23
Ten dzień, jak i wczorajszy, były bardzo zakręcone. Jedno jest pewne, że drugiej randki z Robertem już nie będzie. Może to zabrzmi dziwnie, ale nie czułem, jakbym go stracił, a to, co zaszło między nami, było tylko doświadczeniem… Ogólnie bardzo szybko pogodziłem się z sytuacją i stojąc pod prysznicem, skupiałem swoją uwagę na demonach. Widziałem, że w swej głupocie są kochane i potrzebowały mnie w jakimś stopniu, ale ten pomnik na skałach to była dla mnie lekka przesada. Podobnie, tak jak w świecie, w którym wyrosłem, ludzie tracili czas na budowę pomników, tak samo, jak moje demonki, które zapożyczyły sobie dużo od mojej cywilizacji, trzymając się przy tym w uwięzi. Obiecałem je ukarać, ale nie mam pomysłu jak to zrobić. Z jednej strony przydałoby się im te wszystkie zabawki pozabierać, a to na pewno im by się nie spodobało. Kurczę, ale żeby zabrać im te wszystkie urządzenia, to potrzeba je gdzieś zutylizować. Przecież na słońce takiej ilości elektroniki nie wyśle…
- Rozmawiasz sam ze sobą? - usłyszałem znajomy głos, po czym odwróciłem się i zobaczyłem Logana trzymającego butelkę z whiskey
- Cześć Logan, widzę, że znalazłeś coś dobrego.
- Poczęstowałbym Cię, ale po ostatnim razie wolę nie ryzykować…
- Po jakim ostatnim razie?
- Kiedy lecieliśmy do Nowego Jorku.
- To my byliśmy na Ziemi?
- Nie tylko.
- Dziwne, ale nie pamiętam.
- Jest dużo rzeczy, których nie pamiętasz.
- Dlatego mnie pilnujesz?
- Nie dlatego.
- Dasz łyka?
- Zastanowię się.
- Wypiłeś prawie całą butelkę?
- Właściwie, to tak.
- Wydajesz się trzeźwy.
- I w tym jest właśnie problem…
- Nie wiedziałem, że masz taki spust. Ja to pewnie po wypiciu pół takiej butelki już bym spał.
- Dokładniej mówiąc, to po pięciu łykach.
- Nie no raczej więcej...
- Ostatnio wypiłeś pięć łyków i poszedłeś spać.
- Może miałem słabą głowę tego dnia?
- I wielkiego kaca następnego…
- Dobrze panie mądraliński, skoro nie chcesz się podzielić, to na pewno na tym statku jest więcej takich butelek.
- Spóźniłeś się.
- Wypiłeś cały zapas?
- Chciało mi się pić.
- I dalej jesteś trzeźwy…
- To jest niestety skutek uboczny mojego DNA, które neutralizuje alkohol.
- Jaki jest sens tego, że pijesz, skoro nie możesz się upić?
- A jaki jest sens, że masz seks z innym facetem?
- Nie rozumiem?
- Nie lubisz kobiet?
- Lubię...
- Tylko z nimi nie sypiasz?
- Czasami się zdarza.
- Myślałem, że jesteś z tych, co nie lubią kobiet.
- Wiesz… Tu raczej chodzi o to, że kobiety starają się za bardzo być kobiece i z tym całym makijażem nie jest to seksowne.
- A cycki? Lubisz je?
- Piersi widzę jako narząd pomocniczy do karmienia niemowląt, więc to dla mnie dość dziwne patrzeć na piersi jako coś seksownego.
- Nie możesz powiedzieć cycki?
- Mogę, ale piersi brzmią bardziej z szacunkiem.
- A powiedz, który z was robił za kobietę? Ty czy on? A może siebie nawzajem pukaliście?
- Logan, z całym szacunkiem, ale nie rozumiem, do czego zmierzasz?
- Po prostu chcę zrozumieć, dlaczego akurat zrobiłeś to z mężczyzną?
- Bo miałem na to ochotę.
- W porządku, ale powiedz, który z was był kobietą?
- Ja.
- Domyśliłem się…
- Więc po co pytasz?
- Bo mi się nudzi.
- A wiesz, że jestem nagi.
- Tak, widzę to.
- I Ci to teraz nie przeszkadza?
- Nie, bo nie ma nikogo w pobliżu.
- Nie za bardzo rozumiem… Jak dużo widziałeś?
- Mówisz o tej sytuacji tam na dole z Robertem?
- Tak...
- Wystarczająco dużo.
- Ty sobie żartujesz prawda?
- Lubię sobie czasami pożartować.
- Dobrze Logan, jak widzisz, nie musisz się przejmować, że zrobię Ci nim krzywdę.
- O to akurat się nie martwię.
- A o co się martwisz?
- Często mam wrażenie, że jesteś kobietą, tylko ciało jest mężczyzny. I tu mi się to nie zgadza…
Wtedy zrobiłem coś dziwnego i ukryłem swojego penisa między nogami. Logan się spojrzał i stwierdził, że teraz troszkę bardziej przypominam obiekt jego zainteresowań, ale jeszcze jest kilka szczegółów, które się według niego nie zgadzały.
- Wiesz dobrze, że między nami do niczego nie dojdzie. Cycek sobie nie poprawie.
- Ha! Powiedziałeś cycki!
- I nie zmniejszę sobie siusiaka, żebyś był zadowolony.
- Zmniejszać siusiaka? Ha-ha! Tu raczej by nie pomogło. Przecież wiesz, co lubię…
- Zmniejszacz by pomógł i to bardzo!
- Nie jesteś w moim typie.
- To akurat jest mi obojętne.
Tam pod prysznicem podczas tej głupiej rozmowy wpadłem na pomysł, jak pozbyć się zabawek z planety demonów. Chodziło o zmniejszacz, o którym wcześniej wspominał Logan. Postanowiłem wyjść spod prysznica i się ubrać, odpychając przy tym stojącego mężczyznę.
