10 



Są w życiu chwile, choć wydawać się mogą one zaplanowane, to jedno wydarzenie, jeden malutki nasz wybór, zmienia wszystko.
Wracając z laboratorium dostrzegłem opuszczającą Birgitte, zawołałem ją na głos, ale ona chyba mnie nie słyszała. Postanowiłem pobiec za nią i kiedy wyszedłem z budynku, zawołałem ją jeszcze raz. Kiedy kobieta się odwróciła, ja zapytałem:

- Idziesz już?
- Tak Alex, nie czuje, że to miejsce jest do końca dla mnie.
- Rozumiem Cię, ale wiesz, możemy zostać tu jedną noc.
- Właściwie to myślałam, by wrócić do kafejki.

W tym momencie tuż za mną pojawiła się Nicole, a następnie dołączył Selit, a chwilę później znikąd pojawił się Staś.
Stan zapytał się o to, dokąd wybiera się jego Birgitte, a kobieta odpowiedziała, że wraca do kafejki i może tym sposobem odzyska swoją pracę. Nie miałem wpływu na to, jakiego wyboru dokonuje, jednak gdzieś w głębi mnie wiedziałem, że jest dla niej inna, lepsza droga.

- Wiesz Birgitte… Kilka mil stąd mam domek w lesie, w sumie mam kilka wolnych pokoi, jeśli chcesz się przespać z tematem powrotu. - powiedziała Nicole
- Wiesz Nicole, nie czuje, że pasuje tutaj.
- Ja też do końca nie czuje się tu swobodnie…
- Nie wiem, co mam robić…
- Właśnie dlatego możesz u mnie przenocować.

Wtedy Nicole zwróciła się do mnie i Selita, mówiąc, że jeśli też chcemy, to będzie zadowolona z wizyty, ponieważ zazwyczaj nikt ją nie odwiedza. To mnie w pewnym stopniu ucieszyło… Wiedziałem, że dostajemy propozycję noclegu w tym wielkim domu, ale propozycja domku w lesie wydawała się o wiele lepsza.

- Wiesz Nicole… - powiedziałem z wdzięcznością, że przyjmę twoją propozycję, po czym dodałem: Natura ma o wiele więcej do zaoferowania.
- He-he! Oczywiście Alex…
- A ty Selit? Też chcesz się dołączyć? - zapytała Nicole
- A nie będziesz mnie ścigać?
- He-he! Alex już mi wyjaśnił to małe nieporozumienie i obiecuje, że to już się więcej nie powtórzy.
- W porządku Nicole, w takim razie wraz z Alexem przyjmujemy twoją propozycję.
- To świetnie.

Wtedy to też do rozmowy włączył się Stan, informując, że może nas podwieźć i dalej pojedzie do swojego domu.
Nicole miała opory, ponieważ jak wyjaśniła, nie lubiła ona jeździć samochodami. Staś za małą namową w kierunku Nicole zaproponował, że będzie jechać bardzo powoli, jak również będzie przy tym ostrożny. Wszyscy ostatecznie się zgodzili na propozycje Stana i zaczęliśmy iść w kierunku jego samochodu.

- Alex... - usłyszałem za plecami, odwróciłem się i zobaczyłem Storm, która podeszła do mnie z moimi butami, po czym dodała: Zapomniałeś tego...
- Dziękuję Storm.
- Nie zostajecie z nami?
- Wybacz, ale tak wyszło, że spędzimy noc trochę bardziej w naturze.
- Oczywiście, rozumiem doskonale…
- Przeproś Charlesa za fatygę.
- Spokojnie, on o tym wiedział.
- Wiedział o tej sytuacji?
- Tak, dlatego mnie wysłał do was, osobiście miałam nadzieję, że zostajecie tutaj.
- Wrócimy jeszcze tutaj za niebawem i podziękuj Charlesowi w naszym imieniu… Do zobaczenia.
- W porządku… A przy okazji, to fajne i lekkie są te twoje buty.
- To cichacze… - wtrącił Selit
- Czyli ciche buty?
- Tak, są lekkie, a zarazem wytrzymałe, na Omedze używamy tego, jako część ekwipunku.
- Omega mówisz?
- Tak, to platforma, z której przybyliśmy.
- Faktycznie, wspominałeś o tym… No dobrze, nie będę was zatrzymywać... Pa.

