13
To moje ostatnie wspomnienie, a potem obudziłem się na tym statku. Statku, który od bardzo długiego czasu jest moim przymusowym domem. Z ciekawości dotknąłem swojej klatki piersiowej. Odchyliłem górną część ubrania i ujrzałem, że w tym samym miejscu, gdzie wbiłem cesarzowej kryształ, mam zabliźniającą się ranę. Wiedziałem, że to mi się nie przyśniło. Tak więc żyję.
Czy to oznacza, że ona też?! Nie pamiętam, kiedy ostatni raz robiłem zapis… Wydaje mi się, jakby minęła wieczność. Sytuacja się nie poprawiła. Czułem psychiczne zmęczenie. W pewnej chwili otworzyłem oczy i go ujrzałem.
– Astipolisun? Ty żyjesz?
– Żyję, aczkolwiek wysłałeś mnie do innego wymiaru.
– Wybacz mi, proszę, ja naprawdę nie chciałem.
– Nie mam czego Ci wybaczać. Zrobiłeś, co musiałeś... Poza tym chciałbym, abyś to ty mi wybaczył.
– Wybaczył? Co takiego?
– Przymusowe połączenie.
– Co masz na myśli?
– Może zadaj pytanie, co się między nami stało. Nie chcesz poznać prawdy, co tak naprawdę między Tobą a mną się wydarzyło?
– Chcę, oczywiście, że tak... Mam za dużo pytań i dziwnych wspomnień, nie mogę skupić się na jednym.
– Zabawny jesteś… Tak bardzo pragniesz poznać prawdę, ale się jej boisz. Dlaczego?
– Boję się pytać, masz rację, ale nie boję się odpowiedzi. Już nie...
– Ułatwię Ci zadanie. Wiem, że tego potrzebujesz. Zresztą ja również. Gotowy?
– Tak, zamieniam się w słuch.
– Zacznę od początku. Od momentu, gdy po raz pierwszy po ciebie przyleciałem. Tej nocy Twój pokój zaczął się świecić mieniącym blaskiem, a dźwięk silnika był tak głośny, że wręcz błagałeś, bym przestał. Nie ukrywam, że w pewnym stopniu chciałem się nad Tobą poznęcać. Jednak tak bardzo prosiłeś, bym przestał, że Cię w końcu wysłuchałem.
– Pamiętam to zdarzenie. Kilka lat o tym myślałem. Co tak naprawdę tam zaszło?
– To byłem ja. Przyleciałem po ciebie, używając wymiaru dusz…
– Pamiętam, że wtedy zrobiło się cicho. Nie pamiętam natomiast, co było dalej. Chyba usnąłem…
– Tak Ci się wydawało, ale tej nocy się poznaliśmy. Byłeś bardzo miły i w jakiś dziwny sposób od razu Cię polubiłem.
– I co było dalej?
– Poleciałeś ze mną, czyli jak w twoich wizjach, cztery tysiące lat w przyszłość, by spotkać mędrców.
– W jakim celu?
– Dowiesz się w swoim czasie.
– No dobrze i co dalej?!
– Kiedy byliśmy na bezludnej planecie, zmusiłem Cię do połączenia ze mną.
– Mówisz o planecie Zoe?
– Tak…
– Jak to zmusiłeś? Czy próbujesz mi powiedzieć, że mnie zgwałciłeś?
– Tak to się chyba mówi na waszej planecie.
– Czyli nie kochaliśmy się z miłości?
– Nie… Wziąłem Cię siłą, bez twojej zgody. Te uczucia i myśli, że coś między nami było, włożyłem Ci do głowy, by móc Cię wykorzystywać, kiedy mi się zachce.
– To dlatego cały czas wydawało mi się, że coś do ciebie czuję? Czyli to nie było prawdziwe?
– Tak. A teraz, kiedy poznałeś prawdę, czy możesz mi wybaczyć to wszystko, co Ci zrobiłem?
– Zanim to nastąpi, chciałbym wiedzieć, co jeszcze się wydarzyło. Ile razy mi to zrobiłeś?
– Tylko raz, później oddawałeś mi się bez oporu.
– Czy jest jeszcze coś, co powinienem wiedzieć?
– W swoim czasie poznasz całą prawdę. Obiecuję, że tak się stanie, ale nie teraz…
– Wszyscy wciąż mówią: „w swoim czasie, nie teraz, to nie czas, lepiej, jak nie będziesz wiedział”. O co w tym chodzi?
– Chodzi o to, że jeśli poznasz teraz prawdę, możesz podjąć kroki, które nie będą Ci służyły w dalszej podróży i nie zrobisz tego, co masz zrobić. Mimo to obiecuję Ci, że poznasz całą prawdę w odpowiednim momencie.
