1



Multiwersum… Wielka multiwymiarowa kwantowa zupa, w której jest dosłownie wszystko i są tu wszyscy…
I w niej, gdzieś na Niebiańskich Planetach mieszkał Mały Książę. Jego dzieciństwo było samotne… Jedyny przyjaciel był z nim każdego dnia, ale tylko na krótką chwilę. Za każdym razem, w momencie najlepszej zabawy, zostawali rozłączani. Mały Książę nie umiał zrozumieć tego, dlaczego tak się dzieje i dlaczego ich rodzice są tacy zajęci. Pewnego dnia, rodziny chłopców, postanowiły rozdzielić przyjaciół, odbierając Małemu Księciu, ostatnią część miłości, jaką żywił do swojego najlepszego przyjaciela Lyssena. Tylko dlatego, że był on synem cieśli i nie wypadało im się zadawać. Rodzice Małego Księcia byli zajęci opieką nad swoim królestwem, pilnowali harmonii, porządku oraz licznych przyjęć.

Książę większość czasu spędzał samotnie w ogrodzie, wracając do wspomnień o swoim przyjacielu, z którym się tam bawił. Przyglądał się kwiatom i zakochiwał się w każdym z nich, ponieważ były takie wyjątkowe i delikatne.
Księcia pokój wypełniały zabawki, którymi nawet nie chciał się bawić. Żadna rzecz, czy ubrania, nie mogły wypełnić pustki, jaką czuł w swoim wnętrzu. Często płakał po nocach, patrząc się w gwiazdy, tęskniąc przy tym za domem, ponieważ ten pałac, w którym się znajdował nie był nim. Mały chłopiec nie rozumiał, co tutaj robi, w tym świecie, w którym nic nie było takie, jakie powinno być.
Co, jeśli tam jest znacznie więcej ? - pytał, patrząc w gwiazdy
Co, jeśli tam jest mój prawdziwy dom?
Co, jeśli jest lepsze życie na innej planecie, gdzie poczuje się jak w domu?

Wszechświat zawsze odpowiada na nasze pytania, ale tego Mały Książę wtedy nie wiedział… Jak również nie wiedział tego, że nie każda odpowiedź na jego pytania mu się spodoba… Jak się okazało później, to mi też nie spodobały się niektóre odpowiedzi na moje pytania, no ale… Wracając do Księcia…
Kilka lat później, podążając za silnym głosem intuicji, ukradł pojazd kosmiczny swoich rodziców i wyruszył w daleką podróż w nieznane.

Rodzice po dłuższym czasie zwrócili swoją uwagę, iż ich syna nie ma, ale zanim rozpoczęli poszukiwania, ich planeta została zaatakowana przez dziwne stworzenia, które poszukiwały magicznego kryształu, bez sensownie mordując planetę po planecie, ale o tym Książę wtedy nie wiedział.

Co się stało z chłopcem? Mały Książę nie znając wszechświata, wpadł w czarną dziurę i otrzymał w nim pewien niezwykły dar. W miejscu, w którym się znajdował, czas nie istniał, a to znaczyło, że dziewięcioletni chłopiec nie mógł też się tam zestarzeć. Spotkałem go w swojej podróży, kiedy ja sam wpadłem w czarną dziurę. Miałem czas by usłyszeć jego historię, ale by tam dotrzeć i móc ją opowiedzieć, najpierw muszę opowiedzieć swoją.




Czarna Dziura
Książę z Niebiańskich Planet




       Zagubiony między fraktalami a cząsteczkami kwantowymi, zostałem wyrwany z mojego snu… Snu, który śniłem wiele miliardów eonów. Teraz próbuję sobie przypomnieć, to kim naprawdę jestem i co dokładnie robię na pokładzie tego statku kosmicznego?
Nie wiem… Po prostu tu jestem… Samotny, przykuty do podłogi. Nie wiem, czy jest dzień, czy noc… Nie mam zegarka ani też kalendarza… Nawet nie wiem, jaki jest dzień tygodnia, nie mówiąc już o roku… Czy to ma jakieś znaczenie? Może… A może i nie…

Wydaje mi się, jakby czas stał tu w miejscu, a ja wraz z nim, ale też są momenty, w których czuje się, jakbym cofał się w czasie i znów zaczynał od nowa. Czasami czuję przeszywający ból w klatce piersiowej, który pojawia się, kiedy próbuje się poruszyć...

Doszedłem do wniosku, że może jeśli się wygadam, to ulży mi w jakimś stopniu, abym mógł zrozumieć świat, w którym się wychowałem i sprawił mi tyle bólu… Przecież na Ziemi nikt nie chciał mnie słuchać. Nawet lekarze i psycholodzy nie słyszeli tego, co tak naprawdę do nich mówiłem, próbując mi wmówić, że jest to choroba dwubiegunowa, albo ADHD, bo widzę i czuję znacznie więcej. Lekarze psychiatrzy, psychologowie, kuratorzy, którzy chcieli mi pomóc, nigdy nie doświadczyli czegoś podobnego jak ja i dla nich byłem chory i potrzebowałem lekarstw… Przecież nie można pomóc komuś, jeśli nie przeszło się przez podobne doświadczenia, bo tylko ktoś, kto miał podobne przejścia i je przeszedł, może to zrobić, bo tylko taka osoba rozumie i nie ma własnego zdania wyczytanego, próbując przy tym zaszufladkować do danej kategorii. Podczas wizyt u lekarzy, pracownicy zadawali dużo pytań, a odpowiedzi, jakie otrzymywali były dla nich niezrozumiałe… Jakby siedzieli uwięzieni w swoich umysłach i nie było nic więcej poza wiedzą wyniesioną ze szkoły i tego, co mogli zobaczyć. Przecież jest wiele różnych istot, które współistnieją z nami i nie wszystkie są miłe… Na ataki ciemnej strony raczej zadawanie tysiąca pytań i pigułki nie pomogą, tylko jakieś egzorcyzmy, czy uzdrowienie… I takiemu wystraszonemu oraz zmaltretowanego energetycznie człowiekowi, wpajają poczucie winy i straszą, że będzie musiał zażywać lekarstwa do końca życia… I tacy ludzie bez wiedzy i prawdziwego doświadczenia próbowali pomagać innym? Przecież oni nawet nie widzieli żywego kosmity, a ja za to tak i to nie tylko kosmitów, ale również wiele innych istot. Jak na moje oko, to ci ludzie sami potrzebowali pomocy, a ich próba pomocy innym wiązała się z bolesnymi konsekwencjami dla innych, którym tak naprawdę wyrządzali krzywdę, próbując przy tym ściągnąć ich do normalności poprzez lekarstwa. Po tym, czego doświadczyłem po wieloletnich odwiedzinach w psychiatryku, mogłem stwierdzić, że pracownicy z licencją lekarską, byli zwykłymi dilerami narkotyków… Możliwe, że niekoniecznie świadomych, iż pracują dla większej korporacji, która poprzez naiwność ludzi, którzy wybrali pomagać innym, zmanipulowała ich do tego stopnia, że owi lekarze nie widzieli innej pozytywnej drogi dla pacjenta niż lekarstwa z narkotykami… Jedno jest pewne, firmy farmaceutyczne zarabiały na produkcji lekarstw miliardy, jedynie po to, aby ich firma miała zwiększone dochody, a ich właścicielom żyło się w luksusie… Może te firmy przyczyniały się do przymusowych szczepień małych dzieci w przedszkolach i szkołach? Nawet nie wiadomo, co było w takich szczepionkach, które podawało się maluchom… W sumie to tak samo, jak zastraszanie i zmuszanie dzieci chodzeniem do szkoły, czy też do kościoła. Przecież ten system, w którym wyrosłem, ogłupiał i traktował ludzi jak bydło, a ci się zaś z kolei go się tak usilnie trzymali, jakby to był jakiś Bóg, czy coś! Chyba że wiedzieli, iż ludzie są czymś znacznie więcej i dlatego powstał system kontroli… Może ktoś się bał, że ludzie odkryją prawdę i dlatego od samego dziecka, ludzie byli manipulowani przez system szkolnictwa oraz religię… A to było dobrym pretekstem do przymusowych szczepień, aby przez nie można było jeszcze łatwiej manipulować innymi… System, który zaniżał wartości ludzi i wmawiał im poczucie winy… Mam nadzieję, że poznam prawdę i jeśli okaże się to być prawdą… Zemszczę się na sprawcach i wyrównam z nimi rachunki za wszystkie krzywdy, jakie ludziom zrobili! Łatwo powiedzieć, ale jak co do czego by przyszło, to pewnie bym zrezygnował z pomysłu… Chyba że nie będę w tym sam…

O! Mam komunikator w kieszeni!
Dlaczego o nim wcześniej nie pomyślałem?
…Ostatnia zapisana pozycja statku, to jakaś czarna dziura z dziwną nazwą? Brak zasięgu… Świetnie! Chyba jestem na jakimś zadupiu, czy coś…

Super… Jest tu funkcja nagrywania… Tylko co ja mam mówić?

Zapis pierwszy, próba… To się nagrywa? Lepiej sprawdzę… Jednak działa świetnie… Fajny mam głosik. He-he!

Pierwszy zapis.

Kochane plastikowe pudełeczko…

Jestem Alex z Ziemi.
Urodziłem się w Polsce i wychowałem się w świecie pełnym krzyku, hałasu, wymagań i kar. Świat, w którym wszyscy byli czymś zajęci i lubili dużo pytać, jak również mówić… Karali i bili, bo nie chciałem się uczyć. Być tacy jak oni… Nudni…
Jak tylko zrobiłem coś nie tak, to dostawałem kary… Czy miałem szczęśliwe dzieciństwo? Nawet nie wiem, czym ono naprawdę jest… Urodziłem się w dość dziwnej rodzinie… Czułem się tak, jakbym do niej nie pasował. Ludzie się wyśmiewali i byli zgryźliwi tak, jakby czegoś mi zazdrościli...
Nawet jeden z kuzynów powiedział mi, że zazdrości mi życia… Jakiego kurwa życia?! Imprezy, praca, znajomi, rachunki i pieniądze na kolejne wydatki, które nie miały końca?
Najczęściej było mi dobrze podczas wigilii, którą spędzaliśmy u babci. To był jeden wyjątkowy magiczny dzień w całym zwariowanym roku. Jedyny taki dzień, w którym w powietrzu unosiła się miłość. Kochałem to uczucie, ale również, pomimo jacy oni byli, to kochałem swoją rodzinę. Jednak nigdy nie czułem, że jest to moja prawdziwa rodzina.
W głębi mnie było pragnienie powrotu do mojej prawdziwej rodziny. Rodziny, która kocha bez tych wszystkich wymogów. Jedna wielka szczęśliwa rodzina, a ja wierzyłem całym sobą, że nastąpi w odpowiednim czasie mój powrót do prawdziwego domu… Do mojej prawdziwej rodziny.