Kiedy Storm odeszła, weszliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę. Tym razem podczas podróży panował wyjątkowy spokój, najprawdopodobniej wszyscy byli zmęczeni po ekscytującym dniu.
W pewnym momencie zaczęła boleć mnie głowa, a uciski zaczęły robić się coraz mocniejsze. Uczucie, jakie temu towarzyszyło, porównałbym do piskliwego dźwięku jakiejś maszyny.
Selit zauważywszy to, poprosił, aby Stan zatrzymał samochód, a kiedy wyszedłem z niego na poboczną dróżkę, chwytając się za głowę, upadłem na kolana, po czym zemdlałem.

Kolejny zapis.

- Chłopczyku, śpisz? Chłopczyku…
- …Co się stało Amberlyuss?
- Chyba usnąłeś chłopczyku.
- Długo spałem?
- He-he! W sumie, to nie wiem.
- Aha, może to była drzemka.
- Wiesz, oglądałem sobie wiele istnień.
- Oglądałeś?
- Tak, ta książka ma ruchome obrazki i mogłem zobaczyć, co tylko chce.
- O tej funkcji nie wiedziałem.
- Fajna jest.
- Czyli widziałeś dużo?
- Tak, najbardziej zaciekawiły mnie istoty, które nazywały się mutanty.
- To ciekawe…
- Bardzo... Wyglądali jak ludzie, ale mogli się przemieniać nawet w zwierzęta.
- To niesamowite.
- Widziałem praktycznie wszystkie takie, jakie są na Ziemi.
- Na mojej Ziemi?
- Tak i wiesz co? Postanowiłem, że udam się na Ziemię i doświadczę sobie na niej życia… Nawet wybrałem sobie rodziców.
-Nie rozumiem, o czym teraz mówisz?
- Będą się nazywać Celia i Jack.
- To ładne imiona, ale przecież masz już rodziców…
- Moi rodzice nie żyją…
- O masz! Nie wiem, co powiedzieć, myślałem, że od nich uciekłeś.
- Jak uciekłem, to jeszcze żyli.
- Co się stało?
- Taki duży potwór o imieniu Thanos zniszczył całą planetę oraz jej mieszkańców.
- Czyli nie masz dokąd pójść?
- Mam… Na Ziemię.
- Twoi rodzice nie żyją, a ty…
- Wybrałem sobie nowych i imię też nowe.
- Nowe imię?
- Tak, będę na Ziemi nazywać się Stanley…
- Stan Lee?
- Nie chłopczyku… Stanley.
- Wiesz, jak to mówisz, to brzmi jak Stan Lee.
- Jesteś zabawny chłopczyku.
- Dziękuję Stasiu.
- Stasju?
- Stasiu, to po polsku.
- Po polsku?
- To język na Ziemi.
- I ty mówisz po polsku?
- Tak i nie tylko…
- Co to znaczy te Stasju?
- He-he! Stasiu, to od Stanisław zdrobniale.
- Czyli Stanley to Stasju?
- Tak, bardziej do ciebie pasuje.
- Dobrze chłopczyku, możesz mówić mi Stasju.
- A nie Stan Lee?
- Stanley chłopczyku.
- No dobrze, zostańmy przy Stasiu. Wiesz, wymowa niektórych wyrazów jest podobna i łatwo się pomylić.
- W porządku chłopczyku, możesz mówić mi Stan Lee.
- Albo Stasiu. He-he!
- Albo Sta… Siu…
- Widzisz? Jednak potrafisz!

Wygłupialiśmy się z Amberlyuss’em trochę po polsku i trochę po angielsku. Nauczyłem go kilku polskich słów w tym jego ulubione słowo, czyli „chłopczyk” i bardzo mu się to spodobało.
Później Książę opowiedział mi, że inkarnuje się na Ziemi i urodzi się w 1922 roku, doświadczając nowego życia, w którym będzie mógł spełnić swoje marzenie i przedstawić ludziom historie mutantów. Oczywiście połowy tego, co do mnie mówił, nie zrozumiałem, ale za to dużo się śmialiśmy. Chłopczyk odkrył w księdze coś, na co ja jeszcze nie byłem gotowy. Może faktem było to, że gdzieś w głębi mnie starałem się być dorosłym, a on przez zabawę miał wgląd w znacznie więcej informacji, niż ja…

Kolejny Zapis.

