12



Kiedy dotarliśmy na Omegę, nasze drogi się rozeszły, a ja zawróciłem w szybkim tempie do statku. Tym razem wziąłem statek Jimmiego i wróciłem na Planetę Trzech Słońc. Chwilę po tym, jak wylądowałem pojawił się Xapitulinus. Pobiegłem do niego z radości, że jest i rzuciłem się na niego. W tym samym momencie poczułem ukłucie w klatce piersiowej.
 
Xapitulinus zrobił się purpurowy, a jego twarz wykrzywiła się, po czym upadł nieprzytomny na ziemię. Zobaczyłem, jak z jego boku wypływa krew. Spojrzałem się na swoją klatkę piersiową i ujrzałem Niebiański Kryształ, który świecił zielono-świetlistym kolorem. Chwilę później dostrzegłem białą księgę, która leżała pod plecami Xapitulinusa. Całe to zdarzenie, przebiegało tak szybko… Tak jakbym wiedział, co mam robić. Nie było żadnych pytań… Zawlokłem zwłoki do statku Jimmiego. Ustawiłem kurs w kierunku jednego ze słońc i uruchomiłem nawigator Jimmiego, a swój wrzuciłem do środka tuż przed zasunięciem się drzwi. Jeszcze chwilę patrzyłem się, jak statek leci ku słońcu, a w kolejnym momencie, trzymając Księgę Wszelkiego Istnienia w ręku, wszedłem do statku Xapitulinusa i opuściłem przestrzeń Planety Trzech Słońc. W głowie pojawił się natłok myśli... Jedną z nich było to, że w pewnym stopniu czułem się oszukany.
Xapitulinus obiecał mi oddać mój pamiętnik, jednak przywiózł Księgę Wszelkiego Istnienia. Dlaczego?

Myślałem, że księga wróciła na Niebiańskie Planety i tam już pozostanie na zawsze. Spośród uciążliwych myśli i pytań, czułem, jak wewnętrzny głos mówił mi, że to dobry moment na to, by się zatrzymać i przyjrzeć się bliżej temu, co skrywał statek Xapitulinusa. Może tu znajdę odpowiedzi na moje pytania? - pomyślałem
Wiele razy znajdowałem się na tym statku i nawet nie skupiając się, widziałem, jak Xapitulinus obsługuje maszynę. Zacząłem szukać, widziałem wiele zapisów, ale żadnego z nich nie umiałem odczytać. Nie wiedziałem, czy były to cyfry, czy litery. Spośród wszystkich zapisów, jakie ukrywał komputer pokładowy, znajdowały się również obrazy. Obrazy w formie zdjęć, filmów, a na nich planety oraz mapy. W pewnej chwili dostrzegłem siebie. Można ująć, że w jednym z folderów znajdowały się obrazy przedstawiające mnie oraz zapisy. Widziałem zapisy Kodów DNA i zdjęcia wielu istot. Spośród 33 obrazów, jakie zaliczyłem, dostrzegłem Alexandra i Laurę. Podążając śladem kodów DNA, dotarłem ponownie do obrazów z moim udziałem. Przestraszyłem się, a moje serce biło mocno. Pojawiło się wiele pytań, a spośród wszystkich wyłoniła się twarz Simona. Poczułem, jakby mój syn mnie wołał. Jak szept przedzierający się przez tysiące myśli mówił: „Czarna dziura tato… Czarna dziura”.

Wiedziałem nagle klarownie, że znajdując się w tej sytuacji, nie było powrotu do całego dramatu na Omedze. Droga stała się bardziej klarowna. Muszę wlecieć z powrotem w czarną dziurę… Na pokładzie statku, było wszystko to, co w obecnej sytuacji było mi potrzebne. Informacji o moim pamiętniku nie znalazłem. Nie znalazłem też nic o tym, jakim cudem Księga Wszelkiego Istnienia dostała się w jego ręce. Jednak znajdował się tu zapis drogi do czarnej dziury, a to odkrycie bardzo mnie ucieszyło... Chwilę później obrałem kurs, do miejsca, do którego wcześniej nie chciałem wracać. Po drodze pojawiały się obrazy wspomnień. Zacząłem przyglądać się im z zupełnie innej perspektywy i nim się obejrzałem byłem tuż u celu. Poczułem strach, wiedząc, czym jest powrót w to miejsce. Pojawiły się myśli czy robię właściwie, decydując się na to. I najważniejsze pytanie, które się pojawiło w tamtej chwili–. Czy Simon i Manuel tam są?
Odwagi Alex… - powiedziałem do siebie, po czym kontynuowałem rozmowę ze sobą, próbując się podbudować… Już to raz zrobiłeś. Nie musi być jak wcześniej. Tym razem wiesz, jak to działa i czym, to jest. Zawsze możesz wylecieć, bo przecież wiesz, jak to działa Alex! Trzy głębokie oddechy…

Przełamać strach nie zawsze wydaje się proste, ale tym razem czułem, że to jedyna słuszna droga. Nieoczekiwanie wleciałem do czarnej dziury. Czułem się, jakby ktoś mnie wyłączył i przejął kontrolę nad tym lotem. Kiedy znalazłem się w wirze, wróciłem do siebie. Zdjąłem ubranie i wyłączyłem system magnetyczny, aby swobodnie móc się poruszać po pokładzie.

