8
W drodze do domu wyglądałem przez okno statku. W pewnym momencie zauważyłem migającą planetę. Postanowiłem poinformować mojego kolegę o tym, co zobaczyłem.
- Xapitulinus, spójrz tam. Co to za planeta?
- Z tej odległości nie mogę powiedzieć.
- Możemy tam się udać?
- Oczywiście.
Kiedy znaleźliśmy się w pobliżu Xapitulinus, powiedział:
- To „Oddech Ducha”.
- Czyli zeskanowana planeta?
- Tak.
- Ciekawe, jaka cywilizacja jest na niej?
- To raczej nie ma znaczenia jaka.
- Dlaczego nie?
- Ponieważ, ta planeta jest w trakcie końca swojego doświadczenia i niebawem zniknie.
- To dlatego tak migocze…
- Właśnie.
- Mimo wszystko, czy masz tu jakieś urządzenie, które sprawi, że możemy zobaczyć, jak to wygląda dokładnie?
- Ta twoja ludzka ciekawość… W porządku, możemy zerknąć.
Xapitulinus użył swojego komputera pokładowego i na ekranie mogliśmy zobaczyć planetę z bliska oraz ich mieszkańców. Nie ukrywam, że istoty na tej planecie nie wyglądały na szczęśliwe. Właściwie, to były wściekłe. Na tej planecie toczyła się wojna. Nie wiedzieliśmy, że moja ciekawość wpędzi nas w tarapaty. Istoty te wykryły naszą obecność. Widziałem, jak wiele statków opuszczało planetę, wtedy też komputer poinformował, że jesteśmy w przestrzeni ataku. Kiedy statki zaczęły w nas strzelać laserową bronią, Xapitulinus postanowił uciekać. Z perspektywy mojego umysłu wyglądało to, jakbym znalazł się dosłownie w centrum filmu przypominającego gwiezdne wojny. Uciekając, wpadliśmy w ławicę meteorów. Sytuacja zrobiła się nagle dramatyczna. Mimo to Xapitulinus okazał się dobrym kierowcą i udało mu się uniknąć zderzenia ze skałami. Kiedy byliśmy na wolnej przestrzeni statki, które nas ścigały, zaczęły się rozpływać jeden po drugim. Poczułem wtedy ulgę... Jakby cały strach, jaki odczuwałem, zniknął. Kiedy było po wszystkim, Xapitulinus zwrócił się do mnie, mówiąc:
- Niezła przygoda, co?
- Żartujesz? To było okropne!
- Zależy, jak na to spojrzysz. Dla mnie to było ekscytującym doświadczeniem. Poza tym to był tylko skan „Oddechu Ducha”.
- To znaczy, że nic by nam nie mogli zrobić?
- Mogli, dlatego uciekaliśmy.
- Nie rozumiem Cię... Prawie otarliśmy się o śmierć, a ty jesteś zadowolony?
- Przecież już po wszystkim prawda?
- Fakt, ale dalej mi się trzęsą ręce.
- Na własne życzenie.
- O czym ty mówisz?
- Chciałeś wiedzieć co to za planeta i dostałeś odpowiedź.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Następnym razem bądź ostrożny z życzeniami.
- To nie było życzenie, a bardziej ciekawość.
- Jeśli chodzi o „Oddech Ducha”, to tak na przyszłość unikaj pytań i kontaktu z nim. Jak go dostrzeżesz, to jak najszybciej oddal się od miejsca jego doświadczenia.
- Troszczysz się o mnie? To miłe.
- To raczej rada, a co ty z tym zrobisz to już wolny wybór.
- Mimo wszystko dziękuję, że mi to mówisz. Jesteś miły dla mnie to coś nowego.
- Przestań się wygłupiać... Zawsze jestem miły.
- Skoro tak uważasz...
- Może będzie lepiej, jak skończymy tę dyskusję.
- W porządku.
- To teraz lecimy na Omegę tak?
- Nie.
- Jak to nie?
- Zostawię Cię w miejscu, z którego Cię zabrałem.
- To jak ja się dostanę na Omegę?
- Przecież masz komunikator prawda?
