2
Obudziłem się lekko nie wyspany, prawie całą noc rozmyślałem o tym, co mówił Surp.
To wszystko, co spotkało tę planetę, było okropne.
W sumie, jak również wszystkie istnienia, które były uwięzione w iluzji programu myśli. Czułem, że tak jak mówił Surp w odpowiednim momencie wszystko zostanie mi wyjaśnione. Powoli wstałem z materaca i zszedłem na dół do jadalni. Wziąłem jeden z owoców, który leżał i wyszedłem na dwór, to było już chyba południe, a chwilę później dostrzegłem mędrców, jak pracują przy drzewach owocowych. Podszedłem do nich, witając się i oferując swoją pomoc, jednak oni podziękowali i kazali mi po prostu poprzebywać w spokoju.
Wróciłem zatem do pokoju po pamiętnik, aby zapisać kilka przemyśleń, choć tak na dobrą sprawę w tamtym momencie nie przychodziło mi nic do głowy, oprócz zapisania tego, o czym mówił przewodnik Surp. Usiadłem sobie na wyliniałej trawie i powoli zacząłem robić zapis. Kiedy skończyłem pisać, podszedł do mnie Surp i zapytał, czy może się przysiąść.
- Oczywiście Surp, że możesz...
- Dziękuje.
- Proszę.
- Widzę, że spodobał Ci się podarunek.
- Tak, dziękuje… Właśnie skończyłem robić zapis z naszej wczorajszej rozmowy.
- Czy masz jakieś pytania?
- Raczej nie… Choć nurtuje mnie ten Watykan.
- Widzisz… Zadaniem papieża było godnie reprezentować Boga na Ziemi.
- A nie reprezentował?
- W sumie może było kilku, ale zostali zmanipulowani i również po części poszli w swoje ego.
- Więc jak powinno się godnie reprezentować Boga?
- Wiesz… Mogę powiedzieć, że na pewno nie poprzez materializm i pieniądze…
- No tak… Watykan to miał chyba dużo pieniędzy.
- Nie tylko pieniędzy… Oni mieli wiele ukrytych zwoi, czyli tak zwanych zapisów i z tego, co wiem, to czekali oni na powrót Anunnaki.
- Kim są Anunnaki?
- To taka rasa, która była kreatorami rzeczywistości, czyli tworzyli coś i potem zostawiali, a następnie lecieli dalej.
- To raczej znając te historie, to czekanie na nich jest bezcelowe.
- Jest i nie jest...
- Dlaczego, jeśli mogę spytać?
- Widzisz, jeśli Anunnaki by powrócili, to wszyscy pracownicy tej instancji mogliby liczyć się z bardzo bolesnymi konsekwencjami, ponieważ ta instancja działała na szkodę nie tylko tej planety, ale również dla innych żyjących istnień w całej kreacji.
- To już rozumiem, czemu mnie nigdy nie ciągnęło do Watykanu.
- Widzisz Alex, to są istoty, które używały satanistycznych obrządków… Tak zwanej czarnej magii, a my osobiście nazwaliśmy ich czcicielami trupów.
- Czciciele trupów brzmi zabawnie.
- Inaczej nie można nazwać istot modlących się i wysławiających zwłoki na drewnie...
- Zgadzam się z Tobą.
- Wiem, że Cię interesuje temat, jednak wcześniej czy później będą zmuszeni spłacić przeogromną karmę, jaką mają wobec ludzkości…
- Czyli to za te wszystkie majątki?
- Nie tylko...
- Co jeszcze?
- Oprócz wielu wojen, to oni również bawili się ludźmi i w laboratoriach tworzyli przeróżne wirusy. Taki jak na przykład „Corona”, który powstał w Chińskim laboratorium w Wuhan i był wypuszczony w 2019 roku. Skutkiem tego, było powstanie nieprawdziwych szczepionek z micro-bombami.
- Matko to straszne!
- To jeszcze nie jest koniec...
- Proszę mów, zamieniam się w słuch.
