16
Nareszcie dobra wiadomość, możliwość odzyskania mojego statku jest dla mnie ważna… Selit też się ucieszył.
Tuż przed opuszczeniem laboratorium, Charles poprosił o to, aby Moira została na terenie szkoły. Kobieta wydawała się polubić to miejsce i chyba została w nim wraz z Hunkiem. Ja, Selit i Charles udaliśmy się do hangaru, w którym za sterami statku, czekała już Storm.
Statek uniósł się w górę i ruszyliśmy w nieznanym nam kierunku. To nie był długi lot, patrząc na to, iż był już praktycznie wieczór, wylądowaliśmy w dość nietypowym miejscu przypominającym farmę, która była położona z dala od innych budynków. Kiedy wylądowaliśmy, nasza czwórka opuściła pokład, wtedy to też przywitał nas dość nietypowy pan, ubrany na czarno, z powiewającą czerwoną peleryną i z jakimś hełmem na głowie.
- Eriku! - powiedział Charles lekko uniesionym, aczkolwiek opiekuńczym głosem
- Witaj Charles, a cóż Cię do mnie sprowadza? Przybyłeś odwiedzić starego druha?
- Wiem, że przywłaszczyłeś sobie statek.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że on jest Twój.
- Oczywiście, że nie mój, on należy do tych dwojga.
- Widzisz tu jakiś statek Charles?
- Na radarze owszem.
- I dopiero teraz zauważyliście, że go nie ma… Zabawne.
Wtedy wtrąciłem się do rozmowy, podchodząc do mężczyzny i prosząc go o to, aby mi oddał moją własność.
- Czy widzisz gdzieś tu swoją własność młodzieńcze?
- Szczerze mówiąc, to na niej stoisz.
- Czyli, ten teren należy do ciebie? Interesujące…
- Jak wszystko, co się na nim znajduje.
- Ciekawe, może się mi przedstawisz właścicielu tej Ziemi?
Mężczyzna wydawał się, jakby się ze mną drażnił, zacząłem robić się zły, a po chwili zacisnąłem pięści i…
Wtedy to też przemieniłem się w kota, a cały zapis otrzymałem z nagrania w komunikatorze.
- Cóż za wspaniała mutacja!
- Eriku!
- Charles i ty chciałeś to piękne stworzenie przede mną ukryć?
- Przylecieliśmy tu tylko po to, aby odebrać statek.
- Ah tak? Myślałem, że przyleciałeś odwiedzić starego przyjaciela.
Dla mnie niewyjaśniony temat, ale ponoć zjadłem dwóch członków ekipy Erika, gdy ten oznajmił:
- Ależ częstuj się kotku.
- Jestem Książę Assayan.
- Witaj zatem Książę. Widzę, że lubisz zjadać niewinnych.
- Oni mieli zamiar Cię zdradzić agencji rządowej.
- Więc to tak… No cóż, sprawa się wyjaśniła... Dziękuję zatem Książę.
Tuż po tych słowach Selit podszedł do mnie i powiedział:
- Prynsshaamelaaentuseyent Assayan… Ysstaaraaente esstomuraayka pynkaaestmtaape Aesstorn...
Kiedy wróciłem do swojej wcześniejszej formy, usłyszałem rozmowę.
- Eriku, proszę tylko o oddanie statku i nie będziemy Ci zawracać głowy.
- Prosisz, zjadając moich ludzi? Ciekawe… W takim razie proszę… Jeśli go znajdziecie, to weźcie go sobie.
Tuż po tych słowach Selit wyjął z kieszeni swój komunikator i wyłączył barierę ochronną i kilkanaście metrów od nas ukazał się mój statek.
- O! Tutaj się schował.
- Eriku! - powiedział Charles
- Charles, jak zwykle jesteś taki poważny... - oznajmił Erik
Charles wtedy nic nie powiedział, a Erik nagle zwrócił się do mnie, mówiąc:
- Masz wspaniałą mutację, przydałbyś się w mojej drużynie.
- Dziękuję, jednakże nie pamiętam swojej przemiany.
- Czyli też nie pamiętasz, że zjadłeś dwóch moich ludzi?
- Co!? Ojej… Przepraszam.
- Spokojnie… Już wiem, że ci zdrajcy otrzymali swój los.
- Ja naprawdę… - powiedziawszy te słowa, rozłożyłem wzdłuż swoje ręce z bezradności
- Nie musisz się tłumaczyć. Masz piękną mutację i ktoś powinien Cię poprowadzić.
