13
Zbyt duża ilość informacji sprawiła, że nie miałem sił, by je ogarnąć... Musiałem to wszystko puścić. Postanowiłem iść do parku, biorąc ze sobą księgę. Położyłem się wygodnie na trawniku, a później ową księgę położyłem obok siebie, wpatrując się w nią. Biała księga wyglądała pięknie na zielonej trawie i w niewyjaśniony sposób jej widok mnie relaksował.
Po dłuższej chwili dostrzegłem list, który wystawał z księgi. Ten sam list, który zobaczyłem pierwszy raz, kiedy księga upadła na trawę na Planecie Trzech Słońc. Na początku myślałem, że jest to zwykła kartka papieru, jednak otwierając go, wyczułem, że materiał, z którego był wykonany ów list, jest dużo twardszy… Kiedy go rozłożyłem, ukazywał mi się złoty napis:
„Tylko ty masz dostęp do tego listu. Żadna istota go nie ujrzy, jak też żadna istota go nie przeczyta. On jest i wyłącznie do ciebie Książę".
Tuż po tym, jak ledwie zdążyłem przeczytać te słowa, ukazał się kolejny tekst: ” Dziękujemy Ci Wielki Książę za nasze ostatnie spotkanie oraz pomoc, jakiej nam udzieliłeś. Twoi przyjaciele z Gwiazd”.
Tylko początek listu za każdym razem, kiedy go otwierałem, był taki sam. Czy on naprawdę był skierowany tylko do mnie? Wydawało mi się to być nielogiczne. Jaki znowu Wielki Książę? Przecież ja nie lubię hierarchii… Z tego, co mówił Manuel o Wakandzie i ich technologii, to nie pasowała ona do listu, który trzymałem w ręku. Był on bardziej magiczny, to wyglądało dosłownie jakby ktoś z drugiej strony, pisał złotym piórem. Chwile później zamknąłem ów list i otworzyłem go ponownie, gdy ten nagle ukazał nową wiadomość: „Niebawem znów się zobaczymy Książę”.
W niewyjaśniony sposób poczułem ulgę, jak też miałem uczucie, że to było powiązane z moimi zniknięciami. Moje ego nie rozumiało wielu rzeczy... Współpraca, jaka panowała między załogą Omegi, wytwarzała u mnie uczucie odtrącenia i wydawała być się zupełnie inna, jak mi się wydawało. Może Sue wcale nie była taka zła… W końcu martwiła się o mnie, jednak, zamiast się obrażać i krzyczeć mogła mi to powiedzieć. Zresztą skoro ja nie pamiętam tych spotkań to, co miałbym odpowiedzieć. Znikałem, bo lubię znikać? Bynajmniej dobrze mi to
wychodziło… Przecież sam nie pamiętałem tego, że wychodzę…
Postanowiłem wrócić i kontynuować oglądanie księgi…
Widok obrazów tego, co robili ludzie z mojej cywilizacji, przeraził mnie. Ludzie nie byli jedynymi istotami z takimi zachowaniami, jednak to oni byli najbliżej znaną mi ziemską rodziną. Czułem niesmak i wstyd, a w niektórych momentach chciałem nawet zwymiotować… Musiałem przerwać oglądanie filmu… Potrzebowałem przerwy. Zdjąłem urządzenie z głowy i wstałem z fotela i kiedy to zrobiłem zobaczyłem jak na pokład Omegi niespodziewanie wszedł Xapitulinus i Selit. Kiedy zobaczyłem ich dwóch razem, poczułem się zmieszany. Obydwoje moich byłych w jednym i tym samym miejscu… Nie wiedziałem, co mam myśleć i wpadłem w panikę.
Zdążyłem się tylko zapytać Selita, czy przyleciał swoim statkiem. Kiedy mężczyzna potwierdził, ruszyłem w kierunku hangaru. Obydwaj mężczyźni ruszyli za mną. Wszedłem na pokład statku, a chwilę później tuż za mną wszedł Selit.
- Selit wiesz, gdzie jest skrytka?
- Skrytka?