- Ten wirus nie był tak groźny dla ludzi, jak same szczepionki, jednak przy użyciu anten 5G wirus mutował i między innymi pandemia, jaka miała miejsce w roku 2028, pochłonęła praktycznie całą cywilizację ludzi.
- Tylko że to nie przyczyniło się do zalania wód na planecie.
- Nie, natomiast tego samego roku pojawiła się ogromna kometa, która zalała praktycznie wszystko i tak Ziemia została oczyszczona z największego brudu, jakim była ludzkość.
- Czyli ludzkość była brudna?
- Nie o to chodzi Alex... Watykan miał swoich ludzi wszędzie, a nawet i w rządach. Ludzie dla pieniędzy gotowi byli zrobić praktycznie wszystko. Wystarczy, że robiłeś, co ci kazali, a oni mogli dać Ci wiele… Praktycznie to, co chciałeś.
- No tak, ale mówiłeś, że zostaliśmy oszukani jako cywilizacja.
- Zgadza się... I tu pojawia się również system szkolnictwa.
- Czyli?
- Od małego religie wmawiały niedowartościowania, że jest jakiś inny Bóg, a ludzie są nic niewarci. Dodatkowo zmuszano ludzi do nauki czegoś, co nie było wiedzą, czyli manipulacja całej cywilizacji na masową skalę... Do tego jeszcze królowie i cały system hierarchii.
- Nie lubię hierarchii...
- My też nie… Wolimy, jak jest jedność i całość.
- To mi się podoba, tak więc ten podły Watykan, był mordercą?
- Nie ma takiego określenia, aby opisać, czym to było z wyjątkiem jednego słowa, które mi przychodzi.
Jakiego?
- To był diabeł...
- O masz!
- Nie martw się, o to wszystko. Oni zostali tak zmanipulowani przez swoje satanistyczne obrządki, że sami się w tym pogubili, nie mówiąc już o czarnej magii, jaką sami na siebie nałożyli.
- To oni raczej do Nieba nie pójdą?
- Wszyscy ludzie idą, jednak niekoniecznie pieniądze i władza są właściwą drogą.
- A jaka według ciebie jest właściwa droga?
- Miłość i radość.
- W moim świecie trzeba dosłownie szukać radości w świecie zewnętrznym…
- Może nie musisz Gwiezdny uciekać, aż tak daleko od swojego serca, aby je znaleźć...
- Całkiem ładnie to brzmi, czy mogę to zapisać?
- Oczywiście...
Kiedy zapisałem ten wspaniały cytat, powróciłem do rozmowy z Surpem pytając się jego:
- Surp powiedz jeszcze o reprezentowaniu Boga na Ziemi.
- Widzę, że Cię interesuje ten temat.
- Dokładnie tak jest.
- Być sobą i cieszyć się każdą chwilą, choć nie ukrywam, że sama miłość i dobroć zawsze wystarcza. Czasami trzeba być stanowczym i powiedzieć to, co się czuje. A jeśli chodzi Ci o Watykan, to na pewno powinno zwrócić się ludziom ich wolność, ale do tego musieliby wszyscy mieszkańcy Ziemi założyć białe ubrania.
- Dlaczego akurat białe?
- Bo tak jest w Królestwie Niebieskim, a w Królestwie jednego Ojca nie ma podziałów między Bogiem a Aniołami.
- Tak, jak na i Ziemi tak i w Niebie, czy coś takiego.
- Dokładnie tak Alex.
- Białe ubrania by się szybko brudziły, wykonując tyle brudzących czynności i od tych wszystkich prac.
- Masz racje, ale kto wam powiedział, że musicie ciężko pracować?
- System szkolnictwa… Rodzina.
- Widzisz Alex, to są właśnie te kłamstwa, o których mówię, nasze ciała są święte i delikatne, a co za tym idzie, nie są stworzone do ciężkich prac.
- Tylko że wy tu pracujecie.
- Może nie tyle, ile pracujemy, ale staramy się ożywić tutejszą roślinność, aby mieć więcej tlenu oraz świeżego powietrza.
- Już rozumiem… Tak sobie teraz myślę o tym papieżu… Gdybym ja nim był, to nakazałbym oddać wszystkie pieniądze do banków oraz aby wszyscy ludzie założyli białe ubrania.
