Kiedy dojeżdżaliśmy na miejsce, myślałem, że zbliża się noc, ponieważ panował już półmrok, ale gdy podjechaliśmy bliżej, to nagle zaczęło jakby świtać. To wyglądało dosłownie, jakby wstawał nowy dzień. Uczucie, które temu towarzyszyło, opisałbym, jak cofnięcie się w czasie, bo nagle było na tyle widno, by dostrzec starszego łysego, ale za to uśmiechniętego mężczyznę siedzącego na dość nietypowym wózku, podjeżdżającego w naszym kierunku, a tuż obok niego, szła piękna kobieta. Pomyślałem, że mężczyzna na wózku, to sam ojciec Selita. Jego wózek, na którym się poruszał, wyglądał na solidny i nowoczesny, miałem wrażenie, jakby delikatnie lewitował nad ziemią. Kobieta, która była obok Charlsa miała na sobie dość nietypowy czarny strój, gdzie pierwszą moją uwagę przykuło, coś w rodzaju srebrnego loga ze znaczkiem „X”, który znajdował się na klatce piersiowej, jak również dostrzegłem szarą pelerynę, która powiewała za jej plecami. Karnacja jej skóry była jak kawa z mlekiem, a jej włosy były siwobiałe. Domyśliłem się po jej wyglądzie, że to raczej nie jest mama Selita.

Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w ich kierunku, aby się przywitać. Stan jako pierwszy wybiegł z samochodu, miał przy tym takiego powera i ożył jeszcze bardziej tak, jak małe dziecko. Przywitał się z mężczyzną na wózku, podając mu swoje obydwie ręce, po czym podobnie było z kobietą stojącą obok wózka.
Wyglądał, jakby się przyglądał kobiecie bardzo dokładnie i za chwile miał ją zjeść wzrokiem, po czym zapytał się o coś i pobiegł w kierunku wejścia do budynku. To wyglądało przezabawnie widzieć starszego pana tak ożywionego.
Ja wraz z Birgitte postanowiliśmy jednak zostać przy samochodzie i pozwolić Selitowi, aby przywitał się ze swoim ojcem. Mężczyzna na wózku wyglądał na szczęśliwego i nawet dostrzegłem kilka łez w jego oczach, po czym spojrzał się na nas i wskazał ręką, abyśmy również do niego podeszli.

Kiedy podeszliśmy, przywitaliśmy się, oczywiście pierwsza była Birgitte, która była zafascynowana spotkaniem z nowymi przyjaciółmi. Chwile później przywitałem się z nietypową kobietą, a ta z uśmiechem na twarzy przedstawiła się, jako Storm. Chwile później mój wzrok spoczął na mężczyźnie siedzącym na wózku. W momencie, kiedy ojciec Selita podawał mi swoją rękę, to poczułem, jakby grzebał mi w umyśle, po czym uśmiechnął się i odwrócił się plecami, kierując się ku wejściu do budynku.
Budynek wydawał się stary i w dodatku wielki, ale był w dość dobrej formie, gdzie otaczała go natura, trawnik, jak również duża ilość drzew. Dostrzegłem nawet boisko do gry w kosza. Kiedy praktycznie wszyscy weszli do środka, ja postanowiłem jeszcze chwile poprzebywać na zewnątrz. Zdjąłem buty i zacząłem spacerować po trawniku, próbując przy tym medytować. Pomimo iż starałem się wyciszyć umysł, to czułem się obserwowany, zarówno jak z domu, tak i spoza terenu szkoły. Moją uwagę przykuło coś, co wydawało poruszać się pomiędzy drzewami i intuicyjnie ruszyłem w tamtym kierunku. Doszedłem jakby do lasu i postanowiłem wejść głębiej.
Zacząłem się rozglądać, a uczucie bycia obserwowanym coraz bardziej się nasilało. Postanowiłem się zatrzymać i wyciszyć. Byłem lekko poddenerwowany, ale zarazem byłem świadomy, że te uczucia nie pochodziły ode mnie.
Rozłożyłem ręce i powiedziałem na głos:

- W porządku jestem tu sam, jeśli chcesz porozmawiać, to z chęcią Cię wysłucham.

Wtedy zza drzew wyłoniła się postać jelenia. To był ten sam zwierzak, którego napotkaliśmy wraz z Selitem, kiedy byliśmy w mieście. Kiedy owa postać zbliżyła się na kilka metrów, powiedziałem do niej:

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że udało Ci się uciec od tego szaleńca, co do ciebie strzelał.

Jeleń wtedy spojrzał się na mnie w dość nietypowy sposób, po czym głową wskazał na swoją tylną nogę, a ja powiedziałem:

- Jednak ten drań Cię postrzelił.