- Alex… Alex?
- Selit… Boli mnie głowa.
- Wszystko jest dobrze, napij się wody.

Otworzyłem oczy i zobaczyłem swoich przyjaciół, patrzących się na mnie. Dalej bolała mnie głowa, ale z pomocą Selita wstałem z ziemi.

- A gdzie Staś? - zapytałem
- Stan musiał pojechać.
- W porządku… Czyli dalej idziemy na piechotę?
- W sumie, to tak, ale pójdziemy na skróty, znam pewien szlak… - wtrąciła Nicole

Ruszyliśmy przed siebie, przechodząc przez drogę, a chwilę później ścieżką przez las, aż doszliśmy do pewnej łąki. Birgitte wydawała się zmęczona i poprosiła, abyśmy się zatrzymali, bo strasznie bolały ją nogi, na co Nicole, odpowiedziała:

- Kobieto, to ty cały czas chodzisz w butach na obcasach?
- Tak, używałam ich w pracy.
- Od takich butów nie tylko bolą nogi, ale też robią się żylaki.
- Serio?
- Powinnaś o siebie zadbać…
- Przecież dbam o siebie.
- Nie mówię o makijażu...
- A o czym?
- O zadbaniu w swoim wnętrzu.
- Aha…

Wtedy wtrąciłem się w rozmowę, pytając się o nogę Nicole. Kobieta odpowiedziała, że w dość niewyjaśniony sposób, jej rana zagoiła się bardzo szybko i mają tam u Charlesa naprawdę świetny sprzęt medyczny. Nie chciałem już więcej pytać, ponieważ wydawać się mogło, że dziewczyny nawiązały wspólny język.
Nicole była tak miła, że przemieniła się w jelenia i zaproponowała Birgitte, aby na niej się przejechała.
Widok rudej kobiety, jadącej na rudym jeleniu, podczas pomarańczowego zachodu słońca, był naprawdę magicznym widokiem… Poczułem się dosłownie, jakbym był w jakimś zaczarowanym lesie.
Muszę przyznać, że to doświadczenie było warte podróży na Ziemię, choć nie do końca ono było wygodne.

Podążając łąką, dostrzegłem jakby małego chłopca, który nas obserwował. Pomyślałem, że to złudzenie optyczne od patrzenia się w słońce.
Kiedy zaczęło robić się ciemno, Selit postanowił wyciągnąć z plecaka latarkę i włączył ją, aby oświetlić nam drogę.
W pewnym momencie słońce zaszło i za naszymi plecami zaczęło robić się widno.

- Selit widziałeś to?
- O co chodzi Alex?
- Odwróć się i spójrz na słońce…
- No tak… Przecież dosłownie moment temu zachodziło przed nami.

Miałem dziwne wrażenie, że ta sama sytuacja miała miejsce, kiedy przyjechaliśmy pod dom ojca Selita… Jako iż zbliżaliśmy się do domu Nicole, postanowiłem się jej zapytać, o to wyjątkowe zjawisko.

- Nicole, czy jesteśmy w rejonie, w którym nocy nie ma?
- Mówisz o tym wschodzie?
- Tak, wiesz to dość nietypowe, bo dopiero co słońce zaszło, a teraz wstaje.
- Sama się zastanawiam... Zazwyczaj w tym rejonie powinno być bardzo ciemno, jednak od kilku dni nie dostrzegłam, aby nastąpiła noc.
- Może to zmiana klimatu na planecie?
- Możliwe, ja się na takich rzeczach nie znam.
- Ja też nie, ale jak spać, kiedy jest widno?
- Ja śpię, kiedy czuje, a jak wam będzie przeszkadzać światło dzienne, to w sypialniach są ciemne zasłony.
- To dobrze wiedzieć.
- Za niedługo jesteśmy na miejscu.
- To dość spory kawałek od drogi mieszkasz.
- Wiesz, nie będę mówić, ale lubię mieszkać z dala od ludzi.
- W sumie to ja też… Ojej Birgitte usnęła.
- Była zmęczona, więc spoczęła na moim grzbiecie.
- Twoja mutacja jest niesamowita… Ile czasu możesz zachowywać tę postać?
- Ile tylko chcę… Czasami nawet usypiałam w tej postaci.
- I budziłaś się też?
- Nie… Podczas snu, mutacja o dziwo znika, ale na pewno kilka godzin mogę brykać.
- Masz silne mięśnie u nóg.
- Wiesz, ta mutacja daje mi siłę i prędkość, jakiej nie mam, kiedy jestem człowiekiem.
- Widziałem Cię w akcji i byłem pod ogromnym wrażeniem.
- Dobrze, to porozmawiamy na miejscu, żeby nie budzić Birgitte…
- W porządku. - odpowiedziałem półszeptem