- Miejsce, gdzie leży duża paczka... Taki schowek.
- Tutaj.
Poprosiłem mężczyznę, aby otworzył schowek i ujrzałem dużą brązową kopertę. Podszedłem szybko do skrytki i chwyciłem za kopertę. Szybkimi ruchami wyczułem jej zawartość, po czym otworzyłem i zajrzałem do środka. Ucieszyłem się na widok whiskey i papierosów. Potrzebowałem się napić, a paczka na czarną godzinę od Kapitana Antona wydawała się odpowiednią chwilą...
Może czarna godzina nie pasowała do miejsca, w którym nie ma czasu, ale mój umysł pozmieniał parę faktów. Czarna godzina czy czarna dziura nie robiła mi już żadnej różnicy... Ruszyłem do ogrodu znajdującego się na górnej części Omegi mini. Ogród nie był duży i nie było w nim wodospadu, ale za to była fontanna i trawa. Usiadłem wygodnie i na piłem się łyka, po czym zapaliłem papierosa.
Selit i Xapitulinus przyszli za mną. Chcieli ze mną porozmawiać, a ja próbowałem znaleźć tysiące powodów, by tego uniknąć.
- Chłopaki mam teraz przerwę, potrzebuję odpocząć... - pomyślałem i powiedziałem, jednak mężczyźni dalej próbowali ze mną rozmawiać
To było dość uciążliwe słysząc głos Xapilitunusa w głowie i w tym samym momencie, słyszeć głos Selita. Obydwaj mówili, na swój sposób, że jest to ważne. Nic nie jest ważniejsze od mojej przerwy… - pomyślałem, aż w końcu zwróciłem się do nich:
- Uwzięliście się na mnie obydwaj?!
- Alex, chodzi o badania Sue.
- Selit to może poczekać naprawdę... Jesteśmy w czarnej dziurze, tu nie ma czasu.
- Jesteśmy tego świadomi.
- W porządku. Zapalę jeszcze jednego papierosa w ciszy i sam.
- W porządku Alex… W takim razie czekamy na dole.
Kiedy mężczyźni odeszli poczułem, że muszę się napić. Czułem ogromny stres i mętlik w głowie. Widziałem, że rozmowy z nimi nie uniknę i koniec końców będę musiał ich wysłuchać. Choć szczerze powiedziawszy, to chyba drobiazg w porównaniu z tym, co do tej pory widziałem w księdze. Najwidoczniej byłem zamyślony albo się wyłączyłem, bo kiedy się ocknąłem, zawartość butelki zmniejszyła się o połowę. Zapaliłem jeszcze papierosa i postanowiłem wstać. Kiedy dotarło do mnie, że jestem pijany i mam mały problem z utrzymaniem równowagi, zacząłem się śmiać.
Wszystko stało się zabawne, ale tylko do momentu, kiedy mnie zemdliło i zwymiotowałem napojem. Ta część doświadczenia nie należała do najprzyjemniejszych… Postanowiłem wypłukać usta i przemyć twarz w fontannie. To była taka mała kuracja trzeźwiejąca... W pewnej chwili przypomniałem sobie o Selicie i Xapitulinusie, którzy czekali na mnie. Musiałem się napić i zmienić smak w ustach. Kiedy to zrobiłem, powoli zataczając się, ruszyłem do centrum sterowania Omegi. Kiedy doszedłem na miejsce, ujrzałem Alexandra i Laurę, którzy rozmawiali z moimi byłymi i bliźniakami. Kiedy Selit mnie zauważył, zwrócił się do mnie, mówiąc, że mi pokaże, to co chcą nam powiedzieć. Mężczyzna podszedł do komputera i włożył przewodnik. Okazało się, że był to dziennik Sue, a w nim zapisy wszystkich jej eksperymentów. Zapisy kobiety miały zdjęcia. Na jednym ja i Selit, a pod spodem bliźniaki. Chwilę później ujrzałem ponownie swoje zdjęcie i Xapitulisuna, a pod spodem zdjęcie Laury i Alexandra. Chwilę później pojawił się jeszcze jeden zapis, na którym byłem ja, Xapilitunus i Selit. Pod spodem było zdjęcie młodej dziewczynki o imieniu Sarah. Stałem jak zamurowany i nie wiedziałem, co mam powiedzieć.
