Spałem dość długo, powoli, wracając do zdrowia. Pierwsze dni po przebudzeniu były dla mnie traumatycznym doświadczeniem. Nie wiedziałem, co tak dokładnie się dzieje dookoła mnie. Czułem się tak, jakbym wrócił na Omegę na siłę. Jakby ktoś mnie zmusił, abym tu był. Wiele razy płakałem po kryjomu i wiele razy też miałem silne uczucie, że chcę stąd uciec. Nie umiałem zrozumieć tych uczuć. Moja pamięć i owszem wracała, ale proces, w jakim się znajdowałem, wymagał czasu. Po wielu dniach poczułem, że się nudzę. Wszyscy i tak byli czymś zajęci, a kiedy chciałem, coś zrobić dla siebie, to nagle naprzeciw mnie stawali ludzie, zagadując i wypytując mnie o dziwne i błahe rzeczy. Wielokrotnie chodziłem do parku, ale czułem, że za wszelką cenę muszę, choć na chwile opuścić Omegę. Wielką pokusą dla mnie był hangar, który odkryłem. Widok statków kosmicznych stojących w hangarze wywoływał u mnie uśmiech na twarzy. Wiele razy wyobrażałem sobie, że lecę takim statkiem w podróż i to wtedy pojawiały się niewyjaśnione wizje, które bym mógł opisać jako wspomnienia... Jak przebłyski, które sprawiały, że moja pamięć zaczęła wracać jakby szybciej, ale tylko na chwilę. Pewnego dnia z nudów postanowiłem, że ukradnę jeden ze statków i ruszę przed siebie. W drogę do hangaru myślałem o tym, co zamierzam, wtedy znów pojawiali się znikąd ludzie, pytając mnie, jak się czuje, mówiąc, że mnie kochają i się o mnie martwią. Prosząc, abym na siebie uważał i najlepiej wrócił do swojego pomieszczenia. Działał tu jakiś niewidzialny system kontroli, a te sytuacje sprawiły, że zacząłem być coraz bardziej czujny. To jakbym był przekonywany przez innych, aby zostać na miejscu, a kiedy mnie przekonano, ludzie odchodzili i znów mijały kolejne dni w samotności i wielkiej nudzie. Zacząłem się zastanawiać czy to nie jest przypadkiem jakiś program, który odbiera moje myśli i za każdym razem moje myśli są odbierane przez innych członków załogi. Po dłuższym czasie znów myślałem, aby opuścić Omegę, tak dla sprawdzenia, czy to mi się wydaje, czy faktycznie tak jest. I tym razem na mojej drodze pojawiali się ludzie, próbując mnie przekonać, abym został. I tak raz po raz, aż w końcu nie myślałem o tym, co zamierzam i nagle nie było nikogo, kto stanął na mojej drodze. Wszedłem do jednego ze statków i zacząłem się przyglądać. Dotykałem guziki, zastanawiając się, jak się steruje takim czymś. Wtedy na pokład weszło trzech mężczyzn. Jeden z nich zapytał się, czy jestem z grupy zwiadowczej i czy mam z nimi lecieć na ekspedycje.
Odpowiedź była oczywista… Tak… Drzwi statku się zasunęły i opuściliśmy Omegę. Dłuższą chwilę później poczułem jakby prąd, który mnie pieścił, a chwile później poczułem, jakby pamięć mi wróciła. Jeden z mężczyzn zauważył to i się zapytał, czy wszystko jest w porządku.
Odpowiedziałem, że tak. Mężczyzna przedstawił się jako Jerry, a kolejny jako Matthias. Trzeciego imienia w niewyjaśniony sposób nie pamiętałem. Wydawał być się podobny do człowieka, ale było w nim coś nieludzkiego. Coś, co powodowało uczucie, że nie mogę mu ufać... Nawet odrobinę. Mimo to w pewnym momencie istota spojrzała się na mnie i zapomniałem o tym, by mu nawet nie ufać. Po dwóch przeskokach w czasie udało nam się dotrzeć do pierwszego przystanku, gdzie statek się zatrzymał. Zobaczyliśmy przed nami ogromną platformę. Wyglądała na opuszczoną. Matthias postanowił, że tam polecimy i sprawdzimy dokładnie, co to jest. I tak też się stało.

