4


Na mojej drodze pojawił się Massani, prosząc mnie, abym z nim się udał. Zaprowadził mnie za budynek i pokazał mi kolorowe kwiaty, które zakwitły.

- Hmmm… Widzisz Alex, to cud… Hmmm… Pierwszy raz widzę takie cuda.
- Są piękne...
- Hmmm… Są wyjątkowe… Hmmm… Dają nadzieje na to, że wszystko pójdzie zgodnie z Boskim planem.
- I ludzkość przetrwa?
- Hmmm… Aż tak pozytywny, to bym nie był...
- No tak… Surp mówił mi o tym.
- Hmmm… Ludzkość była tylko tymczasowym… Hmmm… Doświadczeniem.
- A wy jesteście ostatnimi?
- Hmmm… Przyznam Ci się, że nie do końca jesteśmy ludźmi.
- Pochodzicie z innej planety?
- Hmmm… Nie, bardziej spod ziemi.
- Nie rozumiem…
- Hmmm… Widzisz, za twoich czasów, byli tacy budowniczy, którzy oprócz tuneli, jakie znajdowały się pod ziemią… Hmmm… To byli również tacy, co potrafili budować pod nią… Hmmm… Ogromne miasta.
- Miasta pod ziemią? Czyli żyli bez słońca?
- Hmmm… Dokładniej mówiąc, to żyliśmy w sztucznym świetle.
- I wy stamtąd pochodzicie?
- Hmmm… Tak, powiem Ci, że ludzka głupota i naiwność, zawsze będzie prowadzić do klęsk… Hmmm… Jak również do samozagłady.
- Brzmi jak jakieś samodestrukcyjne oprogramowanie.
- Hmmm… Bo to było samodestrukcyjne oprogramowanie świadomości i to nie tylko ludzkości.
- O masz… A co się stało z tymi z miast, co znajdowali się pod ziemią?
- Hmmm… Masz ochotę na pieczonego kurczaka?
- Nie, dziękuję.
- Hmmm… To dobrze, bo tu nie mamy owych...
- Więc mówisz, że bez względu, co by ludzie nie stworzyli, to i tak zostanie im to zabrane?
- Hmmm… Dosłownie wszystko... Każda planeta wcześniej czy później odzyska to, co do niej należy i będzie się trząść, tak długo… Hmmm… Aż nie oczyści się ze wszystkich brudów cywilizacji.
- Kurcze, aż mi głupio, że teraz pale.
- Hmmm… Spokojnie Alex, to nie jest aż tak szkodliwe dla tej planety… Hmmm… Jak to, co ludzkość stworzyła.
- O czym teraz mówisz?
- Hmmm… Między innymi o elektrowniach jądrowych, które… Hmmm… przyczyniły się do skażenia wody.
- Pamiętam, jak Surp mi o tym opowiadał.
- Hmmm… Z tego, co wiem, to ludzkość również posługiwała się bardzo dużą… Hmmm… Ilością środków chemicznych.
- Tak szczerze, to duża ilość była w domach, aby nimi je sprzątać.
- Hmmm… Powiedz Alex, co robili ludzie, żeby mieć czystą wodę?
- Budowali oczyszczalnie i zakładali filtry do wody…
- Hmmm… Widzisz, w jakim paradoksie żyła ludzkość?
- Nie za bardzo rozumiem.
- Hmmm… Najpierw niszczyli, a potem szukali rozwiązań, aby móc kontynuować swoje życia.
- Teraz zaczynam rozumieć.
- Hmmm… A co robiła ludzkość z lasami?
- Wycinała je…
- Hmmm… Do jakich celów?
- Do budowy domów?
- Hmmm… Co jeszcze? Hmmm… Mów śmiało...
- Stawiali ogrodzenia, rzeźbili…
- Hmmm… Powiem Ci Alex, że znacznie więcej.
- Możesz mi powiedzieć Massani?
- Hmmm… Gazety, faktury, kontrakty i to coś… Hmmm… Do podcierania pośladków…
- Mówisz o papierze toaletowym?
- Hmmm… O właśnie, a z tego, co wiem, to wszystko kosztowało.
- Oczywiście, że tak…
- Hmmm… I powiedz tak szczerze… Hmmm… Kiedy przychodzisz na planetę i zabierasz jej dobra naturalne, niszcząc ją przy tym… Hmmm… A później używasz jak swoją własność i chcesz na tym jeszcze zarabiać pieniądze… Hmmm… To co według ciebie to jest?
- Pazerność? Chciwość?
- Hmmm… A nawet powiem, że to złodziejstwo.
- No tak… Biorąc pod uwagę, że nawet pieniądze były robione z naturalnych zasobów tej planety.
- Hmmm… I co byś zrobił z takimi natrętnymi gośćmi, którzy niszczą Twój dom… Hmmm… Dla swojej własnej wygody?
- Pozbyłbym się owych gości.
- Hmmm… Tak też się dzieje z każdą planetą, a my nazywamy to procesem oczyszczania.