Wracając do mojego dzieciństwa, to miałem wrażenie, że wszystko wokół mnie wibruje i że jest to swego rodzaju iluzja. W dodatku to dzwonienie w uszach oraz migoczące światełka, które widziałem kątem oka.
Byłem ciągle zmęczony i dużo spałem. Nie chciało mi się wstawać do szkoły, jak też tam chodzić... Nigdy nie widziałem w tym sensu… Tak samo było z chodzeniem do kościoła…
Tata mi opowiadał, że jak miałem chrzciny, to wcale nie płakałem, jak inne dzieci. Kiedy ksiądz podszedł do mnie z wodą święconą i polał czoło, ja tylko podniosłem powiekę, spojrzałem się na niego i uśmiechając się, usnąłem…
Pamiętam, jak mama opowiedziała mi o moich narodzinach. Po pierwsze, lekarze mówili jej, że nigdy nie będzie mogła mieć dzieci… Mimo to pojawiłem się na tym dziwnym świecie… Narodziny odbyły się poprzez tak zwany kleszczowy poród. Voilà!... I oto jestem…

Na powitanie w nowej rzeczywistości dostałem od lekarza klapsa i dopiero zacząłem płakać.
Kiedy mama mnie zobaczyła, stwierdziła, że jeszcze tak brzydkiego dziecka nigdy nie widziała, po czym zemdlała. Ponoć miałem takie czarne lokowane włoski.
Chwila… To lekarze biją niemowlaki? Ponoć to było dla mojego dobra, żeby płuca zaczęły działać, czy coś… Zwykła wymówka! Co mam powiedzieć? Czy czułem się chciany i kochany dostając klapsa na dzień dobry? Odpowiedź była oczywista… Nie…

Drugi zapis.

Kochane plastikowe pudełeczko...

Jestem Alex z Polski.
Kiedy miałem 23 lata wyjechałem do Szwecji. Wybór wyjazdu był zwyczajny… Chciałem zasmakować lepszego życia, bo w moim kraju panowała bardzo negatywna energia, która odpychała mnie i dosłownie czułem się tam, jakbym był w gościach.
Otrzymałem propozycję pracy w jednym z dobrych hoteli, jako sprzątacz i sobie wyjechałem za granice. W sumie to urodziłem się w jakimś kraju katolików, którzy nie lubili homoseksualistów, a Szwecja ponoć była w tym kierunku bardzo tolerancyjna… Jak na moje doświadczenia to była zwykła propaganda… Ten kraj wcale nie był taki, jak go reklamowali. Poznałem wielu mężczyzn którzy, aby ukryć swoją seksualność, żenili się z kobietami i robili dzieci na pokaz, tylko po to, by się nie wydało przed znajomymi i rodziną, że nie są heteroseksualni i bzykają się z innymi facetami na lewo i prawo… Poza tym Szwedzi byli jacyś dziwni i zimni… Fałszywi? W sumie, w którym kraju nie ma takich ludzi?
Miałem jakąś myśl, co to było? Aha… Praca w Szwecji.
Dziwnie to brzmi, ale praca przez kilka lat na noce od poniedziałku do piątku, nie była żadnym życiem. Pewnej nocy sprzątając recepcję, podsłuchałem dwie dziewczyny… Jak one się nazywały? A już wiem… Camilla i Marie… Pracujące tam dwie dość ładne szwedki, które opowiadały o tym, że jak były w Turcji, to jedna z nich, rozkoszowała się… Mając swoje trzy dziurki zajęte… He-he! Wtrąciłem niespodziewanie, mówiąc, że ja też lubię penisa, a one stwierdziły, że jestem obrzydliwy. Na co odpowiedziałem, że ja tylko wspomniałem, że lubię penisa, a nie, że mam zajęte trzy dziurki… Wtedy to też dziewczyny się zdziwiły, bo myślały, że jak ja jestem z Polski, to ich nie rozumiem, bo byłem w ich kraju raptem kilka miesięcy. Dla nich był to obciach, kiedy się okazało, że rozumiem i mówię w ich języku, a dla mnie zabawa, poznając, jak ludzkie ego potrafi zaprzeczać… Oczywiście wtedy, to też wydało się, że wiedziałem o tym, jak obsmarowują mi tyłek za moimi plecami i koleżanki zaczęły mnie przepraszać, bo one nie wiedziały, że ja je rozumiem.
Aha… Czyli jak ktoś nie rozumie języka, to można mu dupę obsmarowywać bez skrupułów? Spoko! No tak swojej dupy ponoć się nie widzi, ale czy pracując w takiej porządnej firmie, reprezentując ją, nie powinno się uważać na to, co wychodzi z ust pracownika? Co, jeśli jakiś z gości hotelowych usłyszałby taką pruderyjną rozmowę? Ja usłyszałem... He-he! Równie dobrze można by było mieć jakąś orgię w tej hotelowej recepcji. He-he! W końcu i tak hotele w większości przypadków służyły do spotkań seksualnych. Wychodzi na to, że ludzie muszą ciężko pracować żeby sobie poruchać… He-he!

Jak na taki czterogwiazdkowy hotel, jakim był Radisson Sas w Malmö, pracowali tam sami fałszywi i obłudni ludzie z przerośniętym ego, tak jak i sama firma była przereklamowana, nie mówiąc już o przemądrzałym dyrektorze. Chyba ten łysy kurdupel nazywał się John, o ile się nie mylę i chyba z powodu swojego niskiego wzrostu miał jakąś manię wielkości…
Pewnego dnia w hotelu pojawił się pewien człowiek, który powiedział, że jestem zbyt dobry, aby pracować w takim miejscu i jak przyjedzie następnym razem, to ma nadzieje, że mnie już tu nie będzie…
Na chwilę obecną mogę powiedzieć, że był to anioł, który wskazał mi drogę. Przecież męczyłem się w pracy i tak naprawdę nie chciałem tam być, jednak co mnie tak naprawdę w niej trzymało? Strach przed zmianą… Niebawem po spotkaniu z owym mężczyzną, zaczęły zachodzić wielkie zmiany.
Czy były one pozytywne? Nie wszystkie... Po pierwsze, zostałem przeniesiony na pracę dzienną, bo z nocną sobie nie radziłem i szefowa o imieniu Nada, ciągle miała pretensje, że coś przeoczałem. Kobieta wydzwaniała do mnie z pretensjami w ciągu dnia, gdzie tak naprawdę potrzebowałem się wyspać przed kolejną nocką.

Kiedy przeszedłem na dzienny system pracy, zacząłem wariować. Byłem przemęczony i nie mogłem spać. Cała historia pracy w hotelu skończyła się w psychiatryku, jak również zwolnieniem z pracy, w dodatku, kiedy czułem się naprawdę źle. I tu pojawiły się związki zawodowe, które tak naprawdę powinny być po mojej stronie i według ich prawa powinienem otrzymać od pracodawcy odszkodowanie za zwolnienie mnie z pracy podczas zwolnienia lekarskiego. Jednak to była kolejna obłudna firma, której płaciłem za to, by w razie problemów w pracy mi pomogli, lecz kiedy ten dzień przyszedł, to wypieli na mnie dupę i stanęli po stronie pracodawcy.
No tak… Już mnie z kasy oskubali, to im nie byłem potrzebny.
Zabawne, że pracodawcy, jak i te wszystkie firmy, są jak pasożyty. Wykorzystają cię, a później zwalniają. Ogólnie, cały system, w którym wyrosłem, to jeden wielki psychiatryk, na który ludzie szukają rozwiązań w lekach, które też mają swoją cenę.
Zdarzały się momenty, że nie miałem pieniędzy i głodowałem, a system, w którym żyłem, kazał mi czekać na rozpatrzenie decyzji, czyli na śmieszne papierki, jak również na niewielkie pieniądze. Prosząc o pomoc social, musieli najpierw sprawdzić twoje konto bankowe trzy miesiące wstecz, ale nie widzieli obecnej sytuacji, w której dana osoba się znajdowała...
Byli jakby zaślepieni tymi swoimi prawami i systemem pracy, jakby byli niewolnikami papierów i tego, co pisało w ich komputerze albo też w książkach, które i tak prowadziły do całego bałaganu w ich systemie… A ci chcieli go ulepszać, aby utrudniać pomaganie innym jeszcze bardziej.

No tak… Oni mieli dobrze płacone, więc ich nie interesowało drugie istnienie, które czuje się źle psychicznie i nie ma co jeść. Zawsze mogli dać parę groszy organizacjom, które robiły zbiórki dla potrzebujących, żeby poczuli się lepiej… Ich tylko interesowało, czy pacjent zażywa leki, które za wszelką cenę próbowali mi podawać, aby dana osoba, tak jak to było w moim przypadku, była zdolna do pracy, tak samo, jak oni. Wychodzi na to, że faszerowali owych pacjentów lekami, aby ci dalej mogli kontynuować swoje dotychczasowe życia, tak jak oni sami, próbując taką istotę ściągnąć do tak zwanej: „normalności”... Czyli, innymi słowy, psychiatryk w psychiatryku! No tak… Pewnie chcieli mieć więcej kolegów, do zabawy w swojej własnej piaskownicy, którą porównać można do Auschwitz!
To dopiero jest system niewolnictwa! System kontroli…
Nawet sobie stworzyli pojebańcy paragrafy, które mają ich chronić od spłaty własnej karmy i myślą, że to ich uchroni… Takie wielkie niedowartościowane ego ludzie mieli… Albo byli bardzo naiwni! Ciekawe czy byli świadomi tego, że pracują dla systemu ciemności prowadzonego przez sztuczną inteligencję oraz ciemne istoty, które jak hologram, potrafiły przyodziać się w postać człowieka i go zwodzić… A ludzi bardziej interesowało to, gdzie ktoś pracuje i czy jest gejem… He-he! Ci to sobie problemy potrafią stworzyć… Ja tam bym się cieszył, że ktoś zabiera mi konkurencję i w dodatku daje mi większy wybór… Tak jak w przypadku Marie, która powinna być wdzięczna za to, że miała zajęte swoje trzy dziurki He-he! W sumie to bym ją sam wziął w obroty na zapleczu i Camilla pewnie by się do nas dołączyła… No co? Same mówiły, że zanim znajdą porządnego faceta, z którym się chajtną, to muszą się porządnie wybzykać… Rozumiem, że tu chodzi o jakąś szwedzką praktykę przed małżeńską, czy coś. He-he!
Albo jednak nie… Rozmyśliłem się, bo z wcześniejszych doświadczeń, jakie mnie spotkały, to na drugi dzień byłyby już w trzecim tygodniu ciąży albo chciałyby się chajtać…
Zabawny jest świat ludzi, w którym wyrosłem, bo ludzie w moich czasach siedzieli w książkach albo w plastikowych pudełkach nie umiejąc odróżnić rzeczywistości od fikcji. To mnie również spotkało, a chaos świata zewnętrznego prowadził do depresji i do wyborów, które nie zawsze były pozytywne. W dodatku ten ogłupiający hitlerowski system, który karał i ogłupiał niewinnych ludzi, którzy już i tak czuli się źle… Ludzie przeciwko ludziom, dokładnie tak samo, jak w obozie koncentracyjnym, no i oczywiście każdy z więźniów miał swój numer, tak też było w świecie, w którym wyrosłem, tyle że taki numer nazywał się PESEL.
Nic dziwnego, że ludzie, byli tacy wobec siebie nawzajem, jak również tak naprawdę byli nieszczęśliwi, ponieważ nieświadomie, wyrastaliśmy w świecie ukrytego i zmanipulowanego obozu koncentracyjnego pełnego cyfr, który osłabiał ludzi, zabierając im energię oraz zdrowie.
Przecież system, w którym używa się przemocy wobec drugiego istnienia, tak jak używanie kłamstw, używanie siły, używanie broni, użycie przymusu wobec drugiego istnienia, zastraszanie, czy też jakiekolwiek karanie, pokazuje tylko, że jest się słabym, a to nie czyni żadnego człowieka potężnym…