Dotarliśmy na Omegę. Miejsce było zupełnie inne od tego, jakie pamiętam. Platforma podobnie jak nasza Omega była ogromna i wyglądała podobnie. Wydawała się opuszczona. Panowała na niej grobowa cisza. Zwiedzać ją razem we czwórkę zajęłoby nam to sporo czasu, aczkolwiek tu nikomu donikąd się nie spieszyło, jak wyjaśnił Jerry.

W pewnym momencie podzieliliśmy się na grupy. Ja z Jerrym mieliśmy za zadanie przeszukać górną część Omegi. A Matthias i koleś, którego imienia nie pamiętam, dolną część pokładu. Jerry podał latarki, które były bardzo lekkie i jak wyjaśnił, nie miały owej baterii, ale za to światło z nich było mocne. Ekwipunek załogi Omega był podobny do tego, jakie były na Ziemi, ale bardziej nowoczesne. Bardzo lekki materiał i nie trzeba było ich ładować. Podobnie było z komputerami i statkami, więc nie było też żadnych kabli. Jerry wydawał się podekscytowany odnalezieniem Omegi. Robiąc oględziny platformy, po raz pierwszy nawiązaliśmy rozmowę. Właściwie to Jerry zaczął pytaniem, czy nie czuje tęsknoty powrotu do domu.

- Tak tęsknie za domem i to bardzo.
- To dlaczego nie wrócisz na Ziemię?
- Ziemia nie jest moim domem.
- To, gdzie jest Twój dom?
- Poza całym matriksem.
- Poza matriksem, czyli gdzie?
- W miejscu, zanim to wszystko powstało.
- Pamiętasz to?
- Tak, noszę to w sobie, a tęsknota powrotu do Domu jest silniejsza niż cokolwiek.
- Czyli tęsknisz do Domu poza tym wszystkim, co jest?
- Owszem...
- Żadne istnienie nie wie, co jest poza matriksem tego hologramu… Tylko Stwórca ma dostęp do tej świadomości poza hologramem.
- Więc ja nim na pewno nie jestem.
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo nie byłem tu pierwszy, ani też ostatni.
- No ale każdy z nas jest pierwszym i ostatnim.
- To w takim razie każdy z nas jest na równi ze Stwórcą.
- Ciekawe, kto to wszystko zaczął?
- To nie ma znaczenia... Poza tym i tak na początku było Światło. A tam, gdzie jest początek tam też i koniec.
- Podoba mi się to, co mówisz.
- To dobrze.
- Kiedy ze mną rozmawiasz, czuje się, jakbym robił się naćpany.
- Na Ziemi ludzie też tak reagują, jak ze mną rozmawiają, ale nie wszyscy.
- Ty jesteś inny niż reszta.
- Proszę, przestań…
- Poważnie... Masz w sobie coś, co sprawia, że wszystko ożywa. Bo tak właśnie się teraz czuje.
- Może to Księga Wszelkiego Istnienia tak działa.
- To ty jesteś opiekunem Księgi Wszelkiego Życia?
- Tak, ale to naprawdę nic wielkiego.
- To ty jesteś tym sławnym człowiekiem?
- Chyba mnie z kimś pomyliłeś. Ja raczej jestem z tych, co wolą ukrywać się w cieniu.
- Nazywasz się Alex tak?
- No tak… A ty?
- Super książę. Jestem Jerry…
- Ej! Nie mów do mnie tak.
- Dlaczego to Ci przeszkadza?
- Bo ludzie na Ziemi tak do mnie mówili i nawet w tej rzeczywistości tak mówią, a ja naprawdę nie wiem, o co z tym chodzi.
- Myślisz, że nie słyszałem o Księciu z Niebiańskich Planet, który walczył z Niebiosami?
- Nie wiem, o co Ci chodzi Jerry?
- O twojej walce huczy we wszechświatach, nawet na Ziemi o tobie słyszałem w przepowiedniach.
- Posłuchaj mnie Jerry. To na pewno chodzi o kogoś innego… Zwykły zbieg okoliczności. Poza tym, o ile pamiętam, to dostałem ten przydomek, bo się zachowywałem jak dumny książę.
- I bardzo dobrze… Nie ma w tym nic złego.
- To dobrze.
- Fakt, że akurat opiekunem księgi został ziemianin, musi mieć jakiś wyższy cel.
- Możliwe, że tak jest.
- Możesz jeszcze powiedzieć, jak to jest?
- Na Omedze jest okej.
- Nie mówię o tym.
- A o czym?
- Być opiekunem Księgi Wszelkiego Żywota.
- Tak samo, jak zwyczajny człowiek i każde inne istnienie. Jestem w tej samej kategorii co reszta... Więc to nic wielkiego. Oprócz stresu i ogromnym ciężarze, jaki na mnie spoczywa.
- Rozumiem… A widziałeś już wszystkie życia?
- Nie widziałem… Księga nie pokaże mi więcej, dopóki nie będę na to gotowy. Poza tym nie ma sensu oglądać inne życia, to nie moja sprawa co robią inni.
- No tak, masz racje, to wielka odpowiedzialność.
- Bo tak jest.
- Mogę Ci podać rękę, jak to się robi na Ziemi?
- Oczywiście.