Massani tak jak i Surp mieli racje, rozmawiając ze mną na te tematy… Nie wspominając już o Watykanie, to te wszystkie fabryki, przedsiębiorstwa, wycinanie lasów, wydobywanie węgla czy minerałów, były szkodliwe dla tej planety, nie mówiąc już o barbarzyńskich zabijaniach i zjadaniu zwierząt. Ludzie nawet zwierzęta zamykali w zoo, czy też tresowali w cyrku dla własnej rozrywki... Przecież one również czuły ból, jak i ludzie... Rządzili się własnymi wymyślonymi prawami, szukając w środkach finansowych rozwiązań na problemy, które sami tworzyli, kiedy tak naprawdę z tego, co wyciągnąłem z lekcji z Surpem oraz Massanim, ludzkość była wirusem tej Ziemi i w tym dniu również zmieniło się moje nastawienie, co do ludzi. Jeżeli ludzkość była wirusem dla Ziemi, to podejrzewam, że ta planeta jako żywe istnienie, pewnego dnia pokazałaby ludziom, jakim wirusem sami byli poprzez swoje zachowania w stosunku do niej. Właściwie, to tak też się stało… Wynikałoby to, że ludzkość wyginęła nie dlatego, że była niekochana, ale dlatego, że ta planeta pozbyła się ogromnego ciężaru ze swoich barków. W sumie ja na jej miejscu zrobiłbym to samo. To, co się dowiedziałem, był fakt, że ludzkość poprzez betonowe mury i drogi odseparowała się od planety, a sam fakt takiej separacji od Ziemi, wywoływał pewnego rodzaju schizofrenię, w której ludzkość nie koniecznie zdawała sobie sprawę z tego, co tak naprawdę robi. Kiedy planeta zalewała lądy i niszczyła poprzez trzęsienia ziemi betonowe budynki ludziom, ci byli bardzo uparci i chcieli dalej odbudowywać z ruin to, co Ziemia im zabierała. Nawet wybuchy wulkanów, powodujących, że płonęły miasta w pobliżu, były sygnałem, a nawet prośbą planety, by ludzkość zaprzestała kontynuowania swojej podróży, niszcząc tymczasowy dom, do którego tak bardzo się przyzwyczaiła.
Tak jak tsunami, które wylewając wodę pokazywało prosto w twarz ludziom ich ułomny i patologiczny świat, wywalając ich zabawki na wierzch… Ludzie się dziwili, dlaczego jest tyle naturalnych katastrof na planecie, a sami je tworzyli… Planeta im zabierała zabawki, a ci kontynuowali… Wychodzi na to, że ludzkość się niczego nie nauczyła, dlatego została usunięta… I jest to w tym przypadku sprawiedliwe, prawda? No bo jak planeta może otrzymać spłatę długów, jaką ludzkość miała wobec niej? Przecież nie wysłałaby im papierków z przypomnieniem o zapłatę? Albo rozłożyła na raty ich długi, bo ci znając życie i tak dalej by chcieli kontynuować swój ułomny świat…