Zabawne, że Nicole była troskliwa o inne istnienia. Birgitte usnęła na jej grzbiecie, wtulając się w nią, jak w wygodną poduszkę, a ja wróciłem do Selita i wziąłem go za rękę. W sumie to dla niego było coś nowego, bo nasze ręce pasowały do siebie…

- Więc tak wygląda związek ludzki?
- Znaczy jak Selit?
- Chodzi się za rękę?
- Też…
- I co jeszcze?
- Wiesz… To, co robiliśmy, zanim opuściliśmy Omegę…
- Aaa… Chodzi Ci o seks…
- Zawstydzasz mnie Selit...
- Przecież to nie jest żadna tajemnica.
- No tak, ale może dziewczyny to usłyszą?
- Myślisz, że one nie miały seksu?
- Selit możesz głośniej? - powiedziałem ironicznie
- A wy miałyście seks? - zapytał się bardzo głośno Selit

Wtedy Nicole się odwróciła i powiedziała, że jeśli chodzi o seks z nami, to lepiej, abyśmy zapomnieli. Dodała coś, że jesteśmy jakimiś zboczeńcami. Rozbudzona pytaniem Birgitte, zapytała się, o co chodzi z tym seksem, na co Nicole odpowiedziała, że z Selitem się wygłupiamy i kobieta, stwierdzając słowami: Aha, położyła się dalej i chyba zasnęła.
Zaczęliśmy powoli zbliżać się do domu Nicole, jednak najpierw musieliśmy wejść do lasu. Kiedy doszliśmy na miejsce, zobaczyłem duże jezioro oraz dość sporawy drewniany dom. Stwierdziłem, że jest to piękne miejsce i też chciałbym mieszkać w takim spokojnym miejscu z dala od ludzi. Na co Selit stwierdził, że mając statek, możemy mieszkać, gdzie chcemy, a znając mnie, to pewnie jedno stałe miejsce do mieszkania by mi się znudziło... I w sumie miał racje, bo na Ziemi przeprowadzałem się dość często, próbując znaleźć swoje miejsce.
Dom kobiety oprócz tego, że wyglądał na zadbany, to również nie posiadał żadnych ogrodzeń. Spodobało mi się, że nie widziałem tam żadnych płotów, jak też bramy wjazdowej. Ludzie z miejsca, gdzie mieszkałem, stawiali płoty i ogrodzenia, pokazując tym sposobem, że jest to ich teren własności.
No tak… Ludzie przywłaszczali sobie wszystko i zarabiali na sprzedaży terenów. Jakby ta ziemia była dla nich zbyt mała. Nie rozumiałem ludzi, po co im te wszystkie mury i ogrodzenia, skoro żyliśmy na jednej i tej samej planecie. Tu, gdzie obecnie się znajdywałem, stał jeden dom nad jeziorem i teren wokół niego wydawał się ogromny…
No i to jest działka! - pomyślałem, po czym weszliśmy do środka.
Dom wewnątrz wyglądał na bardzo przestronny i na samym wejściu z naleźliśmy się w bardzo dużym salonie, w którym również znajdywała się kuchnia. Dostrzegłem drzwi po bokach z prawej części domu, a następnie schody koło kuchni, prowadzące na górę.
Może Nicole nie sprzątała tu często, ale biorąc pod uwagę wielkość domu, to znając życie, zajęłoby jej to pewnie wiele godzin. Stwierdziłem, że w zamian za gościnę, pomogę kobiecie i posprzątam.
Nagle zrobiło się ciemno... Dosłownie w ciągu jednej chwili, jakby ktoś zgasił światło.
Nicole właśnie schodziła z piętra i stanęła nieruchomo, nie wiedząc, o co chodzi.

- Możecie włączyć światło?
- A gdzie jest kontakt? - zapytałem
- Przy drzwiach wejściowych oraz w kuchni.