Kiedy podaliśmy sobie ręce, patrząc się przy tym w oczy, poczułem i zobaczyłem obrazy z całego życia Jerry’ego. Wszystko działo się dosłownie w jednym ułamku sekundy.
Wtedy mężczyzna powiedział:

- Jestem Jerry z Philadelphii.
- A ja Alex z Polski.
- Fajnie.
- Poczekaj. To ty nie urodziłeś się na Omedze?
- Nie, w Ameryce.
- Jesteś nowym człowiekiem?
- Jeszcze nie do końca. Dopiero się nim staje. Zresztą podobnie jak i ty.
- Czyli będziemy tacy jak nowi ludzie na Omedze?
- Na to wygląda.
- Przecież oni są strasznie nudni i wydają się ciągle być czymś zajęci.
- Niech robią, co chcą... Ja delektuje się tym hajem energetycznym, który pochodzi od ciebie.
- Ja nic nie robię Jerry. To pewnie ta księga.
- To nie ma znaczenia… Chodź, idziemy dalej.

Kiedy zajrzeliśmy do ostatnich pomieszczeń mieszkalnych Omegi, doszliśmy do wielkich drzwi na końcu bardzo długiego korytarza. Wyglądały jak drzwi wlotowe do hangaru. Jerry nacisnął przycisk znajdujący się z boku drzwi, a te się rozsunęły. Naszym oczom ukazał się przeogromny widok z roślinnością. Przypominało to park na Omedze… Z wyjątkiem, że nie widzieliśmy części mieszkalnych po obydwóch stronach tak jak na naszej Omedze. Za to wszystkie ściany były porośnięte. Pomieszczenie jako jedyne było oświetlone. Jerry odkrył skrzynie z zawartym w niej systemem energetycznym z wolną energią. To była ta sama technologia, o której mówił niegdyś Tesla. Okazało się, że obydwoje w niewyjaśniony sposób bardzo lubiliśmy tego człowieka. W powietrzu czuć było wilgoć i było bardzo ciepło. Powoli zaczynałem dostrzegać drzewa egzotyczne, w tym i bananowce. Podziwiając, to wszystko pomyślałem, że żywności starczyłoby dla kilku tysięcy istot. Jerry wydawał się szczęśliwy. Nawet tańczył i nucił coś pod nosem. Swoim pozytywnym nastawieniem mnie zaraził i tak zaczęliśmy tańczyć, jednak ten radosny i relaksujący stan przerwał nam komunikator z połączeniem od Matthiasa.
Mężczyzna poinformował, że zakończyli zwiedzanie i poprosił o spotkanie w miejscu, gdzie się rozstaliśmy. Już praktycznie byliśmy gotowi do wyjścia, kiedy poczułem, że muszę iść do toalety, a zanim tam doszedłem, poczułem nagle by otworzyć drzwi, które przykuły moją uwagę. Pomieszczenie na pierwszy rzut oka wyglądało na puste. Postanowiłem oświetlić je latarką i wszedłem w jego głąb. Pomieszczenie nagle ukazało kolejną ukrytą przestrzeń i w owej części odkryłem kolejną, do której się udałem. W jednym z pomieszczeń znajdowały się schody, a na ścianie był ekran, który wyświetlał stary czarno-biały film. Mężczyzna w filmie szarpał kobietę i tuż przed uderzeniem jej, film się urywał i zaczynał od nowa. Odwróciłem swoją głowę i ujrzałem jakby dużą statuetkę. To była głowa mężczyzny, który na głowie miał wielki kapelusz, a na twarzy miał binokle. Długo mu się wpatrywałem, myśląc o Selicie. W pewnym momencie drzwiami weszło dwóch moich przyjaciół. Jeden z nich zwrócił się do mnie, mówiąc:

- Alex, tu niczego nie ma, wracamy do statku.

