wysłuchali. Opowiedziałem im, jak podczas zwiedzania odkryłem maszyny klonujące i tak starcy, aby uratować swoje życie, dali się sklonować, a ich oryginały ukryliśmy w bezpiecznym miejscu na Omedze. Niestety te klony były zaprojektowane do krótkich zadań, a co za tym idzie, rozpuszczały się po pewnym czasie. Mimo to, by mieć lepszy wgląd na to, co się dzieje na wyspie, zamontowaliśmy kamery. Starsi mogli mieć widok na to, co się dzieje z klonami i tak pewnego razu pojawił się statek oraz ciemna postać, która zmusiła klony, aby z nim poleciały. W ten sposób starsi mogli odetchnąć z ulgą i wyjść na zewnątrz bezpieczni… I właśnie do nich teraz lecimy, ale się rozgadałem, co mi jest? Zazwyczaj nigdy nie jestem taki wylewny… Dobra lepiej będzie, jak zaczniemy lecieć… No tak… Gadam sam do siebie, najwidoczniej muszę się czegoś napić… To był mój raport.
Kolejny zapis.
- Co mu jest?
- Znalazłem go na Zoe, stracił pamięć, a w drodze na Ziemię stracił nagle przytomność.
- Zanieśmy go do laboratorium.
- Gdzie mam go położyć?
- Połóż go tam… Dziękuje. Potrzebujesz czegoś?
- Muszę się napić.
- Logan, w pokoju kapitana jest whiskey.
- Dobra to ja już idę…
.