Wtedy jeleń przybrał postać kobiety, ubranej w luźne szare dresy i kobiecym głosem przemówił:

- Naprawdę cieszysz się, że uciekłam? - zapytała ze zdziwieniem
- Oczywiście, że tak.
- Dlaczego? Przecież chciałam zabić twojego kumpla.
- To mój mąż…
- Że słucham?! Jak to? :O
- Wiesz, zakochaliśmy się i tak wyszło.
- Ja też się w nim zakochałam.
- To dlatego byłaś na niego zła?
- Ten drań mnie odtrącił, kiedy chciałam go pocałować...
- Wiesz, my przybyliśmy z kosmosu, z odległej przyszłości, więc nie rozumiem za bardzo, kiedy to się wydarzyło.
- Jak dużo wiesz o nim?
- Tak szczerze, wydaje mi się, że dopiero odkrywamy prawdę o nas.
- Odkrywacie?
- Wiesz, dużo razy czyszczono nam pamięć...
- Czyli, ktoś was wynajmuje do misji, a później wam usuwają pamięć?
- Nie za bardzo rozumiem…
- Kilka lat temu, toczyła się niedaleko stąd pewna bitwa i Twój przyjaciel, przybył tutaj z takim wielkim czarnym kotem.
- Mów dalej…
- To była walka z klonami, które były dosłownie wszędzie. W pewnym momencie osaczyły mnie, a jeden z nich, który jeszcze posiadał kończyny, chciał mnie zabić i wtedy się pojawił… Twój facet i uratował mi życie.
- Nic mi o tym nie wiadomo…
- Był dla mnie miły i myślałam, że mnie lubi i chciałam go pocałować, jednak ten był bardzo stanowczy i mnie odtrącił, po czym ja upadłam, a ten zawołał tego wielkiego kota i odlecieli statkiem… Nawet się ze mną ten drań nie pożegnał.
- Wiesz, po części jestem wdzięczny, że to mówisz, ponieważ właśnie próbujemy przypomnieć sobie to, kim naprawdę jesteśmy.
- To nie zmienia faktu, że Twój koleś mnie wykorzystał!
- Jeśli mogę powiedzieć tak, jak to rozumiem z tego, co opowiadałaś...
- Wal śmiało.
- Mój koleś uratował Ci życie, a ty chciałaś go pocałować?
- Był dla mnie miły, myślałam, że coś między nami zaiskrzyło.
- Może był po prostu dla ciebie miły?
- Boże… Znów dałam się nabrać...
- Uwierz mi, że również to przerabiałem.
- Ty? Przecież masz faceta…
- Teraz tak, ale wielokrotnie też sobie wyobrażałem, że między mną a kimś innym do czegoś dojdzie, bo ktoś był dla mnie miły. Podobnie, jak ty, chciałem się zakochać i to z wzajemnością...
- Fuck this! Gdzie jest mój książę?
- Mówisz o księciu takim z bajki?
- No tak… Przecież każda księżniczka w końcu znajduje swojego księcia, czyż nie?

Kobieta mi uświadomiła pewną rzecz. Ona była zła nie na Selita, a na siebie, ponieważ dała się oszukać myślom. Zresztą podobnie było ze mną, gdzie na siłę szukałem odpowiedniego partnera, a to sprawiało, że poleciałbym na każdego, kto by był dla mnie miły. Kobieta mnie zaintrygowała, dlatego postanowiłem się przed nią otworzyć, a ona odwzajemniła to i zaczęliśmy rozmawiać.

- Wiesz, powiem Ci, że...
- Nicole…
- Słucham?
- Jestem Nicole.
- A ja Alex, miło mi Cię poznać Nicole.
- Fajnie Alex... Z imieniem będzie łatwiej rozmawiać.
- Masz racje… Wiesz Nicole, lubię Cię.
- Ja ciebie również Alex.
- Nasze drogi są podobne.
- Obydwoje lubimy facetów?
- To też… Ha-ha!
- Co jeszcze? Ha-ha!
- Chodzi o mylne uczucia co do osób, które są dla nas miłe.
- Chcesz powiedzieć, że dałam się oszukać?
- Tak, ale przynajmniej nie jesteś sama w takich doświadczeniach.
- No tak, tylko dlaczego to musi być takie trudne?
- Znalezienie faceta?
- No tak… Wiesz, nie jestem super modelką, jak widzisz…
- Dla mnie jesteś idealna…
- Podobam Ci się?
- Jako oryginalna istota? Tak.
- No ale nie jak… No wiesz, żeby…

Wtedy się uśmiechnąłem do niej, a ona po chwili powiedziała:

- No wiem, masz faceta...
- Mam i nie…
- Jak mam to rozumieć?
- Jesteśmy razem, ale nie budujemy życia wspólnie, tylko po prostu dajemy sobie wolność.
- To brzmi logicznie, jednak chciałabym zrozumieć te związki, bo w telewizji wydaje się to takie proste...
- W telewizji są to aktorzy i powiem Ci, że sam wyrosłem w świecie na meksykańskich telenowelach, gdzie najpierw musisz się wycierpieć, żeby potem znaleźć przystojnego i bogatego partnera, z którym w ostatnim odcinku weźmiesz ślub i będziesz żyć długo i szczęśliwie...
- Ja myślałam, że w moim przypadku będzie podobnie.
- Uwierz, że ja też, jednak to nie do końca jest prawdą.
- Nie?
- Wmówiono ludziom, że są połówkami rozdzielonymi na dwoje, zapominając to, iż są częścią jednego wspólnego serca wszystkiego, co jest…
- Pięknie to brzmi… Wiesz… Kiedy z Tobą rozmawiam, to czuje, że minęła mi złość, co do twojego kolesia.
- Podejrzewam, że nie byłaś zła na niego, tylko…
- Na samą siebie?
- Możliwe...
- Wiesz, jak ja się teraz czuje? Czekałam na to tyle czasu, że kiedy on się pojawi… I chciałam się na nim zemścić i teraz okazuje się, że jest twoim mężem, a ja czuje się taka…
- Samotna?
- Tak... To też.
- Mogę Cię przytulić, jeśli chcesz.
- Naprawdę zrobisz to dla mnie?

Nie do końca wiem, co zaszło, ale kiedy przytuliłem kobietę, ta zaczęła płakać, jak małe dziecko, a ja postanowiłem nic nie mówić i pozwolić jej na ten moment ulgi. Byłem świadomy, przez co przechodzi i po części również uroniłem kilka łez. Kiedy skończyliśmy się przytulać i otarliśmy oczy z łez, uśmiechaliśmy się do siebie, a kobieta nagle zwróciła uwagę na moje czoło, po czym oznajmiła, że głowa mi się świeci.

- Wiesz, na twoim czole, jest takie świecące kółko z takimi zygzakami?
- Nie mam lusterka, żeby to zobaczyć.

Wtedy kobieta schyliła się i chwyciła za suchą gałąź, po czym narysowała na ziemi to, co widziała.
Ten symbol wydawał być się taki znajomy, jednak nie mogłem sobie przypomnieć, skąd go znałem. Fakt, że swędziało mnie czoło, ale to i tak nie zmieniło faktu, że chwilę później jakbym się wyłączył, po czym zacząłem mówić:

- Kochana Nicole... Urodziłaś się w świecie, który wmówił Ci, jaka powinnaś być i jak powinnaś żyć. Świat, w którym się urodziłaś i wychowałaś, okłamał Cię, tak jak bajki o księżniczkach, które czytał Twój tata. W twoim dzieciństwie wykreowałaś obraz księcia, który pewnego dnia uratuje Ci życie i będziecie żyć długo i szczęśliwie. Dlatego, kiedy pojawił się na twojej drodze Selit, przypomniałaś sobie w swej podświadomości o bajce, którą tobie czytano w dzieciństwie i uwierzyłaś, że jest to prawdziwa miłość.
- Więc dałam się oszukać?
- Tak, ale nie jesteś jedyną istotą, która dała się nabrać na te bajki o księżniczkach.
- Jest takich istot więcej?
- Praktycznie cała cywilizacja ludzi, która wyrosła w świecie lalek Barbie i Kena, wychowanych na sztucznych i fałszywych wzorcach programowanych ludziom, tworząc przy tym obraz sztucznych i rozbitych rodzin.
- Ciekawe… Mów dalej…
- Tak samo, jak to propagował system szkolnictwa na całej Ziemi… Podobnie było ze wmówieniem ludziom, jaka powinna być kobieta, a jaki mężczyzna, zabierając przy tym kobietom ich wewnętrzną moc, które uwierzyły, że potrzebują silnego mężczyzny, który będzie je chronić i o nie dbać…
- Nie myślałam o tym wcześniej…
- To oprócz silnego dualizmu doprowadziło do powstania wszelakich historii, takich jak, że Bóg stworzył kobietę i mężczyznę i to jest jedyna para. Świat par kobiety i mężczyzn stworzył również hierarchię i powstania rodzin królewskich, które w celu doświadczenia, potrzebowali tysiące, a nawet miliardy niewolników, aby pracowali oni dla jednej rodziny, aby ci z kolei mogli wieść dobre życie w luksusie i ich dzieciom niczego nie zabrakło, promując hierarchię, przy której, jak dobrze wiesz, powstał romantyzm i wszelakie bajki, które kończą się szczęśliwie ślubem w pięknej białej sukni. To zaś prowadziło do wszelakich wojen i walk, jak również firm, które przyczyniały się do cierpienia ludzkości. Kobiety, które nie miały męża, stawały się gorsze i bezwartościowe oraz często owe istnienia, mieszkały samotnie z dala od ludzi, jako uzdrowicielki mające dobry kontakt z naturą.
- Myślałam, że coś jest złego w tym, iż jest się singlem.
- Wręcz przeciwnie… Wielu ludziom to się nie podobało i stworzyli oni nieprawdziwy obraz tych świętych istnień, jak również był to początek powstania historii o czarownicach, a co za tym idzie z braku prawdziwej wiedzy, początek używania zaklęć oraz magii, poprzez chęć kontroli kobiet, nad mężczyznami. I w taki sposób, kobiety zostały nauczone kochać mężczyzn warunkowo, a ich wartość przy tym została zepchnięta do usługiwania mężczyznom, jak również do prac domowych i wychowywania dzieci. Wiele kobiet, aby posiąść mężczyznę, zachodziło w ciążę, lecz i nawet dziecko nie mogły zatrzymać owych partnerów i walka toczyła się w sądach o to, kto ma prawo do wychowania dziecka i oczywiście, kto ma płacić alimenty. Dlatego nieprzygotowani świadomościowo rodzice wchodzący w karmiczne związki, przyczyniali się do powstania domów dziecka, bo byli zbyt młodzi i nie mieli żadnej wiedzy o tym, jak takie dziecko wychować, aby nie powtórzyło ono z żadnych, tak zwanych błędów rodziców, dziadków i pradziadków… Tak naprawdę tu nigdy nie chodziło o związki i rozmnażanie się...
- Powiedz dlaczego?
- Ponieważ to wszystko, już dawno temu się skończyło.
- To brzmi jak jakiś eksperyment.
- Bo ludzkość była tylko eksperymentem, w dodatku tymczasowym…
- Czyli moja agresja, była wywołana brakiem wiedzy na temat świata, w jakim wyrosłam?
- Owszem… Tak samo, jak wszystkie upiększania, operacje plastyczne i strojenie się, aby podnieść swoją zaniżoną wcześniej wartość. Kupowanie prezentów, kwiatów, obrączki, śluby, obietnice oraz złamane serca ludzi… Ponieważ nie mogli oni kontrolować tego, czego się nie da kontrolować, a mianowicie drugiego istnienia. To jest cała walka energetyczna myśli w świecie ludzi, która dalej się toczy, tworząc przy tym chaos w całej kreacji…
- Więc zostaliśmy nieźle oszukani?
- Tak…
- Kto za tym wszystkim stoi? No bo musi być źródło problemu, czyż nie?
- Zgadza się kochana Nicole… W odpowiedzi na twoje pytanie, kto za tym stoi, to powiem tak… Watykan, rząd, rodziny królewskie, banki i wiele innych organizacji, które ze swojego niedowartościowania, zrobią wszystko dla pieniędzy, władzy, czy też kariery…
- Powinniśmy się ich pozbyć raz na zawsze, wraz z tymi rodzinkami kopciuszka!
- Ten dzień przyjdzie, kochana Nicole… Cierpliwości…
- Nie wiem, co mam powiedzieć po tym wszystkim…
- Wiedz to, że jesteś wyjątkowa, nigdy nie było i nie będzie drugiej takiej samej, jak ty. Jesteś unikalna i już jesteś doskonała oraz kompletna od samego stworzenia.
- A co z moim partnerem?
- Twój prawdziwy partner jest tutaj. - wskazałem palcem na jej serce
- Siedzi we mnie?
- Twój najlepszy partner i największa miłość twojego życia, to ty sama.
- A ja myślałam, że to jakiś partner na zewnątrz…
- Myślałaś o jakimś umięśnionym Herkulesie?
- Takim, co by mnie na rękach nosił i kochał.
- To raczej brzmi tak, jakbyś oddała odpowiedzialność za miłość, którą już masz w swoim wnętrzu, komuś, kto i tak ją wcześniej czy później wykorzysta i obróci ją przeciwko tobie, łamiąc Ci przy tym serce.
- Czyli do końca życia będę sama?
- Pewnego dnia, kiedy odkryjesz w sobie wielką miłość, pojawi się istota, która odzwierciedli Twój związek, jaki masz ze swoim wewnętrznym źródłem, a wtedy zaznasz spełnionej i wielkiej miłości, ponieważ z miłości zostałaś stworzona i zasługujesz na tyle miłości, ile jesteś w stanie sobie wyobrazić… Koniec przekazu.
- Alex, jakiego przekazu?
- …O co chodzi Nicole?
- Mówiłeś tak pięknie, że aż się wzruszyłam i nagle powiedziałeś, że koniec przekazu…
- A o czym jeszcze mówiłem?
- O wielkiej miłości dla mnie.
- Wiesz, nie pamiętam, ale skoro tak mówiłem, to tak jest, bo dla mnie jesteś wartościowym istnieniem i w dodatku masz piękną mutację.
- Aha, mówisz o tym...