– Skoro obiecujesz, to niech Ci będzie. Wybaczam Ci, że mnie gwałciłeś. Choć nie ukrywam, że mi się to nie podoba.
– Dziękuję Ci, Alex. Mam natomiast pytanie. Czy wygodnie Ci w tej pozycji?
– Nie za bardzo, ale tu jest jakieś dziwne przyciąganie i ciężko mi się ruszyć.
Astipolisun roześmiał się.
– To nie jest zabawne, wiesz? – oburzyłem się
– Oj, jest, jest i to bardzo.
– Dlaczego?
– A jakbym powiedział, żebyś rozebrał się do naga, to co byś odpowiedział?
– Że chyba zwariowałeś i że jesteś zboczeńcem, ale to już chyba wiesz.
– Ha-ha! Przepraszam, ale jesteś taki zabawny w tym momencie.
– Nie możesz mi powiedzieć, o co Ci chodzi, tylko się ze mną drażnisz?
– Nie drażnię się, po prostu myślałem, że wiesz.
– Wiem o czym?
– Konstrukcja podłogi to system magnetyczny, który w trybie awaryjnym wytwarza pole przyciągania.
– Można to jakoś wyłączyć?
– Teraz tego nie wyłączysz.
– Więc co mam zrobić?
– Zdjąć ubranie.
– Mam się rozebrać? Po co? Żebyś znów mnie wykorzystał? Nie ma takiej opcji...
– Nie, Alex... Ściągnij ubranie, żebyś mógł się swobodnie poruszać po statku.
– Lubię chodzić nago, to mi nie przeszkadza, ale biorąc pod uwagę, że mam męża, a ty jesteś moim, no wiesz, coś jakby byłym, to brzmi to trochę dziwnie…
– Nie o to chodzi... Po prostu konstrukcja ubrania działa jak magnes, który między innymi chroni pasażera przy kolizjach. Stąd to uczucie przyciągania.
– Czyli jak zdejmę ubranie, to będę mógł się poruszać normalnie?
– Dokładnie.
– Zrobię to, ale najpierw się odwróć.
– Ty się mnie wstydzisz?
– Wcale nie.
– Widziałem Cię nago kilka razy i Ci to nie przeszkadzało, więc dlaczego teraz? Ach, już rozumiem…
– Co takiego rozumiesz?
– Nadal myślisz, że Selit żyje, prawda?
– Nie myślę… Ja to wiem!
– Moja mama mówiła, że go zgładziła. Wybacz zatem, ale musisz się z tym pogodzić i iść dalej.
– Nie wierzę twojej mamie. Zaczynam też mieć wątpliwości co do ciebie, więc powiedz tak szczerze, Astipolisunie, czy ty jesteś prawdziwy, czy ja tylko śnię albo wytworzyłem Cię w swojej głowie z braku kontaktu z innymi istotami?
– Prawda jest taka, w jaką chcesz wierzyć, by była.
– W takim razie wolę wierzyć, że Selit jest żywy, a ty nie istniejesz.
– Jestem równie żywy, jak ty… Mimo że pozbawiłeś mnie ciała, to nadal je posiadam, choć w innej gęstości.
– To znaczy, że…
– To znaczy, że my nigdy nie umieramy. Opuszczamy skafandry, choć to wcale tak dramatycznie nie wygląda z drugiej strony. Wchodzimy w inne, jeśli chcemy… I tak bez końca.
– Jestem tu już bardzo długo. Czy to znaczy, że ja też już opuściłem skafander?
– Jesteś w… Nie wiem, jak to nazwać. Najbliższe określenie, choć nie do końca właściwe, to czarna dziura…
– Że co?
– Wiem, że to dziwnie brzmi, ale zostało Ci jeszcze kilka okrążeń, zanim statek opuści tę przestrzeń.
– Kilka okrążeń? Czyli ile czasu to zajmie?
– Postaraj się dobrze mnie zrozumieć. Tu czas stoi w miejscu, a ty praktycznie wraz z nim. Po prostu utknąłeś między czasem a przestrzenią.
– To akurat wiem. Umrzeć tu też nie mogę… – powiedziałem, pokazując ranę na klatce piersiowej
– Powinieneś się cieszyć, że Ci się to przydarzyło.
– Cieszyć? Że siedzę w zamknięciu z demonem, który mnie zgwałcił?
– Półdemonem.
– Jakby teraz to miało znaczenie, półdemon czy cały. I z tego powodu mam się cieszyć, że siedzę i z Tobą rozmawiam?
– Mniej więcej… Wielu ludzi na waszej planecie, także i ty, żyje właśnie w takim miejscu w swoich umysłach z takim gwałcicielem. Ośmielę się nawet powiedzieć pedofilem. Przechodzą przez życie bez próby wyjścia poza własne ograniczenia, tracąc czas na zamartwianie się i użalając się nad sobą. Tak jakby się poddali. Dokładnie tak, jak teraz robisz to ty.