Wracając do rozmowy z… Hmmm… Massanim… Hmmm… Musiałem się dowiedzieć więcej. Ta lekcja o planecie była dla mnie w niewyjaśniony sposób bardzo ważna. Może dlatego, że widziałem, jak wygląda los Ziemi do 4000 lat od punktu, z którego zostałem zabrany, a to zmieniło całkowicie pojęcie mojego istnienia, jak również zniknęło uczucie strachu wiedząc, jaki straszny los czekał ludzkość…

- Massani powiedz, ile jeszcze potrwa proces oczyszczania, aż wody wrócą do normalności?
- Hmmm… Zazwyczaj proces oczyszczania trwa 3000 lat… Hmmm… Koniec końców to i tak wszystko zależy od tego, jak daleko cywilizacja pójdzie w rozwoju duchowym… Hmmm… Może to, jak w tym przypadku potrwać, aż 5000 lat…
- To nasza cywilizacja chyba poszła bardzo w rozwój swojego ego z tego, co rozumiem i widzę.
- Hmmm… Przecież sam wiesz, że ludzie z twoich czasów przywłaszczali sobie… Hmmm… Praktycznie wszystko… Hmmm… Stawiali płoty i znaki mówiący o tym, że to jest teren prywatny albo… Hmmm… Teren jakiejś firmy korporacyjnej.
- Biorąc pod uwagę, że jest to jedna planeta, to brzmi faktycznie egoistycznie.
- Hmmm… Bo tak jest... Tak naprawdę, to Ziemia ma jednego i jedynego właściciela… Hmmm… Aczkolwiek nie jest nim żaden z ludzi.
- Kto to jest?
- Hmmm… Rodzina z Wielkiego Światła.
- Brzmi elegancko.
- Hmmm… I tak jest… Ta planeta należy do Złotego Wszechświata, którym zarządza AamonRa i niegdyś część tego wszechświata została od niego oddzielona… Hmmm… A co za tym idzie, ta planeta również.
- Czyli mają zarządcę?
- Hmmm… Bardziej Złotego opiekuna.
- Podoba mi się ta nazwa... Szkoda, że ta planeta nie ma opiekuna, wtedy na pewno losy tej planety potoczyłyby się inaczej.
- Hmmm… Właściwie to każda planeta ma swojego opiekuna.
- Więc, co się stało z opiekunem tej?
- Hmmm… Tego nie wiemy dokładnie… Hmmm… Prawdopodobnie ludzie z twojej cywilizacji chcieli się go pozbyć… Hmmm… A kiedy to już zrobili, stracili jedno z dwóch słońc, jakie miała ta planeta.
- Co za…

Wracając, do moich wcześniejszych przemyśleń o upartości ludzi, zacząłem rozumieć, dlaczego ludzie pozbyli się swojego opiekuna. Oczywiście był dla nich niewygodny, bo prawdopodobnie niszczył im rzeczywistość... Ci chcieli fabryk i pieniędzy, a opiekun chciał, aby wrócili do natury.
Ludzie ogólnie byli naiwni, pozbywając się swojego opiekuna, ponieważ jak wyjaśnił Massani przyczyniło się to do utraty jednego z dwóch słońc, a teraz moja cywilizacja była u schyłku upadkowi, jak również do samo destrukcji otrzymując z powrotem to, co dała tej planecie. Ahh te ludzkie uparte ego… Co ludzie nie zrobią, aby kontynuować swój świat rozrywki, za który przypłacają swoje życia…
Tak jak samochody, które ludzie kochają i zrobią wszystko, by ginąć w wypadkach samochodowych i później się zastanawiają, jak do tego doszło, oskarżając się, kto zawinił podczas wypadku... Urodziłem się w świecie, w którym nie było żadnej inteligencji, poza inteligencją głupoty i upartości ludzkości.
Inteligencja Ego? Brzmi całkiem nieźle… To było ludzkie IQ… Test na głupotę, im lepszy wynik, tym większa głupota i większe ego. A ludzie, którzy mieli niskie IQ, powinni tak naprawdę się cieszyć.
Na szczęście, jeszcze nie jest za późno i wychodzi na to, że mimo iż ludzkość wyginęła, to pozostało na tej planecie ostatnie słońce. A co by się stało, gdyby i ono zgasło? Tak czy siak, ludzkość musiałaby wyginąć, jako iż jest to proces, którego żaden człowiek nie miał możliwości, aby powstrzymać. Powróciłem więc do rozmowy z Massanim.