Selit wykorzystał ten fakt i zaczął mówić:
- Tu jest takich zapisów znacznie więcej, jednak wybrałem te, które wiążą się z nami. Alexander i Laura są dziećmi twoimi i Xapilitunusa, a Simon i Manuel, naszymi.
- A ta dziewczynka Sarah?
- To moja, twoja i Xapilitunusa.
- To znaczy, że Simon i Alexander są braćmi?
- Właśnie.
Spojrzałem się na nich. Czułem, że była to dość krępująca sytuacja. Obydwoje czuli do siebie miłość, nawet mieli mieć dziecko, które urodzić miała im… Laura?
Spojrzałem się na nią i przypomniałem sobie, że była w ciąży. Zapytałem się jej, co się stało z dzieckiem. Kobieta wyjaśniła, że na samym początku jej ciąży nastąpiły komplikacje i poroniła. W zapisach Sue znaleźliśmy informacje na ten temat… Kobieto-klon jakby nie zdawał sobie sprawy, że Alexander, jak i Laura nosili w sobie moje DNA. Dopiero kiedy Laura poroniła, Sue zrobiła badania nienarodzonego płodu i odkryła prawdę… Jednak nikomu z nas jej nie powiedziała… Osobiście czułem, że tu się coś nie zgadzało. Fakt… W pewnym stopniu ulżyło nam, kiedy poznaliśmy prawdę o naszych dzieciakach. Z tej całej sytuacji nieoczekiwanie wytrzeźwiałem i spontanicznie zapytałem się o Sarah… Wtedy Selit mi odpowiedział:
- Właśnie dlatego tutaj jesteśmy Alex. Potrzebujemy pomocy księgi.
- Skąd wiedziałeś o księdze?
- Xapitulinus mi powiedział.
- Jak mnie znaleźliście?
- To było bardzo łatwe… Statek Xapilitunusa ma wbudowany system nawigacyjny.
- Kurcze, przeoczyłem ten fakt, ale mam pytanie, skąd Xapitulinus miał księgę?
Wtedy mężczyzna zwrócił się do mnie i usłyszałem jego głos:
- Pamiętasz, kiedy robiliśmy próbki naszego nasienia?
- Tak?
- To właśnie z tych próbek powstał Alexander.
- Spotkałeś się tam z Sue?
- Tak... Poprosiłem ją o pomoc.
- Alexander urodził się tuż po moim przybyciu na Omegę.
- Zgadza się.
- Jakim cudem?
- Powiedzmy, że zrobiliśmy niewielki przeskok w czasie.
- Czyli do punktu, w którym Selit mnie zabrał z tamtej planety?
- Tak.
- Czyli nie wydawało mi się, że widziałem statek Selita?
- Możliwe.
- W porządku, a skąd miałeś księgę?
- Pamiętasz, jak byliśmy u rady starszych?
- U tej pseudo najwyższej?
- Zgadza się… Wtedy również uciekaliśmy przed ”Oddechem Ducha”.
- Pamiętam… Chyba…
- Zapytałeś się mnie czy mogę zrobić twoją identyczną kopię.
- Coś mi świta… Mów dalej…
- Wtedy polecieliśmy na Niebiańskie Planety.
- Nie… Wtedy odwiozłeś mnie na Planetę Trzech Słońc.
- To było po wizycie na Niebiańskich Planetach.
- Dlaczego tego nie pamiętam?
- Nie mogliśmy tego pamiętać.
- Jednak ty pamiętasz?
- Widziałem to w księdze.
- Widziałeś?
- W porządku… Powiem to tak… Kiedy wydawało Ci się, że mnie zabiłeś ja byłem u Akahline.
- Powiedziała Ci to?