– Nie wszyscy są tacy i proszę, nie zbliżaj się do mnie.
– Alex, przepraszam, obiecuję nigdy więcej Cię nie dotknąć. W porządku?
– Tak... Dla mnie to wielka ulga.
– Ty zaś, Alex, masz szczęście, będąc tutaj, wiesz?
– Szczęście? Możesz mówić tak, bym Cię zrozumiał? Prosto z mostu?
– W porządku, jak chcesz… Ta, jak to nazwałem, czarna dziura, w której się znajdujesz, jest o tyle duża, że potrzeba około stu pięćdziesięciu ziemskich lat, by z niej wylecieć.
– Sto pięćdziesiąt lat to dość długo. Jak daleko od wylotu się znajduję? Możesz mi powiedzieć?
– Około połowy drogi masz już za sobą, więc wykorzystaj każdą chwilę na to, co najważniejsze. Otrzymałeś od kreacji wielki dar. Dostałeś sto pięćdziesiąt lat życia w prezencie.
– Czy możesz powiedzieć jaśniej?
– To tak, jak w tej chwili masz sto lat, a nadal wyglądasz, jakbyś miał trzydzieści, rozumiesz?
– Co mam rozumieć?
– Alex, ilu jeszcze lat potrzebujesz, by dojść do wniosku, że użalanie się nad sobą do niczego nie prowadzi?
– Nie użalam się nad sobą. Po prostu miałem pecha i wpadłem w dziurę. Co mi teraz po tym życiu, kiedy siedzę w zamknięciu i nie mogę za wiele zrobić?
– Mylisz się! Możesz robić wiele rzeczy.
– Na przykład co?
– Rozwinąć talenty... Wyciszyć umysł… Zmienić konstrukcję umysłu i jak to mówicie, przebiegunować go, ale to ty i tylko ty dokonujesz wyboru. Ja nie mam prawa, by dyktować Ci, jak masz żyć. Mogę Ci jedynie pokazać na przykładach.
– Życie tutaj jest wegetacją.
– A czy na Ziemi było inaczej?
– Nie wiem...
– Dobrze wiesz. Co zrobiłeś ze swoim życiem? Jak bardzo destrukcyjny byłeś wobec siebie i innych?
– Że ja destrukcyjny?
– Odnośnie do destrukcji, moja mama przesyła pozdrowienia.
– To nie brzmi zbyt pozytywnie.
– Zależy, z jakiej perspektywy chcesz to widzieć. Ona pokazała Ci wyraźnie, jaki byłeś. Jaki związek miałeś sam ze sobą.
– Masz na myśli, że ja byłem zły?
– Oj, Alex, Alex. Moja mama pokazała Ci część twojej duszy, w końcu ty i ona jesteście jednym. Myślisz, że demony są aż takie złe? One są takie, bo wy tacy jesteście, rozumiesz? Ty i ona jesteście jednym jak ten symbol na waszej planecie.
– Mówisz o Yin i Yang?
– Tak.
– Co się z nią stało? Znaczy z twoją mamą.
– Powiedzmy, że jest w innym wymiarze i to dzięki tobie.
– Przyjemność po mojej stronie.
– Zabawny jesteś, wiesz?
– Astipolisunie, powiedz mi jeszcze jedno.
– W porządku, słucham Alex…
– Czemu ta księga jest pusta?
– Księga nie jest pusta, jest na wpół pusta.
– Co masz na myśli, bo zaglądam do niej i widzę tylko puste kartki, a przecież powinna tętnić życiem, czyż nie?
– Musisz się wysilić, by odnaleźć tę zagadkę. Przypomnieć sobie.
– Wciąż te zagadki i wciąż mam coś sobie przypominać. To dość męczące.
– Wiem, ale też konieczne i sam na to wyraziłeś zgodę.
– Zgodę na to, by nie pamiętać?
– Też... Alex, są pewne zasady, które działają we wszystkich wszechświatach, a przynajmniej w większości. Wy, ludzie, nie możecie jeszcze pamiętać. To miałoby negatywny wpływ na wibracje w galaktykach.
– Jak mam to rozumieć?
– Posłuchaj uważnie… ”Z gwiazd odległych tysiące dzieci przybędzie na Ziemię, a każde z nich kryształ będzie trzymać w sobie. To oni zapoczątkują Złotą Erę i przywrócą harmonię we wszechświecie”.
– Nie rozumiem, o co tu chodzi.
– Czy jako nastolatek nie miałeś dziwnej wizji?
– Miałem wiele, a o którą Ci chodzi?
– O tę, w której rozkładasz ręce.
– Miałem wtedy z piętnaście lat, ale nie jestem pewien.