I tak też było z systemem, w którym wyrosłem. Systemem, gdzie wszystko było na pokaz i dla którego ludzie pracowali, programował ich, przekonując do tego, że są słabi i bezsilni… Może to właśnie jest przyczyną chaosu i wojen na świecie? Przecież prawdziwie działający porządny system, powinien prowadzić do świata, w którym wszystkim mieszkańcom żyje się dobrze, a nie tylko elitom.
Nawet organizacje, które podarowały jedzenie ubogim po to, aby nikt na Ziemi nie chodził głodny, byli bardziej zagubieni niż ci, którzy do nich przychodzili. Ponieważ i mi zdarzało się głodować, to pewnego dnia zostałem wysłany w pewne miejsce, aby otrzymać pomoc z żywnością. Idea choć wydawała się fajna, to miała też swój haczyk. Towar, który pochodził ze sklepów, był praktycznie przeterminowany i tak szczerze, to nawet owoce, czy warzywa nie wyglądały na świeże i większość towarów trzeba było wyrzucić do kosza. Jeśli daje się ochłapy ludziom, którzy byli ubodzy i uważa się to za pomoc, to chyba coś tu nie gra…
W sumie to pojawiały się tam również kobiety na przykład z somali, które brały znacznie więcej niż potrzeba… Tak jakby dla nich nie było więcej ludzi, tylko one same… Byle się tylko nachapać i wziąć ile się da.

Pamiętam, kiedy Szwecja przyjęła tak zwanych uchodźców z Syrii. Nie powiem, że taka pomoc może być pozytywna i chciana, jednak do kraju nie przyjechali najbiedniejsi, tylko praktycznie sami bogaci, na przykład: bokserzy, piosenkarze, aktorzy. Przecież najbiedniejszych nie stać było na tak drogie bilety, czy też wizę…
Oni na sam start mieli mieszkania i dostęp do tego, czego sami obywatele Szwecji nie mieli… Dla uciekinierów ten kraj miał wiele ulg i mieszkań, podczas gdy sami mieszkańcy kraju nie mieli tak łatwo, aby nawet dostać mieszkanie, czy pomoc finansową. Podobnie było u mnie, kiedy byłem bezdomny i musiałem czekać ponad miesiąc na niewielkie pieniądze na żywność, bo ponoć nie byłem aż w tak panicznej potrzebie, chodząc głodny i nie mając gdzie spać…
To właśnie największa biurokracja ludzi, którzy tak naprawdę nie są szczęśliwi, tylko bardzo zagubieni i myślą, że robią dobrze, kiedy tak naprawdę bezkarnie krzywdzą innych. No bo kto na tak zwanym zdrowym umyśle, wybiera sobie takie prace, aby się pod zasłoną praw i paragrafów znęcać nad drugim istnieniem? Lub też decydować ile powinien mieć wypłacane z zasiłku, renty czy emerytury… Dla mnie osobiście, wszyscy pracowaliśmy dla jednej firmy i uważam, że wszystko powinno być za darmo… Wchodzisz sobie do sklepu i bierzesz to, co potrzebujesz w danej chwili… Zniknęłaby od razu zbędna biurokracja i głód na Ziemi… Jest tyle hoteli i moteli, to i bezdomni by zniknęli, bo miejsca do spania jest dla każdego, tylko najpierw trzeba by wyzbyć się tych wszystkich pazernych przemądrzałych egoistów z poziomem żłobka. Znikają państwa, to znikają wojny i nie ma uchodźców… Jednak do tego musiałaby zniknąć również religia i system szkolnictwa, jako iż jest to główna przyczyna powstawania wojen, walki i zła na Ziemi.

Dla mnie staje się to bardziej klarowne, iż owi ludzie to zaprogramowani psychopaci, którzy myślą, że paragrafy i prawa ich ochronią, a sami bezkarnie będą męczyć inne istnienia swoją patologiczną grą i niedowartościowanym ego. Ważne, że oni sami mają pieniądze na swoich kontach i w portfelach… Ohyda!!!
Patrząc na to wszystko, to czy ludzie są tak naprawdę szczęśliwi? Czy wszystko, to sztuczne szczęście wywołane nowym zakupem, albo wypłatą, która właśnie wpłynęła na konto? Kontrolą jednego nad drugim?
Nawet na socjalnych mediach ludzie pokazywali swoje zdjęcia, na których są szczęśliwi i żyje im się wspaniale, jednak to była kolejna iluzja… Garstka szczęśliwych ludzi, a reszta cierpi, no tak? Dla mnie na chwilę obecną były to jakieś niedowartościowania, jakie miały miejsce…
Musisz mieć pieniądze, aby przeżyć i być szczęśliwym… Co za brednie! To jakieś niedowartościowania, w których ludzkość wyrosła tak, jak te ich wszystkie nagrody i dyplomy. Jesteś dobrym pracownikiem i dobrze liżesz tyłek szefowi, to dostaniesz podwyżkę… I ci zagubieni ludzie, z pieniężną schizofrenią prowadzili innych, do czego?
Muszę pomyśleć chwilę, skąd się biorą te wszystkie niedowartościowania…

Zaczynając od dziecka? No tak…
Dzieciństwo to okres, w którym kształtuje się obraz dorosłego człowieka. Od starszych słyszałem, że jak będziesz dorosły, to będziesz robić to, co chcesz albo zobaczysz, jakie życie jest ciężkie… Jak się nie będziesz uczył, to zobaczysz jaki los cię czeka. Jak skończysz 18 lat i zaczniesz pracować, to będziesz kupować sobie to, co chcesz… I mówią to pseudo dorośli, którym nie wiodło się aż tak dobrze i chcieli lepszego życia dla swoich dzieci?
Tak szczerze… To czy tak naprawdę kiedykolwiek jesteśmy dorosłymi, bo możemy robić, co chcemy? W świecie, w którym wyrosłem, nie spotkałem żadnego dorosłego, pewnie dlatego też panował na Ziemi taki bałagan. No bo cóż innego? Udawane szczęście? Wszystko przereklamowane i na pokaz. Fajnie to brzmi… Przereklamowane szczęście… Albo… Przereklamowany psychiatryk… He-he!

No ale tak serio, jeśli jest się szczęśliwym człowiekiem, to raczej nie wrzuca się swoich zdjęć z upiększaczem na przykład na Facebooka, pisząc o tym, jakie życie jest przyjemne i piękne. Ja sam to robiłem w momentach, kiedy czułem się źle, a potem czekałem na lajki, żeby się lepiej poczuć pisząc, chociażby posta. A jak ich nie było, to myślałem, że ludzie mnie nie lubią i nie czułem się z tym dobrze.
Jak jest się szczęśliwym, ale tak naprawdę szczęśliwym, to czy potrzebujemy mieć znajomych i przyjaciół?
Możliwe, ale czy zawsze oni są, kiedy dzieje się nam coś złego? Siedzę zamknięty na statku kosmicznym i gdzie kurwa są moi tak zwani przyjaciele? Wychodzi na to, że w większości przypadków nie ma tych, których widzieliśmy jako przyjaciół, kiedy przechodzimy przez trudne doświadczenia… Przecież oni są zajęci swoimi problemami i swoimi życiami. Tak… Wszyscy chcieliby żyć swoim życiem, ale tak naprawdę była to kolejna iluzja, ponieważ ludzie żyli cudzym życiem, a nad swoim nie mieli żadnej kontroli próbując przy tym kontrolować innych…

Podobnie było z przyjaciółmi, czy tak naprawdę jest ich potrzeba, czy jest to kolejna ściema? Te wszystkie urodziny, pamiętanie o innych, rocznice, prezenty i święta. Przyjaciele na zawsze… A zrobisz tylko coś, co im się nie spodoba, to już koniec przyjaźni. Do tego te spowiadania, tłumaczenie się i wysłuchiwanie problemów oraz pretensji… No bo nie jestem taki jak reszta i nie żyję według czyiś oczekiwań… Zresztą… Moi tak zwani przyjaciele ciągle narzekali na swoje prace, życia i rosnące ceny, a jak im mówiłem: Chodźcie i powiemy: Nie, dziękuję temu systemowi, w którym żyjemy, to oni ze mnie się śmiali, że głupoty gadam i dalej narzekali…
Patrząc po swoim życiu, to nigdy nie miałem prawdziwych przyjaciół, a ludzie raczej nigdy nie będą zadowoleni w stu procentach… No bo, co to za przyjaciele? Podobnie jak ja, czekający na wypłatę, jak na wybawienie, żeby mnie nie wyrzucili z mieszkania… Rachunki trzeba było płacić, a sama przyjaźń i rodzina kosztuje, żeby kupować wszystkim prezenty. Mnie nie było na to stać, aby skakać koło każdego i kupować prezenty, choć nie ukrywam, że czasami to robiłem, a później głodówka, bo nie miałem kasy… Nawet ci pseudo przyjaciele wysyłali mnie do pracy, kiedy ledwo co mogłem z łóżka się ruszyć i czułem się źle… Bo jak pójdę do pracy, to się lepiej poczuje… Co za pojebańcy! Niech sami sobie pracują, ale z dala ode mnie!
Brak pieniędzy, czy przyjaciół, tak naprawdę, był tylko strachem, ukrytym lękiem, który w sobie nosiłem… Strach, który nie był prawdziwy i patrząc na to z tej perspektywy, to nie był on mój… Wyrosłem przecież w świecie kłamstw i kar, w świecie pełnym pseudo kontroli i chaosu, od którego tak naprawdę chciałem za wszelką cenę uciec. Wychodzi na to, że w końcu mi się udało. He-he!
Pewnie tu, gdzie jestem, nigdy mnie nie znajdą… He-he! I co wyślą mi powiadomienie z przypomnieniem o zapłaceniu faktury albo będą mnie straszyć ci wyznawcy Hitlera jakimś komornikiem?
Pieprzeni egoiści i tak tu mnie nie znajdą, no bo gdzie? W kosmosie? He-he! Przecież tu nie ma adresu ani cyfr… Japitule, ale cyrk… A ci będą mnie szukać w komputerach i tracić czas na papierkową robotę… Pewnie trupa chcieliby ożywić, byle tylko ten zapłacił fakturę albo podatek… Albo wysłali komornika do trupa, żeby mu ten trumnę zabrał, byle tylko otrzymali z powrotem pieniądze... Ciekawe ilu niewolników potrzebuje taki komornik, żeby miał na chleb? Albo taki celebryta, aby zrobić karierę czy też zarobić pieniądze, aby się lepiej czuć i mieć tak zwany dobrobyt? Ilu followersów w postaci niewolników mu potrzeba, aby dobrze się mu żyło w dobrobycie? W ogóle, co to jest ten dobrobyt? Mieć kasę, piękny dom i paparazzi co Cię ściga i opisuje głupoty na Twój temat w swoich czasopismach i na socjalnych mediach? Przecież ludzie Cię kochają tylko wtedy, jak robisz to, co im się podoba, a wystarczy tylko, że zrobisz coś nie tak, to będą na ciebie psy wieszać! A ty masz w środku takie niewygodne uczucie pustki…
Tak samo, jak z tymi wszystkimi sportowcami, gdzie rywalizują nawzajem, a przecież z tego, co pamiętam, to wszyscy jesteśmy jednością… Tak więc o jakiej konkurencji mowa, o jakich rywalizacjach? Tylko ego ma konkurencję, podziały, rywalizację i wrogów… To tego tak naprawdę uczą w szkołach? Kontuzje, złamania, a nawet i śmierć dla idei pieniędzy i sławy?
Przecież to niedorzeczne! A później kibice sportowi wariują i demolują wszystko na swojej drodze, bijąc się przy tym i walcząc… Przecież to jest jedna z wielu przyczyn tworzenia agresji na świecie… Zresztą, to jedna z najbardziej popularnych i lubianych przez ludzi bolesna zabawa… Ofiarowywać swoje życia tylko po to, by być lubianym i się dobrze czuć, bo masz kasę, jesteś sławny? Za jaką cenę? Swojego zdrowia? Zdrowia i pracy innych?
No tak… Kiedy sobie coś kupiłem, poczułem się lepiej, ale to szczęście nie trwało zbyt długo, więc musiałem mieć pieniądze na to, by to szczęście podtrzymywać i kupować jeszcze więcej… Albo się upiększać, diety, bulimia, żeby wyglądać jak te zachudzone i wygłodzone modelki, bo ludziom nie podobała się moja nadwaga.
Kurwa… Nawet od rodziny słyszałem docinki w stylu: „O widać, że masz dobrobyt, bo Ci się przytyło”.
Na chwilę obecną nienawidzę tej swojej sztucznej rodzinki... Nie mają mi nic do zaoferowania. Zachowują się dosłownie jak jakieś pasożyty albo demony z tymi swoimi tekstami i docinkami w moją stronę… Walić ich…