Ciężko było cokolwiek dostrzec, oprócz naszych kontur. Wtedy to Selit zaświecił latarką i udał się w kierunku drzwi wejściowych, po czym nacisnął przycisk na ścianie i zapaliły się lampy…

- Jest prąd, to znakiem tego, że jest dobrze… - powiedziała Nicole.
- Tylko słońce nagle zgasło…
- W sumie to i tak pewnie położymy się przespać?
- W sumie po takim spacerze dobrze nam to wszystkim zrobi.
- Jeśli chcecie, to możecie wziąć prysznic. Łazienki są na górze i na dole, a ręczniki znajdują się w szafie, w korytarzu na taras.
- To masz tu taras?
- Tak, w stronę jeziora.
- Wspaniale...
- Widoki też są fajne.
- Dobrze, to w takim razie może mały prysznic się przyda.
- W porządku… Czujcie się jak u siebie w domu… Aha, tu macie dwa wolne pokoje, w których możecie się przespać, kolejne trzy są na górze, więc wybierzcie sobie, który chcecie.
- Dziękujemy.
- Aha i jakby co, to ten czwarty pokój to mój, a w pierwszym pokoju po lewej śpi Birgitte.
- Dobrze, w takim razie może zostaniemy na dole… Jeszcze raz dziękujemy.

Wraz z Selitem ruszyliśmy na oględziny pokoi. Ten pierwszy nie wyglądał za specjalnie i miał dość małe łóżko. Drugi pokój był znacznie większy i było w nim również duże łóżko, jak również wejście do łazienki z prysznicem…
Pościel nie wyglądała na zbyt świeżą, dlatego postanowiłem udać się do miejsca, gdzie były ręczniki i tam odkryłem czystą pościel, jak również ręczniki. W momencie, kiedy Selit brał prysznic, posłałem łóżko, po czym dołączyłem do niego.
W sumie tamtej nocy nic między nami się nie wydarzyło.
Selit przecież tak naprawdę nie spał, a ja za to dałem koncert, chrapiąc.
Kiedy się obudziłem, dostrzegłem, że Selita nie ma w pokoju, więc postanowiłem założyć ubranie i wyjść go poszukać. Dziewczyny chyba jeszcze twardo spały, bo w domu panowała zupełna cisza. Postanowiłem wyjść przed dom, ale nie znalazłem tam męża. Dopiero kiedy wyszedłem na taras, dostrzegłem postać stojącą na pomoście i udałem się w danym kierunku.
Dochodząc na pomost, Selit się odwrócił, a ja powiedziałem:

- Piękny widok, co nie?
- Wiesz, tak szczerze, to brakuje mi Planety Trzech Słońc.
- Tak, Planeta Trzech Słońc ma wyjątkową energię.
- Tutaj jest pięknie, a zarazem czuje, jakby było tu znacznie więcej istot.
- Na pewno jest tu dużo zwierząt, przecież jesteśmy w lesie.
- Tak wiem, ale chyba widziałem coś dziwnego.
- Coś dziwnego?
- Nie znam określenia, ale to coś było białe i miało coś na głowie.
- Nic mi nie przychodzi do głowy.
- To miejsce nie jest zwykłym światem ludzi.
- No pewnie, że nie jest… W końcu mieszka tu Nicole.

Wtedy nie wiedziałem, o co chodzi do końca Selitowi i co widział. Fakt, miejsce było swego rodzaju magiczne i działy się różne rzeczy ze słońcem, jednak to nie zmieniło faktu, aby wykorzystać moment i pocałować Selita.
Kiedy ten odwzajemnił pocałunek, usłyszeliśmy Nicole stojącą na tarasie, ubraną w fioletowym szlafroku, która zapytała się nas, czy chcemy kawę. Udaliśmy się w jej kierunku, po czym weszliśmy do środka, udając się do kuchni, w której siedziała ziewająca Birgitte.
Przywitaliśmy się z kobietą, po czym usiedliśmy przy stole, czekając na świeżą kawę, którą specjalnie dla nas przygotowała Nicole.
Moment kawy był spokojny, a Birgitte po wypiciu kilku łyków postanowiła wziąć prysznic, aby się rozbudzić, a ja wraz z Selitem postanowiliśmy pochodzić po okolicy.

