5


Opuszczające pojazd istoty wyglądały na zadowolone, nawet słychać było, jakby sobie żartowali, a nawet się lekko głupkowato śmiali. Nie miałem siły, aby się ukryć i siedziałem skulony, trzymając w rękach mój pamiętnik, mając nadzieje, że owe istoty mnie nie dostrzegą. Jednak moment później podeszła do mnie ekipa, składająca się z 6 różnie wyglądających, dość nietypowych istot. Kiedy zbliżyli się do mnie, spojrzałem nieśmiało w górę i poczułem się osaczony. Jeden z nich wyglądający jak człowiek, przybliżył się i zapytał o to, kim jestem. Ja lekko zdenerwowany, zajrzałem do pamiętnika, a ten ponaglił, ponownie pytając.

- Mowę Ci odjęło? Zapytałem się, kim jesteś?
- Już chwilka, zaraz sprawdzę.

Wtedy to też nastąpił śmiech. Jeden z dobrze zbudowanych kolesi pokazując swój sztylet, powiedział, że skoro nie wiem, kim jestem, to trzeba mi przypomnieć. I wtedy znów nieznajome postacie zaczęły się śmiać. Ja w międzyczasie wyczytałem swoje imię i powiedziałem nie śmiało.

- Jestem Alex.
- Jaki Alex? - powiedział gryzoń, po czym znów nastąpił śmiech
- …Jestem Alex z Ziemi.

Wtedy, mężczyzna przypominający człowieka, zapytał się o to, z jakiego kraju na Ziemi jestem, ale ja nie umiałem mu odpowiedzieć… Chwilę po tym dobrze zbudowana postać, która była w samych spodniach, wyrwała mi z ręki pamiętnik i rzuciła nim kilkanaście metrów, a sam pamiętnik praktycznie wylądował w wodzie.

- Proszę, tylko nie mój pamiętnik.
- Gadaj, kim jesteś, a jak nie to ten koleś przypomni Ci!

Spojrzałem się na kolejnego osobnika, wyglądał również jak człowiek, tyle że miał czerwoną pelerynę, a w rękach trzymał dwa srebrne młoty. Kiedy już dobrze zbudowany koleś, który miał jakby tatuaże na ciele chciał mnie uderzyć, jego rękę chwyciła kobieta, która miała czarne oczy, a na jej głowie były czułki przypominające te, które mają ślimaki. Owa postać powiedziała do szukającego zaczepki, aby pozwolił jej mnie dotknąć. Kiedy istota wyraziła zgodę, ta podeszła do mnie przyglądając się mi w dość wyjątkowy sposób i zapytała się, o to, czy może mnie dotknąć. Nie wiedziałem, co się dzieje, ale się zgodziłem.

W zapisie z komunikatora odkryłem rozmowę owych postaci. Kiedy kobieta próbowała mnie dotknąć, koleś o imieniu Drax, zapytał się o to, czy może już mnie walnąć, na co kobieta poprosiła go o cierpliwość i tuż chwilę później chyba mnie dotknęła, bo następnie nastąpiła cisza, za nim owa postać przemówiła.

- Czuje potężny ból, a zarazem tyle miłości… Jeszcze nigdy czegoś podobnego nie czułam.
- To mogę go już walnąć?
- To tykająca bomba Drax...
- Znaczy, że on zaraz wybuchnie? Dla mnie jeszcze lepiej…
- Nie, on nosi w sobie potężną energię, jakiej nie ma w całej kreacji.
- Raczej wygląda, jakby miał się zaraz rozpłakać.

I wtedy znów usłyszałem śmiech grupy. Jednak chwilę później, owa kobieta powiedziała jedno słowo: Śpij.
Wtedy niezadowolony mężczyzna stwierdził, że kobieta pozbawiła go możliwości walnięcia mnie.

- Drax, czuje, że to istnienie musi być bardziej chronione niż któreś z nas.
- Mantis, nie przesadzaj, to zwykły człowiek.
- Mylisz się, on jest bardzo potężny.

Wtedy inny głos powiedział, że potężny czy nie, to i tak idą rozejrzeć się po planecie i znaleźć jakieś gniazdo. Następnie słyszałem tylko, jak owe postacie odchodzą, a chwile potem z ich rozmowy nie mogłem już nic usłyszeć. Najwyraźniej znajdywali się zbyt daleko od mojego komunikatora.