Do rozmowy włączył się Charles, pytając:
- Do czego zmierzasz Eriku?
- Zmierzam do tego, że tak wyjątkową i potężną istotę, warto mieć po swojej stronie.
- Chcesz go wykorzystać przeciwko ludziom?
- A ty dalej myślisz Charles, że między ludźmi a mutantami nastąpi pokój?
- Właśnie tak myślę...
- Jesteś bardzo naiwny Charles.
Wtedy poczułem ucisk na głowie, po czym rozmowy wtrąciłem się ja, mówiąc:
- Erik ma racje...
Po tych słowach przyjaciele się zdziwili, a ja kontynuowałem:
- Wszyscy politycy i im podobni, to niedowartościowani egoiści, którzy próbują żyć poprzez kontrolowanie warunków oraz innych istnień, a co za tym idzie, nie są w stanie mieć kontroli nad wydarzeniami, jak również nad tym, co się za chwilę stanie... Są w większości odpowiedzialni za cierpienie ludzi oraz tworzenia chaosu, a co za tym idzie, nie mają nic do zaoferowania ludziom... Dlatego Erik ma racje co do ludzi, a ty Charles jesteś bardzo naiwny. Choć nie ukrywam, że pokój na Ziemi jest możliwy, ale dopiero wtedy, kiedy nie będzie już ludzi.
- Dobrze powiedziane Książę... Nareszcie ktoś zrozumiał to, co od wielu lat próbowałem powiedzieć Charlesowi.
- Dziękuje.
- Może masz jakiś plan?
- Plan odnośnie do czego?
- Odnośnie do ludzi…
- Wiesz, jeśli na Ziemi ma zapanować pokój, to na pewno przywódcą ludzkości nie powinien być żaden człowiek.
- Zgadzam się z Tobą Książę… Jednak czy masz jakiś plan działania?
- Na pewno ze względu na liczbę ludzi, potrzebujemy dużej ilości mutantów, którzy powiedzmy przejmą cały system od środka. Oczywiście nie możemy zapomnieć o Watykanie, który jest odpowiedzialny za cały bałagan na planecie i jest to siedziba, od której powinniśmy zacząć w pierwszej kolejności.
- A oni takich świętych udawali…
- Będą żreć swoją karmę, ale do tego potrzebujemy zjednoczyć bardzo dużą ilość mutantów i tu Charles jest bardzo potrzebny.
- Jednak czy wybierze połączyć ze mną siły?
- I tu się mylisz Eriku… Żadne z was nie może przejść na stronę drugiego, ponieważ macie różne opinie na temat jak według was to powinno wyglądać, a co za tym idzie, tworzycie energetyczną konkurencję między sobą, zamiast użyć wspólnego źródła, o którym obydwaj zapominacie.
- Cóż to takiego?
- Obydwoje chcecie, aby zapanował pokój na Ziemi.
- Zgadza się...
- I nie jest was w tym, tylko dwóch.
- Więc co zamierzasz?
- Potrzebujecie stworzyć konstrukcje... Wybrać mutanta, z którym połączycie nie tylko inne mutanty, ale też inne światy.
- Jako część jednej stabilnej konstrukcji?
- Tak, oczywiście musi być to konstrukcja oparta na jedności, a nie na podziałach i konkurencji.
- Dla mnie to brzmi jak misja...
- Możesz użyć Eriku takiego słowa, jeśli wolisz.
- Więc jakby nazywała się ta misja?
- Walka toczy się przeciwko niedowartościowanemu ego ludzi i systemu kontroli oraz niewolnictwa, który powstał z owych niedowartościowań ludzkiego ego.
- Masz jakąś nazwę?
- Muszę chwilkę pomyśleć...
- W porządku…
- …System, w jakim żyją ludzie, porównałbym do… Największego ego w całej kreacji.
- Tak zatem nazwiemy naszą misję!
- Czyli jak?
- Misja… Największe ego w całej kreacji!
- Całkiem fajna nazwa Eriku.
- Mnie też Książę przypadła do gustu…
Erik z ekscytacją zwrócił się do Charlsa z pytaniem:
- Charles czy przyłączysz się do nas?
- Najpierw potrzebuje porozmawiać z Alexem.
- W takim razie zadzwoń do niego, a my poczekamy.
- Alex stoi przed Tobą.
- A więc Książę to Alex.
- Eriku, możesz mówić mi Alex. - oznajmiłem
- Jednak z jakiegoś powodu wolę do ciebie mówić Książę. Rzekłbym nawet Wielki Książę...