Wtedy to kobieta przemieniła się w jelenia. Była piękna i dostojna z tym niesamowitym porożem.
Kiedy Nicole znów przybrała swoją ludzką postać, powiedziałem do niej, że pierwszy raz w życiu spotkałem prawdziwą kobietę z jajami.
Na co kobieta zaczęła się śmiać, mówiąc, iż nie rozumie swojej mutacji i dlaczego akurat jej mutacja jest męska, a nie jak ona sama żeńska.

- Wiesz, znam kogoś, kto na pewno Ci pomoże to zrozumieć, poza tym widzę, że potrzeba Ci opatrzyć nogę.
- Kto to zrobi?
- Widzisz ten dom?
- Tak, co to za miejsce?
- To dom profesora, który uwielbia mutantów i ponoć jest dobrym przewodnikiem w odnalezieniu swojego prawdziwego życia, jako mutant.
- Myślisz, że mnie przyjmie?
- Z tego, co wiem, to ten człowiek przyjąłby nawet samego diabła, aby mu pomóc…
- Ha-ha! Jesteś zabawny Alex.
- To co, idziemy?
- Wiesz, w sumie po rozmowie z Tobą, powinnam już iść, ale zarazem czuje, że jest to dla mnie coś nowego. Zobacz… Sama buzia mi się uśmiecha.
- To chodź Nicole, czuje, że czeka Cię wspaniała przygoda.
- Mam nadzieje, że nie jak z tymi klonami, co ostatnio.
- Właśnie o tym też chciałbym porozmawiać z Tobą…
- Powiedziałam Ci, co wiem.
- Tak, ale może masz więcej szczegółów z tej walki?
- Na chwilę obecną czuje, jakby moja głowa była pusta.
- To w takim razie nie będziemy jej wypełniać.

Ruszyliśmy w kierunku szkoły Xaviera, byłem szczęśliwy, że zdobyłem nowego oryginalnego przyjaciela… Przyjaciela który, choć był kobietą, to miał wielkie jaja, powiedziałbym dla żartu bycze, ale to były klejnoty jelenia... Mojej nowej przyjaciółki Deer Women…

Po drodze jeszcze chwile rozmawialiśmy, kiedy kobieta zadała mi dyskretne pytanie:

- Myślisz, że jest coś złego w tym, że się jest dziewicą?
- Myślę, że nie… Poza tym ta błona dziewicza po coś jest, a co za tym idzie, powinna ona pozostać tam, gdzie jest…
- Ha-ha! Naprawdę jesteś zabawny Alex…
- He-he! Dzięki… Poza tym przypomniało mi się, jak w kościele zawsze mówiono Maria zawsze dziewica, dlatego też dochodzę do wniosku, iż jest to bardzo pozytywne w tym przypadku…
- Wiesz… Miałam koleżanki w szkole, co się ze mnie śmiały…
- Podoba mi się…
- Że się śmiały ze mnie, że jestem dziewicą?
- Chodzi mi o to, że powiedziałaś słowo „miałaś”, a już ich nie masz…
- No to fakt…
- Powiem Ci Nicole, że to całe koleżeństwo, jest bezcelowe… Znajomi są dobrzy tylko na krótką chwilę, ale na dłuższą metę, to się po prostu nie sprawdza, a co za tym idzie, nie jesteś w pełni wolna…
- W sumie to masz racje, dlatego zostawiłam wszystkich starych znajomych…
- I teraz masz nowych, którzy ciebie kochają i akceptują Cię taką, jaką jesteś.
- Cieszę się, że mi to mówisz.
- I ja również Nicole…

Doszliśmy do budynku szkoły i weszliśmy do środka.
Chyba odbywały się tu lekcje, ponieważ z pomieszczeń zaczęły wychodzić dzieci i młodzież. Dostrzegłem Stasia, który wyglądał na przeszczęśliwego, przyglądając się dzieciakom i rozmawiając, z co niektórymi. Chyba prosił ich, aby pokazali mu swoje dary.
Odwróciłem głowę i zobaczyłem ojca Selita, Birgitte wraz ze Storm i Selitem, którzy się do nas zbliżali.
Nagle pojawiła się piosenka i wszyscy nawet dzieciaki wyglądali tak, jak Birgitte. Wyglądało to zabawnie, a kiedy hologram zniknął usłyszałem głos ojca Selita.

- Cóż za wspaniała mutacja Birgitte.
- Dziękuję Charles, już ktoś mi to dzisiaj powiedział... - Birgitte mówiąc te słowa, skierowała z uśmiechem wzrok ku mojej osobie
- Jak dużo istot możesz przemienić w ten sposób?
- Bo ja wiem… Całe miasto?
- Niesamowite!