– Co to była za wizja?
– Wbiegam w niej na polanę w białym stroju, rozkładam ręce, a z nich wypływa Światło. W tym samym czasie zaczynają się rozpalać inne Światła na całej planecie, ale co to ma wspólnego ze mną?
– Zrozumiesz, kiedy staniesz się jednym z kluczem.
– Że co? Mówisz tak zagadkowo, że sam nie wiem, co o tym myśleć.
– Nie chcę mieszać Ci w głowie niepotrzebnymi informacjami, ale jest jeszcze coś.
– Co takiego?
– Pozwól mi odejść…
– Odejść? Przecież ja Cię nie trzymam.
– To twoje myśli poczucia winy i zranienia mnie do ciebie przywiodły, gdyż zostaliśmy połączeni.
– To raczej dzięki twojej mamie… – westchnąłem głęboko
– Po prostu pozwól mi odejść, dając wolność mnie i przy okazji sobie.
– Ale ja Cię nie trzymam... Mówiłem Ci.
– Twoje podmyśli to robią.
– Powinienem Cię nienawidzić.
– Ale tego nie robisz. Wciąż masz nadzieję, że może kiedyś coś będzie między nami.
– Wcale nie!
– Boisz się, że zostaniesz sam i trzymasz się każdego faceta, którego spotykasz na swojej drodze, tak jakby był ostatni, nawet jeśliby traktował Cię tak, jak ja to robiłem.
– Czy to znaczy, że już do końca życia mam żyć sam?
– To nie ma znaczenia, czy będziesz sam, czy nie, ponieważ szczęście odnajduje nas samo bez wysiłku, bez nacisku i niekoniecznie musi być związane z partnerem. Powinieneś bardziej skupić się na pasji.
– Nie mam pasji, a szczęścia doświadczyłem chyba podczas spotkania z twoją mamą, tak więc coś o tym wiem.
– Skoro nie odnalazłeś pasji, pozwól, by ona zrobiła to za ciebie. Chwilowe szczęście wywołane zdarzeniami zewnętrznymi jest krótkotrwałe i przemija. Szczęście, które przychodzi samo z siebie, trzyma się jak rzep i nie ma zamiaru się odkleić.
– Dlatego że jest wolne?
– Dokładnie tak.
– Astipolisunie, jestem wdzięczny za nasze spotkanie i za wszystkie chwile spędzone razem. Zwracam nam wolność.
– I ja również czuję tak samo, jak ty... Dziękuje Ci. Przed tobą jeszcze wiele okrążeń, więc na pewno odpowiedzi, których szukasz, Cię znajdą. A teraz już dziękuję za pogawędkę i ruszam w kolejną przygodę. Baw się dobrze…
– Baw się dobrze. Eh…
I zniknął ot tak… Znowu zostałem sam. Wciąż nie rozumiem, o co chodzi z tą księgą i ten cytat, jak on brzmiał? Już zapomniałem… To dość dziwne uczucie dać komuś wolność, pozwolić odejść. Czuję taki lekki smutek, a zarazem ulgę. Czuję też wdzięczność za to, że mogłem doświadczyć z nim odrobiny miłości, pomimo że go nie kochałem, a raczej, lepiej to ujmę, pomimo że zostało mi to zaprogramowane… Zamyśliłem się nad Selitem. Na dłuższą chwilę wróciłem wspomnieniami do naszych wspólnych przygód. Odkryłem w sobie, skąd ten lęk przed wymazaniem pamięci i czemu tak bardzo się temu opieram. Pojawiły się wspomnienia z naszych przygód.
I nagle… Wszystko stało się jasne. Zapomniałem, że przecież mój umysł działa jak rakieta, która nie koncentruje się na słowie „problem”, lecz szuka rozwiązań. A właśnie… Co z kryształem? Sięgnąłem do torebki. Powoli go wyciągnąłem i uchylając dłoń, patrzyłem na niego. Jest cały, tak samo wygląda, jak w dzień, kiedy go ujrzałem pierwszy raz. Odetchnąłem z ulgą. Przez wiele godzin siedziałem na podłodze nagi tak jak kryształ, wpatrując się w niego. Taka chwila skupienia. Czułem, że wkrótce coś wymyślę, gdy nagle…
– Astipolisunie! Wróciłeś.
– Tak, ale tylko na chwilę… A ty jesteś nagi. – powiedział z uśmiechem na twarzy
– Namęczyłem się przy ściąganiu ubrania. Jakby było dosłownie przyklejone do podłogi.
– I widzę, że było warto! – powiedział, patrząc na mój członek – Alex, jestem tu, ale tylko na chwilę…
– Już to mówiłeś. Coś się stało?