Już praktycznie szedłem za nimi, gdy nagle poczułem, by się zawrócić i też tak zrobiłem. Usłyszałem ponownie przyjaciół.

- No chodź już Alex idziemy stąd.

Jednak ja nie posłuchałem się, po czym powoli zszedłem schodami w dół. To wyglądało jak sala kinowa. Poczułem, by sprawdzić, co kryje się za drzwiami znajdującymi się na końcu sali z fotelami. Idąc powoli, bacznie sprawdzałem, czy między rzędami foteli coś leży. Doszedłem do końca,
otworzyłem drzwi i powoli włożyłem głowę za nie. Ujrzałem wiele dziwnych brązowych kapsuł. Podszedłem do jednej z nich, uchyliłem wieko i ujrzałem, leżącą tam młodą dziewczynę.

- Alex! Musimy iść. - usłyszałem za plecami

Odwróciłem się w kierunku, z którego dobiegały głosy i powiedziałem:

- Matthias! Jerry! Znalazłem coś!

Dziewczyna leżąca w kapsule powoli się budziła, na chwile po otwarciu tego jaja, a moi przyjaciele wbiegli do pomieszczenia.

- O matko! - krzyknął Jerry, po czym dodał: Tych kapsuł czasu jest tu tysiące!

Powoli otwieraliśmy kapsuły, w których leżały między innymi istoty ziemskie. W drugim, pomieszczeniu przy stole, siedział starszy mężczyzna z długą brodą. Podszedłem do niego i zapytałem się go.

- Kim jesteś?

Mężczyzna tylko się uśmiechnął ironicznie. Poczułem złość, podszedłem do niego. Złapałem go za fraki i powiedziałem stanowczym głosem.

- Kim jesteś i co im zrobiłeś?!

Mężczyzna się uśmiechnął ponownie…

- Odpowiedz na pytania! - krzyknęli moi przyjaciele
- Cóż, skoro nalegacie. Tkwię tu zamknięty, od wielu lat…
- Więc Ci wszyscy ludzie leżeli w tych kapsułach również bardzo długo? - zapytałem
- Tak, ale szczerze nie myślałem o tym.
- Dlaczego więc nie poleciałeś?
- Ponieważ system się zepsuł, a ja nie wiedziałem, jak go naprawić. Zobacz to oświetlenie awaryjne, tylko to tu działa.
- W porządku, naprawimy go.
- Alex! - niespodziewanie przerwał Matthias. Słuchaj, ich jest zbyt wielu, byśmy mogli ich zabrać ze sobą.
- Matthias, będziemy musieli odpalić maszynę.

Ponownie zwróciłem się do mężczyzny.

- Spędziłeś tu wiele lat, a więc wiesz, gdzie jest centrum dowodzenia.
- Tak, wiem… - odpowiedział mężczyzna, który nagle zrobił się smutny, lecz mimo jego wyrazu twarzy postanowiłem go zapytać
- Jak się nazywasz?
- Jestem Ajex.
- Ajex, proszę Cię o pomoc. Musimy Was wydostać.
- Chłopcze, widzę, że bardzo Ci zależy, żeby im pomóc i bardzo mnie zastanawia dlaczego?
- Ponieważ tak czuję, a co za tym idzie, wiem, że ty również tego pragniesz.
- Tak długo siedziałem tu zamknięty i straciłem już nadzieję, że kiedyś to się zmieni...
- Jednak jesteś tu wraz z nami i nie jesteś sam.
- Masz rację chłopcze. Przepraszam Was za moją oziębłość.
- Przeprosiny przyjęte, a teraz proszę wskazać drogę, do centrum zarządzania.
- Mężczyzna powoli wstał z krzesła i leniwie sapiąc, ruszył w wyznaczonym kierunku. Kiedy doszliśmy na miejsce, zobaczyłem, że centrum dowodzenia wygląda dosłownie tak samo, jak na Omedze.