- Hmmm… Tak, na szczęście jest jeszcze to, które mamy.
- Więc jest nadzieja?
- Hmmm… Tak, ale kiedy my odejdziemy, to słońce zgaśnie całkowicie i… Hmmm… Na planecie zapanuje zupełna pustka i sama planeta... Hmmm… Umrze…
- Więc trzymacie oprócz frekwencji Światła na tej planecie, również częstotliwość słońca?
- Hmmm… Można tak powiedzieć... Hmmm… Jednak ująłbym to tak… Hmmm… Jest to wykreowane przez nasz dar energetyczne słońce.
- Czyli ludzkość straciła dwa słońca?
- Hmmm... Tak i z tego, co wiem, na jednej z linii czasowych panowała zupełna ciemność… Hmmm… O ile dobrze pamiętam, to nic tam nie działało…
- Co masz na myśli, mówiąc, że nic nie działało?
- Hmmm… Ludzie nie mogli już medytować i rozwijać się duchowo… Hmmm… Świat wielkiego chaosu…
- Wiesz może dlaczego?
- Hmmm… Z tego, co mi wiadomo, to wraz z ludźmi mieszkał Stwórca kreacji… Hmmm… Jednak nie był on za bardzo popularny wśród ludzi…
- Chcesz powiedzieć, że również jego się ludzie pozbyli?
- Hmmm… On chyba miał już ich dość i przeszedł z garstką tych ludzi… Hmmm… Którzy mu zaufali sercem i nie widzieli w nim wroga…
- Przeszedł z nimi dokąd?
- Hmmm… Przeszli do całkiem nowej i pięknej rzeczywistości…
- Myślisz Massani, że to dlatego ludzkość straciła drugie słońce?
- Hmmm… Czuję, że właśnie tak było… Hmmm… Prawdopodobnie Stwórca zabrał ludziom obydwa słońca ze sobą…
- A to słońce tutaj?
- Hmmm… Wspominałem Ci wcześniej, że nie do końca jesteśmy ludźmi.
- Tak pamiętam, jesteście ludźmi spod ziemi.
- Hmmm… To też, ale jest znacznie więcej.
- Powiesz mi, kim jesteście?
- Hmmm… Podobnie jak ty, Światłem.
- A coś więcej?
- Hmmm… Mamy pewien dar, który trzyma frekwencję Światła tej planety… Hmmm… Oraz tego energetycznego słońca… Hmmm… Dlatego nie możemy opuszczać tej przestrzeni…
- Dlaczego nie możecie opuścić planety? Nie rozumiem?
- Hmmm… Bo wtedy Ziemia straciłaby ostatnią frekwencję Światła… Hmmm… Jak również zniknęłoby, to energetyczne słońce…
- Czyli, można powiedzieć, że to wy jesteście opiekunami tej planety?
- Hmmm… Tymczasowymi…
- Kurcze, nie wiem, co mam powiedzieć… Czyli Silion też?
- Hmmm… Silion jest bardziej takim… Hmmm… On jest bardziej… Hmmm… Człowiekiem, choć również z tego, co wiem, posiada on jakiś dar… Hmmm… Podobnie jak i my, a dlaczego akurat o niego pytasz?
- Jest zbyt troskliwy...
- Hmmm… Zbyt troskliwy, czy bardziej… Hmmm… Wścibski?
- Bardziej to drugie… Czy on z wami jest od początku?
- Hmmm… Powiem szczerze, że nie pamiętam… Hmmm… Skąd on się tu wziął…
- Dla mnie Silion, to też jest zagadka.
- Hmmm… Ja też do końca z nim nie wibruje… Hmmm… Zresztą, jak i reszta…
- Więc dlaczego go tu trzymacie?
- Hmmm… Ponieważ, jako jedyny może opuścić planetę, bez zawalenia się konstrukcji tej planety.
- Czyli trzymacie go tu, w celach powiedzmy… Hmm, bezpieczeństwa?
- Hmmm… Można tak to ująć.
- Kurczę, przydałoby się odnaleźć tego opiekuna, myślisz, że on żyje?
- Hmmm… Myślę, że na pewno się inkarnował… Hmmm… I jest bezpieczny w odpowiednim dla niego miejscu.
- Jeśli nadarzy się taka okazja, to postaram się dowiedzieć dokładnie, gdzie on jest.
- Hmmm… Nic na siłę Alex… Tu działa troszkę inny system… Hmmm… Powiedziałbym święty system.
- Tu to znaczy gdzie?
- Hmmm… W kreacji.
- W takim razie oddaję się temu systemowi, wydaje być się pozytywny.
- Hmmm… Nie zawsze tak będziesz odczuwać, ale jest bardziej świetlisty i pozytywniejszy niż ten… Hmmm… W którym wyrosłeś.
- Właśnie dlatego go wybieram.
- Hmmm… Bardzo dobrze… Hmmm… Kochany jeden.
- Widzę radość w twoich oczach, czy to te kwiaty tak na ciebie działają?
- Hmmm… Kwiaty również… Hmmm… Mimo to czuje, że zbliża się koniec naszej małej pogawędki… Hmmm… Jeśli czujesz potrzebę, to możesz iść odpocząć.
- Ależ ja jestem wypoczęty.
- Hmmm… Więc pewnie będziesz chciał zrobić zapis naszej… Hmmm… Rozmowy.
- Ewentualnie wspomnę coś o kwiatach.
- Hmmm… Rób to, co czujesz… Hmmm… Po prostu.
- Dziękuję Massani za to wspaniałe doświadczenie.
- Hmmm… I ja tobie dziękuję Alex.