- Zobaczyłem to sam… Po tym zdarzeniu miałem dostęp do części informacji i mogłem zobaczyć, to czego nie widziałem wcześniej.
- Jednak Sarah nie zobaczyłeś.
- Księga z jakiegoś powodu nie mogła mi jej pokazać…
- Muszę zobaczyć tę młodą dziewczynkę.
- Naszą córkę Sarah.
- Niech Ci będzie…
Po raz kolejny użyliśmy zapisów Sue. Kiedy wyświetliło się zdjęcie dziewczynki, zacząłem się jej przyglądać. Jej pyszczek wydawał się znajomy, tak jakbym już ją wcześniej gdzieś widział… Czułem jakby Xapitulinus ją również widział.
- Xapitulinus. Pamiętasz, jak zabrałeś mnie na polowanie?
- Tak.
- Eksperymentatorów też?
- Zgadza się.
- Tam, była mała dziewczynka. Jak ona się nazywała?
- Amelia…
- No właśnie. Wydaje się, jakby była podobna do tej na zdjęciu.
- Masz rację.
- Sprawdzimy to zatem w księdze.
Usiadłem na fotelu, a Simon pomógł mi założyć urządzenie na głowę. Chwilę później podał mi księgę, do której zajrzałem, prosząc o zobaczenie Amelii. Ekran zaczął wyświetlać, to co pokazywała księga. Wszyscy przyglądaliśmy się uważnie.
Widzieliśmy dziewczynkę w pięknym domu w górach. Mieszkała tam z dwoma ojcami i ze swoim starszym bratem… Jednak księga nie pozwoliła zobaczyć nam ich twarzy, jakby były zamazane… Zapaliła mi się czerwona lampka, kiedy przypomniałem sobie, że w podobny zamazany sposób, księga pokazywała tak zwane „życie Sue”. Jednak tu mogliśmy ujrzeć fragmenty z życia Amelii, patrząc przy tym, jak dorasta. Nagle ujrzałem wyraźnie, taki sam pieprzyk na przedramieniu u dziewczynek. Dosłownie… W tym samym miejscu, a to by znaczyło, iż Amelia i Sarah wyglądały zbyt identycznie. Czy to były bliźniaczki?
Chciałem zobaczyć coś więcej. To, co mnie najbardziej zastanawiało, to jak Amelia znalazła się w tym domu. Jednak nie miałem dostępu do tej informacji...
Musiałem zdjąć z głowy urządzenie. Miałem już dość oglądania. Chciałem znów iść do parku i się napić, jednak Selit złapał mnie za rękę i poprosił, bym poczekał. W tym czasie Simon zrobił porównanie obrazów Amelii i Sarah w komputerze. Wynik wskazywał na stuprocentową zgodność. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Nasza wielowymiarowość nie znała granic? Jednak to dopiero mieliśmy odkryć, robiąc cały zapis z księgi.
Musiałem zaakceptować to, że nie podobało mi się oglądanie księgi i tego, co w niej widziałem, jak również jak na to reagowałem. Ta księga pokazywała istoty, nawet jak były nagie. Nie mówiąc już o tym, co z tymi ciałami robili ludzie… Jednak bliźniaki nie dali mi większego wyboru i w pewnym stopniu zmusili mnie do tego, aby nagrać wszystkie życia.