Teraz siedzę w zamknięciu i nie mam nic, no może z wyjątkiem ubrań… Jednakże, czy tak naprawdę jestem szczęśliwy? Samotny na pewno, ale czy szczęśliwy?
No cóż… Niektóre myśli, które do mnie przychodzą, są zabawne… :D

Patrząc na to wszystko, co mnie spotkało na Ziemi i sposób, w jakim ludzkość żyła, nałożyłbym pieczęć wielkiej obłudy i ściemy, a nawet największej iluzji, w jakiej przyszło mi żyć… No bo do czego tak naprawdę dąży ludzkość? Przecież pewnego dnia, świat ludzi zaleją zabawki w stylu: Made in China, a oni będą się zastanawiać, jak do tego doszło… Te wszystkie wciąż psujące się zabawki, to jest jeden wielki chłam… Ile razy zmieniałem telefony, a to znów bateria siadła, a to ekran pękł… A ja teraz trzymam w ręku szklane pudełeczko, które nie ma baterii, a działa… I o ile dobrze pamiętam, to też nigdy nie pęka, bo jest tak wytrzymałe. Nie mówiąc już, że tu nie ma żadnych ograniczeń i pamięć się nigdy nie kończy. Poza tym takie zabawki ludzi pewnego dnia przejęłyby kontrolę nad ludzkością i zniszczyły ich bez żadnych skrupułów. Taki Game Over dla całej ludzkości…
Zabawne, że ludzie taki morderczy chłam chcą ubezpieczać, przecież coś, co jest naprawdę solidne, nie potrzebuje żadnego ubezpieczenia, ani też być ochraniane… No bo przed czym? Jesteśmy jednym i tym samym… To, w jakim strachu muszą żyć tacy ludzie, którzy mają ochroniarzy? Aż tak bardzo się boją innych pięknych wersji siebie? A może mają takie wielkie przerośnięte ego albo jakąś schizofrenię? I miliardy ludzi płacą podatki, ciężko pracując przy tym, żeby jednostkom żyło się dobrze, aby ci z kolei mieli pieniądze na to by swoje ohydne ego chronić… Wychodzi na to, że tylko ohyda potrzebuje być chroniona i mieć ochroniarzy, bo wie, że i tak zginie. He-he! Ohyda ziejąca pustką, już to gdzieś słyszałem.
W sumie to te wszystkie firmy ubezpieczeniowe, to i tak jeden wielki żart… Byle im płacić, a jak co do czego przychodzi, to mają wymówki i trzeba czekać… No tak, przecież to kolejna wielka ohyda ziejąca pustką… He-he!

Jejku… Ja tu zaraz zwariuje… Mam już dość tego bezczynnego siedzenia… Hmm... Może ludzie są tak wynudzeni, że wymyślają te wszystkie różne rzeczy i niestworzone historie, bo tak naprawdę są bardzo znudzeni życiem, nieszczęśliwi i cierpią w swoich wnętrzach… Albo chcą się zemścić, a sami zapomnieli, jak to jest cierpieć. No tak, zawsze na krzywdzie drugiego człowieka można podnieść swoją zaniżoną wartość ego...
Na pewno musi być tego jakaś przyczyna… Jeśli dobrze kombinuje, to skoro jest przyczyna, to jest i skutek… Tak zwany skutek uboczny, jaki występuje po lekarstwach. A co robią ludzie? Szukają lekarstw na wcześniejszy skutek uboczny i tak dalej... He-he! I te głąby będą się z tobą jeszcze wykłócać, że mają rację, bo tak wyczytali albo ktoś im to powiedział. Prawo tak mówi… He-he!
Czyli papierkowa niekończąca się opowieść skutków ubocznych tworzona przez dzieci, które zastraszają siebie nawzajem papierkami…
To jak ci, co sobie prawa powymyślali… Porąbani egoiści, bo coś im się nie podobało, to stworzyli kolejne prawa i jeszcze kolejne. Tak patrząc po tym, to już chyba sami się w tych swoich prawach pogubili i teraz jest im pewnie się głupio przyznać do błędu… No dla takich czubków, to obciach… Oj chyba zawału by dostali, jakby się dowiedzieli, jaki sami sobie psychiatryk stworzyli, ale ja im tego nie powiem. Przecież nie będę im ich własnej zabawy psuć, co nie? He-he!
Ja mam swój mały psychiatryk do ogarnięcia, więc skupię się na tym…
Może jednak to nie takie głupie wejść do samego źródła problemu i wyrwać tego chwasta raz na zawsze?
Możliwe, że by był jakiś skutek uboczny, ale po pewnym czasie by zniknął i nagle wszystko by się zmieniło na lepsze?
Zbyt dużo myślę... Właściwie trochę się już wyżaliłem i co? Dalej się nic nie zmieniło… No nic… Chyba się już wygadałem…

Nie, jednak nie… Mój umysł dalej szaleje z natłoku myśli. Czy to można jakoś wyłączyć, żeby tak po prostu przestać myśleć? Może jest jakiś wyłącznik?

Dobra, wygadałem się, więc muszę sprawdzić, czy się nagrało, bo jak nie, to gadałem nadaremno… Ehh wielkie mi co… Koniec zapisu.

Trzeci zapis.

Nagrało się rewelacyjnie i posłuchałem swoich wypocin. Na początku myślałem, że to jakieś bzdury, ale kiedy się wsłuchałem, to zacząłem dostrzegać pewne informacje, które są bardzo pomocne i wartościowe dla mnie. Mimo to, postanowiłem nagrywać i mówić wszystko, co wychodzi z moich ust. Może w końcu stąd się wydostanę i kiedyś odsłucham tego, co mówiłem wybierając najbardziej wartościowe informacje. No, chyba że tu umrę na tym statku i ktoś znajdzie komunikator i wysłucha mojej gadaniny, oczywiście jak się nie wystraszy… He-he!
No dobra, to może zacznę mówić? Tylko od czego zacząć?

Ktoś kiedyś powiedział, że najcięższe rzeczy leżą w naszych życiowych plecakach na samym dnie, dlatego postanowiłem tam troszkę pogrzebać i oczyścić się ze wszystkich niepotrzebnych mi ciężarów. Ogarnąć psychiatryk, w którym się wychowałem, to jak dosłownie rozebrać się do naga i wykąpać, po czym założyć świeże ubrania i już nie wchodzić w ten sam syf.
Ile to w ludziach było podłości… Dosłownie jakby chcieli się mścić na innych za to, że mieli trudne dzieciństwo…
Wiem, że nie każdy otrzymał dużo miłości od swoich rodziców w dzieciństwie i może dlatego w ludziach było tyle jadu, żeby utrudniać innym życie…
Chciałem już od dziecka uciekać od tych wszystkich ludzi, pomimo iż ich kochałem, bo z ludźmi nie dało się żyć w spokoju… Właściwie, to dokąd odejść?! Uciec się nie da, bo ten pasożytniczy system nawet listem gończym będzie Cię ścigał... Kiedy dostałem silnej depresji i w ciągu jednej chwili straciłem wszystko, próbowałem sobie poradzić, ale ten cały system, sprawiał, że tylko narobiłem sobie długów, które nie malały tylko rosły. Nawet nie miałem szansy na to, by cokolwiek zrobić, dosłownie jakbym tonął nie tylko w depresji, ale również i w długach… Zacząłem popadać w panikę, a te wszystkie przypomnienia do zapłaty i rosnące sumy na nich sprawiały, że zacząłem czuć się jeszcze gorzej… Chciałem dosłownie popełnić samobójstwo, aż tak było ciężko… A ile ludzi się zabiło poprzez taki system?
Kurwa i ludzie mają płacone za to, żeby niszczyć drugiemu istnieniowi życie? Mordercy z miesięcznym wynagrodzeniem… Inaczej nie da się powiedzieć o kimś, kto jest odpowiedzialny za śmierć i cierpienie drugiego istnienia… Dosłownie, te wszystkie urzędy podatkowe, banki, komornicy, kruk, politycy, a nawet policja, to są mordercy znęcający się nad drugim człowiekiem, czerpiących radość z zastraszania i znęcania się nad drugim istnieniem... No bo jak można nazwać kogoś, kto karze drugie istnienie, tak samo, jak ci pseudo sędziowie, co oceniają drugiego człowieka i skazują go? Cały świat, w jakim wyrosłem był oparty na ocenianiu i osądach… To jest piękne, a to brzydkie… To dobre, a to złe… To mi się podoba, a to już nie… Świat silnego dualizmu, w którym wyrosłem miał nawet tyle sędziów w różnych konkursach w stylu kto lepszy, a kto gorszy lub też kto dostanie złoty bilet do finału i wygra… Przecież, jeśli karma istnieje, to za te swoje dokonane czyny, nigdy by się nie wypłacili… A niech żrą przedszkolaki swoją karmę, ja na pewno nie wyciągnę do nich pomocnej dłoni, czyli do ludzi, których ręce są pokryte krwią innych istnień… Bo jeszcze by mnie chcieli ukarać, za to, że próbuję im pomóc, zastraszając przy tym swoimi wymyślonymi prawami. Tacy ludzie uwielbiają ukrywać swoje splamione krwią ręce, zasłaniając się kodeksami i paragrafami, myśląc, że papierki ich ochronią… To wciąż tylko papierki… Wartościowe papiery lub też nie, to i tak nie mają żadnej wartości…
Może nie ma w tym nic złego, aby takich ludzi nazywać pasożytami, a może ładniejsze określenie dla takich systemowych morderców jest określenie po prostu psychicznie chorzy? To chyba całą cywilizację ludzi należałoby poddać leczeniu i zamknąć w psychiatryku?
Poczekaj… Przecież oni już są zamknięci w psychiatryku i mają jeszcze za to płacone… He-he, ale mam ubaw… Jest zajebiście! Mogę powiedzieć, to co naprawdę czuję i nikt nie musi o tym wiedzieć, jak też nikt mi nie powie, że za dużo gadam i to są głupoty… Gadam, bo dobrze gadam i tyle w temacie… Jestem wolny! Ja się wygadam i mi przynajmniej ulży, bo w środku jak o tym wszystkim myślę, to się nieźle kotłuje… Kurde, ale tego jest sporo... Właściwie i tak nie mam nic innego do roboty, więc co mi tam idę na całość… A jak! Komu tu by jeszcze dupę obsmarować? Zastanówmy się…