Obudziłem się jakby bardziej wypoczęty. Była noc i w powietrzu unosił się zapach palonego drewna. Powoli wstałem i rozejrzałem się po okolicy.
Gdzieś w oddali zobaczyłem, jakby ogień i postanowiłem udać się w tamtym kierunku.
Nim to zrobiłem, w głowie zobaczyłem pamiętnik, schyliłem się po torbę, w której była latarka i poczułem silny przeszywający ból, lecz pomimo tego uczucia wziąłem do ręki latarkę i zacząłem rozglądać się po okolicy.
Powoli, lekko płaczliwie, doszedłem nad brzeg wodospadu i na niewielkim skrawku plaży dostrzegłem mój pamiętnik. Schyliłem się po niego i znów pojawił się ten ból na ciele. Schylając się, chciałem płakać, lecz pomimo nasilającego się bólu, chwyciłem mój skarb i powoli schowałem go do torby. Czułem, że ten pamiętnik jest dla mnie ważny, jednak nie miałem sił, by do niego zajrzeć. Już chciałem usiąść na piasku, kiedy usłyszałem, jakby z echem odbijający się śmiech, który dochodził z miejsca, gdzie znajdywała się pomarańczowa łuna. Poczułem, że muszę się tam udać i bardzo powoli ruszyłem w owym kierunku.

Podchodząc bliżej, zobaczyłem kilka istot siedzących wokół ogniska oraz zwierzę opowiadające jakieś przygody, w których był. Zdziwiłem się, bo pierwszy raz w życiu widziałem gadającego futrzaka.

Nieoczekiwanie dostrzegł mnie muskularny mężczyzna jakby z tatuażami na całym ciele i spojrzał się na mnie tak, jakby mnie nie lubił, a tuż chwilę po tym podeszła dziwna kobieta z czułkami na czole mówiąc, abym się do nich przyłączył. Niechętnie ruszyłem w kierunku ogniska. Wtedy to jeden człowiek podszedł do mnie, informując, iż nazywa się Star-Lord, po czym klepnął mnie po plecach. Ból, jaki odczułem, był ogromny, oznajmiłem to, lekko krzycząc i zginając się przy tym. Jakieś zwierzątko powiedziało ludzkim głosem, że jestem bardzo delikatny i praktycznie wszyscy zaczęli się śmiać, oprócz owej kobiety z czułkami, która zaproponowała, abym zdjął koszule. Kiedy to zrobiłem, Star-Lord zobaczył i oznajmił, że mam duże rany, jakbym był podrapany i pewnie byłem w jakieś walce. Natomiast kobieta zaproponowała mi pomoc w uśmierzaniu mojego bólu. Kiedy mnie dotykała, czułem, jakby współdzieliła ze mną wszystko to, co czułem, a chwilę później mój ból zniknął, po czym istota upadła nieprzytomna.

Wtedy wytatuowany mężczyzna podszedł do mnie ze sztyletem, mówiąc:

- Coś ty jej zrobił?!
- Ja nic nie zrobiłem, ona mnie tylko dotknęła…
- Chciałeś ją zabić!
- To nie tak!
- Ja już Ci pokaże!

Wtedy dosłownie znikąd pojawiła się kobieta o zielonej karnacji skóry oznajmująca, iż Mantis nic nie będzie.
Dosłownie chwilę potem, praktycznie cała załoga powiedziała w tym samym momencie: Gemora!

Koleś, który przedstawił się jako Star-Lord podszedł jakby zszokowany do niej. Wyglądał też, jakby był w niej zakochany, lecz kobieta nie do końca odwzajemniła jego spojrzenie. Następnie podszedł do owej kobiety zwierzak i powiedział:

- Gemora, dobrze Cię widzieć, co tu robisz?
- Musiałam was odnaleźć.
- Coś się stało?
- Rzeź demonów niszczy planetę po planecie i jest ich zbyt ogromna liczba, abyśmy dali sobie radę.
- My jesteśmy tu w podobnej sprawie i oczywiście Ci pomożemy.
- Cieszy mnie to.

Chwile później Mantis odzyskała przytomność i wszyscy zasiedliśmy przy ognisku.
Ja tego wieczoru czułem się bardzo klarownie i nie odczuwałem żadnego bólu. Istoty przedstawiły się mi.