- Pokażesz mi gdzie jest ten zmniejszacz?
- Nie mów, że chcesz go sobie zmniejszyć.
- Przestań, to nie o to chodzi...
- Nawet jak byś to zrobił, to by nic nie zmieniło… He-he!
- Nie jesteś w moim typie Logan.
- Ach tak? A Robercik był?
- Było minęło, a teraz proszę, pokaż mi ten zmniejszacz i lecimy na Zoe.
- Chcesz tam wracać?
- No pewnie, że tak.
- Wolałbym już lecieć dalej.
- To pokaż mi ten zmniejszacz i możesz sobie lecieć, gdzie chcesz.
- Bez ciebie nie polecę.
- W takim razie dokończę swoją pracę, a później możesz mnie zabrać, gdzie chcesz.
- Widzisz?
- Co takiego?
- Mówisz jak kobieta.
- Czyli jak?
- Zrobię swoje, a później możesz zabrać mnie, gdzie chcesz.
- Zawsze możesz polecieć, ale beze mnie.
- I o tym właśnie mówię.
- Że przydałby Ci się prysznic?
- A co? Nie podoba Ci się męski zapach?
- Tylko dałem Ci propozycje.
- Jak typowa kobieta.
- Ty idziesz pod prysznic, a ja w tym czasie pozałatwiam swoje sprawy.
- No i co? To nie brzmi według ciebie kobieco?
- Raczej jak rozmowa dwóch kumpli.
- I jeden z nich leci na drugiego.
- Ja na ciebie nie lecę Logan...
- I ja na ciebie też nie.
- I całe szczęście.
- Więc o czym rozmawiamy?
- O pomniejszaczu przedmiotów.
- I oczywiście jak przystało na kobietę, zmieniasz zdanie.
- Logan, ja mówię cały czas o planie swojego działania.
- Czyli nie chcesz ze mną lecieć?
- Ależ chcę.
- Więc zostaw te demony i ruszamy.
- Zmuś mnie…
- Jak chcesz.
Wtedy mężczyzna mnie chwycił i przerzucił na plecy.
- Tak, wiem… Jesteś silny, ale wolałbym iść sam.
- Nic z tego… Zbyt dużo mówisz i opóźniasz wylot.
- To ty zacząłeś tę dyskusję.
- A ty mogłeś ją skończyć.
- No ale z ciebie jest dziwny typ.
- Nie jesteś jedyną kobietą, która mi to mówiła.
- Ej! Jestem mężczyzną.
- Mężczyźni robią to z kobietami, a nie z innymi facetami. W dodatku z jakimś żołnierzykiem…
- Jesteś zazdrosny?
- Raczej wściekły.
- I dlatego zabierasz mnie na randkę?
- Chyba w twoich snach... Zresztą po tym, co widziałem, doszedłem do wniosku, że ta wczorajsza twoja randka w zupełności Ci wystarczy.
- Czyli widziałeś dużo…
- Właściwie, to wszystko.
- Śledziłeś mnie?
- Nie…
- Więc co tam robiłeś?
- Pilnowałem twojego bezpieczeństwa. Kobieto, ten facet miał wyprany mózg, mogło mu coś odbić!
- Nie nazywaj mnie kobietą!
- To zacznij zachowywać się jak facet!
- Jak na razie to czuję się, jakbyś ty zachowywał się jak mój facet!
- Jesteśmy rodziną!
- No właśnie! Więc puść mnie i zaprowadź po ten jebany zmniejszacz!
- Troszkę lepiej, ale dalej brzmiało to zbyt kobieco... Nie martw się, znajdziemy Ci jakąś porządną cipkę i staniesz się prawdziwym mężczyzną.
- To ty jesteś cipa! Puść mnie Logan!
- Dobra jak chcesz, ale ja chcę twojego dobra.
- Jak chcesz mojego dobra, to powinieneś zostawić mnie w spokoju!
- A co jeśli tego nie zrobię?
- Udowodnisz, że jesteś dobrym niewolnikiem.
- O czym ty znowu mówisz?
- Ta cała gadanina to system niewolnictwa zakodowany w ludzkości.
- Niewolnictwa?
- Tak… Miałem rozmowę z Robertem na ten temat.
- No to żeś sobie znalazł temat do rozmowy na randce.
- Tak, bo to bardzo ważna rozmowa była.
- O systemie niewolnictwa?
- Dokładniej mówiąc o tym, jak ludzkość została oszukana.
- Przecież ludzkości już nie ma.
- I tu się mylisz, bo my tu jesteśmy.
- Tego, co było już nie cofniesz.
- Logan, ci żołnierze pochodzili z Ziemi i kontynuowali swój system niewolnictwa.
- To nie nasza sprawa.
- Wydaje mi się, że się mylisz.
- Dobra, złaź... Tam leży zmniejszacz.