Tuż po tych słowach podszedłem do Charlsa i powiedziałem, że moja przyjaciółka potrzebuje małej pomocy. Selit wyglądał na wystraszonego, jakby chciał się chować za plecami Birgitte, która uśmiechała się do nas.
Charles poprosił o to, aby Nicole pokazała mu swoją mutację, a kiedy to zrobiła, mężczyzna był zadziwiony, po czym poprosił Storm, aby zabrała jelenia do laboratorium, by ta mogła opatrzyć jej nogę. W tym czasie stwierdziłem, że potrzebuje wyjść na zewnątrz, a mężczyźni wraz z Birgitte udali się za mną.
To chyba była długa przerwa, ponieważ na pobliskim boisku do kosza, grali w piłkę młodzi ludzie. W pewnym momencie jedno z dzieciaków wybiło piłkę bardzo wysoko w górę, w dodatku w kierunku budynku, a Selit nagle skoczył do góry i złapał ową piłkę, po czym lądując na ziemi, odrzucił ją z powrotem do młodzieńca, który podziękował i wrócił do zabawy.

- Selit, to ty potrafisz tak wysoko skakać? Prawie na wysokość samego budynku? - zapytałem się ze zdziwieniem
- Wychodzi na to, że potrafię robić więcej rzeczy.
- To wspaniale.

Wtedy Charles zwrócił się do mnie, prosząc, abym pokazał swoją transformację, jednak ja nie czułem się z tym swobodnie. Mężczyzna spojrzał się na mnie i chwilę później poprosił telepatycznie, aby wszyscy weszli do środka, a kiedy dzieciaki weszły do budynku, oznajmił, że teren jest czysty.
Nie wiedziałem dokładnie, w jaki sposób ma nastąpić moja mutacja. Wtedy Charles zaproponował, abym przystał na betonowej poręczy, która znajdywała się przy schodach i skoczył przed siebie. Roześmiałem się, słysząc tak dziwną prośbę, jednak chwilę później wdrapałem się na ową poręcz i skoczyłem przed siebie.
Jednak nic się nie stało. Charles poprosił, abym skoczył jeszcze raz, z tą różnicą, że tuż przed skokiem spróbował skupić się na jakiejś niewygodnej myśli…

- Czyli jakbym był zły na coś?
- Możemy zacząć od tego…
- Tylko że ja nie jestem zły na nic… Chyba?
- Jesteś o tym przekonany?
- Właściwie, to nie do końca.

Starszy mężczyzna miał rację, ponieważ nosiłem w sobie ogromny ból i złość… W dodatku był to ukryty ból powiedziałbym, że cierpienie, które próbowałem ukryć przez moją naiwną dobroć…
Skupiłem się na tym, co mi zrobili ludzie, zacisnąłem pięści i czułem, jak zaczyna się we mnie coś kotłować, myślałem, że za chwilę wybuchnę, po czym krzyknąłem i skoczyłem przed siebie.
Ogólnie nie pamiętam przemiany, ponoć Selit podszedł do mnie i patrzył mi się w oczy aż do chwili, kiedy to moja transformacja się zakończyła i znów stałem się Alexem.
Charles osobiście był podekscytowany, a ja usłyszałem głos kobiecy, który dochodził z drzwi wejściowych.

- To ty jesteś tym wielkim kotem?
- Jakim znowu kotem?
- Przecież widziałam, jak się przemieniłeś…

Wtedy do naszej rozmowy, wtrącił się Charles, informując, że ja owej transformacji nie pamiętam i nie jest to na chwilę obecną wskazane, aby o tym rozmawiać. Chciałem dowiedzieć się coś więcej i podszedłem do mężczyzny siedzącego na wózku, aby mi to wyjaśnił.

- Charles proszę, powiedz, co się dzieje?
- Nic wielkiego, po prostu podczas twojej mutacji zapominasz to, kim jesteś…
- Nie rozumiem… Jak to możliwe?
- Widzisz, twoja mutacja zmienia Cię w panterę i to w dodatku dość ogromną…
- Czy jestem wtedy niebezpieczny?
- Możliwe, że tak, ale Selit to łagodzi.
- Nie za bardzo rozumiem?
- Selit ma kojący wpływ na twoją mutację i swoją mocą sprawia, że możesz z powrotem się zmienić w postać ludzką.
- Skąd zatem taka mutacja u mnie?
- Tego nie wiem, ale na pewno nie jest to mutacja, jakiej często używasz...
- Czyli jestem niebezpieczny, kiedy się przemieniam?
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo wyprosiłeś wszystkie dzieciaki z boiska.
- Może potrzebujesz spojrzeć na to z innej perspektywy?
- Kiedy oczyściłeś teren z dzieciaków?
- Tak, ale tylko dlatego, żeby im się nic nie stało, podczas twojej przemiany.
- Boże! Ja jestem złym kotem i pewnie bym ich zjadł… - powiedziawszy to, posmutniałem