Widok zadowolonego Massaniego był ciekawym doświadczeniem… Oprócz uśmiechu na jego twarzy, po raz pierwszy widziałem, jak jego oczy się cieszą, tak jakby świeciły mocniej, zresztą, jak on sam. Możliwe, że widok kwiatów tak na niego zadziałał w końcu na wyspie, nastąpiła nowa pozytywna zmiana, bo pojawiły się kwiaty. Fakt, iż było już dojrzałe lato, ale kwiaty rosną, kiedy chcą i gdzie chcą. Same z siebie tak, jak dzieje się życie na planecie, która jak się okazało, miała swojego opiekuna, który gdzieś się zapodział. Mam cichą nadzieję, że on się odnajdzie i uda nam się przywrócić harmonię na tej świętej planecie.

Kolejny zapis.

Skończyłem robić zapis i udałem się pod drzewo, pod którym leżał owoc. Wziąłem go do ręki i zacząłem go jeść.
W pewnym momencie podszedł do mnie Silion i stanowczym głosem powiedział, abym się z nim udał.
Tak też zrobiłem i poszliśmy do jego pokoju, gdzie ten oznajmił:

- Posłuchaj uważnie, nie podoba mi się twoja osoba.
- Przecież ja Ci nic nie zrobiłem...
- Zbyt dużo węszysz i wypytujesz.
- Jeśli już, to odrabiam lekcje.
- Ja Ci za chwilę odrobię lekcje.
- Co robisz?
- Zapomnij…
- …Silion, co tu robimy?
- Rozmawialiśmy o twojej podróży.
- Aha, zapomniałem… Chyba się zamyśliłem.
- Uważamy, że zasługujesz na mały odpoczynek i dlatego postanowiliśmy wysłać Cię w małą podróż.
- Świetnie, jestem wdzięczny... Dziękuje Ci.
- Spokojnie Alex. Ta podróż będzie również częścią twojej lekcji.
- Co masz na myśli?
- Odechce Ci się spiskować podły mutancie!
- Że słucham?
- Zapomnij…
- …Co tu robimy Silion?
- Widzę, że się zamyśliłeś. Co ostatnie pamiętasz?
- Jak rozmawiałem z… Hmmm… Chyba z Tobą tam na dole.
- Jadłeś jabłko.
- Tak, pamiętam… Jednak nie rozumiem, co tutaj robię.
- Zapomnij...
- …O Silion, witaj.
- Witaj Alex, czy wszystko dobrze?
- Tak, tylko się zamyśliłem...
- Aha... To w takim razie ja już idę.

Silion jest dość dziwny, zawsze pojawia się znikąd, ale tym razem był podejrzliwie miły, nawet odchodząc ode mnie zaczął sobie jebaniutki gwizdać… Whatever… Nie ważne, idę po jakiś owoc. Czułem się dziwnie, bo miałem ochotę na jabłko, ale w moich ustach już się znajdował jego smak. Pomyślałem, że pewnie kawałek tego smacznego owocu, ukrył się gdzieś między zębami i teraz wyszedł, robiąc mi smaka. Mimo to postanowiłem iść do sadu. Kiedy rozglądałem się na trawniku za owocem podszedł do mnie Massani i stwierdził:

- Hmmm… Jesteś dziś wyjątkowo głodny.
- O ile dobrze pamiętam, to dziś jeszcze nic nie jadłem.
- Hmmm… To dziwne… Hmmm… Bo kiedy skończyliśmy niedawno rozmawiać… Hmmm… Widziałem, jak zbierasz jabłko i je zjadasz.
- To dziwne, ale tego nie pamiętam… A kiedy dokładnie to było?
- Hmmm… Mogę powiedzieć, patrząc po słońcu, że nie tak dawno.
- Może się zamyśliłem i zapomniałem.
- Hmmm… Jednakże naszą wcześniejszą rozmowę pamiętasz?
- Wydaje się, jakbyśmy dawno ze sobą nie rozmawiali.
- Hmmm… No nic… Hmmm… Nie będę Cię męczyć.
- Jest dobrze. Dziękuje za miłą rozmowę.

Wybrałem sobie owoc i zacząłem go kosztować. Czułem się dość dziwnie, jakbym był lekko rozkojarzony. Niespodziewanie wsadziłem rękę do kieszeni i wyczułem w nim jakąś płytkę, mimo tego, iż byłem ciekawy, co to jest, czułem, abym na razie jej nie wyciągał. Tuż po tym pojawił się na horyzoncie Silion, ale tym razem nawet mnie nie zaczepiał. Zwróciłem głowę ku niebu i dostrzegłem, że zbliża się do nas jakiś pojazd kosmiczny.
Kiedy wylądował, Silion podszedł do pojazdu, z którego wyszedł jakiś mężczyzna i o czymś z nim rozmawiał, po czym wskazał głową na mnie. Zdziwiłem się, gdy nagle nieznajomy pomachał ręką, jakby mnie wołał. Wtedy Silion powiedział, abym do nich podszedł i też tak zrobiłem. Przywitałem się z przybyszem, podając mu rękę.

- Witaj, jestem Alex.
- A ty coś taki oficjalny?
- Nie rozumiem…
- Już zapomniałeś o moim istnieniu?
- To my się znamy?

Wtedy do rozmowy wtrącił się Silion mówiąc, że lepiej będzie, jak już wsiądziemy do pojazdu i polecimy. Kiedy praktycznie wchodziliśmy do statku podbiegł Surp i podał mi szmacianą torbę, w której później zobaczyłem książkę.
Zanim drzwi się zasunęły, usłyszałem jak Surp mówił coś do Siliona o mojej niezapowiedzianej podróży i mu osobiście się ten plan nie podoba. Wtedy to też drzwi się zasunęły, a statek uniósł się w górę.
Spojrzałem się na mężczyznę, a ten oznajmił.