Czarna dziura nie jest taka czarna jak się wydawać może po nazwie... Ludzie nie wiedzieli do końca, czym one są i jak działają.
W sumie ja też nie bo doświadczyłem tylko jedynie braku czasu w niej. Tu jest dużo świetlistej energii, ale również kolorów, które mieniły się tysiącem barw.

W pewnej chwili poczułem, jak statek w coś uderzył, a tuż chwilę później na ekranie pojawił się Manuel, który poinformował o podłączeniu statku do Omegi i wciągnięciu do jej wnętrza. Opuściłem pokład i zobaczyłem moich synów, którzy przywitali mnie z radością. Chwilę później Manuel zadał pytanie:

- Gdzie jest Xapitulinus?
- To dość długa historia.
- Miał tu z Tobą przylecieć… Masz Księgę Wszelkiego Istnienia?
- Tak mam, o tu jest.
- Tato... Możesz powiedzieć, gdzie jest Xapitulinus?
- Nie żyje…

Bliźniaki zmusiły mnie, bym powiedział, jak to naprawdę było, jednak sam nie umiałem tego wyjaśnić. W pewnym stopniu poczułem się jak morderca… Chwilę później Simon poprosił mnie, bym usiadł na fotelu. Kiedy to zrobiłem, podłączył coś do mojej głowy, a chwilę później podał mi księgę. Na wielkim ekranie pojawił się obraz. Usłyszałem tylko bym pomyślał o Xapitulinusie i nagle pojawił się zapis filmowy z jego życia. Zrobiłem przeskok na ostatnią chwilę, po czym zobaczyłem klarowny obraz.
Był szczęśliwy i trzymał Księgę Wszelkiego Istnienia za plecami. Przy jego wzroście znajdowała się ona na poziomie mojej klatki piersiowej. W momencie, kiedy byłem blisko niego, kryształ się ujawnił i wbił w Xapitulinusa. Jednak jak się okazało przy dokładniejszym obejrzeniu zapisu, to nie była księga, która uaktywniła mój kryształ, ale zielono-świetlisty kamyk, który mężczyzna miał w kieszeni znajdującej się dokładnie w miejscu, gdzie jego rana. Mój kryształ dosłownie wchłonął do środka ów kamyk, a ten nagle zaczął się mienić zieloną aurą. Wpadłem w panikę i powiedziałem do synów:

- Ja naprawdę nie chciałem go zabić!
- Wiemy tato, bądź cierpliwy i pozwól nam zobaczyć ten zapis do końca.
- Już się skończył. On upadł! - wykrzyczałem, zasłaniając przy tym twarz rękoma

Wtedy Simon wziął mnie za rękę i patrząc mi się w oczy, powiedział:

- Tu nikt Cię nie ocenia. Wiem, że to dla ciebie ciężkie doświadczenie… Mimo wszystko pozwól sobie zobaczyć całą treść.
- Simon. Ja wysłałem go na Słońce!
- Więc obejrzymy to razem… Dobrze?
- Zgoda.

Poprosiłem księgę, aby ponownie pokazała zapis.
Widziałem siebie jak wciągam Xapitulinusa na pokład statku Jimmiego i w dodatku mam siłę, by to zrobić. Przecież on był o wiele cięższy niż ja… - pomyślałem

Chwile później zobaczyłem, jak wysyłam statek w kierunku słońca. Nagle statek się zatrzymał, zobaczyłem rękę, a później twarz Xapitulinusa. Byłem w szoku, bo Xapitulinus wiedział, że statek nie należał do niego. Sprawdził, do kogo należały nadajniki i siłą swojej woli zniszczył obydwa, po czym korzystając ze swojego nadajnika, przeprogramował statek i ruszył w innym kierunku.