Kiedy usiadłem na fotelu, Simon podłączył do mojej głowy aparaturę, a Manuel podał mi księgę. W pewnym momencie chyba zasnąłem. Nie pamiętałem nic z tego, co się działo podczas całego wyświetlania. Zostałem przebudzony przez silny ucisk w klatce piersiowej. Czułem ogromne wyczerpanie i nie wiedziałem tego, co się ze mną działo. Chwilę później usłyszałem, jakby jakieś szkiełko odbijając się, upadło na podłogę. Księga zsunęła się z moich kolan i spadła. Chciałem wstać z fotela i powoli zsunąłem się z niego, próbując wstać, po czym zrobiłem kilka kroków, upadłem na ziemię i leżałem na niej pewien czas... Uchyliłem lekko oczy i dopiero dostrzegłem, że w pomieszczeniu panował półmrok. Usłyszałem jakiś dźwięk pochodzący z kierunku hangaru i skierowałem tam swój wzrok. Drzwi się rozsunęły i ku moim oczom pojawiły się trzy postacie. Mimo iż moje powieki same się zamykały, próbowałem im się przyjrzeć. Dostrzegłem, że tylko jedna z nich miała cień. Czułem, że usypiam i ostatkiem sił zobaczyłem, że istota z cieniem spojrzała się na mnie, po czym udała się do innej części pokładu. Dwie postacie, które nie miały cienia, szły w moim kierunku. Jeszcze raz uchyliłem swoje oczy i dostrzegłem Astipolisuna i jego matkę. Nie miałem siły walczyć… Istoty wydawały się, że weszły we mnie. Nie czułem bólu ani też strachu. Byłem zbyt zmęczony, by pytać lub walczyć. Chwilę później zacząłem zgrzytać zębami, a moje ciało zaczęło się trząść, jakby było mi zimno i ciepło za jednym razem.
Chwilę później podeszła do mnie postać… To był Xapitulinus, który miał w ręku koc, którym po chwili mnie okrył, po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do statku. Na pokładzie statku było znacznie widniej. Mężczyzna położył mnie delikatnie na podłodze i otulił kocem. Wtedy to znów uchyliłem swoje oczy. Spojrzałem się na Xapitulinusa z lekkim uśmiechem i powiedziałem do niego:
- Wiesz Xapitulinusa, że byliśmy już wszystkim?
- Tak wiem kochany… A teraz odpoczywaj.
- Dobrze...
Dalej było mi zimno, a zarazem ciepło. Statek ruszył i po dłuższej chwili zasnąłem. Obudził mnie szum wody. Dostrzegłem, że znajduje się w kryształowej piramidzie, a chwilę później Xapitulinus przemówił do mnie:
- Proszę, to jest woda, potrzebujesz ją wypić…
Ja podziękowałem i wziąłem naczynie... Kiedy wypiłem zawartość naczynia, mężczyzna poprosił o to, bym wypił jeszcze dwie porcje, po czym kazał mi wypoczywać. Po wypiciu wody rozejrzałem się po piramidzie. Mężczyzna powiedział, że niebawem wróci i chwilę po tych słowach opuścił pomieszczenie.
Położyłem się i powoli zacząłem odpływać, gdy nagle poczułem jakąś istotę za moimi plecami. Otworzyłem jakby ze zdziwienia oczy i poczułem, jak szerokie, a zarazem cienkie macki obejmują mnie. Jedna między nogami, druga za ramię, a trzecia z boku. Wiedziałem, że jest za późno na to, by stawiać jakikolwiek opór... Moje oczy stały się tak wielkie i okrągłe, jak dwie piłeczki od ping-ponga...
Po chwili istota wciągnęła mnie w dół. Czułem się, jakbym był wessany do jej wnętrza, przechodząc przez wiele płaszczyzn, po czym całkowicie straciłem przytomność.
Uczucie, które temu towarzyszyło, porównałbym do wpłynięcia w wielką, wielowymiarową cipę. Kiedy się obudziłem, poczułem się bardziej żywy i nagle jakby wszystko się odtworzyło samo. Poczułem, jak cały system przewodników duchowych się odtworzył, a zarazem wszystko wraz z nim. Usłyszałem imię swojego przewodnika duchowego, ale to imię było mi zupełnie obce… Czułem się dość nietypowo... Jakbym ponownie się narodził, a nawet byłem świadomy tego, że spałem dwie godziny. Umarłem i jestem tu z powrotem? W takim razie
ponownie się w tobie zakochałem, diable. Chwilę później ujrzałem Xapitulinusa, który podszedł do mnie, mówiąc:
- Widzę, że czujesz się znacznie lepiej…
- Tak. Dziękuję za twoje wsparcie.
- To nie było nic wielkiego.
- Dla mnie jesteś bohaterem…
- Dziękuję.
- Czy masz na coś ochotę?