- To jest Omega! - powiedziałem na głos
- To jest Omega 2… - odpowiedział mężczyzna

Próbowałem naciskać przyciski, ale system się nie uruchamiał. Nie wiedziałem dlaczego. Wtedy też zamknąłem oczy, by się skupić i poprosiłem wszechświat o pomoc w naprawie systemu energetycznego. Nagle za plecami usłyszałem głos, dość wyjątkowy zresztą, który powiedział: Hejo!
Odwróciłem się i zobaczyłem niską, jakieś 150 cm szarą istotę z ciemnymi dużymi oczami. Był szczupły i miał długie dłonie, jak też i palce, w których trzymał małe świecące pudełko.

- Przyjacielu, czy możesz nam pomóc? - zapytałem

Wtedy owa istota wyciągnęła swoje dłonie w moim kierunku wraz z pudełkiem i mi je podał. Wyglądało jak srebro-biały atom energii. To pudełko okazało być się zasilaniem.

- Powiedz, proszę, co z nim zrobić? - zapytałem

Wtedy istota wzięła ode mnie pudełko i podłączyła go do panelu sterowania. Nagle zrobiło się widno, a komputery zaczęły działać. Chciałem podziękować tej kochanej istocie za wsparcie, ale kiedy się odwróciłem i rozejrzałem się, jego już nie było. Dosłownie jakby rozpłynął się w powietrzu... Lekko się zdziwiłem, po czym zwróciłem się do starszego mężczyzny.

- A więc Ajex, skoro jest to Omega 2, to wiesz, że jest Omega 1 prawda?
- Z tego, co pamiętam to tak.

Zwróciłem się do komputera pokładowego, o połączenie z platformą Omega. Chwilę później, na dużym ekranie pojawiła się Sue.

- Sue! Jak dobrze Cię widzieć.
- Alex! Jak się cieszymy, że się odezwaliście.
- My też... Sue potrzebujemy waszej pomocy.
- W porządku namierzamy was.
- Jesteśmy na Omedze 2.
- Znaleźliście kapsuły czasu?
- Tak.
- Co to za istoty? - zapytała się zdziwiona Sue
- To ludzie z kapsuł czasu.
- Widzę, jest ich spora liczba… Czy sprawdzaliście również te w dolnej części?
- W dolnej? Tu było ich setki.
- W dolnej części pokładu jest ich znacznie więcej.
- Jeszcze więcej!?
- Tak… Wyślę wam cały plan Omegi 2. Z Kapitanem Antonem przeglądaliśmy jej zarys. Ma dość nietypową budowę wnętrza i mnóstwo ukrytych pomieszczeń. Wydaje się, jakby miała tylko trzy poziomy, a według planu ma ich sześć. Właściwie to osiem, ale jeszcze tego nie udało nam się rozszyfrować.
- Dziękuję Sue.
- Alex, jeszcze jedno.
- Tak Sue?
- Nie mamy odpowiedniej ilości pokarmu dla wszystkich.
- Sue o to się nie martw, tu jest wszystko, czego nam potrzeba.
- Dziękuję Alex. Namierzam was, za niebawem ruszamy w waszym kierunku i podłączymy się pod was.

Ludzie z kapsuł udali się do dolnej części pokładu, by wybudzić resztę ukrytych podróżników w czasie… A kiedy wszyscy byli wybudzeni Jerry zaprowadził wszystkie istoty do parku, by te mogły coś zjeść. Ja zostałem w centrum sterowania, czekając na przybycie załogi wraz Sue. Kilka minut później platforma się zatrzęsła. Komputer poinformował o próbie podłączenia platform, a chwilę później ujrzałem Sue i część załogi z mojej Omegi. Przytuliliśmy się, były łzy, ale również ogromna radość. To wspaniałe uczucie móc się znów zobaczyć… - pomyślałem

Sue wyjaśniła, że Omega 2 powstała w tym samym czasie jak jedynka. Jej zadaniem było podłączyć się do jedynki po opuszczeniu Ziemi. Jednak coś poszło inaczej niż w planach. I nastąpiło ich rozdzielenie. Tak jakby jedna z Omeg zrobiła przeskok w czasie. Ponieważ system przestał działać, Omega 2 zniknęła z radaru i też w pewnym stopniu po upływie długiego czasu została zapomniana. Dopiero tuż przed swoim odejściem jak wyjaśniła Sue, kapitan Anton znalazł zapis i poinformował o niej Sue.
Co się stało z załogą pracującą na niej, tego nikt nie wiedział. Wiadomo tylko było, iż załoga składała się ze stu trzydziestu trzech członków. Części mieszkalne na niej były przygotowane na dalszy rozwój cywilizacji ludzi. I na powiększenie się rodziny. Dopóki nie odnajdą nowej planety, na której mogliby osiąść. Stracić planetę nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń. Mimo to była nadzieja, iż scalona Omega powróci z powrotem na Ziemię i pozostanie na niej już na zawsze. To bardzo ważne dla nas wszystkich, powiedziała Sue, po krótkiej chwili, kontynuując.