Selit nie pija kawy, a ja podobnie jak Birgitte, wypiłem tylko kilka łyków… Coś się chyba zmieniło, bo odczułem, że kawa ostatnio smakuje, jak z kuwety kota. Dokładniej mówiąc, tak jakby kot tam nasikał… W sumie, to mi się przypomniało o tym, iż nawet nie wypiłem kawy, którą postawiła mi Birgitte… Może po prostu z niej wyrosłem?

Wracając do spaceru z Selitem, to był to przyjemny poranek. Mój mąż trochę był zdziwiony, że chodzę na bosaka, ale dla mnie było to cudowne doświadczenie i bardziej naturalne. W sumie to nawet na Lerthimeln chodziłem na bosaka i to wypomniał mi Selit.
Dla mnie osobiście to było zdrowsze dla stópek. Po pierwsze, jak mówiła Nicole, od butów bolą nogi, a po drugie nogi się nie pociły i skóra była znacznie gładsza. Fakt, iż mieliśmy biegacze, ale one były bardziej do chodzenia po Omedze, czy też po miejscach tak, jak betonowe drogi. W sumie to patrząc na wcześniejsze doświadczenia z miastem, to nasze buty zdały egzamin, choć nie ukrywam, że ta bieganina po mieście była bardzo męcząca. W owym lesie panował spokój i cisza. Byliśmy z dala od drogi, którą jeździły samochody i był to wspaniały przykład, jak można się dobrze czuć poza betonowymi ścianami i drogami, jakie są w miastach. Odnośnie do miast pojawiła się myśl, że ludźmi, żyjących w miastach, jest dużo łatwiej manipulować i się nimi bawić. Tak, jak odbyło się to w naszym przypadku, czuliśmy się z Selitem zdezorientowani, a nawet przytłoczeni, co sprawiało poczucie zmęczenia.
To była istotna kwestia, abym mógł zrozumieć swoją drogę, ponieważ urodziłem się w wielkim mieście i zawsze czułem się tam źle, jak również długo spałem.
Może ludzie są przyzwyczajeni do tego, ale pamiętam, że kiedy wracaliśmy z rodzicami do Warszawy, pojawiał się ogromny smród spalin i uczucie senności. Zazwyczaj jadąc na tylnym siedzeniu, zasypiałem ze zmęczenia, zanim dojechaliśmy na miejsce.

Życie z dala od miasta, nawet proste życie, to dobre życie. My w sumie mieliśmy nasz statek, który na chwilę obecną znajdywał się kilkanaście mil od obecnego położenia. Tak jak mówił Selit, bierzemy statek i lecimy, gdzie tylko chcemy… Miał racje, bo naprawdę często nudziły mi się miejsca. Oczywiście najbardziej odpowiednia dla mnie była Planeta Trzech Słońc. To była moja przestrzeń i tam czułem się najlepiej. Na Ziemi czułem się bardziej tak, jak gość, który w dodatku jest nieproszony.

Zmieniając temat, kiedy szedłem tak zamyślony, dostrzegłem przebiegające zwierze i usłyszałem jakby trzaśnięcie gałęzi. Selit się zatrzymał i zwrócił się do mnie, pytając:

- Widziałeś to?
- Co takiego?
- Te zwierze…
- Coś mi mignęło przed oczami, jednak nie zdążyłem się temu przyjrzeć.
- To był ten sam, o którym Ci mówiłem.
- Wiesz… Może to jakiś jeleń albo sarna.
- Tak jak Nicole?
- Możliwe, przecież to jest las...
- Ten był całkowicie biały i miał długi ogon z włosów, a na głowie miał jakby wkręt.
- Wkręt?
- Tak… Takie coś długiego.
- Jedyne zwierze, co mi przychodzi do głowy, to jednorożec, ale przecież one nie istnieją.

Wtedy Selit zwrócił moją uwagę, szturchając mnie przy tym, bym spojrzał się w lewo. Zdębiałem… Najpierw pomyślałem, że był to koń, jednak po chwili dostrzegłem, że na głowie posiada szpiczasty róg. Potrząsnąłem głową i stwierdziłem, że pewnie to jest koń z doczepionym rogiem, który uciekł z jakiegoś planu filmowego.