– Byłem odwiedzić mędrców. Mają się dobrze i Cię pozdrawiają. Obiecali Ci pomóc, kiedy wylecisz na orbitę, więc nie musisz się o nic martwić. Zachowaj cierpliwość.
– Dziękuję.
– I jeszcze jedno.
– Co takiego?
– Zanim wrócisz na Ziemię, będą musieli zasłonić Ci pamięć.
– Nie, tylko nie to! Nie zgadzam się! Po ostatnim razie, kiedy to zrobili, nie mogłem dojść do siebie przez wiele miesięcy. Stanowcze nie!
– Wiesz doskonale, jakie jest prawo.
– Mam gdzieś to prawo, ja chcę pamiętać!
– Alex, pomyśl tak… Jeśli będziesz pamiętać to wszystko, co Ci się przydarzyło, to w jaki sposób będziesz mógł doświadczać bycia człowiekiem? Jak wypełnisz swoją misję bycia człowiekiem? W jaki sposób będziesz mógł normalnie funkcjonować? Gdybyś to wszystko powiedział ludziom, jak by się zachowali?
– Wyśmialiby mnie i prawdopodobnie zamknęli w psychiatryku.
– Nie inaczej…
– Ale wiesz doskonale, jak źle czuję się na Ziemi. Nie muszę nikomu o tym wspominać.
– Wiem, ale wasza cywilizacja nie jest jeszcze gotowa na to, by pamiętać. Dotyczy to też spotkań z innymi wcieleniami. Wielu z was miało spotkanie z innymi cywilizacjami, ale tego nie pamięta. Jeszcze nie…
– Czyli wszyscy sobie przypomną?
– Kiedy nadejdzie odpowiedni czas, przypomnicie sobie. To nie jest wymazanie pamięci, a jedynie ukrycie wspomnień. Tak byście nie powariowali. Choć w pewnym stopniu już to robicie.
– Życie nie ma żadnego sensu, wolę mieć te wspomnienia.
– Życie to życie, ale co ty z nim zrobisz, zależy od ciebie. Masz wolną wolę, czyż nie?
– Mam… Choć czasami czuję, jakbym jej nie miał.
– Alex musisz zrozumieć, że nie możesz wrócić na Ziemię z tymi wspomnieniami. To odwieczne prawo i każde istnienie mu podlega, czy Ci się to podoba, czy nie…
– W takim razie zrobię wszystko, by już nigdy na tę planetę nie wrócić.
– Widzę, że nadal jesteś upartym, rozwydrzonym dzieckiem, więc nasza dalsza rozmowa nie ma sensu.
– Więc odejdź i zostaw mnie w spokoju.
I odszedł bez pożegnania. Może i zachowałem się jak dziecko, ale jak inaczej mam ogarnąć wszystko to, co mnie spotkało? Chcę pamiętać i już… Doświadczyłem przecież wielkiej przygody i teraz mam ją po prostu zostawić, zapomnieć? Coś tu się nie zgadza… Coś jest nie tak. Może nie powinienem mu zbytnio ufać? Niby mówi tak pięknie i prosto zarazem, ale mnie jednak wykorzystywał. No cóż, w końcu to półdemon, jak by nie patrzeć. A Ziemia jest nudna. Nie mówię o planecie, a o cywilizacji ludzi. I co ja miałbym tam robić? Nie mam wielu przyjaciół. Nie mówiąc już o partnerze, z którym mógłbym dzielić życie, odczuwać szczęście. A jeśli Astipolisun ma rację, mówiąc, że to ode mnie zależy? Może to, co mi się przydarzyło, nie ma znaczenia i może powinienem wrócić na Ziemię?
A może po prostu wykorzystuje moją słabość i naiwność?
I co, wrócę tak i napiszę do Nilsa jak gdyby nigdy nic?
Przecież nie mam pewności, że on i ja będziemy razem. Zresztą Nils jest człowiekiem, który żyje w świecie niewolnictwa, chodząc do pracy, potem odpoczynek przy telewizji na wygodnej sofie i nie zrozumie mnie tak, jak to robi Selit. A jak znów się obudzę i zapomnę tego, kim jestem, wtedy nawet Nils mógłby przestać dla mnie istnieć. I znów zostanę całkiem sam. Boże, ja tu zaraz oszaleję. Aczkolwiek wolę tego uniknąć… Skąd taki natłok myśli w mojej głowie, skąd tyle myśli naraz w jednym miejscu?
Może trochę za dużo facetów jak na jeden raz. Właściwie już tylko dwóch, bo z Astipolisunem się wyjaśniło. Zostali Selit i Nils… Nie rozumiem już sam siebie. Zamiast skupiać się na rozwiązaniu, jak się stąd wydostać, poświęcam czas na myślenie o facetach. Muszę skupić się na tym, co teraz jest najważniejsze i co uważam za dobre dla siebie i tą drogą podążać… Tylko skąd mam wiedzieć, czy ta ścieżka jest dla mnie właściwa? Może po prostu jestem zbyt leniwy, by działać w danym kierunku, znaleźć sobie jakieś zajęcie, cel, pasje, cokolwiek?