- Właśnie o to nam chodzi… Dodam więcej, iż wasi politycy, czy też królowie powinni być, jak taki papież i reprezentant Boga na Ziemi.
- Zgadzam się.
- Przecież jesteśmy jednym i tym samym, tu nie ma nic pomiędzy. Wszystko inne jest tylko iluzją…
- To w takim razie politycy, raczej nie reprezentują godnie Boga, wyśmiewając się z ludzi i bawiąc się ich kosztem.
- Pamiętaj Alex, Ci ludzie pracują dla systemu ciemności, ale jest to ich własna droga, za którą ty nie bierzesz żadnej odpowiedzialności.
- Dobrze, że mi to wszystko mówisz i czuję, że są to ważne informacje... Przecież, gdyby nie było Watykanu i tej całej polityki, to ludzie byliby szczęśliwi.
- Szczęśliwi, wolni i zdrowi.
- No tak, w końcu te choroby skądś się biorą.
- Bo ludzie ofiarowują swoją wibrację na przetrwanie i zarabianie pieniędzy.
- Super, będę mieć dużo do zapisywania.
- Zapamiętasz to wszystko, o czym mówiliśmy?
- Tak, mam dobrą pamięć. Poza tym aż tak dużo nie ma do zapisywania.
- Cieszy nas to...
- Mnie również. Znając życie to ludzie i tak by mi nie uwierzyli… Już wielokrotnie uważany byłem za niezrównoważonego psychicznie, bo mówiłem o rzeczach, których ludzie nie rozumieli albo nie wierzyli.
- Dlatego właśnie przekazujemy Ci tę wiedzę w taki sposób, abyś mógł ją przekazać dalej. Tak, aby ludzkość była gotowa na to, co ich czeka.
- Mówisz to tak, jakby ludzkość czekał koniec.
- Owszem.
- W sumie… No cóż… Jeśli taki jest koniec ludzkości, to nie jest on najprzyjemniejszy.
- Niestety… Pamiętaj, kiedy wrócisz w ten sam punkt przestrzenny, gdzie zostanie Ci raptem kilka lat, aby się przygotować na to, co nadciąga, to może nawet pomożesz innym i wspólnymi siłami, zatrzymacie to wszystko… Choć nie ukrywam, że ludzkość i tak musi odejść, ponieważ przez swoją pazerność i chciwość, tworzyła chaos nie tylko na Ziemi, ale również w całej kreacji, ale o tym może opowie Ci ktoś inny?
- Kto taki?
- Spójrz tam.
Odwróciłem głowę i zobaczyłem statek, a z niego wysiadającego pasażera, który nie przypominał człowieka. Wydawało się, że w ręku trzymał jakby kosz z owocami. Byłem zaciekawiony tą dziwną istotą z wielkimi ciemnoniebieskimi wyłupiastymi oczami, która jakby nie posiadała uszu. Postanowiłem więc zapytać się Surpa, o to, kim on jest.
- Kim on jest, jeśli mogę zapytać?
- To jest nasz przyjaciel z planety Massyitas, który co pewien czas do nas dogląda i sprawdza, czy mamy pożywienie.
- To miłe z jego strony.
Tuż po tych słowach przed nami pojawił się ów mężczyzna.
Istoty patrzyły się na siebie, jakby ze sobą rozmawiali i po dłuższej chwili Surp zwrócił się do mnie, mówiąc:
- Alex, to jest Xapitulinus.
Wtedy ja z uśmiechem przywitałem się z nim, mówiąc:
- Witaj Xapitulinus, jestem Alex.
Tuż po tych słowach podałem mu rękę. Zdziwiłem się, bo mężczyzna nic nie odpowiedział, tylko się uśmiechnął swoimi małymi ustami. Ta istota była dość wysoka, może nawet miał trzy metry. Chwilę później usłyszałem opiekuna, który powiedział mi, że muszę dostroić się wibracyjnie, aby móc z nim porozmawiać.