- Już się przedstawiałem, ale przypomnę, jestem Star-Lord… - powiedział człowiek

Następnie kolejni członkowie załogi wymieniali swoje imiona…

- Gemora… - powiedziała zielono skóra kobieta o ciemnych włosach
- Drax… - powiedział, dobrze zbudowany mężczyzna w samych spodniach z jakby z pomarańczowo podobnymi tatuażami na ciele
- Jestem Groot… - powiedziała postać wyglądająca jak młode drzewo
- A ja Rocket… - powiedział gadający futrzak przypominający szopa pracza

Dobrze zbudowany mężczyzna z dwoma młotami przedstawił się jako syn Odyna, Thor i na końcu, ta wspaniała istota z czarnymi oczami i z czułkami na głowie
Mantis.

To zabawne, ale z całej grupy Mantis, była najbardziej interesującą mnie istotą. Polubiłem ją od samego początku i ona chyba mnie też, bo często patrzyliśmy się na siebie i uśmiechaliśmy. Atmosfera przy ognisku wydawała się bardziej rozluźniona. Oczywiście, również oni chcieli wiedzieć o mnie więcej, lecz niestety moja pamięć nie była zbyt dobra.
Kiedy podeszła do mnie istota drzewo podobna powiedziała:

- Ja jestem Groot.
- Ja również cieszę się, że mogę Cię poznać.
- Ja jestem Groot.
- Oczywiście, że tak...

Wtedy załoga się zdziwiła, że rozumiem jego mowę, lecz mimo tego w pewnym momencie powiedziałem nieświadomie:

- Matko sami niedowartościowani egoiści…

Wtedy Rocket powiedział:

- I trafił swój na swego.

Załoga znów zaczęła się śmiać… Ponoć z tego, co opowiadali byli w wielu przygodach i stoczyli wiele walk. W odpowiedzi na pytanie Gemory, co robili na tej planecie, to Thor opowiedział, że wpadli w dziurę czasoprzestrzenną lub też portal, który ich tu ściągnął, w momencie, kiedy toczyli walkę z wielkimi ciemnymi bestiami, które niszczyły planety i wypijały wody znajdujące się na nich.
W niewyjaśniony sposób zacząłem przyglądać się młotom, które stały obok siedzącego Thora. Ten z ironicznym uśmiechem się zapytał, czy chcę wziąć jednego do ręki i go obejrzeć. Załoga znów zaczęła się śmiać, a ja z lekkim zawstydzeniem zgodziłem się na jego propozycje. Podszedłem do jednego z młotów i chwyciłem, unosząc go przy tym do góry. Wszyscy członkowie wyglądali na bardzo zdziwionych.
Sam młot był bardzo lekki i po chwili powiedziałem do właściciela:

- Walczysz, używając takiego tandetnego plastiku?
- Ten młot pochodzi z Nidavellir! - odparł z zaskoczeniem
- A co to takiego jest?
- Serce umierającej gwiazdy.
- Skoro tak mówisz…
- Jakim cudem go podniosłeś?
- Przecież jest lekki jak piórko.
- Jest dobrze wyważony, jeśli już…
- Jak na plastik...

Wtedy mężczyzna wstał i podszedł do mnie, próbując mnie złapać za szyję… Wyglądało to dosłownie, jakby czas się zatrzymał i tylko on i ja się ruszaliśmy.

- Co im zrobiłeś Alex?
- To nie ja.
- Kim ty jesteś?
- Jestem Alex.

Wtedy Thor ponownie chciał mnie chwycić, ale jego ręka jakby stała w miejscu i wyglądało to tak, jakby ktoś ją trzymał.
Kiedy mężczyzna się uspokoił, nagle przemówiłem do niego, mówiąc:

- Pewnego dnia, zostaniesz zmuszony, aby odkryć swoją prawdę i wrócić do Asgardu, do twojej prawdziwej rodziny.
- Moja rodzina nie żyje.
- Mylisz się, twoja rodzina jest wieczna i czeka na ciebie.

Wtedy to ukazał się obraz jego planety, a na niej niezliczona ilość istot pełnych radości ubranych na biało, spacerujących po zielonej łące.
Thor zobaczył członków swojej najbliższej rodziny, a z jego oczu zaczęły płynąć łzy. Tam byli praktycznie wszyscy, których kochał i widok ich szczęśliwych wywołał u niego uczucie chęci powrotu do domu.