Przebiegunować swój umysł… Co to w ogóle znaczy?
Zacząłem się zastanawiać, czy z tej samotności nie wymyśliłem sobie rozmowy z Astipolisunem. Może to moje głęboko ukryte poczucie winy, że go zabiłem, tak na mnie działa albo strach przed samotnością? Przecież to Massani dał mi sztylet… Choć z drugiej strony to ja go wbiłem w Astipolisuna… Nie, dość tego! Nie mogę siedzieć i myśleć nad takimi sprawami, przynajmniej nie teraz. Inaczej oszaleję, choć i tak już jestem na skraju obłędu.
O Boże, może ja już oszalałem?!
Muszę wziąć się w garść. Walnąłem się ręką w policzek, by się rozbudzić i powiedziałem do siebie: „Weź się w garść, człowieku!”, po czym uderzyłem się po raz drugi.
Zanim pojawił się Astipolisun, miałem jakąś ideę, co to było? Mam przy sobie księgę... Jest piękna, ale co z tego, skoro jej kartki są puste? Ahlin! Przecież dał mi kryształ, mówił, że kiedy będę potrzebował pomocy, to on pomoże mi odnaleźć drogę do domu.
Sięgnąłem po kryształ, potrzymałem go chwilę, gdy nagle cała moja dłoń zrobiła się ciepła, zaczęła się dosłownie pocić. Kryształ zaczął pulsować i poczułem, jakbym trzymał w ręku żywe serce. Usiadłem na podłodze nagi jak kryształ i patrzyłem w niego przez dłuższy czas. Potem położyłem go na księdze, aby zastanowić się, w jaki sposób mógłbym go użyć. No i najważniejsze pytanie… Jak działa ten cały niebiański kryształ? Przez przypadek położyłem rękę na księdze i nagle na całym ciele poczułem, jak bije moje serce, tak jakbym cały stał się sercem, które bije. Poczułem się nagle taki żywy jak nigdy wcześniej… Co to było? O co tu chodzi? Po raz kolejny zajrzałem do księgi… Jej strony nadal były puste. Postanowiłem znów położyć dłoń na księdze i też tak zrobiłem. Czułem, jakbym został wciągnięty do środka. Znalazłem się w dość nietypowym, ale pięknym pomieszczeniu i moim oczom ukazała się przepiękna kobieta… Widziałem w swoim życiu wiele pięknych kobiet, ale ta miała w sobie coś szczególnego. Ubrana była w białe, delikatne szaty, których części wyglądały tak, jakby delikatnie powiewały na wietrze.
Jednak owego wiatru nie wyczuwałem… Kobieta miała długie, lekko białe włosy. Na jej czole dostrzegłem mieniący się symbol. Taki sam, jaki znajdował się na froncie księgi. Wyglądała na spokojną, a zarazem szczęśliwą. Chwilę później dostrzegłem, że moje ubranie również jest białe. Zacząłem mu się przyglądać, a wtedy ta cudowna kobieta przemówiła do mnie delikatnym i kochającym głosem:
– Podoba Ci się Twój strój?
– Tak... Jest piękny. Dziękuję.
– Pewnie zastanawiasz się, gdzie jesteś.
– Właściwie to nie... Czuję się tu bardzo dobrze.
Atmosfera tego miejsca była magiczna. Z niewyjaśnionych przyczyn czułem się spokojny, szczęśliwy, a zarazem pełen życia. Na mej twarzy widniał szeroki uśmiech. Umysł był czysty. Wolny od jakiejkolwiek myśli. Wtedy owa kobieta znów przemówiła i nie ruszając przy tym ustami, powiedziała:
– Witaj, kochany Prinsie Assayanie. Jestem Akahline… Opiekun Księgi Wszelkiego Istnienia.
– Witaj. Mam na imię Alex.
– Czy wiesz, dlaczego tutaj jesteś?
– Nie, ale czuję, że to dobre miejsce.
– Bo tak jest. To bardzo dobre miejsce.
– Czuję, że nie mam żadnych pytań.
– To dobrze. Pozwól, że opowiem Ci, dlaczego tu jesteś.
– Dobrze.
– Zostałeś wybrany na opiekuna księgi.
– To dobrze…
– Tak… Znajdujesz się w centrum serca istnienia wszystkiego, co jest. To dobre miejsce, by być.
– Tak, to bardzo dobre miejsce.
– Wiem, że czujesz zupełnie inny rodzaj energii. To jest bezwarunkowa miłość źródła, która jest w tobie.
– To dobrze…
– Tak.