- Widzisz Tato? On żyje i wygląda na to, że ma się dobrze. - powiedział Manuel

Jeszcze chwilę byłem w szoku... Nie wiedziałem, czy mam się cieszyć, czy bać. Co, jeśli on będzie chciał się na mnie zemścić? - pomyślałem
Chwilę później usłyszałem głos Simona:

- Mówił Ci już, ktoś o tym, że za dużo myślisz?
- Tak… Wasz drugi tata często mi to mówił. On słyszał moje myśli.
- My też to robimy. Widzę, że za nim tęsknisz.
- Mówisz o Selicie?
- Tak.
- Może nie tyle, ile tęsknię, ale nasze ostatnie spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych.
- Wiem tato. Jego odejście było takie nagłe.
- O czym ty mówisz Simon?
- O jego przejściu do innego wymiaru.
- Simon… Selit żyje i ma się w miarę dobrze.
- Przecież widzieliśmy, jak opuszcza ciało fizyczne… W dodatku nas odwiedził.
- Jednak postanowił wrócić do nas… Simon, powiedz mi, proszę, jesteś tutaj, ale co z Alexandrem? Tęsknisz za nim?
- Powiem to tak… Jest coś, co powinieneś wiedzieć o Alexandrze i Laurze.
- Co takiego?
- Alex… Trzymasz w ręku Księgę Wszelkiego Istnienia. Masz dostęp do wszystkich informacji, od samego powstania Stworzenia. Użyjemy jej i wszystkiego się dowiesz. Bo to dla nas wszystkich jest bardzo ważne.
- Masz rację.
- Dlatego jak to się mówi, chill out Alex, bo naprawdę wszystko jest dobrze. Użyjemy księgi i obejrzymy zapisy.
- Simon… Powiedz, co tu tak naprawdę robimy?
- Ja i Manuel pracowaliśmy nad stworzeniem nowej energii, ale nie o tym będziemy rozmawiać.
- Więc o czym?
- Obejrzymy filmy z życia wszystkich istnień.
- To zajęłoby wieczność.
- Tato, tu czas nie istnieje.
- Nie? Ostatnio jak tu byłem, spędziłem chyba ze sto lat, ale nie pamiętam dokładnie tego. Wydaje się to być jakby za mgłą.
- Nie tato... Sprawdziłem zapis z twojego komunikatora, a on nigdy się nie kończy.
- Mówiłeś o tym, ale Sue nie pozwoliła Ci na to.
- Posłuchałem twojej rady.
- Mojej?
- Jeśli czuję, że obrałem dobrą drogę i wiem, że mogę zrobić coś wspaniałego, to nawet Sue mnie nie mogła powstrzymać…
- Mnie również nie. Ostatnio zachowywała się bardzo dziwnie… Wiedziałeś, że była znowu w ciąży?
- Nie... Tego nie wiedziałem, ale tu dowiemy się wszystkiego, co nam potrzebne.
- Bo mamy księgę?
- Księgę i wieczność. Stworzyłem program, który można, jak widzisz podłączyć księgę poprzez ciebie do monitora. Możemy przyjrzeć się każdemu istnieniu, nawet kilka razy.
- Od kogo zaczynamy?
- Sam zdecyduj.
- Simon. Jest kilka istnień, które pragnę zrozumieć.
- Więc wybierz jedno z nich i zaczynamy. Kto Ci pierwszy przychodzi na myśl?
- Selit.
- Więc zaczynamy od Selita.
- Wiesz Simon. Skoro już tu jesteśmy, to czy możemy zacząć od momentu, gdzie wrócił do życia?
- Jesteś pewien, że od tego momentu?
- Tak, po prostu chce zrozumieć...
- Może lepiej zobacz cały, by niczego nie przegapić?
- To zrobię na pewno, ale teraz czuje, że potrzebuje się dowiedzieć, co tam zaszło.
- Więc zaczynamy, tylko podłącze to urządzenie pod ciebie.
- Czy ty będziesz to nagrywał?
- Tak... Chcę nagrać wszystkie życia, jakie kiedykolwiek istniały. Od pierwszego, aż do ostatniego i do tego potrzebuję twojej współpracy.
- Mówisz, jakby to było ważne dla ciebie.
- Bo jest, ale nie tylko dla mnie.
- Dla kogo jeszcze?
- Dla wszystkich istnień w tym i ludzi na Ziemi.
- W porządku Simon… Ufam, że wiesz, co robisz.

Po raz pierwszy w swoim życiu poczułem, że znajduję się w odpowiednim miejscu, w dodatku bez czasu. Czułem, że mogę zrobić coś wielkiego, co mogło wydawać się niemożliwe. To uczucie, które jak błogosławieństwo spłynęło na mnie znienacka i wypełniło mnie spokojem oraz zaufaniem, że droga, w której obecnie się znajdywałem, była właściwą… Pomimo iż do końca mi się nie podobała.