- W sumie, to mi wszystko jedno, już od dawna istoty mówiły do mnie książę.
- Znakiem tego, że jesteś naszym księciem i to ty poprowadzisz misję.
- Ja? Nie mam żadnych kwalifikacji, jeśli chodzi o misję.
- Myślę, że nieprzypadkowo tu się pojawiłeś i poznałeś inne mutanty.
- No tak… A powiedz mi Eriku, jak dostrzegłeś statek?
- Ponieważ stworzony jest z metalu.
- Czyli wyczuwasz metal?
- Nie tylko to… Ja go również kontroluje.
- I tak sobie odkryłeś statek i przeniosłeś go aż tutaj?
- Powiedzmy, że znajomy widział, jak go opuszczacie, a mnie zaintrygowało to, kim jesteście.
- Więc już wiesz...
- Nie do końca… Interesuje mnie jeszcze ten drugi.
- Selit?
- Tak, ciekawi mnie, co on potrafi…
- O to już musisz się go osobiście zapytać.
- W takim razie to zrobię.
Mężczyzna odszedł ode mnie i podszedł do mojego męża, bacznie go obserwując, po czym powiedział:
- Witaj Selit.
- Witaj Eriku.
- W zaistniałej sytuacji bardzo pomocne by było, gdybyś wyjawił nam swoje dary.
- Dopiero je odkrywam i nie jestem do końca ich świadomy.
- Czyli Charles Ci nie pomógł?
- Dopiero, co się poznaliśmy.
- Charles, czy mógłbyś powiedzieć, co wiesz o Selicie?
Charles wyglądał na zdezorientowanego, po czym zapytał się Erika.
- Nie rozumiem, do czego zmierzasz Eriku?
- Tworzymy konstrukcje sojuszu pokojowego.
- Kiedy to mówisz, to mam wrażenie, jakbyś szykował się na wojnę.
- Skoro wolisz to określenie...
- Chcesz wykorzystać mutanty do zabijania ludzi?!
- Nie, ja chcę się tylko pozbyć ludzi, a to jest różnica.
- Co zamierzasz?
- Potrzebujemy dużej ilości mutantów, poznać ich moce, aby ich wysłać w dane szczeble systemu, w którym żyją ludzie.
- I ich zabić?
- Raczej przegonić ze swoich stanowisk.
- Jesteś okrutny.
- Przecież po dobroci nie opuszczą swoich stanowisk, a my ich tylko zwolnimy…
- Czyli chcesz przejąć cały system ludzi?
- Tak… Zaczynając od Watykanu, polityków, co jeszcze Książę?
- Banki i wszystkie urzędy! - dodałem
- Widzisz Charles? My tylko zamykamy stary system ludzi.
- Czyli chcesz przejąć system ludzi?
- Bez ich systemu, ludzie nie przetrwają.
- Wiesz, że to oznaczałoby koniec ludzkości?
- Widzę, że zaczynasz rozumieć, o co chodzi w tej grze.
- Eriku, życie ludzi, to nie gra!
- Mylisz się Charles, oni dla tej gry ciężko pracują i zbyt bardzo się do niej przyzwyczaili. Poza tym koniec oznacza całkowicie nowy początek… - wtrąciłem
- Więc jesteś po stronie Erika, Alex?
- Nie jestem po żadnej z waszych stron.
- Tyle że brzmisz tak, jakbyś był.
- Powiedzmy Charles, że tworzymy sojusz pokojowy. - oznajmiłem
- Nie za bardzo rozumiem...
- Podłość i chciwość ludzi tworzy chaos we wszystkich częściach galaktyk i tu nie chodzi tylko o Ziemię, ale również o inne planety.
- Jak mam to rozumieć?