- Jak mam to zrobić? - zapytałem
- Na pewno nie myśleć za dużo... Najlepiej jak się wyciszysz, a jeszcze lepiej, jak z nim udasz się na wycieczkę jego statkiem.
- Na wycieczkę?
- Tak… Na inną planetę, abyś również poznał inne rejony wszechświata oraz planety.
- To niesamowite, ale co z wami?
- O nas się nie martw, my sobie świetnie damy radę.
- Czyli mamy lecieć teraz?
- Tak… Teraz tu, to dobry czas.
- Mogę wziąć ze sobą pamiętnik, żeby w nim zapisywać notatki?
- Przecież jest Twój… Nie musisz się nas pytać o zgodę.
- Dobrze, to w takim razie zabiorę go ze sobą.
- Poczekaj chwilę, mam jeszcze coś dla ciebie, tylko pójdę po to i zaraz wracam.
Mędrzec powoli wstał i ruszył w kierunku budynku, a ja jeszcze chwilę siedziałem na trawie, obserwując nowego przyjaciela. Kiedy dostrzegłem, że Surp wraca, podniosłem się z ziemi i czekałem aż do nas podejdzie.
- Proszę Alex, tu możesz schować swój pamiętnik, żebyś miał wolne ręce.
- Dziękuje, a co to za worek?
- To jak mówiono w twoich czasach, jest to torba na ramię.
Podziękowałem i przyjąłem podarunek, po czym rozłożyłem go i dostrzegłem, że była to szmaciana beżowa torba na ramię, do której po chwili włożyłem pamiętnik oraz długopis.
- Nie ma jak dobra przygoda Alex...
- To znaczy, że już lecimy?
- Tak, nie martw się Xapitulinus Cię odwiezie z powrotem.
- Przecież masz mi jeszcze tyle do przekazania...
- Nie będziesz siedział ze staruchami cały czas, należy Ci się to. Poza tym zmienisz trochę położenie i przy okazji dowiesz się więcej o wszechświecie… Weź to jako lekcje oraz po części przygodę.
- Tak zrobię… Dziękuje przewodniku Surp.
Wraz z nowym przyjacielem ruszyliśmy do jego statku. To było dość zabawne doświadczenie, bo nie mogłem z nim rozmawiać i byłem całą drogę cicho. Patrzyłem się na niego, a ten co jakiś czas zerkał na mnie. Obserwowałem go przyglądając się zaciekawiony. Istota była bardzo wysoka i miał nawet siwofioletowe włosy. Jego ręce były inne niż moje, długie palce u rąk, a w dodatku miał ich sześć zamiast pięciu jak ja. Kurcze, ale to istnienie jest wyjątkowe, jeszcze nigdy takiego nie spotkałem. - pomyślałem
Wtedy to postać spojrzała się na mnie i uśmiechnęła się swoimi małymi ustami dosłownie, jakby wyczuł, że o nim myślałem. Postanowiłem wyjrzeć przez okno i zobaczyłem planetę. Z góry nie wyglądała za ciekawie tak, jakby otaczały ją gazowe chmury, czy coś. Chwilę potem wylądowaliśmy i opuściliśmy pokład statku. Powietrze pachniało jakby siarką i trochę drapało w gardle. Zobaczyłem, że towarzysz zaczął iść, więc i ja ruszyłem za nim.
Okolica nie wyglądała za przyjemnie, pobliska roślinność też była jakby za mgłą… Chwilę później dotarliśmy do wielkiej wody, nie wiedziałem, czy było to morze, czy ocean, ale za to była duża plaża. Ucieszył mnie ten widok i zacząłem się delektować. Podchodząc bliżej wody, postanowiłem zdjąć ubrania i do niej wskoczyć. Miałem ochotę się wykąpać, jednak mężczyzna chwycił mnie za rękę, po czym usłyszałem głos w mojej głowie.
- Nie polecam dotykać tej wody…
- To ty do mnie mówisz w mojej głowie?
- Tak, to ja...
- Miałem ochotę się tylko wykąpać.
- Nie wszystko, na co masz ochotę w danym momencie, jest dobre.
- No ale przecież to tylko woda.