- Teraz Omega jest kompletna.
- Czyli ruszamy dalej?
- Oczywiście, że ruszamy Alex i jest nas znacznie więcej.

Odwróciłem głowę i same łzy się cisnęły do oczu.

- Boże ile was tu jest?
- To jeszcze nie wszyscy… - powiedział Matthias

Te istoty pochodzą z różnych okresów czasowych. Oni chcieli pomóc ludzkości, ryzykując swoje życia i ofiarowując wszystkie swoje marzenia oraz tych, których kochali… Czegoś takiego nigdy nie widziałem. Dostrzegłem tyle dobra w tych istotach. Musiałem przytulić każdego z nich, a było ich tysiące. Każdemu z nich podziękowałem i pobłogosławiłem. To uczucie, które tam istniało, było nieziemskie. To tak jakby bez względu na czas i miejsce ani płeć czy orientację seksualną, ludzie i inne istoty miały tyle miłości w sobie, a w każdej z nich zakochiwałem się od początku i od nowa. Tak jak powiedziała Sue o Omedze, że jest kompletna. Tak i ja czułem się, widząc te wszystkie istoty. Na szczęście pokojów na Omedze 2 była wystarczająca ilość, by wszyscy podróżnicy z kapsuł czasu mogli się zrelaksować. Niestety nie mogliśmy ich zabrać na górną część z powodu tej ogromnej liczby... Mimo iż owoców było dużo, nie starczyłoby dla wszystkich na dłuższy czas, choć nie ukrywam, że miałem już pomysł skąd wziąć owoce.
Postanowiłem zapytać się Sue o moje przemyślenia. Właściwie to podpytać nie ujawniając swojego pomysłu.

- Sue… Powiedz, proszę, co teraz z nimi się stanie?
- Będą musieli podobnie jak i ty wrócić na swoją planetę, ale jeszcze nie teraz. Musimy was przygotować do tego, co nadchodzi.
- Sue powiedz, w jaki sposób?
- Alex skoro masz Księgę Wszelkiego Istnienia, może właśnie teraz nadarzyła się okazja, aby jej użyć?
- Masz racje Sue... Tak zrobię, ale najpierw powiedz, proszę, czy wiesz gdzie jest Selit? Dlaczego go tu nie ma?
- Alex… Selit jest w swoim pokoju, śpi.
- Śpi? Selit nigdy nie sypia… Co tu jest grane?
- Alex wyjaśnię wszystko, ale proszę, zachowaj spokój i chodź ze mną do laboratorium.

Tak też zrobiłem… Podczas naszego lotu do poprzedniej przestrzeni gdzie znajdowała się Omega 1, ruszyłem wraz Sue do laboratorium.

- Jesteśmy na miejscu, więc teraz słucham.
- DNA Selita przechodzi nieznaną transformację. Starzeje się szybko i nie ma w nim tej młodości jak wcześniej.
- Chcesz powiedzieć, że on umiera?
- Tak, ale przecież wiesz, jak to działa.
- Boże, ale ja chcę, aby on żył! Mogę go zobaczyć?
- Alex, zobaczysz go i porozmawiasz, ale nazajutrz.
- Dlaczego Sue?
- Czuje, że ważniejsze jest, abyśmy wysłali te istoty do kapsuł jak najszybciej. Nie pomożesz Selitowi teraz. Poza tym wyglądasz na zmęczonego i powinieneś pomyśleć o sobie i najpierw odpocząć...
- Mogę tylko na niego spojrzeć?
- Alex, są naprawdę ważniejsze rzeczy do zrobienia. Odpocznij i skup się na rozwiązaniu z księgą.
- Skoro nalegasz, to tak zrobię.

Tak też zrobiłem. Po tym ekscytującym dniu z lekką dla balansu nutką rozczarowania, iż nie zobaczę Selita, miałem trochę natłoku myśli. Wiedziałem, że jeśli mam działać klarownie, to mój umysł musi być świeży. O dziwo usnąłem dość szybko. 

.

Pobierz pliki


.