Tych, co pracują w urzędach imigracyjnych! He-he!
Żyjemy na jednej planecie, a ci chcą decydować, kto może przyjechać do jakiegoś kraju, a kto nie. Albo, kto i ile czasu może przebywać w danym miejscu… Lub też, kto według nich z kim może być… Wypytują, sprawdzają, jak to małe przedszkolaki… Ci to dopiero mają manię wielkości, jakby jedna planeta dla ich wielkiego ego była za mała. Pewnie też mają jakieś swoje prawa, którymi się rządzą, jak przystało na dobrze wytresowanych niewolników… Ja to bym im dał wizę albo paszport w jedną stronę do samego diabła i to całkowicie za darmo, żeby pokazać ich pazerność na pieniądze i jeszcze, jakie mają wielkie przerośnięte ego… Ciekawe, czy do diabła są jakieś zapisy albo termin na rozpatrzenie wniosku? Może, jakby spędzili kilka tysięcy lat w całkowitej ciemności, to ten nauczyłby ich pokory i pokazał, że jest znacznie więcej istnień w kreacji niż ich niedowartościowane śmierdzące ego. Ciekawe, czy dalej by się zasłaniali, że to jest ich praca i nie mają innego wyboru? Przecież to oni sami wybrali sobie pracę, adekwatną do poziomu swojego ego… No chyba nikt ich nie zmuszał, aby pracowali dla takich firm antychrysta, które działają na szkodę drugiego istnienia? Sami dokonali takiego wyboru, czyż nie?
Dla mnie to brzmi logicznie, no bo co dajesz, to do ciebie wraca i tyle na ten temat… He-he! Jakby tak ci wszyscy biurokraci mieli zeżreć każdy dokument, fakturę, czy ich pisemka, co wystawili drugiemu istnieniu… He-he! Dobre… He-he! Diable, jak mnie słyszysz, to zapodaje Ci pomysły… He-he! Pewnie by im te wszystkie ich papierki w gardło włożył, żeby się udławili. He-he! Albo w sam środek tyłka i to bez wazeliny… Ha-ha! Żreć swoją karmę… Amciu! Amciu! A co jeśli, ja już mu wcześniej zapodałem pomysły, a ten się ze mną bawił? I ten cały system, w którym się wychowałem, to był on sam?
Oznaczałoby to tylko jedno, że wszyscy pracownicy urzędowi, to byli wysłannicy diabła, którzy tymi papierkami, którymi zastraszali ludzi tak jak i swoimi prawami się ze mną w chuja bawili… No i co, diabłu też dupę obsmaruje, a jak!!! Tak go urządzę, że jego wysłannicy nawet nie będą wiedzieli, że tak szybko potrafią biegać! Właściwie, to bardzo marze o tym, aby to przeżyć i zobaczyć, jak urzędasy spierdalają tak, jak szczury z tonącego pokładu… Boom! Boom! Game Over! He-he! Demonom już podziękujemy!

…Chyba się zaraz posikam ze śmiechu!

Ja nie mogę, ale z tych nudów mi odwala… No ale przynajmniej mam niezły ubaw… He-he!

Dobra… To, kto tu jeszcze został do obsmarowania tyłeczka? Hmmm… Maklerzy? Nie no, oni są w porządku, chodzą elegancko ubrani, jak przystało na wysłanników diabła i sprzedają własności, które nie są ich i z tego mają jeszcze prowizję… Ci to sobie ceny wymyślają za nieruchomości. He-he! To jak ci, co pracują w bankach! Pieniądze nie są ich, ale dają kredyty i się panoszą tymi swoimi ratami, bo oni mają swoją politykę. Ich polityka to zebrać jak najwięcej cyferek kosztem innych ludzi, a następnie osaczyć jak hieny, które tylko żerują na tym by, jak największa ilość ludzi miała u nich długi i była uzależniona od nich.
Długi? Istnieją tylko i jedynie na papierkach oraz w systemie komputerowym, któremu usługują zniewoleni ludzie… Żeby spłacić tak zwane długi dla takiego systemu, potrzeba jest mieć jeszcze więcej niewolników, którzy muszą ciężko pracować dla jednostki, aby ta mogła je spłacić… Pieniądze pochodzą z jednego źródła, ale każdy, który przywłaszcza sobie pieniądze, potrzebuje mieć swoich niewolników. Czyli wszyscy pracujący w systemie pieniężnym są niewolnikami samych siebie i w dodatku muszą mieć jeszcze więcej niewolników, a ci zaś kolejnych niewolników, którzy potrzebują kolejnych itd… Inaczej mówiąc zniewoleni niewolnicy, którzy szukają jeszcze więcej zagubionych niewolników do swojej niewolniczej zabawy… Chyba napiszę książkę i zatytułuje ją: „Prawo przyciągania dla niewolników”. He-he!
Teraz zaczynam już rozumieć, dlaczego kościół i politycy, dążyli do tego by ludzie się tak rozmnażali… Żeby mieć jeszcze więcej niewolników do swojej zabawy w spłaty długów, karać innych oraz się nimi bawić. Wychodzi na to, że ludzkość została nieźle oszukana… Jednak czy ludzie, którzy wybierają pracę dla pieniędzy i takich firm są informowani przed tym, iż pracują nie dla ludzi, tylko dla ciemnych istot oraz morderczych maszyn, działając przeciwko całej ludzkości… W dodatku zmanipulowani systemem androidów, który śledził ich każdy ruch? Na pewno jest to powód, dlaczego kosmici nas nie odwiedzają… Aż wstyd się przyznać, że jest się człowiekiem…
Ci wszyscy bankowcy mają się chyba za bogów, a tak naprawdę to bezużyteczne pasożyty i zakała całej planety, która na pewno da im odpowiednią lekcję pokory… Ciekawe, czy na lekcje pokory dostaną jakiś kredyt u planety, którą tak hańbili? Może im rozłoży kredycik na raty… Ha-ha!
Przecież pieniądze nie należą do żadnego człowieka, tylko do banków, czyli niewolniczego systemu komputerowego androidów… Sztucznej inteligencji, która równo zmanipulowała ludzkością, a ci myśleli, że pieniądze należą do nich i sobie te ochłapy przywłaszczyli… He-he! Jeszcze później wmawiają pojebańcy ludziom długi, które nawet nie należą do nich, bo komputer tak mówi? Ha-ha! I teraz się męcz oraz spłacaj do końca życia coś, co nigdy nie było twoje, bo w systemie jesteś już i tak na czarnej liście, a my zrobimy wszystko, aby ci utrudnić życie, aby inni widzieli jakim okropnym i nieposłusznym niewolnikiem jesteś… Powiedzą, że komputer wydaje polecenie i że my tylko wykonujemy rozkazy, zastawiając się swoimi wymyślonymi paragrafami i procedurami… Dosłownie brzmi to, jak jakaś zemsta maszyn, no bo inteligentni i zdrowi psychicznie ludzie raczej tak nie robią… Karanie i zastraszanie to typowe działanie seryjnych psychopatów.
Chyba że są oni w jakiejś elektronicznej hipnozie i nie są świadomi tego, co robią… Jedno jest pewne… Bankowcy i im podobni urzędasy, to kolejni wysłannicy diabła… Albo demony w ludzkiej skórze, a ile oni mają karmy do wszamania wobec nie tylko planety, ale też całej ludzkości… Fiu Fiu Fiuuu… Pewnie sam diabeł by im w tyłki włożył tę śmierdzącą kasę i ich wszystkie papierki, aż by im gardłem wyszło. Tylko najpierw wypierzemy pieniążki w jakimś wirusie, a później smacznego… Ha-ha!!
I później się jeszcze dziwią, dlaczego jest tyle przestępstw na świecie, a sami są tego powodem… Kamery egoiści sobie zainstalowali wszędzie, aby mieć jeszcze większą kontrolę jednego nad drugim tak, aby nikt ich nie okradł ich z iluzji, ale swojej własnej dupy i tego, co sami robią, już nie widzą… Tak ich ekraniki monitorów oślepiły i zmanipulowały, że pewnie za dobre zachowanie zapunktują sobie, aby dalej tkwić w niewoli sztucznego świata, myśląc że robią dobrze. Przecież to ci wszyscy biurokraci są jednymi z największych morderców promujących przemoc i agresję. Takich ludzi podobnie, jak tych wszystkich gadatliwych księży i polityków, powinno się pozamykać w jakiś strefach dla wielkich egoistów, aby ich móc uzdrowić z tej pieniężnej choroby, którą sami nieświadomie tworzyli, a kiedy by wyszli, to już nigdy nie wyrządziliby drugiemu istnieniu krzywdy, a co za tym idzie, byliby wolni, nie musząc myśleć o tym, że muszą wracać do starego życia, bo czeka ich znacznie lepszy i piękniejszy świat… Podobnie powinno robić się z więźniami, którym wpajano poczucie winy, przez którą tworzyła się u nich jeszcze większa agresja, trauma, a nawet chęć zemsty. Przecież oni niczego złego nie zrobili! Zostali oszukani i zmanipulowani przez system, w którym się urodzili i wyrośli. No, ale czego można się spodziewać po tych wszystkich biurokratach z poziomem żłobka, którzy dosłownie, jak pijawki wysysają krew i zdrowie innych ludzi. Od przedszkola nic się u biurokratów nie zmieniło, tylko machają tymi papierkami czy rączkami przed kamerami i se pewnie myślą: O patrzcie! Tutaj jesteśmy i was w chuja robimy… Jesteśmy przecież takimi dobrymi pracownikami, ale niech miliardy ludzi cierpią i harują, tylko żeby mi się żyło dobrze i miał kasę na swoim koncie… Bla bla bla, bla bla… He-he!