Nie wiedziałem, jak powiedzieć Loganowi to, co naprawdę siedziało we mnie. Gdzieś w głębi mnie chciałem pomóc ludziom, aby zawrócili z obranej przez nich ścieżki i byli wolni… Jednak ludzie nie znali nic innego niż świat, w którym wyrastali. Pieniądze, władza i kariery, to był system niewolnictwa. Tak samo, jak rządzący, którzy reprezentowali system niewolnictwa, a co za tym idzie, kontynuowali go, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji ich działań. Jako iż kreacja to wielowymiarowość, ludzkość miała wiele ciemnych scenariuszy i to na wielu liniach czasowych, uparcie wierząc, że droga, którą idą, jest jedyną słuszną drogą. Roboty i sztuczna inteligencja według ludzi miała ułatwiać im życie codzienne, tak, aby ludziom żyło się łatwiej, jednak to okazało się zupełnym przeciwieństwem i maszyny zaczęły manipulować naiwnością ludzi. Tak samo, jak wcześniejsza rozmowa z Loganem, który nie mógł przeboleć, że zrobiłem coś, co według jego systemu wierzeń jest niewłaściwe, a dla mnie za to tak. Dlatego powiedziałem do przyjaciela, że to, w co ja wierzę, jest odbiciem stanu mojego wnętrza i nie oznacza to, że on musi wierzyć w to samo, co ja. Jednak dla niego było to zwykłe gadanie, a dla mnie przyczyna powstawania walki i podziałów, typowa dla systemu wierzeń niewolników, którzy zamiast koncentrować się na radości, to skupiali swoją uwagę na tym, co robią inni… Nawet kiedy powiedziałem, że to myślenie rozbija naszą rodzinę, nic nie zmieniło, a sam Logan był bardzo uparty, jakby nie docierało do niego to, co tak naprawdę mówię. Czasami czułem też, że mnie nie słyszy, tak, jakbyśmy byli na różnych częstotliwościach, w których się widzimy, jednak nie możemy usłyszeć. Podobnie było z ludźmi, którzy zaślepieni szli na rzeź w systemie przetrwania, nie widząc innej drogi i innych wartości życia od tych, jaką z dziada pradziada ich uczono. ”Tak to działa i już. Nic nie możemy z tym zrobić…” - mówili
Zupełnie jakby się pogodzili, że muszą ciężko pracować i cierpieć, a potem umrzeć i innej drogi nie ma… :(
Chwile później Logan zachował się, jakby coś go ucisnęło, a jego oczy się zmieniły, po czym spojrzał się na mnie i powiedział:
- Oj Alex, Alex… Widzę, że się jeszcze nie nauczyłeś, aby nie wchodzić w dyskusje z takimi istotami.
- No tak jakoś wyszło.
- Posłuchaj mnie… Logan nie będzie pamiętać tej rozmowy.
- W porządku, a ty nie jesteś Loganem?
- Powiedzmy, że jestem poza tym wszystkim, co widzisz.
- Czyli się podłączyłeś pod Logana?
- Tak...
- W porządku, czuje, że chcesz mi pomóc.
- Zgadza się.
- W takim razie wysłucham...
- Cieszy mnie to… Takich gadatliwych ludzi, którzy mają do ciebie pretensje, lub im się nie podoba, co robisz, po prostu zostawiasz.
- Tak po prostu?
- Uśmiechasz się, odwracasz i odchodzisz…
- Mogę spytać się dlaczego?
- Ponieważ swoim wewnętrznym Światłem dajesz im moc, aby Cię gnębili. Ty tu nie jesteś po to, aby się tłumaczyć ze swoich wyborów ani też po to, aby słuchać pretensji ludzi, którzy nie są świadomi tego, czym to jest.
- Czyli mam po prostu zostawić Logana?
- Na razie jeszcze będzie nam potrzebny, ale będę Ci podpowiadać dalej, co masz do niego mówić tak, aby w końcu dał Ci raz na zawsze spokój.
- Jestem ogromnie wdzięczny, że mi pomagasz, kimkolwiek jesteś.
- To nie ma znaczenia, kim jestem... Ważne byś był świadomy, że ty działasz z ramienia Światła, a ciemności się to nie będzie podobać.
- To dlatego mówię tyle o Świetle?
- Właśnie... Masz misję do wykonania i pomoc jest dla ciebie dostępna, wystarczy, że poprosisz.
- Czyli dni samowolki się skończyły?
- Powiedzmy, że musisz działać bardziej klarownie dla dobra innych istnień i swojej misji, jaką tu masz.
- A te szumy w uszach?
- Twoi Aniołowie z Wielkiego Światła z Tobą rozmawiają…
- Te dziwne szumy w uszach… To w ten sposób Aniołowie rozmawiają ze mną?
- Oni rozmawiają z Tobą poprzez Światło i wielką Miłość z zupełnie innego poziomu…
- To super, bo myślałem, że to jakiś tinnitus, czy coś…
- Nic nie jest tak, jak myślisz... Tak po prostu Aniołowie się kontaktują z istotami Światła, które mają misję do wykonania…
- Czyli to, co robię to misja?
- Tak…
- Czyli nie wydaje mi się, że widzę kątem oka błyszczące światełka?
- To również Aniołowie, którzy się Wam w ten sposób ukazują…
- A co z Loganem?
- Niedługo Ci pokaże, jak można uciszyć takie kochane gaduły, które przeszkadzają Wam w wykonaniu waszych misji… Tylko cierpliwości, przed Tobą jeszcze kilka doświadczeń i lekcji.
- W porządku… Dziękuje.
- Ja tobie też uparciuchu jeden... He-he! Koniec przekazu...
Przekazu? Uparciuchu? Nie ważne… Po tych myślach Logan potrząsnął głową, a jego oczy wróciły do pierwotnego stanu, po czym mężczyzna odwrócił się i zaczął odchodzić, a ja nie wiedząc co do końca się dzieje, zapytałem:
- A ty dokąd idziesz?
- Zostawić Cię w spokoju.
- Czyli idziesz pod prysznic?
- Muszę się napić.
- Dobra to baw się dobrze, ja zmykam.
Co za jakiś dupek… Truje mi głowę jakimiś głupotami. Jakby to była jego sprawa, co ja robię. Ten Logan jest zbyt nadopiekuńczy. Mężczyznę ze mnie chce robić dupek.
Dobra to teraz do statku… Chwila, a co to za urządzenie?
- Nie dotykaj tego! - usłyszałem zza pleców
Odwróciłem się i zobaczyłem Logana, który powinien już być znacznie dalej, niż się obecnie znajdował.
- Wiesz, co to jest?
- To bomba micro-akustyczna…
- Micro co?
- Bomba dźwiękowa, która potężną wibracją powoduje, iż ciało eksploduje od wewnątrz.
- Czyli?
- Robi takie boom…
- Takie boom?
- Lepiej będzie, jak już polecisz do tych swoich demonów.