Wtedy podszedł do mnie Selit mówiąc, że kiedy jest blisko mnie, to nie muszę się o nic martwić. Większość mutantów jest świadoma swojej mutacji i pamiętają swoją przemianę, jednak nie ja. Co, jeśli przemienię się nagle i będę wśród ludzi, przecież mogę wtedy im zrobić krzywdę i ich zjeść. Zresztą, to jest obrzydliwe, aż mnie cofa na samą myśl!
Wtedy Selit znów powiedział do mnie:

- Alex, właśnie dlatego powinieneś być przy mnie i zaczynam rozumieć, dlaczego Fiona nas połączyła.
- To nie dlatego, że się kochamy?
- To też pakutumn, ale jest jeszcze inna kwestia.
- Jaka?
- Twojej mutacji…
- No tak, kiedy jesteś ze mną, to wydaje się, że jestem spokojniejszy.
- Ja również to czuje Alex…

Wtedy przypomniały mi się nasze obrączki, które o dziwo miałem w kieszeni i wyciągnąwszy je, pokazałem…

- Selit, a te obrączki?
- Załóż ją, a ja założę swoją.

Wtedy obrączkami zainteresował się ojciec Selita, prosząc nas o to, by je zobaczyć. Kiedy mężczyzna się nim przyglądał, to stwierdził, że kryształ, który się w nich znajduje, ma jakąś moc i poprosił, abyśmy udali się do laboratorium, aby mógł poznać skład oraz ich funkcje.

Weszliśmy do środka… Ta szkoła, a raczej budynek, w którym owa szkoła się znajdywała był ogromny, nie mówiąc już, o ekskluzywnych i nowoczesnych pomieszczeniach, które w nich się znajdywały. Czułem się, jakbym dosłownie znalazł się w dalekiej przyszłości, kiedy zjechaliśmy windą w dół.
Weszliśmy do jednego z pomieszczeń, które wyglądało, jak laboratorium, po czym Charles poprosił jednego niebieskiego i włochatego mutanta o to, aby sprawdził skład obrączek, po czym ruszyliśmy długim korytarzem do wielkich, okrągłych i metalowych drzwi, gdzie znajdował się symbol „X”. Podchodząc bliżej, mężczyzna na wózku zatrzymał się tuż przed drzwiami, które jakby zeskanowały oko ojca Selita, a kobiecy głos, który pojawił się znikąd, powiedział: Witam profesorze.

Drzwi się rozsunęły, a my weszliśmy do środka. Pomieszczenie wyglądało, jak ogromna kopuła, a idąc drogą, która przypominała pomost wiszący nad przepaścią, doszliśmy do miejsca, w którym znajdywał się jakby komputer i dziwny hełm, podłączony jakby solidnymi przewodami, przypominające jakby rury do owego komputera.
Mężczyzna założył go na głowę, po czym dookoła nas zaczęły pojawiać się różne istoty, jakby coś w rodzaju hologramu. Widzieliśmy ludzi, jak również mutantów. Mężczyzna wyjaśnił, że ten hełm, to jest cerebro i służy do odnajdywania mutantów, jak też i ludzi. Jak wyjaśnił Charles, te hologramy, które się wyświetlały z wizerunkami postaci, to byli ludzie, którzy byli oznaczeni kolorem białym, natomiast te z kolorem jakby czerwonym, to byli mutanci. Niesamowite było zobaczyć zbiór wszystkich w jednym miejscu. Wyjaśnił również, że poprzez cerebro, może znaleźć lokalizację każdego człowieka, jak też mutanta na tej planecie, lecz do tego potrzeba potężnego umysłu, jaki był sam Charles, ponieważ inne istoty, nie zniosłyby takiego natłoku oraz napięcia i po prostu tu musiał być czysty i klarowny umysł. Selit, jako jego syn miał zdolności po ojcu, lecz Charles był bardzo ciekawy, co potrafi jego syn i poprosił go, aby ten założył hełm.
Kiedy Selit z małym oporem to zrobił, ukazała nam się niezliczona liczba mutantów. To wyglądało, jakby Selit miał dostęp do wszystkich mutantów, jakie istnieją we wszystkich wymiarach i wszechświatach. Charles był bardzo zadowolony, ponieważ jak sam wyjaśnił, jego umysł jest najpotężniejszy jedynie na Ziemi, a Selit miał najpotężniejszy umysł we wszystkich wszechświatach i z takim umysłem, jaki Selit posiadał, można by było pomóc dużo większej ilości istnień, nie tylko tych na Ziemi…
Dla mnie był to szok, a zarazem radość. Mój Selit, który czasami zachowywał się jak kosmita, był mutantem o ogromnej mocy i potrafił robić znacznie więcej rzeczy, niż on czy ja, byliśmy sobie w stanie wyobrazić.
Cieszyłem się, że jest moim partnerem, a zarazem czułem się, jak jego zwierzątko, ponieważ moja mutacja to była wielka pantera, przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.