Kurcze dochodzę do wniosku, że ten elektroniczny diabeł nigdy nie będzie samotny… Tyle dusz mu swoją dupę sprzedało, to i dlatego pewnie chorują na raka i inne choroby… Siedzą z tymi nosami w tych monitorach i papierkach, a później muszą nosić okulary, bo im się wzrok psuje, a oni sami nie wiedzą dlaczego… He-he!
Karma jest taka piękna… Oni tak ciężko pracują, niszcząc przy tym innym ludziom życia, żeby później odkupić swoje zdrowie, a później się zastanawiają, jak do tego doszło, modląc się o wybawienie albo operując…

O! Chyba dochodzę do źródła zła na Ziemi…
To może niech ten diabeł weźmie do siebie, tych wszystkich biurokratów, co mają prawa, paragrafy, podatki, kredyty i pieniądze, a kochający Bóg, wszystkich niewinnych i uczciwych ludzi, którzy mają szacunek do drugiego istnienia i nie są pazerni i chciwi na pieniądze… Ludzi, którzy naprawdę chcą szczęścia innych, a nie tylko swojego… To dopiero jest Boska sprawiedliwość!!! He-he!
No i kogo mogę uratować przed spłatą swoich tak zwanych grzechów papierkowo-komputerowych?
…Eureka! Odkryłem kim są prawdziwi grzesznicy! Tylko chwila… Ktoś musiał "wyprodukować" masową produkcję owych grzeszników, w ten sam sposób, jak jakiś wielki niedowartościowany egoista wymyślił sobie pieniądze, aby oszukiwać i kontrolować innych… Według Biblii to właśnie tacy pazerni i chciwi ludzie mieli zostać sądzeni za wszystkie swoje zbrodnie wobec drugiego istnienia oraz tego, co zrobili planecie, po której stąpali… I chyba, o ile dobrze pamiętam, to miała ich spotkać bardzo straszna kara albo lekcja pokory… I jeszcze nałożona na nich pieczęć wiecznej hańby i potępienia… Mam nadzieje, że będzie to wygnanie i śmierć głodowa dla tych wszystkich urzędasów! Skoro tak bardzo lubią karać i wykorzystywać innych, to jest to i tak dość niska cena spłaty ich wszystkich długów wobec całej planety i istnień na niej zamieszkujących… Oko za oko, ząb za ząb, czy coś…
W sumie… Najlepiej omijać szerokim łukiem wszystkich takich ludzi… Oni pewnie w imię tego systemu diabła, sprzedaliby drugiego człowieka, usprawiedliwiając się, że to ich obowiązek, praca albo to dla dobra drugiego człowieka… Obłudni i fałszywi Judasze! Wychodzi na to, że nikogo przed otrzymaniem swojego losu nie mogę uratować, no bo przed czym? Przecież każdy otrzymuje swój los według tego, co zrobił drugiemu istnieniu… Bynajmniej tak mówiła Biblia…
Ja pitule, ale mi ta religia banie zryła… To pewnie im też… He-he!
Bóg dał ludziom życie wieczne i piękne ciała, a ci pazerni i chciwi terroryści jeszcze by od niego żądali pieniędzy albo odszkodowania… Jaki ten Bóg jest niesprawiedliwy!
No tak, oni mieli ciężkie dzieciństwo i nie dostali miłości od swoich rodziców, to na pewno ich usprawiedliwi, dlaczego tak traktują drugie istnienie… Jacy oni są biedni, zamordowali swoimi papierkami i prawami miliardy istnień, tylko dlatego, że sami mieli ciężkie dzieciństwo. Dobra wymówka nie jest zła… He-he! Tak, najlepiej ogłupić ludzi i stworzyć kryminalistów, których później pozamykaj w wiezieniach i będą tych niewinnych ludzi sądzić za zbrodnie, a sami bezkarnie będą dalej się panoszyć po planecie, kontynuując swój system niewolnictwa i tworzyć jeszcze większy chaos, próbując na tym zarobić, aby było ich stać na swoje egoistyczne potrzeby…
Ludzie czekali na przyjście antychrysta, a sami nim byli i w dodatku dla niego pracowali… Pewnie by się jeszcze tłumaczyli, że oni nie wiedzieli i że to nie jest ich wina, ale sami, to by pewnie do sądu poszli i obrócili kota ogonem, aby tylko wyszło to na ich korzyść… No, ale co się spodziewać po psychopatach, którzy są mordercami planety i innych istnień… Przecież oni się nie przyznają do błędu… Wykonywali przecież tylko swoją pracę na zlecenie pieniężnego szatana i potrzeby swojego śmierdzącego ego… He-he! Oj! Jakby to wszystko wyszło na jaw… Oj biada takim ludziom! Dobrze, że tego nie będę widzieć, bo pewnie będzie grubo tak, jak w tych filmach z horrorami… No dobra, to akurat nie było zabawne… Przecież oni nawet nie mają zaświadczenia od psychiatry, że cierpią na poważne schorzenie znęcania się nad innymi. Jak zwał tak zwał, jadą na równym wózku z Hitlerem…

Błogosławieni ubodzy i uczciwi ludzie, albowiem do nich należy Królestwo i czeka ich szczęśliwy koniec! Szczęśliwy ten, kto wytrwa do końca! He-he! Znowu ta religia mi się w trąciła do rozmowy… He-he!
No tak… Ludzie jako wielcy egoiści, to wykorzystują dobra naturalne Ziemi, tak jak ropę, lasy, minerały i każą za to sobie płacić? Te wszystkie reklamy, czy gazety nie wspominając już o tych wszystkich żałosnych fakturach… Te wszystkie plotkarskie czasopisma, kosztem wycinania lasów… Boże… Jak łatwo jest oceniać i karać drugie istnienie…

Wcale się nie dziwie, że planeta robiła ludziom tyle różnych kataklizmów, aby pokazać im, że chce się pozbyć ich wszystkich zabawek, a ludzie uparcie dalej swoje… Bo to jest jedyna słuszna droga, bo jakieś papierki i komputery tak mówią… W dodatku te wszystkie fabryki i cała chemia, która zanieczyszcza wody na planecie, a oni szukali w pieniądzach rozwiązań na zmiany klimatu, tak jakby mogli coś poprzez kasę zmienić… Tak, pieniądze, paragrafy i podatki na pewno uchronią ludzi przed tsunami, tornadem albo trzęsieniem Ziemi…
Czy to nie jest psychiatryk? Bo jeśli to nie jest psychiatryk, to na pewno przedszkole, lub żłobek…

Tsunami, zatrzymaj się w imię paragrafu 666 kodeksu karnego ochrony praw człowieka… Ha-ha!
Tornado, musisz zapłacić odszkodowanie za zniszczenie mienia własności mojego ego! Widzimy się w sądzie… He-he!
Kometa, wlepimy ci mandacik za przekroczenie prędkości i parkowanie w niedozwolonym miejscu… Ha-ha!

Im dłużej tu jestem, tym bardziej dostrzegam, w jakim popieprzonym, zakłamanym i obłudnym świecie się urodziłem i wychowałem… Zresztą… Nie przypominam sobie, abym jakiś kontrakt podpisywał dla pracy w tym systemie sztucznej inteligencji… A oni przekłuci do monitorów chcieli mnie lekami z narkotykami faszerować… Powodzenia, ale muszę w pierwszej kolejności otrząsnąć się po traumie, jaką mi waszym ułomnym i patologicznym systemem zapodaliście! I chyba muszę popracować, aby czuć się lepiej, bo wy nie chcecie ani swojego szczęścia, jak również szczęścia innych… Tak więc nie… Raczej nie mam dla was czasu. I tak oto Bóg Wszechmogący odwrócił się od was ludziska, a wy dalej uparcie, jak to przedszkolaki, szukacie go w swoich monitorach, zapisach czy tam jak wolicie… W swoich papierkach, skoro nie widzicie Boga, który do was przychodził w ludzkiej postaci... Ha-ha! No tak, ludzie kochali bardziej papierki i pieniądze niż Boga i jeszcze mieli pretensje, że jest on taki niesprawiedliwy… Ha-ha! Chyba znowu się posikam ze śmiechu…

Dochodzę do wniosku, że ta cała cywilizacja ludzi, to jedna wielka psychiczna ściema. Jakby jakaś gra, pełna aktorów udających i tworzących masę problemów i jeszcze więcej rozwiązań w problemach na wcześniejsze problemy. W dodatku dawali sobie za swoją głupotę nagrody i medale… Kurde, a ja uważałem ludzi za takich inteligentnych, a tu jednak się pomyliłem… No tak… Widziałem ludzi, że są czymś znacznie więcej, a ci zachowywali się, jak zupełne przeciwieństwo tego obrazu… Ja pierdole! Urodziłem się w świecie samobójców!!! Albo to jest piekło, bo na pewno ten świat nie jest moim prawdziwym domem! To nie jest świat pełen miłości i pokoju… W takim świecie z takim systemem i ludźmi nigdy też nie będzie pięknie, bo oni nie chcą szczęścia innych… Żałosne! Aż mnie zbiera na wymioty… Ble…
Jeśli miałaby istnieć jakakolwiek wiedza, to byłaby nią miłość i radość... Coś, co działa dla dobra wszystkich, a nie tylko jednostek i dobra jakichś cyferek… To dopiero jest prawdziwy patriotyzm! Dbać o to, by wszystkim mieszkańcom planety żyło się dobrze…

Wychodzi na to, że w świecie ludzi nie ma żadnej wiedzy, a oni się o wszystko kłócą i strajkują o wolność, aby dalej ten elektroniczny psychiatryk kontynuować, no bo oni są tacy wolni… Co oni wiedzą o wolności, kiedy wychowali się w takim żałosnym cyrku… Podobnie jak i ja, oszukani, zastraszeni i zmanipulowani przez roboty… Fakt, może przedobrzyłem z tym ocenianiem ludzi pracujących dla systemu ciemności, ale po części mi ulżyło. W końcu próbuję zrozumieć, to wszystko, co mnie spotkało i być wolny od tego wszystkiego, czego doświadczyłem na Ziemi… Od tego horroru, przez który przeszedłem przez ludzką głupotę i być całkowicie od nich i tej całej sztucznej inteligencji wolny… W ogóle, czym jest prawdziwa wolność?

Czwarty zapis.

Siedzę na tym statku, w zamknięciu od bardzo długiego czasu… Właściwie, to leżę przykuty do podłogi, więc nie mam innego wyjścia, niż myśleć, o czymś przyjemnym… Dobrze, że ten skafander mnie grzeje, bo inaczej zamarzłbym przykryty do tej podłogi.
Momentami tylko czuje, że wariuje, ale ten komunikator, który trzymam w ręku, dodaje mi nadziei. Te szkiełka są bardzo lekkie i można z nich dzwonić, jak z telefonów komórkowych, jednak tu gdzie byłem, nie było zasięgu. Ta funkcja X-Journal do nagrywania głosowego, bardzo mi się podoba. Samo urządzenie nie ma baterii i też nigdy nie ma potrzeby ładować owego urządzenia. W dodatku wydaje się, że owo szkiełko ma nieograniczoną pamięć. Biorąc pod uwagę, iż byłem w różnych przygodach, samo szkiełko też nigdy nie pęka. O ile dobrze pamiętam, to komunikator był wykonany z gwiezdnego pyłu, z którego powstało praktycznie niezniszczalne szkło w dodatku lekkie jak plastik.