– Czuję, jakby swędziało mnie czoło.
– Bo tak jest. Na twoim czole powstaje taki sam symbol jak na moim.
– To dobrze…
– Tak… Proroctwo się spełnia.
– To dobrze…
– Tak. Tu wszystko jest dobrze. Czuj, jak bardzo mocno jesteś kochany…
– To dobrze…
– Tu czas nie istnieje.
– To dobrze...
– Tak. Tu znajdują się wszystkie odpowiedzi, których szukałeś.
– To dobrze…
– Tak. I tu znajduje się początek, jak i koniec istnienia.
– To dobrze.
– Tak. Dobrze Cię widzieć, Prinsie Assayanie…
W tym momencie poczułem, jakby czoło mnie lekko paliło. Jakbym powoli budził się na nowo i od nowa. Zrobiłem się nieco senny, po czym poczułem, jakbym się obudził.
– Kim jest Prins Assayan? – zapytałem
– To twoje prawdziwe imię.
– Dlaczego akurat Prins?
– To skrót od twojego całego imienia.
– Czyli ono nie oznacza księcia?
– Twoje imię najłatwiej wymówić jako Prins. Pokażę Ci…
Na podłodze ukazała się jasno błękitno biała energia, która niczym w tańcu ułożyła się w jeden długi wyraz. Wtedy opiekunka znów przemówiła:
– Oto jest twoje prawdziwe imię. Imię twojej duszy…
– To dość nietypowy wyraz. Wydaje się trudny do odczytania.
– Bo tak jest. Dlatego istoty we wszechświecie mówią do ciebie Prins.
– To dobrze wiedzieć, bo nie lubię hierarchii.
– Wiem… Jednak Prins pasuje również do twojej duszy, jak również do twojego pochodzenia.
– Co chcesz przez to powiedzieć, opiekunko?
– Mów mi Akahline.
– Dobrze, Akahline.
– Twoja dusza jest wyjątkowa, ale również królewska.
– Jeśli chodzi o tę całą hierarchię, to ja się wypisuję.
– To wygląda zupełnie inaczej, niż Ci się wydaje. Tu wszystko jest po coś. Każde istnienie jest wyjątkowe i niepowtarzalne. Dlatego jesteś tutaj wraz ze mną. To dla ciebie ważne, byś zrozumiał swoje istnienie i to, kim naprawdę jesteś…
– Czy to, czego tutaj teraz doświadczam, zapomnę?
– Tak…
– Czyli nasza rozmowa jest bezcelowa.
– Mylisz się, kochany… Jest ważna nie tylko dla ciebie. Jednak dalszą część tej rozmowy zasłonimy, byś zrobił to, do czego zostałeś stworzony.
– W porządku... Rozumiem, że chodzi o to, że gdybym wiedział zbyt dużo, wtedy bym nic nie zrobił.
– Dokładnie tak jest.
– Dobrze. Jestem gotowy, by wysłuchać.
– Wysłuchać, ale także zobaczyć.
– Jestem gotowy.
– Chodzi o Niebiańskie Planety. Dokładniej mówiąc, o Złoty Wszechświat, do którego należą te planety. Zobacz, co pragnę Ci przekazać.
Dookoła nas pojawiły się obrazy. Były tak rzeczywiste, jak byśmy w nich byli. To, co zobaczyłem później, zostało mi zasłonięte. Nawet nie wiedziałem, kiedy znalazłem się z powrotem na statku. W dalszym ciągu czułem się, jakbym pozostawał pod wpływem jakiejś pigułki szczęścia. Może nawet lekko naćpany. Chwilę później nie do końca wiedziałem, czy to był sen i czy to kiedykolwiek się wydarzyło. Jakby to nie miało znaczenia. Zdążyłem zaledwie zrobić zapis, a chwilę później dotknąłem księgi ponownie. W niewyjaśniony sposób jakaś część mnie skoncentrowała się na Ahlinie i nagle go ujrzałem.
Widziałem, jak pracuje wraz ze swoją cywilizacją nad przywróceniem porządku po panowaniu cesarzowej.
Pozdrowiłem go w myślach. Ucieszyłem się, że jest już na wolności.
– Ja zawsze byłem wolny… – usłyszałem niespodziewanie
– Kto to?
– To ja, Ahlin.
– Jakim cudem mogę się z Tobą komunikować?
– Telepatycznie… Gdzie jesteś?
– W tak zwanej czarnej dziurze… Nic tu nie działa i muszę czekać, aż zrobię odpowiednią liczbę okrążeń i mnie wyrzuci na orbitę.
– Kto Ci to powiedział?