- No fakt.
Xapilitunus zostawił mnie samego na planecie Trzech Słońc i poleciał. Jednak zanim nawiązałem kontakt z prośbą o zabranie mnie na Omegę, postanowiłem odwiedzić moich biegających przyjaciół. Wraz z nimi pobiegłem sobie, a później zjadłem trochę owocu Aaonsak, po czym usnąłem.
Kiedy się obudziłem, była noc. Przepiękny widok miliardów gwiazd i dwa księżyce, które oświetlały całą planetę. Postanowiłem odświeżyć się w oceanie.
Kontakt z wodą mnie zrelaksował. Czułem się bardziej wypoczęty. Po kąpieli usiadłem na plaży i delektowałem się widokiem. Stwierdziłem, że skoro już tu jestem, poczekam na wschód i dopiero po nim powiadomię Sue, aby mnie stąd zabrano. W pewnym momencie zacząłem myśleć o pamiętniku. To było dość silne uczucie, które jak magnes przyciągał moją uwagę. Myśli były dość silne i w pewnym stopniu nie dawały mi spokoju. Musiałem w końcu skontaktować się z Sue i niebawem po tym, przyleciał po mnie Jimmy, który zabrał mnie ze sobą.
Kiedy dotarłem na Omegę, poszedłem od razu do gabinetu. Zauważyłem, że mojego pamiętnika nie było w miejscu, w którym ostatni raz go zostawiłem. Zacząłem go szukać. Dosłownie wszędzie... Jednak nigdzie go nie było.
Stwierdziłem, że może Sue coś wie na ten temat. Jednak ona nic nie wiedziała. Postanowiłem zatem spytać się Jimmy'ego, a później Manuela i Simona, ale żadne z nich nie wiedziało, gdzie jest mój pamiętnik. Nawet zajrzałem do pokoju Selita, jednak tam poczułem tylko smutek i uroniłem kilka łez. Zanim opuściłem jego pokój, chciałem zobaczyć się w lustrze, jednak dziwnym trafem nie było go tam. Postanowiłem przemyć oczy zimną wodą i chwilę później udałem się do laboratorium Sue.
- Sue, wiesz może, gdzie jest lustro, które było w pokoju Selita?
- Lustro?
- Tak... Takie duże było przy garderobie.
- Alex, tu nigdy nie było luster.
- Jak to nie? Przecież pamiętam.
- Wydajesz być się zmęczony, może będzie lepiej, jak się położysz i prześpisz…
- Sue, ja naprawdę pamiętam, że były tu lustra.
- Alex, mówię poważnie, połóż się i odpocznij.
Sue miała rację... Czułem się zmęczony długimi poszukiwaniami pamiętnika i na dodatek te lustra, które pamiętam, a teraz nagle ich nie ma? Stwierdziłem, że najwidoczniej zbyt bardzo mi zależało, aby znaleźć pamiętnik i dlatego go nie widzę. A co do luster, sam nie wiedziałem, co mam o tym myśleć… Udałem się na drzemkę, a kiedy się obudziłem, stwierdziłem, że w komputerze pokładowym znajdują się wszystkie informacje na temat tego, jak powstała platforma Omega, włącznie z całym wyposażeniem. Zacząłem przeglądać zapisy o wyposażeniu Omegi, jednak nie znalazłem tam żadnej wzmianki o tym. To było dość dziwne... Przecież pamiętam, że były tu lustra. Przypomniał mi się dzień, w którym brałem ślub z Selitem. Przecież przeglądałem się w owym lustrze. W pewnej chwili pomyślałem, że to jest „Oddech Ducha”, który doświadcza odmiennej rzeczywistości, w której nie ma luster. To miałoby sens. Jednakże mam na palcu obrączkę i nie widzę, aby coś migało. Postanowiłem zdjąć obrączkę i położyłem ją na biurku, obserwując czy coś się zmieniło. Chyba muszę się pogodzić z tym faktem… - pomyślałem
Chwilę później usłyszałem dźwięk. Dostrzegłem, że na monitorze przy drzwiach znajduje się wiadomość. Podszedłem i odsłuchałem jej. To była wiadomość od Kapitana Sue. Chodziło o spotkanie wszystkich członków załogi w wielkiej sali. Mój umysł od razu wyświetlił mi film z pogrzebu Fiony i ślubu z Selitem. Ponownie pojawiły się łzy. Wziąłem zimny prysznic, ubrałem się i ruszyłem w kierunku dużej sali. Kiedy wszedłem do niej, ujrzałem na podium Simona. W pierwszej chwili pomyślałem, że to pogrzeb, ale nie dostrzegłem żadnych kapsuł. Rozejrzałem się po sali. Chyba byli już wszyscy… - pomyślałem
Chwilę później Simon zaczął mówić:
- Każdy z Was tu obecnych wie dobrze, czym się zajmuje z Manuelem. Od wielu dni odsłuchiwałem zapisu z podróży Alexa. Odkryłem coś, co wydawać się może mniej logiczne, a mianowicie zapis, który przywiózł Alex do nas, nigdy się nie kończy.