- Czy to była prawdziwa wizja?
- Tak, to jest twoja przyszłość, która nadejdzie.
- Jak to możliwe, przecież Asgard został zniszczony?
- Została zniszczona energia starego świata, w którym wyrosłeś. Czyli świat iluzji, który musiał odejść, jednakże za tym hologramem jest Twój prawdziwy dom i pewnego dnia, kiedy już będziesz czuł się gotowy, dołączysz do swojej rodziny.
- To wydaje się niemożliwe.
- A jednak jesteś tu i jest to możliwe.
- Tak, ale kiedy to widzę, to wydaje mi się, że wszystko, co wiem, to jedno wielkie kłamstwo.
- Pewnego dnia odkryjesz swoją drogę i wszystko się zmieni w tobie, jak i dookoła ciebie.

Mężczyzna nie mógł opanować łez i widok obrazu jego rodziny sprawił, że miał ochotę tam się przenieść. Ponownie rozejrzał się dookoła, przyglądając się swoim przyjaciołom, po czym znów spojrzał na wyświetlający się obraz jego rodziny w bieli.

- Thor synu Odyna, twoje miejsce jest w Nowym Asgardzie, zaufaj temu procesowi, a kiedy przyjdzie ten czas, sprowadzisz wraz ze swoją rodziną Światło na tę planetę i tego dnia kreacja się skończy.
- Czyli, ta cała walka jest na nic?
- Wszystko tu jest po coś. To część twojej drogi, którą sam wybrałeś, przychodząc tutaj.
- Widząc te wszystkie obrazy, to moja przyszłość całkowicie odbiega od mojej obecnej drogi.
- Dlatego tymczasowo zasłonię Ci pamięć z tego zdarzenia, abyś użył swojego wolnego wyboru, aby zrobić to, do czego naprawdę zostałeś stworzony i odkrył to, kim naprawdę jesteś.
- To, kim naprawdę jestem? Jestem Bogiem!
- Tak, jak każdy na twojej drodze. Jednym i tym samym.
- Mówiłeś coś o Nowym Asgardzie?
- Ten czas przyjdzie, kochany Thor, jednak to nie będzie Nowy Asgard, którego doświadczysz, ale Nowy Asgard, w którym panuje całkowity pokój i miłość.
- Nie za bardzo rozumiem.
- Kiedy przyjdzie ten czas, zrozumiesz i wrócisz do swojego prawdziwego domu. Koniec Przekazu.
- Koniec jakiego przekazu? Alex, o jakim przekazie ty mówiłeś?
- Ja nic nie mówiłem.
- Jesteś dość dziwny…
- W sumie jestem w dobrym towarzystwie.
- Masz racje… He-he!
- He-he i też jej nie mam.
- Pamiętam, że coś widziałem podczas rozmowy z Tobą, ale już nic nie pamiętam.
- Mnie się często zdarza zapominać.
- Okej, jednak w jakimś stopniu Cię lubię.
- Ja ciebie też Thor… Ja ciebie też.

Wszystko wróciło do normalności i wraz z Thorem wróciliśmy do ogniska i poznałem część historii jego przyjaciół... Thor pochodził z planety Asgard. Rocket zaś pochodził z Halfword, która ponoć znajdywała się w systemie gwiezdnym Kaystone. Mantis prawdopodobnie z alternatywnej rzeczywistości zwanej Ziemia-616. Groot powstał w wyniku eksperymentu, podobnie, jak cywilizacja Rocketa.
Planeta Gemory i Draxa zostały zniszczone przez niejakiego Thanosa i nie było potrzeby wspominać ich nazw. I oczywiście Star-Lord… Jak się okazało, to jego matka pochodziła z Ziemi, z której również i ja pochodziłem, natomiast o swoim ojcu nie chciał nic powiedzieć.

Była z nich zabawna mieszanka, ale mimo to w ich towarzystwie nie do końca czułem się swobodnie. Może było to spowodowane ich żartami, których do końca nie rozumiałem... Może sztylet Draxa, którym mężczyzna wciąż się bawił, działał tak na mnie, nie wspominając już, o tej dziwnej broni, jaką posiadał ten gadający zwierzak. Tylko Mantis miała w sobie coś magicznego i spokojnego.

Nagle z mojej kieszeni wyłonił się dziwny sygnał. Wyciągnąłem szklaną płytkę i zacząłem jej się przyglądać… Wtedy pojawił się kolejny sygnał, a ja się wystraszyłem i wypuściłem z rąk nieznane mi urządzenie.
Wtedy podeszła do mnie Gemora podnosząc płytkę i informując, że jest to nadajnik.

- Pokaże Ci, jak on działa.
- Dobrze, dziękuje.
- Otrzymałeś dwie wiadomości, widzisz? Naciskasz na ten fragment i odsłuchujesz.