Miejsce, w którym nie ma żadnych tajemnic, ani tematu tabu, w którym nikt nikogo nie ocenia. Czysta obserwacja i z tym nastawieniem poprosiłem księgę o pokazanie mi Selita. Obraz pokazał jego reinkarnację do tego samego ciała. Również mogłem zobaczyć, że podczas tego procesu część jego świadomości nie była podłączona. Jedynie zapis energetyczny jego istoty. Na prośbę Sue, Matthias zabrał ciało Selita do jej laboratorium. Rozebrał go i dotykał w sposób, jaki nie powinien. Bawił się nim w sposób seksualny. W pewnej chwili Selit zaczął się budzić. Matthias przestał i chwilę później do pomieszczenia weszła Sue. Kiedy kobieta dostrzegła, iż Selit powrócił do życia, to z pomocą Matthiasa przewieźli go do innego pomieszczenia... Pomieszczenia, o którym istnieniu nie zdawałem sobie sprawy. Zanim Selit obudził się, Sue zdjęła obrączkę z jego palca i schowała do swojej kieszeni.
Selit był w lekkim szoku, nie wiedząc, co dokładnie się wydarzyło. Nie pamiętał również tego, jak tam się znalazł. Sue opowiedziała mu kilka fragmentów z jego życia, jednak żadna z tych informacji nie była do końca prawdziwa. Selit długi czas spędził w tajnym pomieszczeniu. Sue robiła na nim eksperymenty pod osłoną, że są to rutynowe badania. Pewnego dnia Selit przypomniał sobie kobietę i Sue wykorzystała tę informację. Wmówiła mu, że kobieta nazywa się Angela i obecnie znajduje się na wyprawie badawczej z częścią załogi. Selit był przekonany, że tak właśnie jest… Pewnego dnia Selit postanowił opuścić pomieszczenie i pierwsze co zobaczył, byłem ja. Przypatrywał się mi… Czułem, jakby on mnie czuł. Wtedy pojawiła się Sue i zawróciła go z powrotem do laboratorium. Selit zaczął pytać się o mnie, kim jestem i jaką funkcję pełnię na Omedze. Sue opowiedziała, że jestem podróżnikiem z innego wymiaru, który przybył kapsułą czasu. Wspomniała mu również to, iż jestem lekko niestabilny psychicznie i tylko sprawiam problemy załodze, przy czym wielokrotnie narażałem życie załogi.

Poczułem się, jakby kobieta bardzo mnie nie lubiła...
Sue powiedziała również, że próbowali mnie wsadzić do kapsuły i odesłać z powrotem, ale bezskutecznie, bo wciąż im uciekałem. Widziałem nawet Selita jak na siłę próbował zaciągnąć mnie do kapsuły czasu. Każde spotkanie, włącznie z incydentem pod prysznicem.
Sue stwierdziła jeszcze wiele rzeczy, o których postanowiłem nawet nie wspominać, bo to była czysta manipulacja.
Boże jak łatwo jest manipulować ludźmi… - pomyślałem

Moi synowie widzieli wszystko jednak tak jak oni, tak i ja nie poruszyliśmy tej kwestii. Poczułem, że dobrze jest zobaczyć to wszystko, ponieważ przyszło zrozumienie. To zrozumienie i to uczucie wywołało u mnie spokój, ale tylko na chwile, bo nie wiadomo skąd w mojej głowie powstała idea, którą postanowiłem podzielić się z bliźniakami. Chciałem zrobić Selita Kapitanem. Omega mini miała stałe połączenie z Omegą 1 i 2. System zarządzania potrzebował jedynie mojego nawigatora, którego nie posiadałem.
To nie przeszkadzało, aby Simon zrobił identyczną kopię komunikatora, w którym po podłączeniu do komputera głównego Omegi mogłem zmienić, co tylko chciałem bez potrzeby ujawniania pozycji.

Za pomocą księgi mogliśmy wybrać odpowiedni moment na to, by poinformować Selita o zmianie jego pozycji, tak aby Sue lub Matthias nie byli w jego pobliżu. Kolejna idea, która się pojawiła, to było wysłanie nagrania z księgi o mnie i Selicie. Całej naszej historii od pierwszego spotkania, aż do momentu prysznica. Czułem, że skoro w kreacji nie było tajemnic, to również Selit musi poznać prawdę…

Zobaczyłem zdziwienie na twarzy Selita, który według polecenia komunikatora udał się do pokoju Kapitana. Kiedy podłączył swój komunikator, Simon włączył mu nagranie.

Widziałem jak Selit przygląda się uważnie nagraniu. Widział ostatni zapis z pokładu Jimmyego, który leciał prosto na Słońce, aż do momentu, kiedy zapis ze statku się skończył. Widziałem również jak Selit mi się przyglądał, tak jakby za mną tęsknił… Widziałem nawet, jak delikatnie dotykał ekranu, na którym wyświetlał się film ze mną. Potem pocałował swoje palce, a następnie położył rękę na sercu i powiedział coś, co mnie poniekąd zdziwiło…
”Jesteś mój…”, a chwile później ja powiedziałem mu to samo. Poczułem ogromne ciepło w klatce piersiowej, jakbym poczuł, że się unoszę od ogromu ciepła.