Po chwili pokazał na monitorze część zawartości, po czym kontynuował.
- Skoro jeden człowiek znalazł się w czarnej dziurze i wrócił z tamtego miejsca cały, oznacza to, że może to nam dać nieograniczone możliwości. Wystarczy, że wlecimy Omegą w czarną dziurę.
W tym momencie wypowiedź Simona przerwała Sue.
- Jako Kapitan Omegi nie wyrażam na to zgody.
- Sue, przecież to daje nam tyle możliwości. Pomyśl, ja mogę robić moje badania, a ty swoje.
- Nie zgadzam się... Poza tym twoje badania tworzą bałagan i narażają na ryzyko innych członków załogi.
- Sue to wcale nie tak.
- A właśnie że tak... Zastanów się, ile razy utknęliście w sztucznych wymiarach…
- Kilka razy się zdarzyło to fakt, ale to nie powód, że musi się to powtórzyć.
- Ujmę to tak… Akceptuję twoje eksperymenty, lecz nie akceptuje narażania życia innych członków załogi.
- Sue proszę, wysłuchaj mnie.
- Wystarczy Simon... Już wystarczy…
- Sue proszę.
- Nie… Simon.
- Zapytamy się członków załogi, co czują w tej sytuacji. W końcu tu decydujemy wspólnie jako jedność.
- W porządku masz rację. Zrobimy to starą ziemską metodą.
- Czyli jak?
- Każdy członek załogi, który jest za tym, by wybrać twoją drogę, niech podniesie rękę.
Rozejrzałem się po sali. Z całej załogi podniosło rękę zaledwie kilka osób w tym i ja. Chwilę później Sue przemówiła, zwracając się w pierwszej kolejności do mojego syna.
- Widzisz Simon, nic z tego nie będzie. Lepiej, jak zapomnisz o tym pomyśle. A teraz kochani możecie się rozejść do swoich zajęć… Koniec zebrania.
Kiedy ludzie zaczęli się rozchodzić, podszedłem do Simona. Czułem, że muszę go pocieszyć.
- Simon obiecuję, że znajdziemy sposób na to, byś spełnił swoje marzenie.
- Alex to nie marzenie, a takie silne uczucie w środku.
- Może jest inna droga? Mam na myśli, bez brania udziału reszty załogi. Wiesz, że Sue się boi wszystkiego, co wychodzi poza obszar jej laboratorium.
- Masz rację tato… Dzięki.
Simon pocałował mnie w policzek, po czym wybiegł z sali. Ja poczułem, by jeszcze chwilę zostać. Kiedy wszyscy opuścili pomieszczenie, zrobiła się błoga cisza. Usiadłem na rampie i przyglądałem się pomieszczeniu. Było tak duże, tyle możliwości, a jednak tak rzadko odwiedzane. Można by tu zrobić wielką imprezę z muzyką, światłami i tańcem. Nie… Znając Sue, to by nie wypaliło. Już ją widzę, jak za wszelką cenę próbuje zgasić iskrę radości. Chciałem się podnieść, gdy nagle poczułem się obserwowany. Podniosłem głowę i ujrzałem Selita. Zdębiałem... Poczułem strach. Widzę ducha. Wstrząsnąłem głową, przetarłem oczy, a on dalej tam stał. Patrzył się na mnie. Niepewnie ruszyłem w jego kierunku. Powoli wyciągnąłem rękę i dotknąłem. Był prawdziwy... Przytuliłem go.