Minęło kilka dłuższych chwil. Wspomnieniami wróciłem na wieś do dziadków. Beztroskie wakacje... Ciepłe mleko i pyszna kanapka ze świeżym masłem i dżemem truskawkowym. Dziwne, ale nie czuję głodu, jak o tym myślę...
To zabawne, ale najlepiej czułem się na wsi u babci.
Tam nie miałem potrzeby długiego snu i byłem znacznie bardziej wypoczęty. Tam też nie było takiego samego jak w miastach hałasu…
O! Jeszcze morze i jego kojący szum wody. Plaża… Tak kocham plażę. Zachody i wschody słońc też kocham…
Świeże powietrze i otwarta przestrzeń… Zabawne, ale to jest całkowicie za darmo, ale ludzie ciężko pracują, żeby raz do roku pojechać sobie na urlop, który też kosztuje. Ha-ha!
Najlepiej jak jest mało ludzi wokół… Przestrzeń do oddychania i wolności od tej całej gadaniny u wymogów… Kiedy myślę o wolności, to mam ochotę zerwać z siebie ubrania i pobiegać sobie nago. Tak, jak to robiłem w dzieciństwie. Kiedy miałem z 8 lat, korzystając, że zostawałem sam w domu, często się rozbierałem lub wiązałem pasem… Mimo to brakowało mi partnera do zabawy…
W sumie to powiem szczerze, że od dziecka przyciągało mnie do mężczyzn i ogólnie lubiłem nagość. Już jako 4-letni chłopiec byłem na tyle inteligentny, by wiedzieć, czego chce… Korzystając z okazji, że podczas nieobecności rodziców pilnował mnie przystojny przyjaciel taty... Usiadłem mu na kolanach, rozpiąłem jego koszule i zacząłem bawić się jego sutkami… Pamiętam też, że jako 3-latek wszedłem do łazienki umyć ręce. To była łazienka w miejscu, gdzie pracował mój tata. To była jakaś siedziba wojskowa, a pod prysznicami stali nadzy przystojni żołnierze. Kiedy widziałem penisy, czułem się jak mała zawstydzona dziewczynka… Och… Jak ja lubiłem podglądać, szczególnie mężczyzn... Nawet jak sikali… To w jakimś stopniu mnie podniecało. Pierwszy raz z onanizowałem się, jak miałem z 15 lat. Wtedy to też doznałem szoku, kiedy zobaczyłem, że z mojego siusiaka coś wystrzeliło. Jakiś dziwny żółtawy płyn...
Patrząc z tego punktu, to moje dzieciństwo nie było aż takie złe, jak myślałem… Jednak z drugiej strony byłem małym dzieckiem, a mimo to miałem fantazje erotyczne i lubiłem być wiązany? Przecież dopiero później odkryłem czasopisma erotyczne. Do pierwszego komputera zajrzałem, jak miałem około 16 lat, więc nawet nie wiedziałem nic o tym, że istnieją pornosy. Myśląc nad tym wszystkim, dochodzę do wniosku, że byłem swoim własnym pedofilem i zaczynałem dość wcześnie jako 3-latek… To zaprzeczenie całej wiedzy psychologicznej… Albo jest lepsze wyjaśnienie? W poprzednim życiu byłem bardzo niegrzeczną dziewczynką i lubiłem dobry seks. Jeśli reinkarnacja istnieje, to pamięć tego, kim byłem w innym wcieleniu, w energetyczny sposób została, a ja kontynuowałem sobie podróż kobiety w ciele faceta… Ciekawe to wszystko…
Pamiętam, że kiedyś miałem zapalenie nadjądrza i prawie umarłem.
Czekała mnie albo amputacja klejnotów, albo 24 godziny do zadziałania antybiotyku.
W szpitalu, w którym się znajdowałem, chodził ksiądz, u którego można było się wyspowiadać. Tak więc z wdzięczności, iż przeżyłem, powiedziałem na spowiedzi, że lubię facetów. I tak usłyszałem, jak mi taki jeden ksiądz powiedział, że pójdę do piekła, jeśli się nie ożenię z kobietą. Za kogo on się w ogóle uważa, żeby decydować o tym, czego sam chce doświadczać?! Jebany egoistyczny pasożyt! Sam wyglądał jak ciota w tej sutannie, a mi z kobietą kazał się żenić! Obłuda i tyle... Domowe przedszkole normalnie. Przyciąga mnie bardziej do facetów i nie ma w tym nic złego i jest to całkowicie normalne… To jest jak uwolnienie się od poczucia winy, która była mi nakładana od samego dziecka. Te wszystkie pacierze i mantry w stylu: „moja wina…” Rodzimy się z grzechem śmiertelnym? To wielkie kłamstwo! Muszę się uwolnić od tego poczucia winy, które nie jest moje. Od tego, co ktoś kiedykolwiek powiedział… Najlepiej zapomnieć… Puścić to… Przecież w świecie ludzi i tak nie ma żadnej wiedzy. Chodziłem do szkoły i co mi z tego przyszło? Odbyłem przecież podróż po kosmosie… Poznałem inne cywilizacje… I walczyłem z demonami… Siedzę na statku kosmicznym, a nie w jakimś kościele, czy szkole…
Już wiem!!! Zostałem oszukany! To natomiast oznacza, że w takim razie nigdy też niczego złego nie zrobiłem! Przecież nie cofnę się w czasie i wszystko zmienię, żeby inni byli zadowoleni? Podoba mi się ten tok myślenia…
Zresztą tak patrząc po tych wszystkich relacjach międzyludzkich, to nie było w nich nic specjalnego. Wielka nuda jak sami ludzie i ich związki… Wiesz, jak będziemy mieć papiery, to będzie udokumentowane, tak na ”poważnie”, że jesteśmy razem. He-he! Dopóki śmierć nas nie rozłączy? He-he! Pytanie tylko która? Bo z tego, co wiem, to umieramy częściej niż pamiętamy. He-he! Może od razu czarna dziura? Ludzie powinni sobie to wstawić w przysięgach małżeńskich i wyglądałoby to mniej więcej tak:

- Kochanie, ślubuję Ci wierność, dopóki nie wpadnę w czarną dziurę i do tego czasu będę Ci wierny… No bo wiesz, zawsze może pojawić się na mojej drodze napalony samiec alfa i sprawić mi przyjemność, a ja nie będę mieć siły, by mu się opierać… Tobie też to kochanie może się zdarzyć.
- Nie no wiesz, przecież ślubowaliśmy sobie: Wierność… Na dobre i złe... Nie no przecież tak nie wypada, chcesz mnie zdradzić? A co ludzie powiedzą? Co ktoś o nas pomyśli?
- Żądam rozwodu!

Wymyślili sobie jakieś śluby, później rozwody i psychiatryk, następnie cmentarz, a ktoś na ludzkiej naiwności zarabia… O! I tu mi się pojawiają zakłady pogrzebowe, które zarabiają na śmierci, choć i ona nie istnieje… Bardzo drogie trumny, czy też pomniki, które ta firma przywłaszczyła sobie, wykorzystując dobra naturalne tej planety… Dodatkowo te wszystkie wieńce, kwiaty i znicze, za które również trzeba płacić… Jeszcze ksiądz dający pracownikom zakładu pogrzebowego, pieniądze w kopercie za każde pochowane ciało.
Z tego, co słyszałem, to nawet ratownicy medyczni, zabijali ludzi w karetkach, za niewielkie pieniądze, które dostawali od pracowników zakładów pogrzebowych… Ktoś sobie złamał rękę, po czym jechał karetką i nagle PUFF! Cmentarz… To muszą być firmy szatana! Albo wielka pieniężna schizofrenia… Jak zwał tak zwał…I tyle zostaje po tych wszystkich małżeństwach… Co ja bym zrobił w takiej sytuacji? Zniknąłem i zostawiłem męża, bo przecież nie mogę mieć kontroli nad tym, co robi i z kim… Może myśli, że umarłem i znalazł sobie kogoś innego i właśnie teraz ma z tą osobą seks? Popatrzyłbym na niego w akcji…
Boże!!! Co to za jakieś bzdury wychodzą z moich ust?!

Nie no, przecież zdarzają się momenty, w których mamy męża i pojawia się sytuacja, w której całkowicie nie myślimy i łączymy się z innym istnieniem… W takim razie zdrady, to kolejne kłamstwo. Nie pożądaj żony bliźniego swego, mówili w tak zwanym dekalogu, to czy w takim razie mogę pożądać męża? Jakie kurwa śluby? Jakie kurwa zdrady? Jakie kurwa rozwody? I za to wszystko jeszcze trzeba płacić?! To musi być kolejny psychiatryk, no bo cóż by innego!
Bez względu na wszystko Selit jest wolny i w sumie ja też…
Właśnie sobie wyobraziłem, że na pokład wchodzi przystojny, dobrze zbudowany mężczyzna, który zrywa ze mnie ubrania i bierze mnie w obroty… Boże, ale mi się chce seksu… O masz! Przypomniałem sobie znów o Selicie… Ja też mam męża… Oczywiście, jeśli nadal żyje… Mam nadzieję, że tak… Tak bardzo za nim tęsknie… Chciałbym go znów zobaczyć i przytulić. Po prostu poczuć…

Co to za hałas? O matko drzwi się otwierają!
Czy to ten koleś z fantazji i za chwile się mną zajmie w odpowiedni sposób? Minęła dłuższa chwila, ujrzałem jakby cień… To raczej nie jest on…

- Kim jesteś? - zapytałem

Jednak żadnej odpowiedzi w tamtej chwili nie uzyskałem…

Kolejny zapis.

Siedzę zamknięty na pokładzie statku kosmicznego… Jak długo tu się znajduje? Tego nie wiem dokładnie, ale wydaje się dość długo... Może zacznę od początku to, co przyjdzie… Jakie miałem wspomnienie, zanim się tu znalazłem? Muszę się trochę skupić…

Siedziałem nago w swoim pokoju, robiąc zapis w komputerze. Wtedy nagle pojawił się dość dziwny dźwięk, jak również szaro srebrna wibracja wypełniająca cały pokój. Nie wiedziałem, co się dzieje, gdy nagle ze ściany wyszedł mężczyzna. Gwałtownie wstałem z krzesełka, po czym zakryłem swojego penisa i usłyszałem głos:

- Spokojnie Alex, mnie się nie musisz wstydzić.
- Kim jesteś?
- Jestem Astipolisun.
- A ja Alex.
- Wiem, kim jesteś.
- Czy mogę Ci w czymś pomóc?
- Możesz… Przestając zasłaniać ręką swoje klejnoty.
- Wstydzę się… To mnie krępuje...
- Wiesz, powiem Ci szczerze, że mnie się nie musisz krępować.
- Nie muszę?
- Właśnie… Wiem, bo uważasz, że masz kilka kilo nadwagi i coś z Tobą jest nie tak.
- Dokładnie tak jest.