Wtedy do pokoju, w którym siedział Selit wszedł Matthias, który był na zwiadach. Selit wtedy już wiedział, kim naprawdę jest Matthias i bez wahania wstał, chwycił go za szyję i uderzył z całych sił o ścianę. Tę czynność powtórzył kilka razy, aż Matthias upadł zakrwawiony na podłogę, a Selit ze spokojem usiadł i kontynuował film.

Nie umiem tego zrozumieć… Kiedy widziałem wyraźnie wyraz jego twarzy, to czułem też przy tym jego emocje.
Chwilami uczucie połączenia z nim, było tak silne, że widziałem jego oczami. Kiedy pojawiał się ponownie obraz z moim udziałem, Selit wyciągnął rękę w kierunku monitora... Tak jakby mnie dotykał, a ja to czułem. Towarzyszyło temu silne uczucie, że przypomniał sobie to, kim dla niego jestem i iluzja kłamstwa opadła całkowicie…
Przynajmniej tak mi się wydawało…

Selit tak naprawdę nie zabił Matthiasa. Nie można zabić klona, który nie ma duszy, a tak w zasadzie, to było jak połączenie klona i mutanta w jednym. Tak więc kolejna tajemnica Sue wypłynęła na powierzchnię. Selit wyłączył obraz z Matthiasem, który bawił się jego członkiem i zabrał się za zapisy Sue. Przyglądał się zapisom o jej ciąży i zobaczył to, co nosiła w sobie Sue. My dalej z bliźniakami postanowiliśmy zobaczyć, jak doszło do zgonu prawdziwego Matthiasa, lecz żeby to zrobić, musieliśmy troszkę cofnąć się w czasie.

Okazało się, że Sue miała syna, którego trzymała w swoim tajnym laboratorium. Jej synem był ten sam mężczyzna, który był z nami na ekspedycji po Omegę 2, jednak ta ekspedycja i odnalezienie drugiej części platformy nie miała na celu jej odnalezienia. Ona miała swój ukryty cel…
Tak poznaliśmy syna Sue, który umarł dawno temu. Sue stworzyła jego klona, a raczej odtworzyła klono-mutanta z jego ciała…

- Mamo... Dlaczego nie mogę mieć przyjaciół?
- Bo tak postanowiłam. Poza tym nie nazywaj mnie swoją matką! Jeszcze ktoś pozna prawdę…
- Przecież jesteś moją mamą.
- Tak, ale wystarczy, jak będziesz używał mojego imienia.
- Dobrze mamo Sue.
- Mówiłam Ci już! Przestań nazywać mnie mamą, inaczej znów Cię zamknę!
- W porządku Sue. Czyli mnie nie kochasz?
- Oczywiście, że Cię kocham.
- Więc dlaczego mnie tak traktujesz?
- Bo już raz ciebie straciłam i nie pozwolę, aby to się powtórzyło. Rozumiesz to?
- Chyba tak… A dlaczego nie mogę mieć przyjaciół?
- W porządku… Posłuchaj mnie… Zaprzyjaźnisz się z Matthiasem. On zbyt bardzo lubi tego całego Alexa, a ja chcę wiedzieć dlaczego.
- Będę mieć przyjaciela!
- Wystarczy już…
- Dobrze.
- Nie wchodź w dyskusje z Alexem. Pod żadnym pozorem dobrze?
- To co mam robić?
- Tylko go obserwuj.

Sue zaczęła myśleć nad jakimś rozwiązaniem i to wtedy włączyła kamerę i zobaczyła, jak ja się udaje z jakimś listem w kierunku hangaru.

Skoro ten cały książę się mnie nie słucha, to wykorzystamy to dla naszego dobra… - powiedziała kobieta, po czym skontaktowała się z Jerrym i Matthiasem prosząc ich o niezwłoczne przygotowanie się do wyprawy i zjawienie się w jej laboratorium.

Swojemu synowi wstrzyknęła jakiś płyn, który miał wywołać widok aury, taki jaki mieli ludzie. Był to również jeden z jej eksperymentów. Jej nie podobali się Świetliści, a co więcej, chciała mieć nad nimi kontrolę, ale nie wychodziło jej to, mimo jej starań. Sue przygotowała komunikator dla swojego syna, a kiedy zjawili się mężczyźni, wysłała ich do statku, w którym obecnie się znajdywałem, mówiąc, że lecę z nimi. Okazało się, że Sue chciała mieć Matthiasa po swojej stronie, a co za tym idzie, stworzyła grupę, by nie wzbudzać podejrzeń załogi, wykorzystując mój tymczasowy zanik pamięci.

W tym czasie byłem z Matthiasem na wyprawie, kiedy odnaleźliśmy Omegę 2. Kilka dni później Matthias umarł, a raczej tak to wyglądało, bo mężczyzna zmienił tylko swoją częstotliwość i w tej rzeczywistości wyglądało to na jego zgon. Zobaczyłem, że to, co do tej pory uważałem za śmierć, było jednym wielkim kłamstwem… Tuż po tym, jak zobaczyłem Matthiasa umierającego w jednej rzeczywistości i odtworzonego w innej podobnej równoległej rzeczywistości nieskończonego Multiwersum...