- Ty żyjesz Selit! Nawet nie wiesz, jak się cieszę!
Dla mnie w tamtej chwili to był cud. Nie myślałem klarownie. Selit tylko się uśmiechał. Chwyciłem go za rękę i weszliśmy do małego pomieszczenia znajdującego się tuż obok sali. Nie myślałem zbyt wiele, po czym zacząłem całować Selita powoli rozbierając go przy tym. Czułem tak ogromne podniecenie, że straciłem kontrolę i chwilę później, nastąpiło połączenie między nami. Selit nie stawiał oporu, a co więcej można by rzec, to fakt, że w obecnej sytuacji to ja byłem tym dominującym. Czułem tak wielką ekscytację, że nawet nie zwróciłem uwagi na to, że jego postać miga. Chciałem więcej i mocniej. Chciałem czuć jego członka we mnie. Jego usta, które mnie całowały. Chciałem czuć jego dłonie na mojej skórze. Jednak tak się nie stało. Otworzyłem oczy i zaprzestałem czynności. Selit po prostu się rozpływał. Byłem tak podniecony, że chciałem wykorzystać każdą sekundę tego połączenia, dopóki koleś się nie rozpłynie. Nie chciałem przestać. Moje ruchy stawały się coraz silniejsze. Zacząłem krzyczeć z podniecenia. Czułem, że za chwilę doznam orgazmu oraz że eksploduję z podniecenia. I właśnie w tym najlepszym momencie Selit się rozpłyną. Czułem się niezaspokojony. Chciałem więcej... Jeszcze chwilę po tym, jak kopia Selita rozpłynęła się, moje ciało poruszało się, jakby połączenie nadal trwało, a z biegiem czasu powoli zwolniło, aż do zatrzymania. Jeszcze chwilę po zatrzymaniu siedząc w kuckach, byłem w pewnym stopniu zszokowany. Nie wiedziałem, co tak naprawdę zaszło. Czy mój umysł wytworzył sobie to całe zdarzenie? Czy wydawało mi się, że miałem z nim połączenie? Oszalałem?
Powoli wstałem i zacząłem się ubierać. Nie umiałem zrozumieć tego, co zaszło. Kiedy byłem gotowy, by opuścić pomieszczenie, pomyślałem o Xapitulinusie. Przypomniałem sobie o kopiach. I nagle olśnienie… ”Oddech Ducha!” Ktoś stworzył kopie Selita i wysłał ją do mnie. Dlaczego? Kto to był i jaki miał w tym cel? Odpowiedź przyszła bardzo szybko. To był Xapitulinus!
Sięgnąłem po swój nawigator, aby namierzyć sprawcę, który jak się okazało, znajdował się w pobliżu Omegi. Czemu mnie to nie dziwi? - pomyślałem
Udałem się do statku i opuściłem Omegę. Będąc w pobliżu statku Xapitulinusa, nawiązałem z nim kontakt.
Mężczyzna bez oporów zgodził się na spotkanie ze mną i wysłał namiary planety, na której mieliśmy się spotkać. Po wylądowaniu opuściłem pokład. Chwilę później stałem twarzą w twarz z Xapitulinusem.
- Znów się spotykamy… - usłyszałem głos w głowie
- Na to wygląda… - odpowiedziałem, po czym dodałem: Czego chcesz ode mnie?
- Ja od ciebie? Przecież to ty się ze mną skontaktowałeś, prosząc mnie o spotkanie.
- Tak, ale to ty wysłałeś kopię Selita.
- Podobał Ci się prezent?
- Prezent? O czym ty myślisz?
- Szybko się domyśliłeś.
- Bo on się szybko rozpłynął.
- Szybko?
- Tak, zbyt szybko.
Wtedy usłyszałem jak Xapitulinus się śmieje. Czułem złość, po czym zapytałem:
- Co Cię tak rozśmieszyło?