- Posłuchaj uważnie…
- W porządku.
- Woda na tej planecie po pierwsze jest skażona tak samo, jak i powietrze.
- A po drugie?
- Pływają w niej istoty, które wy ludzie nazywacie drapieżnikami.
- O jakby rekiny, czy coś? He-he!
- Wiem, że Cię to bawi, jednak przy spotkaniu z taką istotą zniknąłby Ci uśmiech z twarzy.
- Myślałem, że przyjechaliśmy na wypoczynek.
- Nic nie jest tak, jak myślisz...
- To jak jest?
- Zupełnie inaczej.
- Więc dlaczego mnie tu przywiozłeś i co to za planeta?
- Widzę, że lubisz zadawać pytania.
- Bo chce wiedzieć.
- Typowe…
- Typowe? Co masz na myśli?
- Nauczono Cię zbyt dużo pytać, ale czy słyszysz i widzisz odpowiedzi, które do ciebie przychodzą?
- Nie za bardzo rozumiem...
- Jak przyjdzie ten odpowiedni moment, to zrozumiesz.
- Okej… Czyli woda jest ble i mam do niej nie wchodzić.
- Owszem…
- Jednakże spacerować tu możemy?
- Tak, ale tylko przez pewien czas.
- W porządku, to idziemy się przejść.
Po tych słowach zapiąłem ubranie, które wcześniej rozpiąłem, odwróciłem się od istoty i zacząłem iść podskakując przy tym, jak małe dziecko. Nawet rozłożyłem ręce i zacząłem się lekko obracać. Chciałem wykorzystać każdą chwilę… Po długim spacerze towarzysz poinformował, iż musimy wracać do statku. Idąc plażą dostrzegłem jakiś pojazd, stojący koło wydmy. Zaciekawiony podbiegłem do niego, gdy nagle dostrzegłem jakąś postać leżącą na piasku. Postanowiłem podejść bliżej i okazało się, że był to mężczyzna, który wydawał z siebie jęki, trzymając się przy tym za brzuch. Podszedłem do niego bliżej, obróciłem się lekko i spojrzałem się mu prosto w oczy, mówiąc:
- Wszystko jest dobrze…
Postać coś mamrotała i nie rozumiałem tego, co mówi. W pewnej chwili poczułem ucisk w klatce i wyłonił się z niej jakiś kryształ. Poczułem, aby włożyć kryształ w ręce owego mężczyzny, po czym położyłem swoją dłoń na jego policzku.
Zdążyłem tylko powiedzieć, że wszystko jest już dobrze i jest bezpieczny, gdy nagle podszedł do mnie Xapitulinus i odciągnął mnie, mówiąc, że nie warto jest pomagać innym.
Trochę się buntowałem, ale ten nalegał, informując, że już musimy wracać do statku. Kiedy odeszliśmy kilkanaście metrów, odwróciłem się, by zobaczyć jeszcze raz owego poszkodowanego, ale, jak i jego, tak i statku, już nie zobaczyłem… Dosłownie jakby się rozmył w powietrzu, czy coś. Lekko się zdziwiłem i z powrotem odwróciłem głowę w kierunku, w którym szliśmy i dostrzegłem nową postać, która wyglądała jak człowiek. Postanowiłem lekko skręcić, aby znaleźć się bliżej owej postaci i się przyjrzeć jej dokładniej. To był młody mężczyzna, może w moim wieku. Jasny blondyn, niebieskie oczy i był dość szczupły. Kiedy nasz wzrok się spotkał, ten się uśmiechnął, a ja odwzajemniłem ów uśmiech, podchodząc do niego bliżej.
Mężczyzna przywitał się ze mną w języku angielskim, podając przy tym swoją rękę.
- Witaj. - powiedział mężczyzna
- Witaj.
- Jesteś z Ziemi?
- Tak.
- Super, dawno nie spotkałem nikogo z Ziemi.
- W sumie, to ja też.
- Z jakiego kraju jesteś?
- Ogólnie to z Polski.
- A ja ze Szwecji.
Wtedy to zacząłem mówić do niego w jego języku.