– Astipolisun, znaczy się jako jego duch... Mówił też, że mędrcy będą czekać na mnie przy wylocie na orbitę, ale to zajmie jeszcze jakieś dwadzieścia pięć lat. No i chcą mi znów wymazać pamięć. Po ostatnim razie nie mogłem do siebie dojść przez wiele miesięcy. Nie chcę, by to się powtórzyło…
– Dobrze wiedzieć, że mu dopisuje humor. A ty, Alex, uspokój się i posłuchaj. To dość zabawne, biorąc pod uwagę miejsce, w którym się znajdujesz.
– Zabawne?
– Tak zabawne, ponieważ masz czas i musisz zrobić wszystko, by tak się nie stało.
– Co w tym zabawnego?
– Wy ludzie jesteście tacy poważni. Rozluźnij się i posłuchaj.
– W porządku.
– Jeśli wiele razy doświadczałeś wymazania pamięci, to zapewne dlatego tak mocno to odczułeś. Jeśliby Ci ponownie ją zasłonili, istnieje prawdopodobieństwo, że mógłbyś całkowicie stracić świadomość tego, kim jesteś i nigdy jej nie odzyskać. Podobnie jest z duszami, które zbyt często się inkarnują. W końcu zapominają, skąd pochodzą. Czuję, że uda Ci się zachować swoją pamięć.
Nareszcie mam sprzymierzeńca… – pomyślałem z ulgą
– Ahlinie, powiedz, co mam zrobić, jak się stąd uwolnić, zanim dojdzie do spotkania z mędrcami?
– A masz kryształ, który Ci podarowałem?
– Tak, oczywiście, mam go przy sobie. Podejrzewam, że to właśnie on otworzył księgę. Choć nie do końca to jeszcze rozumiem.
– Gratuluję, widzę, że udało Ci się odnaleźć obydwa klucze.
– Co masz na myśli? Gdzie jest drugi klucz?
– Mam na myśli to, że do otwarcia księgi potrzebne są dwa klucze.
– Ale jakie to klucze?
– Pierwszy klucz to twoje serce wypełnione bezwarunkową miłością. A drugi klucz to kryształ.
– Jak to?
– Dając Ci ten kryształ, powiedziałem, żebyś używał go z czystym sercem, pamiętasz?
– Pamiętam.
– No i właśnie to zrobiłeś.
– Dziękuję.
– Proszę… A teraz posłuchaj. W panelu sterowania umieszczona jest skrzynka, takie puste miejsce, możesz je zlokalizować?
– Staram się.
– Musisz nacisnąć jeden przycisk na panelu.
– Ale który? Jest ich bardzo dużo.
– Ustaw się przodem do panelu sterowania, jak najbardziej pośrodku, a potem zobaczysz taki jeden malutki, niepozorny guziczek na ścianie panelu. Widzisz go?
– Coś widzę.
– A teraz go dotknij.
– Wysunęła się jakby taka szklana szufladka czy coś.
– Teraz włóż tam kryształ i ją zamknij.
– Zrobione... Co dalej? Ahlinie, jesteś tam? Co dalej? Ahlinie!!
Myślałem, że tylko na ziemi zdarzają się przerwane połączenia. Już mnie chyba nic dzisiaj nie zdziwi…
Nieoczekiwanie kryształ odpalił urządzenia, silniki zaczęły działać, a oświetlenie oślepiło mnie na chwilę. Zbyt długo siedziałem w półmroku, ale mimo drażniącego światła poczułem radość, że znów mogę je ujrzeć. No dobra, co teraz? Jakiś plan działania? – zacząłem rozmawiać sam ze sobą
Komputer poinformował o nowych wiadomościach. Proszę o odczyt wiadomości.
Wiadomość pierwsza z dwóch.
– Dwie wiadomości na sto pięćdziesiąt lat. Widzę, że ktoś się za mną stęsknił. Ciekawe kto?
”Bez względu na to, jakich wyborów dokonasz, bez względu na to, gdzie będziesz, odnajdę Cię i znów będziemy razem… Ponieważ tak bardzo mocno Cię kocham, pozwoliłem Ci odejść”.
Nie ma obrazu. Czy to był głos Selita?!
Dalszą część zakłóciły trzaski. Następnie pojawiła się dziwna wiadomość wideo. Ujrzałem młodego mężczyznę, który wyglądał na zaniepokojonego. Nie widziałem dokładnie jego twarzy, ale za to dość wyraźnie słyszałem jego głos:
”... Jeśli ta wiadomość do ciebie dotarła i nie otrzymasz innej, wiedz, że nadal tkwię w sztucznym wymiarze, który stworzyłem. Podczas eksperymentu coś poszło nie tak i nie wiem, jak wrócić do domu. Nie wiem, jak wrócić na prawdziwą Omegę. Nie wiem, jak do was wrócić. Dlatego potrzebuję twojej pomocy. Pomóż mi, proszę, tato…”
– Tato?! To Selit ma syna?!
.