- Twoje wykorzystanie kopii.
- O czym ty mówisz?!
- O twoim zgwałceniu kopii.
- Skąd to wiesz?
- Ty naprawdę myślisz, że są tu jakieś tajemnice?
- Szczerze to tak, jak również i prywatność.
- No to muszę Cię zaskoczyć... Bo tu nie ma żadnych.
- O czym ty mówisz?!
- Mówiłem Ci przy naszym pierwszym spotkaniu, że potrafię robić takie rzeczy, jakich wy ludzie nieogarniecie nawet za tysiące lat.
- O ile sobie przypominam, to mówiłeś my?
- Bo wtedy tak było.
- Coś się zmieniło?
- To nie twoja sprawa.
- Tak jak nie twoja sprawa mieszać się do mojego życia! Mów, dlaczego to zrobiłeś?
- Zrobiłem co?
- Kopie Selita.
- Chciałem Cię pocieszyć.
- Skąd wiedziałeś o tym, co zaszło?
- Wystarczy, że pomyślę o tobie i po prostu wiem. Powiem więcej, ja widzę twoimi oczami i czuję twoje potrzeby.
- Nie masz prawa tego robić!
- Nie musisz się denerwować.
- Muszę… Mówisz o takich rzeczach, że to mnie krępuje…
- Mnie akurat się to podoba i to bardzo.
- Czego ty chcesz ode mnie?!
- Mówiłem Ci już, że nic od ciebie nie chcę.
- Więc dlaczego mnie szpiegujesz?!
- Obserwuje, jeśli już.
- Dla mnie to jedno i to samo.
- A dla mnie nie.
- Jesteś irytującym stworzeniem! Masz mnie zostawić w spokoju!
- Jesteś pewien, że tego chcesz?
- Tak.
- Bo wiesz, mogę Ci pomóc zaspokoić twoje pragnienia.
- O nie, nie! Nigdy bym nie pozwolił, byś mi wkładał swojego penisa.
- Próbujesz oszukać siebie samego czy mnie?
- Jesteś psychiczny, wiesz o tym?!
- Możesz nazywać to, jak chcesz, ale ja w przeciwieństwie do ciebie nie wykorzystuje seksualnie kopii.
- Nienawidzę Cię!
- Mogę stworzyć Ci tyle kopii, że się zaspokoisz na całą wieczność.
- Ty oszalałeś! Już rozumiem, podnieca Cię to bo możesz widzieć, co robię, a nawet to czuć.
- Może zbilansujemy naszą przyjaźń?
- Nie jesteś moim przyjacielem, wiesz?
- Mimo to w dalszym ciągu prowadzisz ze mną konwersację.
- Wcale nie prowadzę!
- Wy ludzie i wasze ego... Zbyt pewni siebie, by zaprzeczyć wszystkiemu, co mówią lub robią. Bo coś nie wypada albo to jest dobre, a to złe, ale tak naprawdę sami w głębi duszy chcecie tego doświadczyć.
- Znudziła mi się rozmowa z Tobą.
- Oczywiście, że znudziła. Brakuje Ci odwagi, żeby spojrzeć prawdzie w oczy.
- Jakiej prawdzie?!
- Może jednak odważysz się na szacunek do drugiego istnienia i przestaniesz patrzeć na mnie jak na wroga.
- Ja na ciebie nie patrzę jak na wroga.
- W porządku… Więc patrzysz na mnie jak na obiekt pożądania.
- Boże, czego ty ode mnie chcesz?!
- Przyjacielskiej rozmowy.
- Z twoim zachowaniem?
- Czy to ja na ciebie krzyczę?
- No nie…
- Więc uspokój się i pozwól na to spotkanie ze mną.
- Nie lubię tego mówić, ale masz rację. To ja reaguje w taki sposób. I to moje zadanie, by mieć kontrolę nad swoimi emocjami.
- Jesteś inteligentnym istnieniem i właśnie tę część chciałem Ci pokazać.
- Dlatego używasz prowokacji?