- Super, akurat tak się składa, że mieszkam w Szwecji.
- To super i mówisz też nieźle.
- Dziękuje.
- Jestem Jimmy…
- A ja Alex.
- Miło Cię poznać.
- Ciebie również.
Mężczyzna był niesamowity, miał powalający uśmiech i bardzo mnie przyciągał. Buzia sama się śmiała na jego widok. W niespodziewanym momencie usłyszałem w głowie, że już musimy iść i mam natychmiast wracać do statku. Nie ukrywam, że mi się to bardzo nie podobało, jednak powiedziałem do Jimmiego, że muszę już iść, po czym podaliśmy sobie rękę, a ja ruszyłem w kierunku Xapitulinusa.
Kiedy weszliśmy do statku, byłem posmutniały. Xapitulinus ruszył statkiem i chwilę potem przemówił:
- No i jak? Zadowolony ze spotkania?
- Nie za bardzo...
- Wyglądaliście na zadowolonych.
- Tak… Dopóki nie kazałeś mi wrócić.
- Chciałeś z nim porozmawiać i może wymienić się namiarami?
- Właściwie nie myślałem o tym, ale jak już o tym mówisz, to tak...
- Spodobał Ci się?
- I to bardzo...
- Ach wy ludzie...
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Wolicie słuchać się innych niż głosu swojego własnego istnienia.
- Przecież byłeś stanowczy, abym tu przyszedł… Poza tym już go pewnie nie spotkam.
- Ty za to byłeś uległy.
- Nie rozumiem Cię…
- Przecież miałeś wybór, aby powiedzieć mi, bym poczekał, tak?
- No tak, ale wydawało mi się, że tobie się spieszyło z opuszczeniem planety.
- Jakby mi się nie spieszyło, to co byś zrobił?
- Na pewno bym z nim dłużej porozmawiał i może nawet wymienił się z nim namiarami… Wiesz, że on też mieszka w Szwecji?
- No widzisz ile to informacji zdobyłeś, ale teraz jest już za późno.
- Ej… Zawsze można wrócić.
- Za późno....
- Rozkazuję Ci, abyś zawrócił natychmiast.
- Rozkazywać to sobie możesz wiesz komu?
- Tobie.
- Raczej sobie.
- Ej… Jesteś niemiły.
- Może jest w tym ukryty cel?
- Tak, drażnisz się ze mną i Cię to podnieca. Powiedz prawdę… Zobaczyłeś, że rozmawiam z przystojnym kolesiem i poczułeś się o to zazdrosny.
- Typowe myślenie ludzi…
- A co? Może się mylę?
- Tak, a ten trup na piasku, to pewnie też było dla ciebie, jak to mówisz? Przyczyną mojej zazdrości.
- Wiesz Xapitulinus, czy jak tam Cię zwą… Zazdrość może być wywołana nawet najmniejszym czynnikiem, bo na przykład nie poświęcam Ci wystarczającej uwagi.
- Wielkie mi ale…
- Czyli nie jesteś zazdrosny?
- Jesteś bardzo naiwny, zresztą jak wszyscy ludzie.
- Naiwny? Teraz z zazdrości doszliśmy do naiwności?
- Trzeba było się mnie nie słuchać i byś z nim mógł sobie spędzić, jak to mówicie… Trochę czasu.
- O czym ty teraz mówisz?
- O nowym obiekcie twojego zainteresowania.
- Mówisz o Jimmym?
- O i zapamiętałeś jego imię.
- Ej nie pozwalaj sobie! Po prostu miał taki uśmiech na twarzy, że sama mi się buzia uśmiechała...
- A teraz Ci się nie uśmiecha?
- Uśmiecha się, tak samo, jak twoje malutkie usta, że prawie tego uśmiechu nie widać.
- Czyli atakujesz mnie?
- Boże, jaki z ciebie uparty kosmita! Czego ty chcesz ode mnie?
- Ja od ciebie nic…
- Nic? To po co ze mną prowadzisz tę dyskusję?
- To ty sam ją prowadzisz…
- No tak… Teraz to może mam okazać Ci wdzięczność, bo jestem na twoim statku?