Sue za pomocą manipulacji swojego syna, wysłała ich dwóch na wyprawę, na której jej syn wywołał wypadek. Po całym zdarzeniu jej syn poinformował Sue zgodnie z planem, o wypadku ich statku i kobieta się tam udała. Kiedy Matthias został przywieziony na Omegę jeszcze żył i była szansa na jego powrót do zdrowia, jednak to wtedy Sue go udusiła i stworzyła z niego klono-mutanta, którym mogła manipulować. W ten sposób Sue i przywróciła jego ciało do życia, tworząc z niego tak zwaną sztuczną inteligencję…
W kolejnym etapie próbowała wmawiać Matthiasowi, że lubi facetów, pokazując mu przy tym zdjęcia penisów. To było jak pranie mózgu... Matthias taki nie był, ale iż nastąpiła u niego utrata pamięci, to mężczyzna w to uwierzył. Wykorzystał ten fakt z ciekawości, aby zobaczyć penisa Selita. To doprowadziło do tego, że on zaczął się nim bawić i ten fakt, przeoczył Selit. Matthiasowi się to nie podobało i poczuł, że coś się nie zgadza… Matthias jak się okazało, był po mojej stronie, nawet jako klonowaty mutant. Wydawało mi się, że mnie podrywa, ale to nie była prawda. Miał po prostu wyprany mózg, a więc to nie była jego wina.

Odnośnie do Sue, było wiele rzeczy, które postanowiłem obejrzeć. To, co pokazywała księga, wyświetlało się również na monitorze w pokoju Kapitana na Omedze 1.
Selit widział wszystko to, co my, więc zobaczył również to, co kobieta zrobiła z Matthiasem.

Wtedy też poczułem, że to jest koniec z jakimikolwiek tajemnicami oraz koniec eksperymentów Sue. Chwilę później wyświetlił się komunikat wzywający wsparcie z laboratorium Sue, do którego Selit niezwłocznie ruszył.
Kobieta leżała na podłodze, ponieważ zaczął się poród, jednak mój mąż tam nie wszedł. Zasunął szklane drzwi i patrzył przez szybę, jak zakrwawiona kobieta się męczy.
Inni członkowie załogi próbowali pomóc Sue, ale Selit im nie pozwolił, wiedząc już, czym to jest… Wiedział coś, czego w tym momencie my nie wiedzieliśmy.

Jej eksperyment z DNA posunął się za daleko i w swoim łonie nosiła zmutowanego pasożyta, którego obecność podczas porodu wykrył system ostrzegawczy Omegi. Pasożyt, a raczej mazisty czarny potwór, u którego praktycznie nie widać było jego wielkich jasno-szarych oczu. Miał wielkie usta, z których wystawały dość długie i ostre białe kły. Kobieta wiedziała, co w sobie nosi, jednak nie zrobiła nic z tym, narażając na życie członków całej załogi. No ale to ja w jej oczach byłem ten zły…

Drzwi do laboratorium zostały zablokowane. Selit stał i przyglądał się, jak sine ciało kobiety wygina się na wszystkie strony, a jej brzuch pulsował, jakby coś chciało się przedrzeć przez jej skórę. Selit co chwile spoglądał na komunikator, na którym wyświetlały się obrazy. Kobieta, zauważywszy, iż nikt jej nie pomaga, zaczęła krzyczeć, wzywając pomocy, ale nikt nie mógł tego zrobić.

Platforma Omega była zbudowana przez inteligentne istoty, między innymi z Ziemi. Przygotowana na wiele okoliczności i tak jak sytuacja Sue ujawniła kolejną część swoich możliwości. Ściany laboratorium zaczęły się zwężać, a pomieszczenie nagle miało 3 metry długości i szerokości. Z podłogi wysunęły się metalowe ściany, tworząc coś jakby rodzaju skrzyni, a chwilę później wyłoniły się kolejne. Szklane lub też plastikowe ściany przysłoniły się kolejnymi metalowymi ścianami, po czym zobaczyliśmy otwierające się ukryte w jej laboratorium, wrota, które wysunęły skrzynie z pokładu platformy, a sama skrzynia zaczęła lecieć w kierunku Słońca. Cały proces był śledzony na wszystkich monitorach. Właz się zamkną, a puste pomieszczenie zostało odkażone i zamknięte na okres kwarantanny.