- Pragnę z Tobą porozmawiać, tak jak wy to robicie na Ziemi. Jak przyjaciele, którzy słuchają bez oceniania i uciekania, czy też obrażania się jak dzieci w przedszkolu.
- W porządku, wysłucham Cię.
Wyruszyliśmy na spacer, potrzebowałem chwili, zanim powróciliśmy do rozmowy.
- Masz rację. Po prostu ta cała sytuacja i to, co mówisz, znaczy, to co myślisz, wytrąciła mnie z równowagi.
W pewnej chwili usłyszeliśmy huk dochodzący z niebios, a chwilę później zatrzęsła się cała ziemia. Okazało się, że był to meteoryt, który spadł na planetę, a my znajdowaliśmy się blisko jego uderzenia. Pamiętam, że była to ciemna noc, a meteoryt był wielki. Dookoła dziury, jaka powstała od uderzenia i wokół otaczał ogień. Byłem jakby w szoku, nie wiedziałem, co mam robić. Wszystko wyglądało to tak, jakby ogień się rozprzestrzeniał i jakby był dookoła nas, a sam Xapitulinus stał spokojny. Zupełnie jak gdyby nigdy nic… W dodatku okazało się, że meteoryt uderzył w miejsce, gdzie zaparkowaliśmy nasze statki. Jedna wielka dymiąca się ognista dziura. Stałem zszokowany, a Xapitulinus kontynuował rozmowę.
- Powiem to tak... Na przykładzie waszej cywilizacji zaobserwowałem, że zazwyczaj, zanim jedno istnienie powie to, co czuje, uciekacie oburzeni z bólem, nie pozwalając sobie na chwilę zrozumienia.
- Masz rację, ale nasze statki i ta dziura.
- Dziura jest, a my idziemy dalej.
- Xapitulinus, o co tu dokładnie chodzi?
- Chodzi mi o to, że czasami za zasłoną tego, co wydaje się uciążliwe lub męczące, kryje się coś dobrego.
- Ale co to ma wspólnego z obecną sytuacją?! Nie rozumiem?
- Na przykład patrząc po twoich ostatnich doświadczeniach, Sue nie pozwoliła twojemu synowi powiedzieć całości. Stworzyła na bazie wcześniejszych doświadczeń opór, że coś jest w tym złego. Zauważyłeś to?
- Faktycznie... Simon nie miał szansy, by wyjaśnić do końca tego, co odkrył.
- I tak też jest z Tobą.
- W porządku, słucham.
- Masz ochotę na spacer?
- Na spacer?
- Tak... Wy ludzie lubicie spacerować i rozmawiać, poza tym w obecnej sytuacji to bardzo wskazane.
- Ale nasze statki…
- Wy ludzie…
- A wy kosmici to nie?
- Nasza cywilizacja nie miała takiej samej ścieżki komunikacji jak wy. Nie mamy potrzeby rozmowy. Jeśli była potrzeba, to mogliśmy się kontaktować za pomocą telepatii bez względu na miejsce, w którym się znajdowaliśmy.
- Mówisz w czasie przeszłym… Dlaczego?
- Jest tego powód.
- A nasze statki?
- W porządku.
- W porządku? Czy ty załapałeś, że bez statków nigdzie nie polecimy?
- Widocznie kreacja chce nam coś pokazać.
- Aha... Więc wracamy do rozmowy tak?
- Tak...
- Więc co z twoją cywilizacją? Ej wyczuwam, że coś Cię trapi.
- W porządku. Powiem to tak... Moja cywilizacja wyginęła.
- Katastrofa?
- Wybili się nawzajem.
- Przecież mówiłeś, że umiecie tyle rzeczy, których my nie potrafimy.
- Bo tak jest, jednak to nie pomogło nam, by przetrwać jako cywilizacja.
- Mimo to ty żyjesz.
- Tak, a to tylko dlatego, że kiedy nastąpiło przebiegunowanie naszej cywilizacji, znajdowałem się poza granicą planety i naszego wszechświata.
- Byłeś sam?
- Nie, z moim ojcem, ale wtedy byłem dzieckiem. Powiedzmy, że tuż po opuszczeniu planety nastąpiło przeciążenie wibracyjne i cała technologia w jednej chwili przestała działać.