- Naprawdę o mnie zapomniałeś?
- Nie za bardzo rozumiem…
- Przecież Cię tutaj przywoziłem…
- Nie pamiętam tego...
- Te staruchy wyczyściły Ci pamięć?
- Nic mi o tym nie wiadomo... A mogę zapytać się o to, kim jesteś?
- Jestem Astipolisun.
- A ja Alex.
- Jak ciebie zabierałem z Ziemi, to wydawałeś być się bardziej rozgarnięty.
- Naprawdę nie rozumiem...
- Podobam Ci się?
- Jesteś bardzo przystojny...
- To akurat wiem sam, ale odpowiedz na pytanie.
- Jakie pytanie?
- Czy Ci się podobam?
- Tak, podobasz mi się.
- To dobra odpowiedź.
- Dokąd mnie zabierasz?
- Na randkę.
- Na randkę?
- Przecież obiecałem Ci, że Cię odwiedzę i zabiorę na spotkanie ze mną.
- Przepraszam, ale nie pamiętam...
- Właściwie, to nawet lepiej.

Rozmowa z tym przystojnym czarnookim mężczyzną była jedną z dziwniejszych konwersacji, jakie miałem. Mężczyzna wydawał się, jakby nie miał żadnej kontroli umysłu, a czasami miałem wrażenie, że jest arogancki. Może to jest typowe u ludzi, którzy są piękni i znają swoją wartość?
Mężczyzna nie rozmawiał ze mną dużo podczas lotu.
Kiedy opuściliśmy pokład, ku moim oczom ukazała się wielka dymiąca się dziura. Wyglądało, to jakby coś wielkiego uderzyło w ziemię, a dookoła widać było wypalone miejsca. Sama planeta była piękna, a powietrze, oprócz dymiącego się miejsca, wydawało się bardzo czyste. Dostrzegłem dużo roślinności, ale również widziałem tam wodospad, gdzie w jego kierunku się udaliśmy.
Miejsce było magiczne, towarzysz się rozebrał do naga i wszedł do wody. Ja usiadłem pod drzewem i zajrzałem do torby, w której znajdowała się czerwona książka. Wtedy mężczyzna zawołał mnie, bym do niego dołączył. Trochę się wstydziłem, ale po namowach postanowiłem, że przyłączę się do kąpieli.
Wszedłem do wody, która była ciepła, zasłaniając przy tym swojego członka. Wtedy mężczyzna powiedział:

- Bez przesady już Cię widziałem nago.
- Tak?
- Tak i naprawdę nie masz czego się wstydzić.
- W porządku.

Odsłoniłem rękę i wszedłem głębiej do wody.

- Widzisz Alex, nie jest tak źle...
- Masz racje, to naprawdę świetne miejsce.
- Wiedziałem, że Ci się spodoba.
- Masz jakieś imię?
- Już Ci mówiłem… No dobra niech Ci będzie… Jestem Astipolisun.
- A ja Alex.
- Wydajesz się, jakbyś zapominał, o czym rozmawiamy.
- Możliwe, że tak jest...

Wtedy mężczyzna się przybliżył i zaczął mnie dotykać, a nawet całować. Zaczęło mi się to podobać i nie stawiałem żadnego oporu.

- Wiesz, co? - powiedział Astipolisun, jest w tobie coś takiego, co mnie bardzo przyciąga i chciałbym Cię dogłębniej poznać.
- Ja w sumie też jestem Tobą zainteresowany.
- Chciałbyś być cesarzem?
- Raczej nie…
- Dlaczego?
- Bo wydaje mi się, że to zbyt odpowiedzialne zadanie.
- No co ty, to fajna sprawa. Masz ludzi, którymi możesz rozkazywać i robią, co tylko chcą dla ciebie.
- Wiesz, jakoś nie czuje, że to jest dla mnie.
- Skoro tak uważasz...