Nagle poczułem ponowny ucisk na głowie, tym razem silniejszy i powiedziałem:
- Za kulisami tego, co widzicie, dzieje się więcej niż widać. Dzięki waszej wyjątkowej współpracy dużo upadnie i przyjdzie taki czas, że upadnie znacznie więcej… Ludzie, instytucje, rządy, dużo różnych poziomów, które stworzyła ludzkość, a które muszą zostać zamknięte. I jest to konieczne, aby coś nowego i lepszego można było zbudować na gruzach starego świata. Nie wszystko będzie takie łatwe po drodze, ale przejdziecie przez to i będziecie znacznie silniejsi, niż kiedykolwiek. Jednakże w pełni zrozumienia jest to bardzo konieczne, aby te nowe, lepsze, mogło się zazielenić w swoim postępie i mógł nareszcie nastać czas pokoju na Ziemi oraz we wszechświecie. Tak, aby, jak i wam, tak i istotom w innych galaktykach, wymiarach i rzeczywistościach, żyło się bezpiecznie, w miłości i pokoju. Wiemy, że czasami wydaje się, jakbyście szli pod prąd, ale musimy zrobić to wspólnie, ponieważ ani wy, ani my, nie możemy zrobić tego na własną rękę… Tylko przy współpracy jest to możliwe i tak będzie to prowadzone w dalszej przyszłości na Ziemi… Tylko poprzez współpracę w jedności jest to możliwe… Tylko poprzez widzenie siebie nawzajem jako wspólny kapitał, a nie jako konkurencje, sprawy zaczną się rozwijać na Ziemi. To jest jedna z najważniejszych spraw i nie możemy na was naciskać. Współpraca w miłości, w zrozumieniu swojej wyjątkowości i szacunku… Innego lepszego rozwiązania dla was nie ma... Wasi bracia mutanci z Gwiazd.
Koniec przekazu.
Po tych słowach wszyscy stali, jakby byli zamurowani. Osobiście nie byłem świadomy tego, co zaszło. Zacząłem przyglądać się wszystkim, nawet dostrzegłem kilkanaście istot stojących za Erikiem, którzy jakby pojawili się znikąd… Postanowiłem podejść bliżej Selita i dyskretnie zapytać się o to, co zaszło. Trochę się bałem, że znów przemieniłem się w kota i kogoś zjadłem.
- Selit, czy ja kogoś znów zjadłem?
- Nie tym razem Alex.
- Więc dlaczego wszyscy tak stoją, jak zamurowani i się na mnie patrzą?
- Ktoś mówił poprzez ciebie.
- Przeze mnie? Kto taki?
- Bracia mutanci z gwiazd.
- Myślisz, że to jedni z tych, których widzieliśmy na tym dużym ekranie u Charlsa?
- Możliwe, że tak jest.
- Czyli, co teraz?
- Nie wiem Alex, co mam powiedzieć. Od twojej ostatniej przemiany nie byłeś całkiem sobą.
- Co masz na myśli?
- Mówiłeś jak jakiś przywódca.
- He-he! Selit, przecież ja nic nie mówiłem.
- Czyli nie pamiętasz wszystkiego, co mówiłeś?
- Chciałem tylko poprosić tego pana w rękawiczkach, aby oddał nam statek… O widzisz? Tam stoi!
- Tak, widzę Alex.
- Myślisz, że mu jest zimno w ręce?
- O czym ty mówisz?
- No bo jest dość ciepło, a rękawiczki są trochę grube jak na tę porę roku.
- To nie moja sprawa.
- To możemy już wracać na Omegę? Jacyś dziwni są Ci ludzie.
- Masz ze sobą obrączki?
Poczekaj, zaraz sprawdzę… Kurcze Selit, one zostały w laboratorium.
- W takim razie najpierw polecimy po nie.
- Dobrze.
Już chciałem się pożegnać, kiedy niespodziewanie podszedł do mnie pan w rękawiczkach i powiedział:
- Powiedz mi Książę, skąd przybyliście?
- Z przyszłości.
- Czyli przybyliście daleką drogę.
- Tak… Nie rozumiem, dlaczego pan pyta...
- Mów mi Magneto.
- Ja jestem Alex.
- Czyli nie pamiętasz naszej rozmowy?
- Właściwie, to tylko chciałem poprosić, aby pan nam oddał statek.
- Możecie go wziąć… Jednak chciałbym mieć z Tobą kontakt.
- Nie za bardzo rozumiem...
- Wiem, że nie pamiętasz naszej rozmowy, ale już jesteśmy przyjaciółmi.
- Jesteśmy?
- Tak, czuje, że przyda mi się jakiś sposób, aby z wami się skontaktować, kiedy nadejdzie nasz czas.
- Nasz czas?
- Nasz czas Książę…
- Czyli jaki?
- Rozpoczniemy erę cudów.
- To brzmi super jak dla mnie…
W pewnym momencie do naszej rozmowy wtrącił się Selit mówiąc, że jeśli Erik chce namiar do nas, to będzie musiał skontaktować się z Charlesem. Z tego, co widziałem, owemu mężczyźnie nie do końca podobał się ten pomysł, ale jednak po chwili się zgodził i podziękował nam za wizytę, odwrócił się, zarzucając przy tym swoją peleryną, po czym odszedł w stronę budynku, a tuż za nim ruszyli jego ludzie.