- A to? Co takiego? - wskazałem palcem na dziwne urządzenie
- Też nie dotykaj... Ogólnie trzymaj się od tych urządzeń jak najdalej.
- Może wypróbuję na nich zmniejszacz, wtedy siła rażenia będzie mniejsza.
- Kutasa sobie zmniejsz!
- To tak się zachowują prawdziwi mężczyźni?
- Tak.
- Eee, to ja chyba zostanę jakimś kosmitą bez płci.
- Mówiłem, żebyś nie dotykał!
- Oglądam tylko.
- Lepiej sobie cycki pooglądaj.
- Jesteś naprawdę dziwny… Chyba z tą whiskey jest coś nie tak, bo zachowujesz się dziwnie.
- I czuję się również dziwnie... Wiesz co, jednak pójdę pod ten prysznic.
- Zrób to, a ja idę robić swoje.
Kiedy Logan poszedł, zebrałem kilka rzeczy, które wpadły mi w oko i udałem się w kierunku hangaru. Niespodziewanie usłyszałem dziwny hałas jakby krzyk. Nie wiedziałem, co się dzieje i nie zwlekając, zostawiłem wszystko i zacząłem biec w kierunku prysznicu. Kiedy wbiegłem do toalety, zobaczyłem leżącego na podłodze mężczyznę, a tuż chwilę po tym podbiegłem do niego i uklęknąłem, pytając:
- Logan, co się dzieje?
- Boli, jakby coś zjadało mnie od wewnątrz.
- Wyglądasz blado, trzeba Cię stąd zabrać.
- Alex, zostaw mnie tutaj i odejdź jak najdalej, ja chyba za chwilę wybuchnę…
- Masz gorączkę.
- Wyjdź stąd i zostaw mnie!
Nie dogadywałem się z Loganem i wyszedłem, czułem się zdenerwowany i nie wiedziałem, co się dzieje. Chciałem odejść, ale coś jakby mnie trzymało i co chwilę dyskretnie zerkałem na Logana. Widziałem, jak się męczy i walczy. Mężczyzna był cały spocony, a jego skóra zaczęła robić się czerwona, jakby był zbyt długo na słońcu. Słyszałem co rusz, jak krzyczał z bólu, lecz mimo to nie mogłem nic zrobić, a to z kolei dawało mi poczucie bezsilności. Postanowiłem odnaleźć jakieś laboratorium w celu znalezienia jakiegokolwiek lekarstwa, a w międzyczasie znalazłem pokój, w którym było łóżko. Zabrałem poduszkę i kołdrę, a następnie zaniosłem pod prysznice. Dostrzegłem, że Logan się nie rusza i podszedłem do niego, sprawdzając jego puls. Mężczyzna żył, tylko stracił przytomność, prawdopodobnie w wyniku bólu. Położyłem pod jego głowę poduszkę i delikatnie nakryłem kołdrą, po czym w szybkim tempie udałem się w poszukiwaniu laboratorium. Kiedy w końcu udało mi się znaleźć laboratorium, zacząłem szukać właściwego środka, jednakże nic nie znalazłem. Postanowiłem więc wrócić pod prysznic, aby sprawdzić, jak czuje się mój przyjaciel, a po drodze zauważyłem, że ciała Roberta nie ma w miejscu, w którym go po raz ostatni widziałem. Zacząłem się rozglądać, nie wiedząc, jak to jest możliwe, że zniknął. W pewnym momencie dostrzegłem jakby dziwny płyn i udałem się po jego śladach, które urywały się przy drzwiach do jakiegoś pomieszczenia. Otworzyłem drzwi i dostrzegłem siedzącego przy komputerze mężczyznę.
- Robert, jak się cieszę, że żyjesz.
- Alex, nie powinieneś tu być.
- Aha, no ale jednak jestem...
- Coś się stało?
- Logan potrzebuje pomocy i szukam lekarstwa.
- Co mu jest?
- Wypił alkohol i po tym pojawił się u niego silny ból ciała.
- Jeśli pił whiskey, to raczej nie jest dobrze...
- Wypił praktycznie cały zapas, jaki był na statku…
- Więc potrzebuje antidotum, o ile nie jest za późno.
- Wiesz, gdzie mogę znaleźć lekarstwo na to?
- Tak, zaprowadzę Cię.
- Dziękuję.
- Wiesz Alex… Miałeś rację.
- Z czym?
- Zostaliśmy oszukani...
- Wiem o tym.
- Otworzyłeś mi oczy… Cały system, w którym żyjemy, jest monitorowany i kontrolowany poprzez sztuczną inteligencję, która nam daje punkty za dobre zachowanie.
- To bardzo nie dobrze... Musimy coś wymyślić, żeby się tego pozbyć.
- Do ludzi nie dociera to, że są niewolnikami i wydaje się, że żaden z nich nie ma kontroli nad tym systemem… To tak jakby się pogodzili z tym faktem.
- W którym roku jesteś?
- 2027.
- Mam dziwne przeczucie, że siedzicie na tykającej bombie.
- Nie jest zbyt wesoło z tym nowym porządkiem świata. Wydaje się, jakby ludzi było coraz mniej z dnia na dzień.
- A będzie jeszcze mniej... Powinieneś uciekać Jimmy.
- A dokąd pójdę? Wiesz, ile teraz wszystko kosztuje? Musisz uzbierać wystarczającą ilość punktów za dobre zachowanie, abyś mógł kupić to, co naprawdę chcesz.
- Proszę Aniołów, aby mieli Cię i tych wszystkich ludzi w opiece… Musi być jakieś wyjście.
- Może i jest, ale na razie nic nie mogę zrobić. Bynajmniej nie sam.
- Będziemy musieli się zjednoczyć i obalić ten sztuczny system niewolnictwa… I tak nigdy mi się nie podobał.
Nagle znaleźliśmy się w laboratorium, w którym byłem już wcześniej. Mężczyzna podszedł do regału i nacisnął ukryty przycisk, po czym otworzyła się ukryta półka.