- Plan filmowy?
- Tak Selit... To jest Ameryka i tu się produkuje filmy.
- Filmy?
- Wiesz… Są aktorzy, kamery i nagrywają w celach rozrywki, różne filmy o różnych treściach i gatunkach.
- Skoro tak mówisz, to może masz rację, jednak wydaje mi się, że on nas obserwuje.
- Jeśli już, to ciebie. Przecież drugi raz go dzisiaj widzisz…
- Właściwie, to trzeci...
- Może mieszka gdzieś obok albo to jest narzeczony Nicole.
- Mówisz, że to jej partner?
- Wiesz, w sumie ona tak bardzo chciała się zakochać, to dlaczego nie?
- Mówimy o tej Nicole?
- Tak, a znasz ich więcej?
- No nie, ale wydaje mi się, że Nicole to bardziej jest w stronę Birgitte.
- Że one niby razem?
- Tak samo, jak my…
- Nie zauważyłem, może z wyjątkiem tego, że coś między nimi zaiskrzyło…
- Między nami też tak było…
- Pamiętam naszą pierwszą noc na Planecie Trzech Słońc.
- Alex, zauważyłeś, że twoja pamięć wróciła?
- Co masz na myśli?
- Zazwyczaj wszystko zapominasz, a odkąd tu jesteśmy, to wydaje się, że pamiętasz dużo rzeczy.
- Wiesz, może to ten ból głowy mi poukładał klepki…
- To coś więcej Alex…

Kiedy zwierzę ponownie zniknęło nam z oczu, postanowiliśmy ruszyć dalej przed siebie. Ptaki sobie ćwierkały, a my dotarliśmy do łąki…

- Wiesz Selit?
- Co takiego?
- Oddaliliśmy się trochę od domu Nicole i nie do końca pamiętam drogi z powrotem.
- Spokojnie, damy sobie radę.
- No tak, wrócimy tą samą drogą.
- No widzisz…
- Wiem Selit… Czasami panikuje.
- I się śpieszysz.
- Co jeszcze według ciebie robię nie tak?
- Dla mnie zawsze wszystko robisz tak...
- No ale wiesz… Chciałbym wiedzieć, jeśli robię coś, co Ci przeszkadza, bo jak mi powiesz, to popracuje nad tym.
- Czasami dużo mówisz i nie rozumiem wszystkiego, ale dla mnie to nie ma znaczenia.
- A co ma Selit? Powiedz...
- Zobacz tam.
- Zobacz tam? Czyli to ma dla ciebie znaczenie?
- Nie o tym mówię…
- A o czym?
- No zobacz tam.

Wtedy Selit delikatnie chwycił i odwrócił moją głowę, gdzie tam dostrzegliśmy tego samego konia, którego widzieliśmy wcześniej. Wydawać się mogło, iż owe zwierze nas nie widzi i wtedy stało się coś, czego nie umieliśmy do końca zrozumieć.
Ów koń przemienił się w chłopca, który wyglądał na 13, może maksymalnie na 14 lat. Nie umiałem się powstrzymać i wyskakując z krzaków, machając przy tym swoją ręką, powiedziałem na głos: Witaj!
Wtedy młodzieniec, zobaczywszy nas, zaczął uciekać. Chyba go wystraszyłem, jednak ten chwilę później obejrzał się za siebie i zobaczył, że go nie gonimy, po czym krzyknął z oddali w naszym kierunku.

- Jesteście z policji, czy z domu opieki?
- Żadne z tych... - powiedział Selit
- Więc skąd jesteście?

Wtedy ja pokazałem palcem na niebo, a chłopiec kontynuował, powoli podchodząc w naszą stronę.

- Nie widziałem was tu wcześniej.
- Ponieważ jesteśmy tu gościnnie.
- Jak się nazywacie?
- Jestem Selit, a to jest Alex.
- I przybyliście stamtąd? - mówiąc to, chłopiec spojrzał się w niebo
- Dokładniej, to z przyszłości…
- I mnie szukacie?
- Właściwie, to dopiero dowiedzieliśmy się o twoim istnieniu.
- Macie dziwne ubrania.
- To są ubrania naszej załogi.
- Czyli jest was więcej?
- Tak, ale nie na Ziemi.
- Przybyliście tu zaatakować Ziemię?
- Nie…
- Więc co tu robicie?

Co za wścibski smarkacz… - pomyślałem, jednak Selit dalej prowadził z nim dyskusje, a ja się uśmiechałem.