- Tak… Wykąpać się i zmienić ubrania.
Po tych słowach spojrzałem się na podłogę i ujrzałem czarny kryształ, który wyglądem przypominał mój niebiański. Xapitulinus zauważył to i powiedział, że znalazł go blisko fotela w czarnej dziurze. Podniosłem go i objąłem swoimi dłońmi, zamykając przy tym swoje oczy. Chwilę później kryształ stał się jasny, taki jaki był od początku. Mężczyzna patrzył się z lekkim podziwem, jak kryształ został przetransformowany. Powiedziałem do niego, że kiedyś takie kryształy mogliśmy wytworzyć potęgą naszych umysłów… Mężczyzna powiedział tylko: Tak wiem… Po czym pomógł mi podnieść się do pionu i wyprowadził z piramidy w kierunku jeziora.
Chwilę później powiedział, że pójdzie po czyste ubrania, a ja rozebrałem się i wszedłem do wody. Fioletowa woda nie była ani ciepła, ani też zimna, za to również miała dość nietypowy smak… Mówiąc nietypowy smak, to nie wiedziałem, czy była słona, czy słodka. Nie wiedziałem, czy mogę ją połknąć i wyplułem delikatnie. Działanie samej wody miało bardzo rozluźniający efekt dla mojego ciała. Czułem, jak moje mięśnie same się rozluźniają. Dosłownie jakby ktoś je masował… Mówiąc szczerze, to owa woda w jeziorze była jak zaczarowana.
Po skończonej kąpieli stanąłem nago, pozwalając, aby moje ciało się osuszyło. Chwilę później mężczyzna podszedł do mnie, podając mi białe ubranie oraz księgę. Ubrałem się, wziąłem księgę i nieświadomie ruszyłem ku polanie. Czułem, jak swędzi mnie czoło, a kiedy doszedłem w odpowiednie miejsce, położyłem na niebieskiej trawie księgę oraz kryształ, po czym stanąłem dumnie i rozłożyłem ręce. Chwilę później, kryształ uniósł się, a tuż po nim księga. To wyglądało jak świetlisty taniec kreacji otulony biało-złotym Światłem, po czym księga powoli jakby zaczęła wlewać się do środka kryształu, a kiedy rozpłynęła się w nim, kryształ wirując szybko, wleciał do mojego wnętrza. Poczułem spokój, a zarazem radość...
Następnie odwróciłem się i zobaczyłem kilkaset pięknych istot w tym, Laurę, Alexandra wraz z Xapitulinusem na czele. Istoty zbliżyły się do mnie, a ja powiedziałem do nich:
”To w tym miejscu Światło będzie stępować na, tę planetę!
Planeta Ajit, jako pierwsza przejdzie taką transformację i będzie też pierwszą, na którą spłynie moje Światło, a tuż po niej: Sannithas, Asthos, K-Pax, Yavin 4, Alderan, Usthonia, Kertix, Syriusz 1, Akaris, Aakon, Syriusz 2, Zoe, Essassani, Romulus, Llios, Sethalla, Emiros, Eshoss, Rakal, Uraguulin, Aalotiss, Ematas, Xandar, Myran, Onseturnus, Saakar, Asdyer, Utapau, Emas, Nix, Bethaas, Akaris, Luminuss, Azaaris, Valakis, Lhunaar, Risa, Endor, Saldon, X, Selheteesar, Myraanos, Eskhipados, Korbin, Uruhal, Morag, Urania, Marhaal, Vormir, Tatooine, Shaamal, Essto, Pukkhenas, Hala, Maa, Xantoras, Benzar, Kamino, Andromeda, Aaragon, Lihnehe, Tarrehees, Zyriusz 3, Coruscant, Asstaria, Saalha, Sunniturn, Ehhamm, Naboo, Arcturus, Nivar, Qo’nos, Allos, Midgard, Nidawellir, Alfheim, Jötunheim, Helheim, Niflheim, Wanaheim, Muspellheim, Asgard, Iquaar, Mhel, Terra…”
Wymieniałem długo wszystkie planety, jedna po drugiej, w kolejności wibracyjnej, w której będzie stępować Światło, a nazw było tyle, że nie starczyłoby wieczności, by je wymienić w tym zapisie… Kiedy doszedłem do przedostatniej planety, powiedziałem:
”Lerthimeln będzie przedostatnią, a owa Gaja, z której pochodzi Alex, będzie ostatnią, jaka przejdzie tę transformację i stanie się również ostatnią, na którą spłynie moje Światło i tego dnia kreacja się skończy! Żadną planetę, jak i też żadnej istoty nie ominie ten proces i żadne istnienie też nie ucieknie od tego procesu przemiany w Światło! Kochany Świecie Duchowy… Pamiętam również o was! Przecież wiecie, jaka jest bezgraniczna miłość Boga. A wy wszyscy na równi ze mną, którzy wzięliście udział w kreacji, jesteście moimi wielkimi mistrzami… Jednak zanim kreacja się zakończy, reprezentanci każdej cywilizacji, bez względu na wymiar czy odległość mnie odwiedzą na Ziemi, abym osobiście mógł ich pobłogosławić oraz podziękować, za tą ciężką pracę, jaką włożyli podczas współtworzenia.