Charles i Storm również wrócili do swojego statku, a my z Selitem udaliśmy się do naszego, gdzie mieliśmy ponownie spotkać ojca Selita w jego szkole.
Tym razem lecieliśmy wolno, tuż za statkiem Storm. Wylądowaliśmy w hangarze, a Selit wyciągnął komunikator znajdujący się w jednym z rękawów przy panelu sterowania, a ja się go zapytałem:
- Myślałem, że miałeś swój komunikator w kieszeni?
- Ten jest dodatkowy.
- To tu są dodatkowe komunikatory?
- Tak, te statki mają ekstra wyposażenie.
- A co masz zamiar z nim zrobić?
- Czuje, aby dać go Hunkowi.
- Ja to bym dał twojemu tacie.
- Z ojcem mogę rozmawiać telepatycznie.
- Czyli nawiązaliście dobry kontakt?
- Zgadza się...
- Cieszę się Selit.
- Wiesz, mogę Cię przytulić?
- W porządku.
Przytuliliśmy się i też był mały pocałunek, po którym opuściliśmy pokład, a ja dostrzegłem Charlesa, który wydawał się czekać na nas.
Podszedłem do niego i chwile później Selit zrobił to samo.
- Dziękuje Charles za pomoc z odzyskaniem mojego statku.
- Drobiazg… A więc to Twój statek? Myślałem, że to wasz wspólny.
- Po części tak jest… Tyle że Selit nim prowadzi.
- Cieszę się, że jesteście razem.
- Ja również.
Wtedy do rozmowy przyłączył się Selit mówiąc:
- Czuje, że będzie dobrze, jak już dziś wrócimy do domu.
- W porządku, jeśli tak czujesz, to nie będę was zatrzymywać.
- Myślę, że tej przygody nam już wystarczy.
- Tak, to było dość wyjątkowe spotkanie i na pewno jeszcze się zobaczymy.
- Chciałbym Ci to dać.
- Twój komunikator?
- To taki zapasowy, ale ustawiłem kontakt ze mną, gdyby Erik chciał się z nami skontaktować.
- W porządku… Dziękuje… Wiesz co Selit?
- Tak?
- Czuję, abyśmy ponownie udali się do celebro. Chcę Ci coś pokazać.
- W porządku.
- To ja w takim razie pójdę po obrączki. - wtrąciłem
- Zatem widzimy się w laboratorium… - powiedział tata mojego męża
Ruszyłem w wyznaczonym kierunku i fakt, że fajnie byłoby zobaczyć jeszcze raz to urządzenie, ale ojciec Selita wyraźnie zaznaczył, że chce mu coś pokazać. Nie było tam nas, tylko on. No dobrze, akceptacja… Przecież nie zawsze jest tak, jakbyśmy tego chcieli, poza tym muszę odebrać obrączki, bo ostatnio o nich zapomniałem.
Kiedy wszedłem do laboratorium, dostrzegłem mamę Selita ubraną w biały fartuch i podszedłem do niej bliżej witając się z nią.
- Witaj mamo Arthura.
- Witaj Alex.
- Widzę, że znalazłaś sobie zajęcie.
- To te obrączki.
- Nie rozumiem...
- Wiem, że o nich zapomniałeś, a kiedy polecieliście po statek, to przyciągnęły mnie i założyłam je obydwie. Wtedy to wydarzyło się coś niesamowitego.
- Możesz mi o tym opowiedzieć?
- Oczywiście… Widzisz, kiedy je założyłam, ściągnęłam swoją wcześniejszą świadomość do tego ciała i połączyłam z tą, którą miałam, kiedy tu przybyłam.
- To niesamowite!
- Wiem, ale dzięki temu przypomniałam sobie o manipulacji agencji rządowej, która wiedziała o tym, iż pracuje z mutantami i uznali mnie za niebezpieczną. Pewnego dnia porwali mnie, wymazując moją pamięć i zamknęli moje laboratorium, tuszując jakiekolwiek informacje na mój temat. W tym czasie zrobili mi szkolenia na agentkę CIA i tak znalazłam się w tej agencji.
- Czyli zmusili Cię, abyś dla nich pracowała?
- Zgadza się i również dlatego zabrali mi Arthura.
- Czyli wychodzi na to, że się ciebie bali...
- Byłam specjalistką w dziedzinie mutacji genetycznych i nawet otrzymałam nagrodę nobla, jednak i ta informacja została utajniona.
- To dlatego do nas strzelali?