Widok cierpiącej Sue wywołał u mnie smutek. Widziałem, jak umiera i chciałem płakać.
Nikt nie powinien cierpieć… - pomyślałem
Wtedy podszedł do mnie Simon, mówiąc:

- Alex… Wiem, jak to dla ciebie wygląda, ale ona nie umiera.
- Jak to nie? Przecież widzę…
- Musisz zaakceptować prawdę.
- Prawdę? Jaką?
- Byłeś przy porodzie Alexandra, prawda?
- No tak.
- Widziałeś, by ją to bolało?
- Nie… O ile pamiętam, to odbyło się to dość szybko i bezboleśnie. Do czego zmierzasz?
- Sue nie jest człowiekiem…
- Wiem, jest „Nowym Ziemianinem”.
- Prawdziwa Sue, zginęła prawdopodobnie podczas kataklizmu na planecie podobnej do owej Ziemi.
- Simon… Wiesz, jak to brzmi?
- Wiem, dlatego posłuchaj uważnie.
- W porządku...
- Podczas podobnego jak na Ziemi kataklizmu zginęło wiele miliardów istnień. Fakt, że był to typowy proces oczyszczania planety.
- Pamiętam, jak to było z Ziemią... Tuż przed kataklizmem ludzie byli zabierani na inne planety.
- Właśnie…
- Do czego zmierzasz Simon? Co chcesz przez to powiedzieć?
- Najbliższe określenie ich to klony, choć nie jest to poprawne słowo. Genetycznie w naszych kodach DNA jest pamięć i tak jak w przypadku  - Sue, kontynuowała ona swoje badania.
- Czyli prawdziwa Sue pracowała w laboratorium?
- Pracowała lub została stworzona w laboratorium… Alex… Tej informacji dowiemy się z księgi.
- Do czego zmierzasz? Przecież was urodziła.
- Nie wiem, czy słyszałeś o eksperymentatorach?
- Tak… Jeśli chodzi o te czarne gady, to pamiętam. Miałem z nimi spotkanie. Ponoć one potrafiły odtworzyć się, nawet z małej ich części. Mieli kody nieśmiertelności zawarte w swojej plazmowej energii.
- To tak Sue tworzy klony! Pracowała długo nad tym, aby klony zachowywały swój naturalny wygląd ludzi oraz świadomość, bez potrzeby przemiany ich w bestie.
- Jakie bestie?
- To są ciemne istoty, które lubią eksperymentować na innych istnieniach. Mają ciemną maź i mogą się odtworzyć, nawet z jednej małej kropli ich mazi. To jest w pewnym stopniu ich system rozmnażania się…
- Eksperymentatorzy z Terry! Chwila Simon… Wy macie w sobie te same kody?
- Zgadza się, ale ona nie przekazała nam swojego DNA.
- Czyli nie jesteście klonami?
- Nie, ale za to mamy w sobie długowieczność.
- Poczekaj… O ile pamiętam, to Laura miała jej DNA.
- Żaden z jej eksperymentów, jakich dokonała, nie miał jej DNA, jak również był bezpłodny.
- Czyli Sue była klonem?
- Zgadza się.
- Mimo wszystko zachowywała się jak człowiek.
- To była pamięć DNA… Dlatego miała cechy ludzkie, ale nie miała duszy. Podobnie jak sam Matthias i jej syn.
- Czyli Selit go nie zabił?
- Nie.
- Poczułem ulgę Simon, ale również zakłopotanie...
- Rozumiem Cię Alex.
- Już wiem, co miał na myśl Jimmy, kiedy mówił, że na Omedze nie wszyscy są ludźmi…
- To wszystko w celu przekazania genów, aby wasza cywilizacja mogła przejść transformację i przestać się starzeć… Podobnie jak nowa energia, nad którą pracowaliśmy wraz z Manuelem. Energia, która ma na celu w bardzo prosty sposób przejść do znacznie lepszego świata… To jak obudzenie się ze snu w całkiem nowej rzeczywistości, ze świadomością tego, iż nigdy nie umieramy…
- Lepszy? To wszystko wydaje się dość dziwne… Jestem w szoku… Powiedz Simon, czy Selit też jest klonem? W końcu Sue go trzymała w laboratorium.
- Lepiej będzie, jak to sprawdzimy za pomocą księgi.
- W porządku Simon.

Zajrzeliśmy do księgi, prosząc o pokazanie nam Selita z momentu, kiedy został potajemnie zabrany przez Sue.
Oglądaliśmy zadziwieni jak Sue manipulowała Selitem.
W jednym z zapisów Sue wmawiała Selitowi poczucie winy, ponieważ kiedyś mu pomogła... Wtedy zaciekawieni poprosiliśmy księgę o pokazanie, w jaki sposób Sue pomogła Selitowi.