- Masz… Musisz wlać mu to do ust, ale nie wiem, czy już nie jest za późno.
- Dzięki już pędzę.
W pędzie biegłem do Logana, sprawdziłem puls, a kiedy okazało się, że żyje, uchyliłem jego głowę i wlałem zawartość fiolki w jego usta. Później zrobiłem kilka kroków do tyłu i obserwowałem reakcję, jaka zachodzi. Po dłuższej chwili nic się nie działo, więc pobiegłem do Roberta, który wrócił do pomieszczenia z komputerem.
- Robert on żyje, ale nie widziałem żadnej reakcji.
- To wymaga czasu bądź cierpliwy...
- Dobrze... Już nie będę Ci przeszkadzać, bo widzę, że jesteś zajęty.
- Spokojnie, ściągałem dane do swojego awatara.
- Awatara?
- Muszę Ci się do czegoś przyznać.
- Nie nazywasz się Robert?
- To też... Znaczy to, co widzisz, tak się nazywa, ale prawdziwy ja jest po drugiej stronie.
- Nie za bardzo rozumiem…
- Lubię Cię... Naprawdę i to od pierwszego wejrzenia, coś poczułem do ciebie, jakbym Cię znał.
- Ja ciebie też polubiłem, ale teraz nie za bardzo wiem, co chcesz mi powiedzieć...
- To, co widzisz, to humanoidalny android sterowany z Ziemi.
- Więc prawdziwy ty jest człowiekiem?
- Owszem...
- Czyli to, co między nami zaszło, było sztuczne?
- Nie do końca...
- Twoja skóra jest taka prawdziwa…
- To syntetyczna skóra skopiowana z żołnierza, który nazywał się Robert i w niego wgrana jest jego pamięć.
- Czyli dałem dupy robotowi?
- Tak, ale ja wszystko czułem i naprawdę to było nowe, ale za to ciekawe doświadczenie.
- Nie rozumiem…
- Testowaliśmy drugą skórę, która steruje awatarem. Więc czuję wszystko na swoim ciele. To taki skafander, który ma wbudowane czujniki wpływające na reakcję ciała. Można powiedzieć, że jest to taka nowoczesna gra, gdzie robimy różne misje, nie wychodząc z pokoju.
- Mogę się zapytać, jak masz na imię?
- Naprawdę chcesz to wiedzieć?
- Wiedzieć i zobaczyć.
- Nie powinienem tego robić, ale polubiłem Cię i naprawdę darzę Cię dużą sympatią.
- Dziękuję i wzajemnie.
Nagle z oka Roberta wyłonił się obraz, a kiedy zobaczyłem mężczyznę, zasłoniłem zszokowany rękami twarz i zaczęły mi lecieć łzy, a chwilę później powiedziałem po szwedzku.
- O mój Boże, to ty kochany Jimmy!
- Mówisz po szwedzku i znasz moje imię?
- Tak, znamy się, poznaliśmy się na Omedze.
Mężczyzna się lekko zdziwił i poprosił, abym mu opowiedział to, co wiem i tak też zrobiłem. Mężczyzna słuchał ze zdziwieniem, aż do momentu, gdzie skończyłem opowiadać.
- Czułem Alex, że ciebie znam.
- Ja też gdzieś w głębi to czułem.
- To, co opowiedziałeś, jest niesamowite, a zarazem znajome. Kiedy opowiadałeś, widziałem obrazy, jakby wspomnienia…
- Bo to było naprawdę… Wiesz, przypomniało mi się, że kąpaliśmy się nago i mnie pocałowałeś w policzek.
- To dlatego czułem się tak swobodnie z Tobą.
- Mieliśmy dziwną więź od samego początku.
- Tak, teraz to czuję wyraźnie.
- Powiedz, wróciłeś do domu? Do Szwecji?
- Szwecji już nie ma, cała Skandynawia została zalana, a ja straciłem pamięć z niewyjaśnionych mi przyczyn...
- Więc zapomniałeś wszystko, co Cię spotkało, kiedy byłeś w kosmosie?
- Tak, choć czasami pojawiały się dziwne twarze i miejsca tak jakby wspomnienia.
- Czyli ja też zapomnę, kiedy wrócę?
- Bardzo możliwe...
- Może się spotkamy, kiedy wrócę?
- Obecnie jestem w tajnym miejscu pod ziemią.
- Jesteś bezpieczny?
- Tak, choć nie ukrywam, że wysłano list gończy za Tobą i Loganem…
- Widziałem to w komputerze, ale powiedz dlaczego?
- Ponieważ zepsuliście sprzęt za kilka miliardów dolarów.
- Czyli Logan ich nie zabił?
- Nie, ale za to wkurzył wszystkich pracowników.
- Wszystko widzieli?
- Praktycznie tak.
- A nas też?
- Kiedy Logan rozwalił awatary, pracownicy będący tam nie byli już potrzebni i zostali unicestwieni przez jakąś bestie, która została wpuszczona do środka. Ja byłem akurat w ukrytym miejscu, gdzie bestia mnie nie wyczuła i wtedy przełączyłem awatara i dzięki temu mogłem z Tobą być…
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Eh… To, co powiedziałeś o tym, że zostaliśmy oszukani... Wydawałeś się wiedzieć dużo, a ja miałem dość kłamstw. Słowa, jakie powiedziałeś do komandora, bardzo rozwścieczyło moją koleżankę, która sterowała nim i poprosiłem ją, aby ciebie nie zabijała, dlatego też wyszła.
- Ona? Chyba mnie nie polubiła…
- Poczuła się zraniona przez grę, bo wszyscy myśleliśmy, że jest to wirtualna gra, ale jak już poznaliśmy prawdę to i tak było za późno.
- Ja jestem prawdziwy.
- Wiem, właśnie dlatego chciałem Ci się przyjrzeć, bo to, co powiedziałeś, było takie szczere, tak samo, jak twoje łzy, kiedy zostałeś uderzony.