- Mimo to ty z ojcem mieliście szczęście.
- Mieliśmy pozwolenie na opuszczenie planety, tylko dlatego, że mój ojciec był w radzie starszych.
- Czyli nie mogliście opuszczać planety, kiedy chcieliście?
- Nie... Nasza planeta nie miała własnej woli. Próba przebicia tej bariery spowodowała zagładę naszej cywilizacji.
- Chcesz powiedzieć, że ktoś celowo to zrobił?
- Tak, ale proszę, nie pytaj o to więcej.
- W porządku. Powiedz, co się stało z twoim tatą?
- Kilka powiedzmy lat, zanim się spotkałem z Tobą, opuścił ciało.
- A ty zostałeś sam?
- Nie do końca tak było... Jak wiesz, współpracowałem z siłami ciemności. Miałem za zadanie obserwować Ziemię. Zrobić zapis wszystkich słabości ludzi.
- I zacząłeś obserwować mnie?
- Tak.
- Dlaczego akurat mnie?
- Bo byłeś zupełnie inny od reszty.
- Jak mam to rozumieć?
- W twojej wibracji i zachowaniu było coś innego, czego nie znalazłem u żadnego innego człowieka.
- Co to takiego?
- Nie mogę Ci tego powiedzieć.
- Dlaczego nie?
- Bo z poziomu świadomości nie mógłbyś tego zrozumieć... Jest to po prostu niemożliwe.
- W porządku. Mimo to zabrałeś mnie tutaj?
- Powiedzmy, że takie było przeznaczenie.
- Nie rozumiem...
- Mówiłem Ci, że są pewne rzeczy, których nie zrozumiemy. Nawet ja…
- Dlatego, że jesteśmy w matriksie?
- Owszem.
- Możesz powiedzieć zatem jaki jest cel naszego spotkania?
- Twoje DNA.
- Moje DNA?
- Masz w swoim DNA kody, które wraz z moim DNA mogą pomóc stworzyć nową lepszą cywilizację.
- Skąd taka pewność?
- Zrobiłem odczyt twojego i nie pytaj kiedy.
- W porządku. Czyli chcesz mnie zapłodnić?
- Do tego potrzebna jest istota żeńska.
- Jaka ulga… Już myślałem, że chcesz, aby między nami doszło do połączenia fizycznego.
- A ty tego nie chcesz?
- Nie, no co ty… Jesteśmy przyjaciółmi. Chyba.
- Poczekaj, pokażę Ci coś.
- O ile pamiętam, to już widziałem twojego penisa.
- Widzisz? Jednak masz na niego ochotę.
- Wcale, że nie!
- W porządku, jak chcesz.
Xapilitunus na moich oczach zaczął się zmieniać. Nie powiem, że widok był przyjemny. Wyglądało to, jak plastelina, która jest formowana. Nie mogłem na to patrzeć, więc zamknąłem oczy.
- Już możesz otworzyć oczy. - usłyszałem po chwili
Uchyliłem niepewnie powieki i ujrzałem człowieka. Wyglądał jak człowiek z tą różnicą, że miał okrągłe oczy z fioletowym odcieniem, jak również fioletowe lśniące włosy, a u rąk miał pięć palców. Był wyższy ode mnie o głowę. Dobrze zbudowany, przystojny… Zbyt przystojny, co mnie w pewnym stopniu krępowało. Po chwili zapytał:
- Podobam Ci się?
- Tak i to bardzo. Jak to zrobiłeś?
- To jedna z zalet naszego DNA. Potrafimy zmienić wygląd siłą umysłu.
- To naprawdę niewiarygodne. Wyglądasz zupełnie inaczej.
- Wiem, że mój naturalny wygląd Cię krępuje.
- No ale...
- Nie musisz się tłumaczyć. Rozumiem Cię.
- Więc chcesz stworzyć cywilizację, która będzie mogła zmieniać swoją formę?