Wtedy to nadajnik zaczął jakby szumieć i zaczęły pojawiać się głosy:

- Posłuchaj mnie Astipolisun, ten przebrzydły Alex działa mi na nerwy i za bardzo węszy. Musisz mi pomóc i go stąd zabrać, zanim odkryje prawdę i zrujnuje mój plan.
- Co mam z nim zrobić?
- Co tylko chcesz, możesz się z nim zabawić…
- Zabawić mówisz? Właściwie to, czemu nie, przyda mi się rozrywka.
- Możesz zrobić z nim, co chcesz, tylko tak by zbyt szybko nie wrócił tutaj. Najlepiej by było, jakby wcale nie wrócił.
- To może go zabiorę na randkę?
- Zabieraj go, gdzie chcesz…
- A co za to będę mieć?
- Kiedy pozbędziesz się Alexa, przylecisz po staruchów i zabierzesz ich, aby usługiwali Ci na twojej planecie.
- Na co mi takie staruchy? Żadnego z nich pożytku…
- Tylko oni mogą pomóc twojej matce otworzyć Księgę Wszelkiego Istnienia.
- Aha… To raczej bardziej prezent dla mojej matki niż dla mnie.
- Sam Alex Ci nie wystarczy? Poza tym, jak twoja matka dostanie się do księgi, wtedy będziesz rządził całą kreacją.
- I będę mógł zniszczyć każdą planetę?
- Prawie każdą.
- A tej, na której jesteś?
- Kiedy zabierzesz stąd dziadków, ta planeta sama umrze i już nic, ani nikt nas nie powstrzyma.
- Nudna ta twoja propozycja, ale okej… Jak mi się zechce, to przylecę po Alexa i go zabiorę.
- Wolałbym, żebyś zrobił to jak najszybciej Panie, Alex jest bliski wielkiego odkrycia, a to by było dla nas bardzo niedobre… Kończę, bo ktoś idzie.

Siedziałem bardzo zdziwiony. Ta wiadomość była bardzo dziwna. Gemora postanowiła wysłuchać owej wiadomości jeszcze raz, aby wyłapać pewne informacje. Kobieta wydawała się świadoma bardziej niż ja tego, co się dzieje. Wspomniała coś o przygotowaniu planu odnośnie do demonów, po czym odtworzyła kolejną wiadomość.

- To jest już koniec tego parszywego Alexa! Niebawem otrzyma swój los, a ja nareszcie dokończę swoje dzieło.
- Rozmawiasz sam ze sobą? Jakie to żenujące.
- Kim jesteś?
- Przyjacielem Alexa…
- Alexa tu nie ma…
- Jego przyjaciel tu jest…
- Co z ciebie za potwór! Zostaw mnie!

Wtedy to usłyszeliśmy krztuszący się głos, który powiedział: Hail Hydra, a tuż po tym dźwięk, jakby szlachtowanego zwierzęcia…

Wtedy, to Rocket wtrącił się, mówiąc:

- Alex masz naprawdę nieźle pokręconych przyjaciół.
- Dziękuje...

Po tych słowach załoga zaczęła się śmiać, a następnie usłyszałem:

- Ja jestem Groot.
- Teraz jesteś niemiły… - powiedziałem

Po czym załoga prysnęła jeszcze większym śmiechem. Nadal śmiejący się Thor zwrócił się do mnie, mówiąc:

- Jak będziesz potrzebować więcej pokręconych przyjaciół, to daj znać. He-he!
- Dobrze…
- Wiesz co, wydaje mi się, że jednak masz już ich pod dostatkiem…

No i znów towarzystwo zaczęło się śmiać. Mnie natomiast nie było do śmiechu, ponieważ nie rozumiałem ich żartów tak, jak i wiadomości z komunikatora.
Chwilę później głos w komunikatorze przemówił niespodziewanie, oznajmiając:

- Kapitanie Alex, jeśli odczytasz tę wiadomość to wiedz, że odnalazłem część załogi… Musiałem się pozbyć tego starego trupa, bo on nas wszystkich więził i to dość długo…

Nagle cała załoga zamilkła, jakby była w szoku, a ten moment ciszy wykorzystała Gamora, która powiedziała:

- Thor i reszta, czas się zbierać... Mamy pewną sprawę do załatwienia.