- Nic by Ci się nie stało, jakbyś to zrobił.
- …Już wiem! To jest typowe dla was. Robicie coś i oczekujecie wdzięczności!
- O czym ty teraz mówisz?
- Zabrałeś mnie tutaj, byliśmy na plaży, a ty chciałeś, żebym był Ci wdzięczny i poświęcał Ci swoją uwagę.
- Skoro tak myślisz, to tak jest…
- Nie myślę, ja to po prostu wiem!
- Coś mi się wydaje, że twoje ciało zaczyna się trząść.
- Wkurwiasz mnie!
- Ja ciebie?
- Tak ty!
- Zabawne, bo ja jestem spokojny i mam kontrolę nad swoim pojazdem.
- Ty nawet tego statku nie dotykasz.
- Mówię o swoim ciele.
- Aha… Coś przeoczyłem?
- Widzisz… To jest właśnie wasze ludzkie niedowartościowane ego, jak już coś im się nie podoba, to się nakręcają i rośnie w nich agresja, aż ich ciała zaczynają wibrować na niższej częstotliwości i później…
- Co później?
- Nie wiesz co się dzieje, po takich nerwowych stanach?
- Kropelki waleriana?
- Nie wiem, co to jest…
- To takie krople ziołowe na uspokojenie.
- Aha, to nawet znaleźliście sobie rozwiązanie, żeby móc się wkurzać, kiedy chcecie, a później zażywacie środki uspokajające.
- O czym ty mówisz Xapitulinusie?!
- Mówię o tym, że się za bardzo nakręcasz i łatwo jest Tobą w ten sposób manipulować i osłabić. Zobacz, co się dzieje teraz z Tobą…
- Ręce mi się trzęsą.
- Całe ciało...
- Dlaczego tak jest?
- Bo pozwoliłeś sobie na próbę kontrolowania czegoś, nad czym i tak nie możesz mieć kontroli.
- Aha, czyli wychodzi na to, że ja ciebie próbowałem kontrolować, tak? Przecież to ty mnie zmusiłeś, żebym leciał z Tobą.
- No i kontynuujemy przedszkole...
- Jakie kurwa przedszkole?
- Sam wybrałeś lecieć ze mną, czyż nie?
- No tak, ale co miałem zrobić?
- Mogłeś powiedzieć: Nie, dziękuję...
- No ale ja chciałem z Tobą lecieć.
- Dlatego ja za Twój wybór odpowiedzialności nie biorę...
- A za co bierzesz odpowiedzialność?
- Za swoje własne istnienie.
- Ja pitole, jaki kosmiczny psychiatryk normalnie.
- Dlatego właśnie na waszej planecie macie taki bałagan...
- O czym ty teraz mówisz?
- Na temat waszej energii, próby kontroli nad drugim istnieniem i wydarzeniami.
Musiałem się zatrzymać. Nie do końca rozumiałem, o co w tym wszystkim chodzi, ale czułem, że ten koleś, próbował mi coś powiedzieć, a właściwie, to bardziej pokazać. Musiałem się jakoś uspokoić, więc poprosiłem go o chwilę przerwy i usiadłem na podłodze. Dostrzegłem torbę i przysunąłem ją do siebie, po czym wyciągnąłem pamiętnik. Wziąłem długopis do ręki i zacząłem pisać, to co zaszło. Kiedy skończyłem, okazało się, że już muszę wysiadać. Na zakończenie dodałem tylko, że jestem wdzięczny za tę podróż, ale raczej przyjaciółmi nie zostaniemy. Xapitulinus odpowiedział tylko, że on jest szczery i mówi tak, jak jest, a nie tak jak mi się wydaje. To była nasza ostatnia konwersacja. Miałem nadzieje, że go więcej nie spotkam, choć w niewyjaśniony sposób polubiłem tego gada.
Kiedy opuściłem statek przywitał mnie Massani, proponując mi małą pogawędkę oraz krótki spacer.
Zgodziłem się i udaliśmy się w kierunku pobliskich drzew owocowych, które właśnie zaczynały kwitnąć.
.