- Nie do końca... Odpowiednie określenie to odtworzyć moją cywilizację, która będzie, jak to mówicie na Ziemi… Doskonała, czysta, jak również i piękna. Cywilizacja, która nie powtórzy żadnego błędu ani nie dokona samo destrukcji, tak jak my to zrobiliśmy, a wy jako cywilizacja ludzi, jesteście w dobrym kierunku, by podzielić los naszej cywilizacji.
- Wygląda na to, że miałeś dużo czasu na to, by dojść do takiego toku myślenia.
- Nie tyle czasu, ile możliwości obserwacji, a ty byłeś pomostem do tego.
- Więc co mam zrobić? Rozebrać się czy ty mnie może rozbierzesz?
- Jeśli czujesz taką potrzebę, to czuj się wolny.
- Więc jednak chcesz mnie wykorzystać?!
- A czy zauważyłeś, bym to robił?
- No nie, ale...
- Ale jest coś, co czujesz w kierunku mojej istoty i z poziomu umysłu próbujesz stworzyć własną indywidualną historię.
- No ale...
- Nie ma w tym nic złego. Poza tym czuje twoje emocje.
- W porządku. Powiem Ci, że kiedy kopia Selita się rozpuściła, chciałem więcej tego uczucia.
- I pomyślałeś akurat o mnie.
- Chciałem to z Tobą zrobić. Boże, dlaczego akurat z Tobą?
- No właśnie.
- To dość dziwne… To wszystko.
- W kreacji nie ma nic dziwnego. Tak jak nie ma złego i dobrego, tu po prostu wszystko jest chciane. Więc zapytam się ciebie, ale szczerze.
- W porządku pytaj.
- Chcesz się ze mną połączyć i tego doświadczyć?
- No ale ja nie mogę!
- Bo Selit odszedł? Bo nie jesteś człowiekiem? Boisz się, że nagle będziesz, jak to mówicie na twojej planecie mężem i co za tym idzie, będziesz zobowiązany?
- Możliwe.
- Więc wcale tak nie jest.
- Więc jak?!
Po tych słowach Xapitulinus mnie pocałował. Tak jak to człowiek całuje człowieka. Przez chwilę czułem opór, ale im dłużej się całowaliśmy, tym opór stawał się mniejszy. Nie umiałem zrozumieć tego magnetycznego przyciągania ani tego, jak ulegam silnej pokusie. Im dłużej się całowaliśmy, tym bardziej czułem się jak naćpany. Xapitulinus pieścił moje ciało i czułem, jak każda komórka mojego ciała się tym delektuje. Nim się obejrzałem, byliśmy nadzy, a ja miałem silne pragnienie, by zobaczyć, dotknąć i posmakować jego członka. Tak też się stało. Jego ciało było tak idealne. Jak marzenie… Idealny partner, jakiego mogłem stworzyć, wykreować w swoich fantazjach. Nie musiałem nic myśleć ani też mówić. On wiedział dokładnie, w jaki sposób mnie zaspokoić, ale i ja nie byłem temu bierny. Uczucia, jakie temu towarzyszyły, sprawiły, jakbym się zakochał, a wibracja między nami sprawiła, że czułem się, jakbym był na haju. To połączenie było pełne miłości. Wtedy przyszła informacja, że ludzie stworzyli sobie dwa światy, chciany i niechciany. Jednak w samej kreacji wszystko było chciane, nawet kiedy dwie istoty tej samej płci mogły się łączyć ze sobą, inaczej nie byłoby przy tym obecności Ojca Stwórcy i uczucia miłości, jakie towarzyszyło tej chwili. Wtedy też przypomniała mi się rozmowa z Kapitanem Antonem i naszej seksualności. Nie miałem już wątpliwości, że to ludzie stworzyli chorobę poprzez widzenie tego jako złe, a prawdą było, że miłość Boga dawała nam różne doświadczenia w ramach nauki. To było jak oświecenie… Oświecenie, które nie było wywołane medytacją, ale podczas połączenia. Byłem poza świadomością ludzkiego umysłu, poza 3D. To dało mi poczucie wolności, ale także zrozumienie, że nigdy nic złego nie zrobiłem… I z tym zrozumieniem nastąpił również wewnętrzny spokój.
.