- Myśleliście, że to tylko gra?
- Tak, był to eksperyment badawczy drugiej skóry, który miał na celu sprawdzenie zachowania ciała. Myśleliśmy, że możemy robić wszystko… Dotykać, smakować, a nawet mieć seks.
- Świat bez dotyku…
- Wirtualna gra, która miała być zupełnie nowym poziomem gry, dając graczowi możliwość czucia, nawet wiatru czy bólu.
- Czyli po założeniu drugiej skóry siedzisz przed monitorem i wykonujesz czynności?
- Do tego mamy specjalne okulary 3d, które są bardzo realistyczne.
- Czyli można się zatracić w grze?
- Można, bo w pewnym stopniu zatracasz się w świecie iluzji.
- Nie podoba mi się to.
- Wiem, ale uwierz, że efekty tej gry są naprawdę rewelacyjne.
- Tak, tyle że to nie była gra Jimmy!
- Myśleliśmy, że tak jest.
- I zabijaliście prawdziwych ludzi...
- Tylko bestie w celach pobrania próbek DNA, jako misja w grze.
- Tyle że skrzywdziliście prawdziwe istoty!
- Jeśli chodzi Ci o te istoty na tej planecie, to my je tylko uśpiliśmy.
- Więc na pewno już się obudziły.
- Tak szczerze mówiąc, to musiałem je znów uśpić.
- Byłeś tam?
- Tak, musiałem pozbyć się wszystkich dowodów naszego pobytu.
- Aby was nie namierzyli?
- To też… Użyłem świstu, a później wysłałem cały sprzęt oraz awatary na orbitę, gdzie statek z całą zawartością eksplodował… Zostało ich jeszcze kilka, a ten tu będzie następny.
- Czyli pozbywasz się wszystkich dowodów?
- Tak…
- Bo ten eksperyment wymknął się wam spod kontroli?
- Nie wiedzieliśmy, że ten eksperyment był tajnym planem wojskowym... Podpisaliśmy kontrakt tymczasowy na przetestowanie gry, aby zdać recenzję z wrażeń, ale jak się okazało, to i to było kłamstwem…
- Czyli już tam Cię nie ma?
- Dłuższy czas po tym, jak cała baza została unicestwiona, wykradłem się i uciekłem jednym z pojazdów.
- Więc jakim cudem nadal sterujesz awatarem?
- Ściągnąłem oprogramowanie, zanim opuściłem bazę i przemyciłem je ze sobą.
- Nie namierzą Cię?
- Usunąłem kilka plików w tym i namierzanie przesyłając wszystkie dane do Roberta.
- Czyli możesz się bawić dalej?
- Nie do końca…
- Jak to?
- Odkryłem dzięki tobie znacznie więcej i skopiowałem wszystkie dane siedziby. Miałeś rację, że zostaliśmy oszukani… Agencje rządowe w celu usunięcia niewygodnych ludzi, czy świadków pozorowały nawet katastrofy lotnicze, aby wyglądało to na wypadek. Tak zrobili między innymi z rodziną Roberta, porywając go i wpisując go na listę osób, które zginęły w katastrofie lotniczej, pomimo iż go tam wcale nie było... Dzięki temu usuwali rodziny, porywali ludzi, a co więcej, mogli potajemnie szkolić żołnierzy, tuszując wszelkie ślady bez obaw, że ktoś ich będzie szukał... Tak samo zrobili z tym eksperymentem, gdzie zginęli praktycznie wszyscy pracownicy.
- To straszne!
- Wiem, bo prawie cała załoga, która zginęła, była prawdziwymi ludźmi.
- Czyli ta część, o której mówił komandor?
- Tak, 80% załogi była ludźmi… Część z nich miała awatary, które zostały aktywowane po ich śmierci.
- Czyli to było celowe działanie?
- Tak, jednak więcej nie mogę Ci powiedzieć.
- W porządku… Wiem, do czego ludzie są zdolni dla idei pieniędzy i władzy.
- Dokładnie… Zaufasz mi?
- Tak Jimmy, wiesz dobrze.
- Muszę Ci coś przekazać, bo nie mogę zbyt długo zakłócać tego połączenia.
- W porządku, mów śmiało.
- Oni wysłali sygnał o samodestrukcji ich obiektów włącznie z tym statkiem.
- Więc nie mam dużo czasu, aby tu zostać?
- Dokładnie, oni teraz będą tuszować wszystko.
- W porządku, tylko pomóż mi wynieść Logana, bo jest zbyt ciężki.
- To nie będzie konieczne.
- Dlaczego?
- Bo sobie chodzi…
- Skąd to wiesz?
- Widzę na kamerze.
- To muszę do niego iść jak najszybciej.
- Zanim pójdziesz, muszę coś Ci dać… Kiedy nadarzy się odpowiednia okazja, użyjesz tego i prawda wyjdzie na jaw.
- Tego?
Wtedy wydarzyło się coś, czego się nie spodziewałem. Awatar wsadził rękę w swoją klatkę piersiową i wyciągnął pulsujące na niebiesko sztuczne serce, dając mi je do ręki. Patrzyłem się na nie, a ono biło, jakby było prawdziwe.
- Idź już i mam nadzieję, że spotkamy się na Ziemi.
- Dobrze. Odszukaj mnie, proszę...
- Postaram się... A teraz idź już.
- Dobrze Jimmy.
Opuściłem pomieszczenie, trzymając w ręku bijące serce i udałem się w kierunku pryszniców. Niespodziewanie na mojej drodze pojawił się Logan, do którego podbiegłem i go przytuliłem.
- Myślałem, że jesteś na Zoe.
- Nie, cały czas tu byłem.
- Pilnowałeś mnie?
- Tak troszkę…
- Dzięki za poduszkę i kołdrę.
- Drobiazg… Widzę, że już czujesz się dobrze.