- Przybyłem tu na spotkanie z rodzicami.
- Twoi rodzice pochodzą z Ziemi?
- Tak…
- Moi nie żyją…
- Alex, co się mówi w takich sytuacjach? - zapytał się mnie Selit
- Współczuje, czy coś takiego… - odpowiedziałem
- Współczuje Ci, czy coś takiego... - powiedział Selit do chłopca
- Jesteście dziwni…
- Wolę określenie goście.
- Przecież twoi rodzice mieszkają tu na Ziemi.
- Tak, ale dopiero niedawno się dowiedziałem o ich istnieniu.
- Czyli też jesteś z domu dziecka?
- Z jakiego domu?

Wtedy młodzieniec podszedł do nas jeszcze bliżej i zaczął się nam przyglądać. Po rozmowie zacząłem podejrzewać, że chłopak uciekł z domu dziecka… Dlatego postanowiłem z nim porozmawiać, podając mu przy tym swoją rękę.

- Jestem Alex.
- A ja Christofer, ale możecie mówić do mnie Chris.
- Witaj Chris… - przywitał się Selit
- Więc mieszkasz gdzieś w okolicy? - zapytałem
- Właściwie… To nie wasza sprawa.
- Masz racje, nie nasza.

Po tych słowach wraz z Selitem odwróciliśmy się od chłopca, po czym zaczęliśmy iść w kierunku domu Nicole, gdy nagle Chris zapytał się nas:

- Co już idziecie?
- Wiesz, nie chcemy Ci przeszkadzać. - odpowiedział Selit
- Jesteście naprawdę dziwni...
- Wiemy, już nam to mówiłeś.
- No ale wy naprawdę pochodzicie stamtąd? - powiedziawszy to chłopiec wskazał na niebo
- Tak, dokładniej to z odległej przyszłości.
- Podróżujecie statkiem kosmicznym?
- Tak, oczywiście.
- Więc gdzie jest wasz statek?
- Kilkanaście mil stąd.
- Oszukujecie mnie! Chcę go zobaczyć!
- Wiesz, przybyliśmy tutaj piechotą.
- Więc nie macie statku?
- Mamy ich nawet kilkaset.
- Ta jasne...
- Posłuchaj… Powiem to tak, jak jest... Przybyliśmy tutaj statkiem, który jest ukryty w lesie obok najbliższego miasta nad rzeką.
- Wiem, gdzie to jest.
- My również…
- Chyba… - wtrąciłem
- No tak… Ściemniacie, jak inni dorośli.

Wtedy Selit wyciągnął komunikator i pokazał chłopcu, mówiąc do niego, że jeśli chce dowodu na to, że pochodzimy z dalekiej przyszłości, to on pokaże mu zapisy map i planet. Chłopiec był zaciekawiony i przyglądał się komunikatorowi, po czym stwierdził, że i tak jesteśmy dziwni, ale ogólnie możemy być. Cokolwiek to miało znaczyć...
W pewnym momencie zapytałem się ponownie o to, gdzie mieszka, ale również zaznaczyłem, aby tym razem był z nami szczery.

- W porządku… Uciekłem z domu dziecka.
- Czyli mały uciekinier. - stwierdziłem
- Nie wydacie mnie?
- No co ty, przecież to twoje życie, prawda?
- No tak, masz racje...
- Więc mieszkasz w lesie?
- Tymczasowo...
- Może masz ochotę odwiedzić nasze nowe znajome?
- Mówisz o tej, co mieszka w tym domu nad jeziorem?
- Tak, właśnie o tej.
- Ona jest dość dziwna.
- Czy wszyscy są dla ciebie dziwni?
- Ponieważ nie ufam dorosłym… Wydaje im się, że wiedzą co dla dzieci jest lepsze, a tak naprawdę je krzywdzą.

I tu chłopiec miał rację, ponieważ sam doświadczyłem okrutności dorosłych i przemocy rodziców, którzy mnie karali i zmuszali do robienia rzeczy, na które nie miałem ochoty. Podziwiałem tego chłopca za odwagę i ucieczkę, może gdybym był bardziej świadomy, to też bym uciekł rodzicom i zamieszkałbym sobie w lesie.
Dość dziwnym trafem polubiłem Chrisa i wraz z Selitem namówiliśmy go na mały spacer w kierunku domu Nicole.

.



.

Pobierz pliki