- Tak zgadza się, teraz zaczyna to wszystko się układać jak puzzle…
- Ja już też zaczynam to rozumieć… A możemy zmienić temat? Chciałbym się o coś zapytać.
- Tak oczywiście, pytaj śmiało…
- Czy miałaś męża?
- Nie jako agentka.
- Czyli wcześniej tak?
- Tak, poślubiłam, jednak ten związek nie był dla mnie przyjemny z powodu agresji męża.
- I rozwiodłaś się z nim?
- Mój mąż Joseph nie chciał dać mi rozwodu, dlatego się odseparowałam od niego i w trosce o bezpieczeństwo mojego nowo narodzonego syna, musiałam go ukryć przed ojcem…
- Czyli to był Arthur?
- Mój syn nazywał się Kevin.
- Czyli Selit ma brata?
- Właściwie, to miał…
- Czyli on umarł?
- Niestety, ale tak...
- A później pojawił się Arthur?
- Tak…
- Tylko że był to inny ojciec?
- To jest jedyna rzecz, jakiej nie mogę sobie przypomnieć, a dokładniej momentu, kiedy spotkałam się z Charlesem, a mimo to, zaszłam z nim w ciążę.
- To dość dziwne biorąc pod uwagę, iż przypomniałaś sobie tyle ważnych informacji.
- Właściwie, to bardziej ściągnęłam.
- Ściągnęłaś?
- Wiesz… To jak w programie komputerowym, w którym pobierasz i ściągasz informacje.
- Czyli wychodzi na to, że poznałaś Charlesa, kiedy byłaś już agentką?
- Spotkałam go znacznie wcześniej... Wiesz, już na studiach przyjaźniłam się z Charlesem, a mimo to wyszłam za jednego gościa z marines, który w dodatku był bardzo agresywny w przeciwieństwie do ojca twojego męża… Ehhh… O czym ja wtedy myślałam?
- Spokojnie… Moja mama też mogła być z jednym z najsłynniejszych polskich piłkarzy, a wyszła za alkoholika, który jej nie szanował i ją bił.
- Czyli podobnie jak ja, miała twoja mama.
- Wychodzi na to, że tak.
- Chyba dlatego tak dobrze mi się z Tobą rozmawia.
- Mnie z Tobą również mamo Arthura.
- Mów mi Moira…
- W porządku Moira.
- Wiesz, już możesz wziąć obrączki, one już zrobiły swoje…
- A co z serum dla Hunka?
- Wiesz, na pewno znajdę sposób na jego mutacje w swój indywidualny sposób.
- Czyli kryształy już wam nie będą potrzebne?
- Zgadza się...
- To w takim razie je wezmę od razu, zanim znów zapomnę, bo niebawem wracamy do domu.
- Ah tak? Czyli nie zostaniecie na noc?
- Wolelibyśmy już polecieć, ale Selit miał dać swojemu tacie komunikator, to pewnie będziecie mogli się na nim zobaczyć i usłyszeć.
- To w takim razie się cieszę Alex… Czy mogę Cię przytulić?
- Oczywiście, że możesz Moira.
Kiedy tak się przytulałem z kobietą, usłyszałem krząknięcie i spojrzałem się na Hunka, który wydawał być się troszkę zazdrosny, chwilę później wciąż przytulając mamę Selita, czy jak ona mówi… Arthura… Zwróciłem się do niebieskiego przyjaciela, mówiąc, że z nim też się przytulę za chwilę.
Mężczyzna tylko się uśmiechnął i wrócił do patrzenia w monitor. Tuż po przytuleniu się z Moira, podszedłem do futrzaka, mówiąc do niego, że jest wielkim geniuszem i podziwiam go za to, że stworzył mój komunikator.
Mężczyzna podszedł troszkę z dystansem do tego, co powiedziałem, po czym przytulił mnie, aż poczułem ciepło, które pochodziło od jego miękkiego niebieskiego futerka.
Chwilę później do laboratorium wszedł Selit wraz z ojcem, a ja podbiegłem do męża, przytulając się również do niego.
Tuż po przytuleniu się, Selit postanowił, że zaparkuje statek tuż przed szkołą, tak, aby mieszkańcy szkoły mogli zobaczyć, jak odlatujemy.
Cóż za bzdura… - pomyślałem, przecież można odlecieć dyskretnie. Jednak jako iż to były nasze ostatnie chwile z rodziną Selita, Charles postanowił zawołać wszystkich mieszkańców i nas pożegnać troszkę w większym gronie.
.