Zaniepokojony Star-Lord powiedział do Gemory:

- Dlaczego w pierwszej kolejności się do mnie nie zwróciłaś? Przecież jesteś moją dziewczyną...
- Raczej chyba Ci się coś przyśniło.
- No ale ja Cię kocham.
- Ruszamy, musimy rozprawić się z tymi demonami.

Kiedy wszyscy się powoli rozchodzili, podszedł do mnie Drax mówiąc, że mylił się, co do mojej osoby i przeprasza za swoje wcześniejsze zachowanie. Ja mu odpowiedziałem, że to nic wielkiego, po czym przyglądałem się nowym przyjaciołom, jak idą w kierunku statku.
Niespodziewanie poczułem ucisk na głowie, jakbym się wyłączył i powiedziałem na głos:

- Peter Jason Quill poczekaj chwilę.

Mężczyzna odwrócił się zdziwiony i zaciekawiony zawrócił podchodząc do mnie, mówiąc:

- Skąd znasz moje prawdziwe imię?
- Powiedzmy, że wiem o tobie wszystko, ale to teraz nie ma znaczenia.
- Kim jesteś?
- Powiedzmy, że tu chodzi o ciebie i o to, kim ty naprawdę jesteś.
- Jestem Star-Lord.
- Tak może i zwiesz się we wszechświatach.
- Czego chcesz ode mnie?
- Przekazać Ci ważną informację.
- W porządku, słucham...
- Twoja podróż poza Ziemią była zaplanowana tak, jak wszyscy twoi przyjaciele, którzy pojawili się na twojej drodze z jakiegoś powodu...   
- Jednak nadejdzie czas, w którym zostaniesz zmuszony wrócić na Ziemię.
- Mogę zapytać się dlaczego?
- Ponieważ twoje miejsce jest w Królestwie Niebieskim, które znajduje się na całej Ziemi.
- To ja mam jakieś królestwo? Świetnie.
- To raczej wspólne Królestwo jednego Boga.
- Ja już nie jestem Bogiem.
- Jesteś, choć nie masz aż tak ogromnej mocy.
- Nie rozumiem...

Wtedy dotknąłem mężczyznę w czoło, a ten zaczął płakać, widząc obrazy, które wychodziły poza obszar jego umysłu. Zostało mu to podobnie jak w przypadku Thora pokazane, Królestwo jednego Ojca, jak również położenie owego mężczyzny w nim. Mężczyzna dalej płakał i próbował walczyć, próbując przy tym odrzucać obrazy, które widział. Jeden z obrazów ukazał mu klarownie, dlaczego nie może być z Gemorą, jednak i te obrazy mu się nie spodobały, ponieważ psuły mu całą jego rzeczywistość.
Dla niego prawdą było, to co widział i doświadczał, jednak jak powiedział głos, który ze mnie wypływał, pewnego dnia będzie musiał zaakceptować fakt, że jego całe życie było tylko snem i będzie musiał powrócić do prawdziwego domu, zanim skończy się całe stworzenie w kreacji.
Kiedy usłyszeliśmy słowa oznajmiające o zakończonym przekazie, mężczyzna jak małe dziecko spojrzał się na mnie ze łzami w oczach i powiedział, że jestem psychiczny, po czym pobiegł w kierunku statku.

Zobaczyłem tylko, jak odlatują, a ja wróciłem na miejsce, zaglądając do komunikatora i przeglądając jeszcze raz ostatnie wiadomości, których nie umiałem zrozumieć. W pewnej chwili odkryłem pewien zapis, który wspominał coś o projekcie Omega, jednak ten zapis i co w nim znalazłem, postanowiłem pozostawić, ponieważ informacje zawarte w zapisie całkowicie rozwaliły mi moją rzeczywistość.

Kolejny zapis.

Siedzę sobie na plaży obok wodospadu. Przyglądam się naturze oraz delektuje szumem wody. Postanowiłem, że spróbuje się umyć, bo czując po zapachu ciała, to dawno się nie odświeżałem. Kiedy doszedłem do wodospadu, okazało się, że woda jest ciepła. Bez wahania wszedłem do niej i zacząłem sobie pływać.
To niesamowite doświadczenie, znajdywać się tak blisko wodospadu i móc delektować się ciepłą wodą…
Ciesząc się tą chwilą, dostrzegłem lądujący statek. Pomyślałem tylko, oby to nie był to Astipolisun, przed którym ostrzegał mnie jeden z opisów, jaki wcześniej wyczytałem w pamiętniku.

.



.

Pobierz pliki