Obietnicą najwyższego Światła, jaką wam po darowuje, jest to, że wszystko, przez co przeszliście, zostanie zapomniane w Świetle i nigdy przenigdy więcej się to nie powtórzy, ponieważ w Królestwie Jednego Ojca nie ma podziału między Bogiem a Aniołami. Koniec przekazu”.
Po zakończonej transmisji upadłem na kolana, a łzy płynęły tak silnie, że nie mogłem ich powstrzymać. Wydawać się mogło, że płakałem wiele godzin... Czułem tak ogromną miłość, jaka mnie wypełniała od wnętrza.
Kiedy uspokoiłem się podszedł do mnie Xapitulinus, a później każda z tych cudownych istot i każde z nich mnie przytuliło. Tak jak Bóg przytula Boga, a nie dlatego, że wypada. Kiedy przytuliłem się z ostatnią istotą, Xapitulinus podszedł do mnie i powiedział:
- Widzisz Alex... To są nasze dzieci. To, co ludzie widzieli jako złe, chorobę lub niechciane, zostało to uzdrowione w tej rasie.
- To są nasze dzieci?
- Tak…
- Są idealne.
- Mówiłem Ci, że w kreacji wszystko jest chciane.
- A Światło uzdrawia wszystko.
- Dokładnie tak kochany.
- Dlatego Stwórca wybrał właśnie tę rasę jako pierwszą, na którą spłynie jego Światło.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszymy.
- To nie ma znaczenia czy wiem, czy nie. Wystarczy, że słyszę każdą myśl i czuję to samo co wy.
Po dłuższej chwili milczenia Xapitulinus nagle powiedział:
- Alex skoro ma schodzić Światło, to powinniśmy odnaleźć jaskinie stworzenia… Bez niej to się nie skończy, a nikt z nas w kreacji nie wie, gdzie ona jest.
- I też nigdy się nie dowiecie, tak jak też nigdy jej nie znajdziecie.
- Ty wiesz, gdzie ona jest?
- Czy to ma jakieś znaczenie?
- Właściwie to tak.
- Skoro tak… To powiem, że Światło już tam jest.
Po tych słowach Xapitulinus przytulił mnie mocno i powiedział:
- No to teraz lecimy do czarnej dziury.
- Żartujesz!? Ja tam nie chce wracać…
- Tam jest niespodzianka dla ciebie.
- Niespodzianka?
- Przecież lubisz niespodzianki.
- Zgadza się.
- Powiem Ci tak… Bliźniaki czekają na nas.
- Zupełnie o nich zapomniałem…
- Jednak oni o tobie nie…
- Dopiero teraz sobie przypomniałem, że ich tam nie widziałem.
- Bo oni byli ściągnąć Omegę.
- Żartujesz?!!
- No co, nie cieszy Cię to?
- Pewnie, że się cieszę.
.