Planeta Zoe… To na niej doszło do pierwszego spotkania Sue i Selita. Mój były mąż w tamtym momencie wyglądał na bardzo zagubionego… Chciałem wiedzieć dlaczego i zobaczyliśmy obraz gdzie Selit odkrył, iż jego rodzina używała peruczek. To wtedy mężczyzna doznał szoku, ponieważ wyrósł w świecie kłamstwa i jego cały obraz kochającej rodziny się rozwalił. Selit spędził wiele lat na planecie Zoe, na której odkrył owoc, który w moim świecie zostałby nazwany narkotykiem. Na początku owoc wydawał się wspaniały, rozluźniający, jednak po pewnym czasie spowodował, iż Selit przestał o siebie dbać… Wielokrotnie płakał w samotności, choć jego serce tęskniło za domem i to właśnie wtedy pojawiła się Sue, która zabrała go na Omegę, stawiając go przy tym na nogi. To tak Selit trafił na platformę i był tam znacznie wcześniej niż ja…

Poczułem się oszukany, bo pamiętam jak z Selitem przypadkowo trafiliśmy na Omegę. Okazało się to być nie prawdą… Jako iż byłem bardzo ciekawy Selita, czułem, że mam prawo oglądać jego istnienie, bo był moim mężem.
Kiedy zobaczyłem, że Sue owinęła sobie Selita wokół palca, poczułem, że coś we mnie pękło. W dodatku widzieć ich razem mających seks nie należało do najpsiyjemniejsego doświadczenia… :’(

Jednak musiałem to zaakceptować, bo i tak nie miałem wpływu na to, co się wydarzyło. Mimo iż przerwałem przeglądanie księgi, to w mojej głowie zobaczyłem rozmowę z Selitem o tym, jak mówił, iż kiedyś była w jego życiu kobieta z planety Llios. Jak się później okazało… Była to Sue. Kobieta wcale nie była japonką z Ziemi, ale istotą z planety Llios. Nagle zacząłem opowiadać o tej planecie, dosłownie jakbym już tam był. Ta rasa wyglądała podobnie jak Japończycy na mojej Ziemi i co za tym idzie, bardzo mnie zaciekawiła. Ludzie, choć chodzili tam w białych ubraniach, nie byli wolni. Ich planeta nie miała również wolnej woli i rządził tam system kontroli.

Moi synowie powiedzieli, że opowiadałem to z takim przekonaniem, jakbym naprawdę doświadczył wizyty na niej. Sam nie wiedziałem do końca, skąd pojawiły się te wspomnienia, ale wiedziałem, że wcześniej czy później się tego dowiem. Po tych słowach Manuel zwrócił się do mnie, mówiąc:

- Zaczynam już rozumieć twoje nagłe i częste zniknięcia.
- O czym ty mówisz Manuel?
- Wielokrotnie opuszczałeś Omegę potajemnie. Zostawiałeś swój komunikator w pokoju i znikałeś.
- Nie za bardzo rozumiem?
- Ktoś Ci pomagał i zabierał Cię statkiem.
- Jakim statkiem?
- Z tego, co wiem, był to prawdopodobnie statek Wakandy, który wykrywał system entersatelitarny Omegi.
- Czy ta planeta znajduje się gdzieś blisko Planety Trzech Słońc?
- Wakanda to nie planeta, tylko państwo, które znajduje się na twojej planecie, a raczej znajdywało.
- Poczekaj Manuel… Nigdy nie słyszałem o tym państwie…
- Wakanda znana była ze swojej niezwykłej inteligentnej technologii, a po części nasza Omega składa się między innymi z vibranium, które właśnie stamtąd pochodzi…
- Chyba coś o tym czytałem w zapisach Antona, ale nie pamiętam dokładnie, co to jest.
- Vibranium to rzadki metal o właściwościach pozwalającym manipulowanie energią, który z tego, co wiem pochodzi z owej Wakandy.
- Masz pewność, że to był akurat ich statek?
- Widzieliśmy go na kamerach pod wibracyjnych.
- Widzieliście?
- Tak… Sue to odkryła i sprawdzaliśmy zapisy z kamer.
- To dlatego tak się wściekała, że wciąż znikam?
- Tak i powiem Ci Alex, że robiłeś to bardzo często.
- Ja nie pamiętam takich owych spotkań. Byłem owszem z Xapitulinusem i to wiele razy.
- Tylko że on, wtedy kiedy ty znikałeś, był z nami na Omedze.
- Co to jakaś konspiracja?!
- On z nami współpracował.
- Czuje się teraz oszukany…
- To nie jest tak Alex.
- Więc jak Manuel, powiedz!?
- Xapitulinus próbował odtworzyć swoją rasę, a Sue mu w tym pomagała.
- Ja mu też…
- Wiemy o tym...

Nie rozumiałem tego, co się działo. Z opuszczaniem Omegi, pamiętam prawie każde spotkanie, ale jak wyjaśnił Manuel, ich było znacznie więcej. Potrzebowałem się przejść… Uspokoić myśli… Tak więc Whatever… ;D

.


.

Pobierz pliki





.