- Tak, choć nie do końca wiem, co zaszło…
- Ten alkohol był zatruty, ale Robert pomógł mi z antidotum.
- To ten android dalej jest sprawny?
- Wiedziałeś o tym?
- Wyczytałem w aktach... A co trzymasz w ręce?
- To jego serce. Dał mi je…
- Jakie to romantyczne z jego strony.
- Nic z tych rzeczy, ale teraz nie mogę Ci wyjaśnić, bo musimy opuścić ten statek.
- Spokojnie, przecież oni nie wrócą, a Robert raczej nie jest zbyt groźny.
- Oni nie, ale mają go zniszczyć, aby zatuszować ślady.
- Dobrze, w takim razie bierzemy to, co potrzeba i spadamy.
- Dobry pomysł... Najlepiej jak najszybciej, zanim wszystko wybuchnie!
- Do mojego statku! Migiem!
Kiedy byliśmy już w drodze, niespodziewanie zapytałem:
- Ty ją nadal kochasz prawda?
- O co Ci chodzi?
- O Jean.
- Posłuchaj, to było setki lat temu, już dawno zapomniałem.
- Jednak o niej mówiłeś, kiedy byłeś nieprzytomny.
- To pewnie ta whiskey…
- Wiesz, mimo wszystko wypowiadałeś jej imię, może ją spotkałeś?
- Nie pamiętam tego, co mi się śniło.
- A ja czuje, że pamiętasz, tylko nie chcesz o tym powiedzieć… Szanuje, to twoja sprawa.
- Właśnie…
- Na pewno był to piękny sen, bo widziałem, jak się uśmiechasz, kiedy wypowiadałeś jej imię.
- Możliwe...
- To polećmy do niej.
- To nie jest możliwe.
- Oj jest, jest.
- Ona umarła bardzo dawno temu.
- To cofniemy się w czasie i się z nią spotkasz… Proste, co nie?
- Czuje, że już ten etap mam za sobą, zresztą już się pogodziłem z jej odejściem.
- Nie no spoko, ale jakbyś zmienił zdanie, to ja ją chętnie poznam. Musiała być bardzo piękna.
- Była i to bardzo, ale nie ryzykowałbym twojego spotkania z nią…
- A to dlaczego?
- Bo jeszcze by Ci się orientacja zmieniła?
- Wyjaśnijmy to sobie raz, a porządnie.
- W porządku...
- Spójrzmy na świat par tak zwanych: hetero... Co takiego stworzyły te pary?
- No powiedz, co?
- Podziały, konkurencje, zawody miłosne, chęć wynagradzania sobie utraty, bo ktoś nie zrobił tak, jakby ta druga osoba myślała… Chęć zemsty, zazdrość… Kontrola jednego nad drugim, czyli próba kontrolowania czyjegoś życia i Światła, tym samym nie mając kontroli nad własnym. A tak w ogóle, to jakby nie było pieniędzy na Ziemi, to wiesz, ile sztucznych związków rozpadłoby się ot, tak?
- Jeszcze coś chcesz dodać?
- A z miłą chęcią już mówię… Przeprosiny, awantury, wojny, romantyczność, czyli innymi słowy, cały system niewolnictwa oraz chaosu, który jest jak pasożyt, zanieczyszczający planetę Ziemia, wszystkimi próbami upiększania się w celu dobrego samopoczucia… Oczywiście do tego dochodzą operacje plastyczne, żeby ktoś inny Cię kochał, ale nie ty sam siebie… Chęć kontrolowania czyjegoś Światła tworzy iluzje śmierci, a ludzie mówią, że ktoś im złamał serce, bo odszedł i rozpaczają po utracie czegoś, co nigdy nie było ich… A i muszę jeszcze dodać, że każdy bez względu na płeć, nosi w sobie jedno i to samo Światło.
- Znów zaczynasz z tym Światłem?
- Bo ono jest jedno i to samo w każdym.
- Niech Ci będzie... Coś jeszcze?
- Logan, ja nie urodziłem się po to, aby dawać Ci powody do praktykowania twojej warunkowej miłości, troskliwy misiu ty.
- Że słucham?
- Pewnego dnia i ty również zostaniesz przywrócony do Światła, czy Ci się to podoba, czy nie…
- Słucham?!
- Tak więc teraz słuchaj uważnie Logan, bo powiem to tylko jeden raz…
- Zamieniam się w słuch…
- Patrząc na to wasze przedszkole, to mogę stwierdzić śmiało, iż orientację to ja mam w porządku, ale szanuje to, że ktoś jest z kimś, lub też się zakochał, rozumiesz?
- Rozumiem, ale…
- Zawsze jest jakieś “ale”… Ludzie zawsze wynajdą powód, aby być niezadowoleni… Poza tym zawsze można sobie zrobić trójkącik?
- Raczej tego bym nie chciał.
- Oj tam, znam takich, co się zapierali, a jak co do czego przyszło, to byli zadowoleni, bo im opór puścił… ;)
- Tobie też mógłby puścić.
- Mnie? Kochany… Z kobietami to ja nawet po 16 godzin potrafiłem ruchać i co mi z tego przyszło? Wylądowałem w kosmosie…
- Więc coś się zmieniło…
- Ja się zmieniłem Logan…
- No proszę...
- No tak… Zapomniałem, że przecież wy uwielbiacie grać role i udawać przy tym wolnych w niewoli, bo to jedyna bezpieczna dla Was droga... - powiedziałem po cichu pod nosem, po czym dodałem: Widzisz… Ja się szybko zakochuje i dla mnie nie ma to znaczenia, jaka płeć… Ja po prostu tego nie widzę…
- To akurat wiem.
- Myślałem, że mnie akceptujesz takim, jakim jestem.
- Akceptuje Cię.
- Więc skąd te docinki?
- Bo miałeś stosunek z robotem.
- To nie robot, tylko… Humanoidalny android, czy coś.
- Który nie ma duszy...