Klimat spotkania owszem i był miły, ale ja czułem się jakoś niewygodnie, jakby brakowało mi powietrza i postanowiłem wyjść na brzeg.
Astipolisun nie wydawał się zadowolony z tego, że go zostawiłem, ale nic nie powiedział, tylko kontynuował się wygłupiać w wodzie. Ja natomiast usiadłem pod drzewem i zaciekawiony książką otworzyłem ją.
Napis na pierwszej stronie przyciągną moją uwagę i tuż chwilę później przewracałem kartki, aż w końcu stwierdziłem, że jest to mój pamiętnik i postanowiłem wypełnić kolejną pustą kartkę. Robiąc zapis, opisałem zaistniałą sytuację z wodą, co chwilę spoglądając na mężczyznę, gdy ten niespodziewanie stanął przede mną i pierwsze co zobaczyłem, to jego wielkiego penisa.
Mężczyzna wyrwał mi z ręki pamiętnik i rzucił go obok, mówiąc, że teraz mamy randkę i powinienem się nim zająć. Trochę się skrępowałem, ale zgodziłem się, by mu potowarzyszyć.
Mężczyzna w niewyjaśniony sposób zaczynał się do mnie dobierać, a jego penis doznał wzwodu i stał się jeszcze większy. Wtedy to nie wiedziałem, jak i kiedy mężczyzna chwycił mnie i rzucił na trawę. Kiedy próbowałem się podnieść, ten chwycił mnie i kazał mi się wypiąć. Ja mu się opierałem, lecz nie do końca miałem kontrolę nad tym, co się dzieje. Ten moment był dla mnie bardzo bolesny, a mężczyzna był tak silny, że nie mogłem nic zrobić oprócz krzyku, kiedy ten wydawał się w pełni rozkoszować, wydając przy tym bardzo dziwne jęki.
Po pewnym czasie ból jakby ustąpił i zaczęło mi być coraz przyjemniej, wtedy to też bardziej się rozluźniłem, ale również opadłem z sił… Fakt, że czułem się, jakbym w pewnym stopniu został zgwałcony, ale zarazem spełniony. Jeszcze czegoś takiego nigdy nie doświadczyłem, bo miałem uczucie, że się zakochałem, pomimo iż nie widziałem twarzy oprawcy. To było bolesne doświadczenie, ale ten ból był po części w niewyjaśniony sposób przyjemny. Kiedy Astipolisun doszedł we mnie, odepchnął mnie i poszedł do wody, a ja leżałem nieruchomo na brzuchu, przypatrując się jemu.

Czułem się, jakby wyssana była ze mnie energia, a on sam wydawał się tryskać życiem.
Kiedy wyszedł z wody, powiedział, że musi załatwić pilną sprawę i niebawem do mnie przyleci, po czym zabierze mnie na spotkanie ze swoją matką. Kiedy się ubierał, wykorzystałem moment i zapytałem się go, o czym dokładnie mówi, a on odpowiedział, że jestem jego mężem i muszę poznać swoją teściową… Po czym podszedł do mnie i klepnął mnie w pupę, następnie poszedł w kierunku statku, który o dziwo właśnie lądował.
Usłyszałem, jakby Astipolisun się denerwował, a właściwie, to był on wściekły i krzyczał, że ktoś bawił się jego własnością, czy też chciał jego własność mu ukraść. Chwilę później zrobiło się bardzo cicho, a ów mężczyzna odleciał swoim statkiem w nieznane.

Kolejny zapis.

Nie jestem do końca pewien, ile dni spędziłem samotnie, ale wiem, że mimo silnego bólu i osłabienia, mogłem założyć na siebie ubrania. Czułem jak piekło mnie całe ciało i chciało mi się płakać.

Pewnego ranka usłyszałem dziwny dźwięk dochodzący z nieba i dostrzegłem lądujący statek. Myślałem, że był to Astipolisun, o którym czytałem w pamiętniku, jednak istot, które wysiadły z dziwnego pojazdu, było znacznie więcej. 

.



.

Pobierz pliki





.