Po tych słowach odsłoniłem ręce, a mężczyzna spojrzał się na mnie od góry do dołu, po czym powiedział:

- Widzisz? Nie było aż tak źle... Masz fajne ciałko.
-No co ty, sam widzisz, że mam fałdki i mój penis nie jest zbyt duży.
- Czego się wstydzisz?
- Ludzie się wyśmiewają...
- Sraj na nich… Oni i tak nie mają Ci nic do zaoferowania.
- Mam srać na ludzi? To chyba brzydkie określenie.
- Ludzie sobie wymyślili brzydkie słowa, a tak naprawdę żadne słowo nie jest piękne, czy też brzydkie.
- Więc jakie jest?
-Słowo to słowo...
- Mimo to ludziom przeszkadza, jak się używa wulgarnych słów.
- Ludziom zawsze coś przeszkadza, ale to jest ich problem do strawienia.
- Miło, że tak mówisz… Mogę zapytać się ciebie, co tu robisz?
- Jasne… Potrzebuje Cię zabrać do mędrców.
- Do mędrców?
- Tak, tych z dalekiej przyszłości.
- He-he! Żartujesz sobie?
- Jeśli chcesz… To mogę przystojniaku.
- Czy ty mnie podrywasz?
- Wiesz, masz w sobie coś takiego, co mnie przyciąga.
- Masz żonę?
- Na mojej planecie mamy zupełnie inne zasady.
- Więc jesteś z innej planety?
- Zbieraj się i lecimy.
- Lecimy czym?
- Moim statkiem.
- To ty masz statek?
- Tak, no wsiadaj już.
- Muszę się najpierw ubrać.
- Spokojnie, dam Ci coś ze swoich ubrań.

Wtedy ów mężczyzna chwycił mnie za rękę i dosłownie wraz z nim przeszedłem przez ścianę i tuż chwile później znalazłem się na jego statku.
Mężczyzna wyjął z jednego miejsca ubrania i kazał mi je założyć, po czym ruszył statkiem. Minęło kilka dłuższych chwil, gdy ten powiedział, że nie muszę się spieszyć z ubieraniem.
Przyglądałem mu się uważnie, miał czarne oczy, ciemne tłuste i dość długie włosy, a ubrany był w czarne ubrania, podobne do tych, które trzymałem w ręku. Wtedy to też uświadomiłem sobie, że powinienem je założyć.
Kiedy to zrobiłem, owa postać znowu przemówiła do mnie, mówiąc, że już prawie jesteśmy na miejscu.

- To za chwile się rozstajemy, tak? - zapytałem
- Tak, ale wrócę po ciebie, żeby z powrotem zabrać Cię do domu.
- Szkoda...
- Spodobałem Ci się co?
- Tak troszkę…
- Ty mi też słodziaku.
- Jesteś miły.
- Wiem, co lubię i tyle.
- Miło słyszeć…
- Jak chcesz, to odwiedzę Cię u mędrców.
- Odwiedzisz?
- Tak, bo jedziesz do nich na szkolenie.
- Na jakie znowu szkolenie?
- Sam zobaczysz, no to już wyskakuj...
- A ty mnie nie odprowadzisz?
- Mam inne sprawy do załatwienia.
- W porządku… Dzięki.
- Jasne.

Drzwi statku się rozsunęły, a ja wyszedłem z niego na zewnątrz.
Miejsce nie wyglądało najprzyjemniej, właściwie to wyglądała jak niewielka wyspa, a na niej stał jakby zniszczony dom po części zasypany ziemią. Wtedy to dostrzegłem dziwną postać, która przyszła do mnie i powiedziała:

- Witaj Gwiezdny Podróżniku, jestem Surp.
- A ja Alex.
- Tak wiem, chodź ze mną.
- Nie do końca rozumiem, o co tu chodzi…
- Widzisz Gwiezdny, wasza cywilizacja siedziała na tykającej bombie i to, co tutaj widzisz to pozostałości po niej.
- Gdzie my jesteśmy?
- Ponad 4000 lat od czasu, z którego zostałeś zabrany…
- Aha… To dość dużo czasu by nie doszło do tego?
- Zaledwie kilka lat od punktu, z którego Cię zabrano.
- O matko!
- Tak… To niewiele czasu, aby zatrzymać ten proces. Biorąc pod uwagę, że nie wyłączyliście elektrowni jądrowych, podczas zderzenia wielkiej komety, która zalała wszystkie lądy, to spowodowało, iż wody na tej planecie zostały całkowicie skażone.
- O matko to straszne!
- To, co widzisz, to pozostałości po waszej cywilizacji.
- Ta wyspa to wszystko?
- Tak, bo reszta jest pod wodą...
- To nie dobrze...
- Nie, ponieważ dusze nie mogą wrócić do domu.
- Dusze?
- Tak, dusze żyjących ludzi, które utkwiły w sztucznych wymiarach myśli i nie mogą wrócić do domu.
- Do domu?
- Do Światła.
- Powiesz mi dlaczego?
- Mamy dużo czasu, by wyjaśnić Ci wszystko, ale najpierw wejdziemy do środka.

Weszliśmy do pomieszczenia, nie wyglądało ono jak mieszkanie, ale jak część jakiegoś centrum badawczego, która miała kilka pokoi. Przechodząc do innego pomieszczenia, widziałem jakby tunel, który był zasypany, a tuż chwilę później dostrzegłem cztery istoty.

- To jest Amus, Massani, Silion oraz Rumus. - powiedział Surp
- Witajcie, jestem Alex… - powiedziałem

Jednak owi mężczyźni tylko się uśmiechali. Ubrani byli w czarne szaty i mieli duże kaptury założone na głowach. Wyglądali jak mędrcy może nie tacy, jak z klasztoru, ale mędrcy, którzy byli dość starzy i wymęczeni, oprócz jednego, który, mimo iż nie wyglądał na zadowolonego, był jakby bardziej ożywiony. Po tym zimnym spojrzeniu odwróciłem swoją głowę i zapytałem:

- Mędrcu Surp, czy możesz mi dalej opowiedzieć o tym, co się stało z Ziemią?
- Oczywiście, ale najpierw może coś zjesz?
- Nie jestem głodny…
- Może jeszcze nie... Więc pokażę Ci, co i jak.
- Dobrze...
- Tu masz część jadalni, czyli owoce i to, co się w niej znajduje, możesz jeść.
- Dobrze…
- A teraz chodź… Pokażę Ci miejsce odpoczynku.

Wyszliśmy z jadalni i udaliśmy się do pomieszczenia na górnej części. Surp otworzył jedne z drzwi i pokazał mi miejsce, które było bardzo ubogie tak, jak i materac na podłodze do spania. Mężczyzna dodał, że żyją skromnie, ponieważ nic innego nie mają i cieszą się z tego, co obecnie posiadają. Są oczywiście inne cywilizacje, które pomagają im z żywnością.

- Przewodniku Surp, dlaczego was nie zabiorą na inną planetę?
- Ponieważ jesteśmy tu po to, by trzymać frekwencje Światła na tej, a jeśli odlecimy, to cała planeta zginie i już nikogo nie będzie można ocalić.
- O matko, to naprawdę poważna sprawa!
- Chodź usiądziemy sobie na chwile na tym materacu.
- Dobrze...

Kiedy usiedliśmy Surp zaczął opowiadać, a ja go słuchałem tak, jak uczeń słucha nauczyciela.

- Wasz cały świat, choć był iluzją został, zalewany przez egoizm ludzi… Tak naprawdę wszyscy żyliście na jednym kontynencie, jednakże, jako iż zostaliście oszukani, wasz rozwój duchowy poszedł w pieniądze i dobra materialne.
- O masz!
- Spokojnie… Jeszcze nie jest za późno, aby to powstrzymać.
- Nie jest?
- Oczywiście, że nie... W końcu jesteś tu z nami, a my powiemy Ci wszystko, co należy zrobić.
- Zamieniam się w słuch.
- Jeśli chcesz, to możesz zapisywać to, co mówię w tym.
- Wygląda jak książka z czerwoną okładką.
- To jest stary notes, ale wiemy, że lubisz pisać i będzie Ci łatwiej ze zrozumieniem pewnych rzeczy.
- Dziękuję.
- Jest Twój Gwiezdny Podróżniku i nie musisz dziękować.
- Ciesze się…
- Możesz zapisywać teraz albo po naszej rozmowie.
- Będę zapisywać wszystko po skończonej rozmowie, tak będzie łatwiej dla nas obydwóch.
- Oczywiście… Tak więc wracam do opowiadania.
- Słyszałeś pewnie o Królestwie Niebieskim, które jest na całej Ziemi?
- Tak, gdzieś o tym słyszałem.
- A cały kontynent jest pod wodą i tryliardy istnień nie mogą wejść do Nieba, czyli do Światła, do którego należą.
- Rozumiem, że jest to bardzo ważne, aby coś z tym zrobić?
- Tak, potrzebujecie jako istoty Światła, wynieść zalany kontynent tak, aby nie tylko istoty świata duchowego mogły dostać się do domu, czyli do Światła, ale również, aby samo Światło Najwyższego mogło spłynąć na Ziemię.
- Światło spłynąć na Ziemię?
- Tak, aby wszystko mogło się nareszcie skończyć.
- Czyli wy nie możecie tego zrobić?
- Niestety nie w tych wcieleniach i nie z zalanym kontynentem.
- Wszystko, czego nauczyłem się w szkole, wydaje być się kompletną bzdurą, kiedy mówisz mi o tych rzeczach.
- Widzisz Alex, jako cywilizacja zostaliście oszukani ze wszystkim, nawet z systemem szkolnictwa, który was poróżnił czymś, co nie jest wiedzą i brak tej wiedzy przyczyniał się do wojen, walk i wielkiego cierpienia ludzkości.
- Dlatego mnie nigdy nie ciągnęło do szkoły.
- Was Świetlistych zazwyczaj nigdy nie ciągnie do szkoły, ponieważ wiecie, że jest znacznie więcej i rzeczywistości, których doświadczacie, nie są waszym prawdziwym domem.
- Zgadza się...
- Powiem więcej, że wasza religia też nie do końca była prawdziwa, a największym zmartwieniem dusz był nikt inny, jak sam… Watykan, który powiedzmy, odtwarzał mękę nie tylko tego, którego znasz jako Jezusa, ale każdego z nas, całej Niebiańskiej Rodziny z Wielkiego Światła.
- Mam ciarki, jak o tym mówisz.
- Bo to najprawdziwsza prawda...
- Powiedz, co mam zrobić, aby powstrzymać to szaleństwo?
- Spokojnie… Wszystko w swoim czasie, podróżniku, ani sekundy krócej, ani sekundy dłużej… Jak na chwilę obecną czuje, że wystarczy naszej rozmowy. Ja sobie pójdę, a ty wypoczywaj i widzimy się o świcie.
- Dobrze przewodniku Surp, rozumiem, że jest pan zmęczony.
- To też...

Mężczyzna wstał i powoli opuścił pokój, a ja z ciekawości wziąłem notatnik i otworzyłem pierwszą stronę. Kartki w tym troszkę dużym i ciężkim notesie były białe, a jego oprawka była twarda. Chwilę później wziąłem do ręki długopis i pomyślałem, że będzie to mój nowy pamiętnik. Muszę go tylko jakoś podpisać... Jak Surp do mnie mówił? Aha, już wiem… Chwilę później, napisałem na pierwszej stronie:

”Z Pamiętnika Gwiezdnego Podróżnika”

.



.

Pobierz pliki