- I tu się mylisz, bo ma, tylko na Ziemi, w dodatku skromnie muszę wyznać, że był bardzo zadowolony z tego doświadczenia i dałem mu rozkosz lepszą, niż nie jedna kobieta.
- Czy to jakaś aluzja?
- Jeśli już, to reklama.
- Raczej nie liczyłbym na to, że na mnie zadziała.
- Jesteś moim przyjacielem, czy tam rodziną. Jakby do czegoś między nami miało dojść, to już dawno by to się stało.
- Więc mnie nie chcesz zaciągnąć do łóżka?
- Skądże, szanuje twoje uczucia.
- Myślałeś o mnie w tej kategorii?
- Nie przypominam sobie takiego zdarzenia. Poza tym z tego, co wiem, to byliśmy już w wielu podróżach na różnych planetach.
- Na bardzo wielu...
- Jak bardzo wielu?
- Bardzo, bardzo, bardzo wielu.
- Czyli były okazje, aby do czegoś doszło?
- Do czego zmierzasz?
- Widzisz Logan, moim skromnym zdaniem, ja tych podróży nie pamiętam i tego, co tam zaszło, a ty za to tak.
- Pamiętam wszystkie, a o co Ci chodzi?
- Wiedząc to, że zapominam, to powinienem się martwić o to, czy przypadkiem mnie nie wykorzystałeś albo wykorzystujesz, mając świadomość, że zapominam.
- Traktuje Cię jak rodzinę...
- Ja ciebie też… A to z Robertem działo się całkowicie poza wszelką kontrolą, więc pewnie to była też i twoja lekcja.
- No bo ja niby chciałem Cię kontrolować?! Ha-ha!
- A co? Nie zgodzisz się z tym?
- Skończmy tę rozmowę.
- Dobra, ty ją zacząłeś, ale to ja mam skończyć, rozumiem?
- Jesteś niemożliwy…
- I naiwny też...
- Naiwny i to bardzo…
- Czyli ty i ja?
- Nigdy nic między nami nie zaszło i nie zajdzie.
- Dobra to trzeba ten fakt opić. Masz może jakąś flaszkę na pokładzie, tylko tym razem bez trucizny, jak ta twoja poprzednia?
- Nie mam, poza tym skończyłem z tym.
- Z czym? Z piciem?
- Z tym też...
- Dobrze więc lądujemy, załatwiam sprawę i lecimy do twojej Jean, abyś nareszcie był szczęśliwy.
- To nie jest możliwe…
- Oj uwierz mi, że jest.
- Skończmy już rozmowę.
- Dobrze panie kierowco, już siedzę cicho… Po twoim zabójczym spojrzeniu widzę, że to dobry pomysł.
- Miałeś być cicho...
- No i jestem.
- Buzia Ci się nie zamyka.
- To idzie na autopilocie. Poza tym Logan miałeś kiedyś trójkącik?
- ...
- Ej nie żartuj?! I jak fajnie było?
- …
- Widzę, że dawno tego nie robiłeś.
- …
- Rumienisz się... No ale się nie dziwie na kogoś, kto żył z kilka set lat, to pewnie próbowałeś wszystkiego tyle, że Ci się znudziło.
- …
- Nie no nie przeszkadzaj sobie, ja jestem cicho, a ty sobie lądujesz… Tak bliżej tych skał, bo coś mi się tu nie zgadza.
- …
- Ej czy to ta sama planeta?
- …
- Okej, milczenie jest złotem…
- …
- Wiesz, że jesteś bardzo seksowny, kiedy tak marszczysz czoło...
Wiedziałem, że Logan ma dość, lecz mimo to, niespodziewanie zacząłem nucić piosenkę, której nigdy nie słyszałem, artysty znanego jako Olivier, dolewając przy tym oliwy do ognia w bardzo pozytywny sposób.
”Jean, Jean, roses are red and the clouds are so low
You can touch them, and so
All the leaves have gone green
A Come out to the meadow, Jean”
Kiedy wylądowaliśmy na Zoe, Logan opuścił w szybkim tempie statek, nie mówiąc nic, a ja zadowolony dalej śpiewałem piosenkę, z tą różnicą, iż jeszcze głośniej niż wcześniej, rozkładając przy tym swoje ręce na boki, tańcząc i wychodząc na zewnątrz.
”Jean, you're young and alive
Come out of your half-dreamed dream
And run, if you will to the top of the hill
Come into Logan arms, Jean Jean
Jean” - (La-la-la) Jean, Logan Kocha Cię… He-he!
Chwile później dodałem:
- Więc daj dziś Loganowi, żeby w końcu ode mnie się ….. He-he!
Dostrzegłem spalone kościoły, a wszystkie demony były obudzone i zebrane na polanie pod skałami w białych ubraniach. Nie wiedziałem, co tu zaszło, ale zwróciłem uwagę na skały, że pomnika z moim wizerunkiem już nie ma. Z tego doświadczenia zostały jedynie gruzy. Poczułem, aby udać się na skały i wchodząc, obserwowałem tysiące demonów, które były o dziwo spokojne i bacznie mnie obserwowały. Kiedy doszedłem na skały, rozłożyłem ręce i poczułem, że się unoszę do góry. Następnie z mojego wnętrza wydobył się potężny, aczkolwiek kochający głos, który powiedział: „Jesteście tak bardzo mocno kochani”.
Po tych słowach zauważyłem, jakby jakaś energia nacisnęła na demony, bo te się jakby skuliły, po czym wszystkie zaczęły płakać, a ja powoli opadłem na skały. Kiedy schodziłem, ów demony zaczęły się szybko rozchodzić. Widziałem, że płaczą, ale sam nie byłem do końca świadomy, co tak naprawdę się tam wydarzyło. Płacz trwał wiele godzin, a ta planeta nigdy wcześniej nie widziała takiego morza łez, jaki miał miejsce tego dnia. Poszedłem do Logana, ale ten również płakał jak małe dziecko.
.