Kiedy byliśmy gotowi z doświadczeniem cerebro, opuściliśmy to dość nietypowe pomieszczenie i powróciliśmy do laboratorium, w którym znajdywał się niebieski człekopodobny zwierzak w okularach i białym fartuchu.

- Czy już masz wyniki Hank?
- Tak, to dość nietypowy kryształ, który nie pochodzi z Ziemi.
- Możesz coś powiedzieć więcej?
- Na razie udało mi się ustalić, że wibruje potężną energią, która dematerializuje niektóre pierwiastki i cząsteczki kwantowe…
- Czyli jest to kryształ z zawyżoną częstotliwością?
- Zgadza się…
- Czy jest jeszcze coś?
- Nie znalazłem nic więcej, oprócz niewyjaśnionego składu pierwiastkowego owego kryształu, który jak już wspominałem wcześniej, nie pochodzi z tej planety. Potrzebowałbym dużo więcej czasu, aby zbadać dogłębniej skład chemiczny w nim zawarty. Sam kryształ wydaje się bardzo twardy, praktycznie nie do rozkruszenia i z dotychczasowych badań stwierdzam, że nie jest to kryształ jednorodny, a to ma wpływ na wytwarzanie ogromnego pola wibracyjnego wokół przestrzeni, w jakiej się znajduje.
- Dziękuje Hank.
- Proszę profesorze… Czy mogę jeszcze coś dla pana zrobić?
- Na razie to wszystko. Jeszcze raz dziękuję Hank.

Ów Hank ściągnął duże rękawiczki, po czym zsunął obrączki na swoją dłoń i wyciągnął je po chwili w stronę Charlsa, aby je zwrócić, gdy ten zauważył, że ręka zwierzaka, przybrała wygląd ręki człowieka.

- Hank, twoja dłoń!
- To niesamowite!
- Te obrączki mają wpływ na twoją mutację. Czy wiesz, co to oznacza Hank?
- Że istnieje możliwość, abym mógł cofnąć swoją mutację.
- Zgadza się…
- Jednak nie rozumiem dlaczego badając te obrączki, nie zauważyłem tego efektu.
- Może dlatego, że miałeś na sobie rękawiczki? - wtrąciłem
- No tak, biorąc pod uwagę ich wyjątkowość i skład, mogą one jedynie oddziaływać przy zetknięciu się ze skórą, a to oznacza, że wpływają one bezpośrednio na DNA.

Podekscytowany mężczyzna odłożył na chwile obrączki, po czym założył z powrotem gumowe rękawice i sprawdził, biorąc powtórnie owe obrączki do ręki.

- To niesamowite, ale nic się nie dzieje.

Wtedy mężczyzna znów zdjął jedną rękawiczkę i przełożył tam obrączki i wtedy jego łapa zaczęła się przemieniać.
Charles miał dobrą intuicję… Obrączki miały moc, której nie rozumieliśmy, jednak jeśli owe obrączki powstrzymywały mutacje, to cel Fiony dającej je nam, nie był do końca szczery… Tak przynajmniej myśleliśmy. W tamtej chwili wiedziałem, że coś się nie zgadza…

Na prośbę Hanka, obrączki zostały u niego, w celu eksperymentu oraz z tego, co zrozumiałem, pracy nad serum, które miało działać tymczasowo tak, by nie usuwać całkowicie mutacji z ciała. Dowiedziałem się również to, że istniało serum, które eliminowało komórki DNA u mutantów, a efekt był niestety nieodwracalny.
Ponoć doktor Hank nie zawsze wyglądał jak niebieski zwierzak, ale podczas swoich badań, przedobrzył z serum, które wynalazł i zamiast odwrócić swoją mutację, to przyspieszył ją. Teraz kiedy już się przyzwyczaił do swojego niebieskiego wyglądu, miał możliwość powrotu do ludzkiej postaci, z możliwością do przemiany w bestie, kiedy by tylko chciał. Sytuacja z obrączkami miała wpływ na kolejne wydarzenia i Charles nawet zaproponował nam, abyśmy zostali w jednym z gościnnych pokoi, na czas badań nad obrączkami. Z tego, co wiem, to nawet i Stan miał możliwość zostania na jedną noc tak, jak i moje przyjaciółki, Birgitte i Nicole.

To dało nam na pewno więcej czasu, aby poznać resztę mutantów. Muszę powiedzieć, że te spotkania były dość interesujące… Pierwszy raz widziałem Selita radosnego w gronie innych istot i ucieszył mnie ten widok.
Spotkanie z jego ojcem miało również pozytywny wpływ na niego, jak również nasze spotkania z innymi mutantami, które sprawiły uczucie wyjścia z myśli osamotnienia. Być wyjątkowym, to jedno, a być w gronie samych wyjątkowych, to już zupełnie inna historia.
Podsumowanie na chwilę obecną?
Jak dobrze wiedzieć, że jest znacznie więcej mutantów!

.



.

Pobierz pliki